Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-06-2015, 20:05   #15
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Valerius podszedł do kapłanki, gdy ta uporała się już ze wszystkimi rannymi w ich grupie.
-Masz siły na kolejne uzdrawianie, czy też mam poczekać do jutra?- zapytał z ciepłym uśmiechem na obliczu.
- Oczywiście, że mam… o ile nasz żołnierz pozwoli - kapłanka nieco sceptycznie spojrzała na Harpagona. Jego idee nie były złe, tylko pokazywał je w najgorszy sposób. Szczęściem Bitaan bo niego dołączył i chwilowo nie czuła potrzeby aby to ona dywagowała z nim.
- Pokaż no gdzie cię dopadli? Ściągaj ubrania i już się tobą zajmuję.
-Mam jeszcze spodnie zdjąć.. tak przy wszystkich?- zapytał żartobliwe nagi już od pasa czarownik i uśmiechnął się łobuzersko.-Powiedz błękitna nimfo, czy to twoja zemsta za podglądanie ciebie nago, czy też chcesz komuś sprawić radość takim widokiem moich wszystkich atutów?
I spojrzał w kierunku Harpa dodając.-Od kiedy to słuchamy wymądrzeń Harpagona? Jak chce budować zapory z krzaków, to ja mu bronić nie będę. Ani pomagać. Co do wart, za jedno mi z kim swoją spędzę. To był wystarczająco wyczerpujący dzień, by go jeszcze przedłużać niepotrzebnymi kłótniami. Zresztą akurat trucizn nie musimy się bać, gdy mamy w szeregach tak wspaniałą kapłankę jak ty.
- Valeriusie proszę. Twoje płytkie komplementy nigdy nie działały, wiesz o tym - kapłanka zdała się nieruszona przez gadkę czarownika. - A bez torby medycznej to ja niewiele zrobię jak któreś z was zostanie otrute.
Po tych słowach undine zaczęła patrzeć jakie chłopak na jeszcze rany.
- Powiem ci, że jeśli takimi tekstami do Elin zagadałeś, to ja prędzej wyląduję z nią w splocie miłości niż ty - mruknęła kiedy smarowała jakieś pozostałości po niedawnych ranach.
- I dobrze…- uśmiechnął się ironicznie zaklinacz poddając się palcom kapłanki. Oprócz rany w boku miał dziwne poparzenia, ale poza tym był w dobrej formie.-Może poprawisz jej tym humor. Co do mnie… mylisz się moja piękna. Nie prawię ci komplementów, by zaciągnąć cię do łóżka. Wiem jakie… masz wymagania. Już żeśmy wszak o tym rozmawiali. Tym bardziej Elin… Nie ma między nią a mną iskry i… nie wiem czy chcę, by się pojawiła. Sune widać ma inne plany wobec naszej półelfki i mnie. A ty? Jednak Bayle? To dobrze.. pasujecie do siebie.
- Och tak, Bayle, na pewno. Ale chyba poddam się swojej ciekawości. Sharess nie była by zadowolona gdybym ograniczyła się tylko do jednego kochanka - odparła z pewnością w głosie Maarin.
- Brzmi intrygująco, przyznaję.- zaklinacz spojrzał na kapłankę tak jakoś… inaczej.-Trzeba przyznać, że Sharess wybrała niewątpliwie prawdziwą ślicznotkę na swoją kapłankę i… cieszę, że jesteś niebieska. Naprawdę promieniejesz, gdy strach przed ostracyzmem nie oplata cię swymi mackami. A ja zawsze uważałem, że piękno powinno być podziwiane, nie przebywać w ukryciu.
- Widzę, że czegoś się nauczyłeś od Quentina - kapłanka uniosła jedną brew do góry gdy usłyszała słowo “ostracyzm”. - Cieszę się, że tak uważasz.
-Czytałem książki.- uniósł się dumą Valerius i uśmiechnął łobuzersko.-Niekoniecznie co prawda te, które mnisi zalecali. Ale czytałem…
Po czym żartobliwie pacnął palcem prosto w czubek nosa kapłanki.- A czuję się urażony tym, że mogłaś myśleć inaczej. Przecież zawsze byłem po twojej stronie w tej kwestii. Zawsze uważałem, że nie musisz bać się tego kim jesteś.
Kapłanka ściągnęła brwi kiedy jej nos został zaatakowany.
- Wiesz, Val może i zawsze tak sądziłeś, ale nie zauważyłam abyś specjalnie upewniał mnie w tym. Wiesz samo powiedzenie o tym nie wystarcza aby druga osoba zaczęła się czuć pewniej. Nie skonfrontowałeś moich strachów z rzeczywistością. Zmieniałam kolor skóry, aby zwyczajnie czuć się bliżej reszty dzieci. Teraz nie czuje już takiej potrzeby -kapłanka skończyła swój wywód smarując oparzenie.
- Kiedy to się stało?
- Próbowałem uratować tą czarodziejkę, wyrwać relikwię i przerwać cały rytuał… To było głupie, wiem. Ale robiłem wszystko co mogłem, by zapobiec złu.- odpowiedział zaklinacz i dodał wspominając.- Masz rację, gdy byłaś dzieckiem i ja byłem.. to ja chciałem cię mieć prawdziwą Maarin tylko dla siebie. Taki sekret znany tylko mnie. Ta nocna nimfa… była tylko moją tajemnicą. Samolubne z mojej strony… wiem. A gdy zaczęliśmy tą wędrówkę, to bałem się że jak się we mnie zakochasz, to cię prędzej czy później skrzywdzę. A nie chciałbym być przyczyną twego bólu. A teraz po twych deklaracjach i otwarciu na nową boginię… hmm… Wiesz dobrze, że jeśli sobie zażyczysz bym ci udowodnił czynem, to jestem gotów to zrobić.
Maarin zmrużyła oczy starając się pojąć ostatnie zdanie jakie powiedział zaklinacz.
- Em… Val, może powinieneś najpierw spróbować, a nie tyle się zastanawiać. Bo za dużo trzymasz w sobie. W ten sposób na pewno kogoś w końcu zranisz. Wiesz gdybyś ze mną porozmawiał to wcale nie protestowała bym. Nie ty jeden czytałeś niewłaściwe książki - wystawiła język.
- A tak poważnie, myślałam, że to Quentin miał problemy z wyrzuceniem swoich uczuć na zewnątrz. Wygląda na to, że niepotrzebnie był wobec ciebie taki zazdrosny.
-Jesteś dla mnie wyjątkowa… trochę jak Dia. Inna niż inne kobiety, które spotkałem. Inna niż Elin czy Krucza... - Valerius nachylił twarz ku Maarin.-Więc nic dziwnego, że jestem wobec ciebie ostrożny, a poza tym nie tylko ja czy Quentin mamy problemy z uczuciami. Mężczyźni… nie lubią się uzewnętrzniać. Jak możemy być twardzi, gdy widzisz nasze nagie mięciutkie duszyczki?
Jego oblicze przybliżyło się jeszcze bardziej, ciepły oddech maga owiewał usta Maarin.-A jeśli zrobię coś niestosownego… nie obrazisz się na mnie? Jestem gotów nawet ponieść karę, jeśli wzbudzę twój gniew.
Kapłanka czuła ten okropny brak finezji jaką zaklinacz starał się ukryć. Z uśmiechem na jedną stronę złapała go za podbródek i pocałowała. Zaraz potem go odepchnęła.
- Jesteś beznadziejny w te klocki. Nie wiem kto cię tego nauczył i nie mam pojęcia jak to było z tymi wszystkimi kobietami, które tak kochasz. Twoje rany są już opatrzone.
Zaklinacz wzruszył ramionami dodając z uśmiechem.- Ale teraz przynajmniej wiesz, że za moimi słowami idą czyny.
Zaklinacz usiadł obok niej wzruszając ramionami.-Może miały inny gust, może miały inne wymagania… mniejsze. Może po prostu nie jestem dla ciebie stworzony. Może mi wystarczy tylko twój uśmiech? Zresztą jeśli nie czujesz iskry od Sune, to zawsze wynajdziesz u swego wybranka jakieś wady. Jeśli poczujesz… żadna z tych wad nie będzie miała znaczenia.
- Val Litości… ty jesteś po prostu strasznie nachalny. Jeśli myślisz, że twoje komplementy działają to się mylisz. Więcej finezji, albo to tobie będą robić łaskę, bo tak strasznie się starasz. Mówię poważnie - kapłanka wstała patrząc z góry na zaklinacza.
-Dobrze, dobrze… uczynię jak mi radzisz.- poddał się zaklinacz zerkając na Maarin z dołu. -Tylko nie przejmuj się tak moim życiem i moimi porażkami.
Wstał i uśmiechając się dodał.-No… Nie martw się o mnie.W każdym razie nie o moje życie uczuciowe. Może i tak to wygląda, że Elin jest dla mnie ważna. Ale… nie jest w tym znaczeniu tego słowa. A ty… najważniejsze, byś ty czuła się przy mnie dobrze. Nie traktuj każdego mojego komplementu jak próby przekonania cię do figlów, dobrze?
Maarin opadła szczęka.
- Nie mogę, bo nie zachęcają mnie do tego - odpowiedziała kręcąc z niedowierzaniem głową. Dziewczyny w ich klasztorze musiały być naprawdę łatwe skoro leciały na Valeriusa. Z ciężkim westchnięciem odeszła, zostawiając zaklinacza samemu sobie.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline