Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-06-2015, 23:19   #179
Quelnatham
 
Quelnatham's Avatar
 
Reputacja: 1 Quelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetny
Thaeir odetchnął wreszcie zadowolony. Miał już za sobą te przeraźliwe próby i wyszedł z nich zwycięsko. Nigdy nie myślał, że kiedyś dołączy do tajnego zakonu czarodziejów z pierwszej materialnej. Na dodatek wymarłego zakonu, jak się zdawało. Z pełnym, głębokim zadowoleniem przyjął od ducha swoją nową szatę. Właściwie nawet dobrze się złożyło. Podczas próby utracił turban, a stara tunika była poszarpana i osmalona. Niewiele myśląc zdjął ją z siebie i rzucił w kąt, by przywdziać nową. Okulary schował do kieszeni. Miał dobry wzrok, a poza tym słyszał co dzieje się z osobami korzystającymi z magicznych cacek niewiadomego pochodzenia. Jeszcze raz podziękował duchowi i ruszył wesoło na górę. Chyba gdzieś tam powinien znaleźć Cervail.
Hao i czarodziejka czekali nerwowo w jednej z dużych sal jadalnych. Neraph stukał nerwowo palcami o stół, a Cervail nie potrafiła usiąść na miejscu. A gdy Thaeir wkroczył rzuciła się na niego i przytuliwszy mówiła. -Żyjesz! Udało ci się ! Wiedziałam, że ci się uda!

-To teraz… wynosimy się stąd?- zapytał Hao.
-Eee… tak, żyję. - Genasi zdębiał w objęciach czarodziejki. Do tej próby nie był przygotowany. Niepewnie poklepał ją po ramieniu. -Też się cieszę, że was widzę. - dodał wyswobadzając się wreszcie.
- Nie wiem jeszcze jak się stąd wydostać. Ten duch powiedział, że mam teraz prawo korzystać z tej wieży… czy coś takiego. Cała aż kipi magią, jest laboratorium i biblioteka… No i skoro istnieje w kilku rzeczywistościach to na pewno jest jakaś droga. Trzeba jej tylko mocno poszukać…
-To na co czekamy! Bierzmy się do roboty.- rzekła z entuzjazmem w głosie Cervail. Ją akurat ekscytowało przekopywanie się przez bibliotekę czarowników z innego świata. W przeciwieństwie do Hao, które niespecjalnie interesowały księgi.
Genasi uśmiechnął się krzywo: - Nie dasz mi nawet chwili odpocząć? - zapytał półżartem.
- Może ten duch będzie wiedział? Przeszukiwanie wzdłuż i wszerz całej biblioteki… zajmie nam mnóstwo czasu.
Niewiele myśląc poszukał kaptura, a gdy go znalazł wypytał dokładnie gdzie znaleźć księgi dotyczące międzyplanarnych podróży, czy jak to nazywali pierwszacy “przywołania”.

Kaptur wskazał im odpowiedni dział biblioteki dotyczący wieloświata i magii przywołań. I tam znaleźli planarne mapy i schematy...Mapy owe przedstawiały kosmologię całkowicie odrębną, od tej którą Thaeir znał z doświadczenia. Plany żywiołów otaczały kokonem świat materialny zwany Krynn, w dodatku zamknięty przed zagrożeniami tak zwaną "Kopułą Stworzenia".


Potem sprawy się komplikowały... Niektóre nazwy się brzmiały podobnie, jak Othłań, ale... nazwa nie odnosiła się do Othłani znanej Thaeirowi. Może to i dobrze, bo ponoć do 666 warstw Otchłani i 9 Piekieł, łatwiej było wejść niż z nich wyjść.Po kilku godzinach dyskusji udało się w końcu ustalić z Cervail, że są gdzieś na Morzu Eterycznym... tutejszym planie eterycznym otaczającym Krynn... z jakiegoś powodu połączonym z planem cienia. To... trochę pomagało. Trochę. Na ich nieszczęście genasi nie był biegły w szkole przywołanie. Właściwie w ogóle zarzucił tę dziedzinę. Liczył, że Cervail, prawdziwa obieżysferka, będzie mu pomocą, ale nic na to nie wskazywało. Nadal nie wiedzieli jak się wydostać z tego miejsca.
- Echem… Rozumiesz coś z tego? - odwrócił się do czarodziejki. - To nie jest Wielkie Koło… Jak ci ludzie mogli w ogóle wierzyć w coś takiego? Przecież… to tak nie działa. Czemu Cień nakłada się z wodą i ziemią, a nie na przykład powietrzem?
-Wielkie Koło jest tylko jedną z możliwości Thaeirze.-
zaczęła tłumaczyć Cervail.- Wieloświat składa się z wielu takich odrębnych kosmologii osadzonych we własnych zależnościach międzysferowych. Nie jesteśmy już w wielkim Kole. A to rodzi problemy.
-Wyrzuciło nas do jakiegoś pierdułkowa z dala od prawdziwej cywilizacji. Cudnie.-
westchnął Hao.
- Nie wydaje mi się żeby był sens przebijać się do Planu Materialnego powiązanego z tą kosmologią. Naszym celem powinny być te plany które prawdopodobnie są łącznikiem pomiędzy poszczególnymi kosmologiami.- czarodziejka zamyśliła się nad mapami, które niestety za dokładne to nie były.
- Czyli… Negacja, Ziemia albo Woda - odczytał ze schematu genasi. Skrzywił się i poprawił: - Czyli Woda.
Negacja wyssała by z nich siły zanim zdążyliby zawołać, a Ziemia… Thaeri wyobrażał sobie nieprzyjemności jakich by doznał, gdyby spotkali dao. Ciągle jednak nie wiedzieli jak dokładnie się stąd wydostać. Cervail nie była na tyle potężna, żeby przenieść ich bez portalu, a przejścia tutaj… Właśnie! Alchemik ponownie zawołał kaptur i rozkazał mu prowadzić się do wspomnianych portali. Podobno były zniszczone, ale może ostało się w nich choć trochę mocy.
Niestety… okazało się, że portale były martwe. Choć wyglądało i na to, że były kiedyś aktywne. Ale było to wtedy, gdy wieża znajdowała się na swym pierwotnym miejscu. Gdy jednak przemieściła się, to nieprzystosowane do tej zmiany portale uległy zerwaniu z miejscami do których prowadziły. I najwyraźniej zrobiono tak celowo, by ukryć wieżę przed niepożądanymi gośćmi.
- Tak się więc nie wydostaniemy… co teraz?- zapytał Hao smętnie.
- Nie wiem. - odpowiedział tylko Thaeir. Naprawdę nie wiedział… bez potężnej magii albo portali mogli co najwyżej wrócić skąd przyszli i tułać się po Sferze Cienia.
- Może po prostu pójdziemy odpocząć, co? Ta wieża… jest na pewno pełna użytecznych rzeczy, wiedzy i mocy. Trzeba tylko... poświęcić na to trochę czasu i… na pewno coś znajdziemy. Co o tym sądzisz Cervail?
- Mnie się tu podoba… to miejsce jest pełne informacji o nieznanym Wieloświecie!-
rzekła z entuzjazmem czarodziejka. - Mnie się nie spieszy.
- Przynajmniej tobie.-
mruknął z dezaprobatą Hao.- Ja jednak wolałbym… się stąd wydostać.
- Na razie rozejrzyjmy się po wieży, może znajdziemy tu coś ciekawego!-
rzekła w oodpowiedzi czarodziejka.
- O! To może zaczniemy od tego - genasi nagle przypomniał sobie o okularach, które dostał. Sam nie był nigdy dobry w rozszyfrowywaniu aur zaklętych przedmiotów. Zwykle dostawał je z instrukcją użycia. - Dostałem to od kaptura razem z tą szatą - dodał podając binokle czarodziejce.
-To wy dzieci się tu bawcie… a ja się rozejrzę.- westchnął Hao, podczas gdy oboje zatopili się badaniach nad przedmiotem. Księgi, doświadczenia i badania zajęły obojgu kilka godzin. Kilka wspólnych godzin. Sensatka podczas odkrywania czegoś nowego zapominała prawie o całym świecie i cieszyła się jak dziecko. Niemniej jej pomoc, była niezmiernie przydatna i Thaeir odkrył cóż to skarb otrzymał. Okulary pozwalające widzieć “życie”.

- Ha. Bardzo ciekawe. - Stwierdził Thaeir bez specjalnego entuzjazmu. Miał cichą nadzieję, że może okulary pomogą im wydostać się z tego miejsca. - Potężny… przedmiot wieszczenia. - mruknął. - Na pewno bardzo przydatne.
Cervail zdawała się nie dostrzegać zawodu genasiego.
- Prawda? Przymierz je! Zobaczymy kto jeszcze się tu czai - rozbawiona, założyła alchemikowi gogle na nos.
Thaeir zobaczył Cervail w zielonej otoczce, bardzo soczystej barwy. Jej energia życiowa pulsowała w rytm bicia jej serca. Zauważył coś jeszcze… smugi fioletowej barwy, przepływające przez pokój i kierujące się gdzieś w głąb labiryntu półek wypełnionych księgami. Była to niewątpliwie nekromantyczna energia wypełniająca ten wypaczony dawną katastrofą wymiar… i wydawała się być... zbierana.
Mag zamrugał i przetarł szkła kawałkiem szaty. Spojrzał jeszcze raz i podał okulary czarodziejce.
- Widzisz to?
- Tak! Ciekawe dokąd prowadzi
- odparła Cervail i natychmiast pobiegła za leniwymi smugami purpury. Chcąc nie chcąc genasi podążył za nią.
Wędrując za smugami widzianymi przez okulary dotarli oboje do niewielkiego pokoju wypełnionego półkami z książkami. Była to część biblioteki. Jednak to stolik na środku pokoju przyciągał uwagę. Na nim to bowiem stał dziwny instrument.


Podstawka z ruchomymi okręgami na których były napisy, kula w centrum, dziwne wijące się druciki i słupek z mniejszą kulką. I to właśnie ten przyrząd zasysał negatywną energię.
Może Thaeir trochę za długo przeglądał księgi sferologiczne, ale wydawało mu się, że gdzieś widział już coś takiego. Albo przynajmniej kojarzyło mu się…
- To nie jest… astrolabium? Albo coś takiego? - rzucił w przestrzeń. - Jakoś tak coś z tymi sferami… albo diagramami… myślisz…
Cervail nie dała mu dokończyć.
- Sprawdźmy!
Dwójka magów znów wzięła się za badanie kolejnego artefaktu. Jak się okazało, wedle ksiąg które były w tym pokoju, to nie było astrolabium, ani sferolabium… to była brama planarno-czasowa. Co około 20 lat okręgi ustawiały się w odpowiedniej pozycji otwierając przejście do sfery żywiołów. Przejście tylko dla dwóch osób. Te ustawienie które widzieli przed sobą, pozwalało przejść sfery żywiołu wody… za dokładnie dwadzieścia cztery godziny.

Cervail i Thaeir naraz spojrzeli na siebie gdy dotarło do nich co to oznacza. Była ich trójka i mieli mało czasu.
- Co robimy? - zapytał genasi. Kołatały mu się w głowie różne myśli, różne scenariusze, ale nie chciał nic mówić zanim pozna zdanie czarodziejki.
- Ktoś musi zostać. Na pewno nie Hao.- stwierdziła Cervail zamyślona. Po czym dodała cicho. - Ale mogę ja… Ta wieża wymaga zbadania i opisania.
- Nie, nie… Ja muszę zostać -
zaprzeczył prędko Thaeir. Prędko, automatycznie wręcz, ale bez przekonania. - W końcu to ja zostałem yyy dostałem tę wieżę. Mam nawet szatę. Przeszedłem test. - Mówiąc przekonywał nie tylko Cervail, ale i sam siebie. Czuł, że tak być musi, że to on musi tu zostać, ale tak po ludzku wcale tego nie chciał. - Yyy… Przecież możecie po mnie wrócić! Tylko ty znasz drogę do tego miejsca! To znaczy portal do Limbo… Stamtąd trzeba się tylko przepłynąć przez ten Światłocień czy jakoś tak…
-Nie sądzę by był to dobry pomysł.-
stwierdziła Cervail chichocząc.- Ta droga przez portal do Limbo jest trochę niebezpieczna. A mnie… tu się podoba. To miejsce ma tyle tajemnic do odkrycia i… też zamierzam przejść tą próbę, tak jak ty. Tyle że planuję się bardziej do niej przygotować.
- Ale… Jak się wtedy wydostaniesz? Droga przez Limbo jest niebezpieczna, ale to jedyna droga tutaj jaką znamy! Przecież… ta wieża… może i jest niezbadana, ale… co będziesz jadła, piła? Tu nic nie ma! Tylko cień! Co będzie jeśli ten licz będzie chciał się zemścić?
- Tu są zaklęcia tworzące pożywienie zapisane w różdżkach. A licz… cóż… nie tak łatwo dostać się do tej wieży. Poza tym.. masz inne rozwiązanie? Tylko dwójka może wyjść.-
westchnęła spokojnym Cervail.
- Tak! Przecież mówiłem. Ja zostanę. - Thaeir był już nieźle poirytowany. - Przecież, jeśli coś się nie uda, przez dwadzieścia lat nie będziesz miała jak stąd wyjść! Zastanów się! Ta wieża nie jest tego warta!
-Skoro… tego chcesz, to zgoda.-
stwierdziła po namyśle Cervail.- Ty zostań.
- Mm… ale wrócicie po mnie, nie? -
spytał w odpowiedzi Thaeir. - No wiesz… myślałem, że masz większe szanse wrócić po mnie… niż ja po ciebie.
-Nie wiem… łatwiej się stąd wydostać niż tu wrócić. Tak sądzę.-
westchnęła Cervail. - Nie liczyłabym na zbyt wiele zostając tu.
Czarodziej poczuł się bardzo… nieswojo. Sprzeczne pragnienia walczyły w umyśle Thaeira. Wcale nie chciał zostać uwięziony w wieży, gdy kobieta zaproponowała, że zostanie poczuł ulgę, ale coś kazało mu się przeciwstawić. Czy chciał doścignąć ideału Białych Magów? W końcu został przyjęty do ich zakonu, nawet jeśli był ostatnim jego członkiem od niepamiętnych czasów. Teraz żałował swojego rycerstwa, ale coś mówiło mu, że to właściwa decyzja.
- Genasi żyją dłużej niż ludzie. Zobaczysz za dwadzieścia lat stanę w Gmachu Rozrywki i zapytam gdzie mogę cię znaleźć - zażartował Thaeir starając się ukryć swoje prawdziwe przeczucia.
 
Quelnatham jest offline