Thaeir odetchnął wreszcie zadowolony. Miał już za sobą te przeraźliwe próby i wyszedł z nich zwycięsko. Nigdy nie myślał, że kiedyś dołączy do tajnego zakonu czarodziejów z pierwszej materialnej. Na dodatek wymarłego zakonu, jak się zdawało. Z pełnym, głębokim zadowoleniem przyjął od ducha swoją nową szatę. Właściwie nawet dobrze się złożyło. Podczas próby utracił turban, a stara tunika była poszarpana i osmalona. Niewiele myśląc zdjął ją z siebie i rzucił w kąt, by przywdziać nową. Okulary schował do kieszeni. Miał dobry wzrok, a poza tym słyszał co dzieje się z osobami korzystającymi z magicznych cacek niewiadomego pochodzenia. Jeszcze raz podziękował duchowi i ruszył wesoło na górę. Chyba gdzieś tam powinien znaleźć Cervail.
Hao i czarodziejka czekali nerwowo w jednej z dużych sal jadalnych. Neraph stukał nerwowo palcami o stół, a Cervail nie potrafiła usiąść na miejscu. A gdy Thaeir wkroczył rzuciła się na niego i przytuliwszy mówiła. -
Żyjesz! Udało ci się ! Wiedziałam, że ci się uda! -To teraz… wynosimy się stąd?- zapytał Hao.
-Eee… tak, żyję. - Genasi zdębiał w objęciach czarodziejki. Do tej próby nie był przygotowany. Niepewnie poklepał ją po ramieniu.
-Też się cieszę, że was widzę. - dodał wyswobadzając się wreszcie.
- Nie wiem jeszcze jak się stąd wydostać. Ten duch powiedział, że mam teraz prawo korzystać z tej wieży… czy coś takiego. Cała aż kipi magią, jest laboratorium i biblioteka… No i skoro istnieje w kilku rzeczywistościach to na pewno jest jakaś droga. Trzeba jej tylko mocno poszukać… -To na co czekamy! Bierzmy się do roboty.- rzekła z entuzjazmem w głosie Cervail. Ją akurat ekscytowało przekopywanie się przez bibliotekę czarowników z innego świata. W przeciwieństwie do Hao, które niespecjalnie interesowały księgi.
Genasi uśmiechnął się krzywo: - Nie dasz mi nawet chwili odpocząć? - zapytał półżartem.
- Może ten duch będzie wiedział? Przeszukiwanie wzdłuż i wszerz całej biblioteki… zajmie nam mnóstwo czasu.
Niewiele myśląc poszukał kaptura, a gdy go znalazł wypytał dokładnie gdzie znaleźć księgi dotyczące międzyplanarnych podróży, czy jak to nazywali pierwszacy “przywołania”.
Kaptur wskazał im odpowiedni dział biblioteki dotyczący wieloświata i magii przywołań. I tam znaleźli planarne mapy i schematy...Mapy owe przedstawiały kosmologię całkowicie odrębną, od tej którą Thaeir znał z doświadczenia. Plany żywiołów otaczały kokonem świat materialny zwany Krynn, w dodatku zamknięty przed zagrożeniami tak zwaną "Kopułą Stworzenia".
Potem sprawy się komplikowały... Niektóre nazwy się brzmiały podobnie, jak Othłań, ale... nazwa nie odnosiła się do Othłani znanej Thaeirowi. Może to i dobrze, bo ponoć do 666 warstw Otchłani i 9 Piekieł, łatwiej było wejść niż z nich wyjść.Po kilku godzinach dyskusji udało się w końcu ustalić z Cervail, że są gdzieś na Morzu Eterycznym... tutejszym planie eterycznym otaczającym Krynn... z jakiegoś powodu połączonym z planem cienia. To... trochę pomagało. Trochę. Na ich nieszczęście genasi nie był biegły w szkole przywołanie. Właściwie w ogóle zarzucił tę dziedzinę. Liczył, że Cervail, prawdziwa obieżysferka, będzie mu pomocą, ale nic na to nie wskazywało. Nadal nie wiedzieli jak się wydostać z tego miejsca.
- Echem… Rozumiesz coś z tego? - odwrócił się do czarodziejki.
- To nie jest Wielkie Koło… Jak ci ludzie mogli w ogóle wierzyć w coś takiego? Przecież… to tak nie działa. Czemu Cień nakłada się z wodą i ziemią, a nie na przykład powietrzem?
-Wielkie Koło jest tylko jedną z możliwości Thaeirze.- zaczęła tłumaczyć Cervail.
- Wieloświat składa się z wielu takich odrębnych kosmologii osadzonych we własnych zależnościach międzysferowych. Nie jesteśmy już w wielkim Kole. A to rodzi problemy.
-Wyrzuciło nas do jakiegoś pierdułkowa z dala od prawdziwej cywilizacji. Cudnie.- westchnął Hao.
- Nie wydaje mi się żeby był sens przebijać się do Planu Materialnego powiązanego z tą kosmologią. Naszym celem powinny być te plany które prawdopodobnie są łącznikiem pomiędzy poszczególnymi kosmologiami.- czarodziejka zamyśliła się nad mapami, które niestety za dokładne to nie były.
- Czyli… Negacja, Ziemia albo Woda - odczytał ze schematu genasi. Skrzywił się i poprawił:
- Czyli Woda.
Negacja wyssała by z nich siły zanim zdążyliby zawołać, a Ziemia… Thaeri wyobrażał sobie nieprzyjemności jakich by doznał, gdyby spotkali dao. Ciągle jednak nie wiedzieli jak dokładnie się stąd wydostać. Cervail nie była na tyle potężna, żeby przenieść ich bez portalu, a przejścia tutaj… Właśnie! Alchemik ponownie zawołał kaptur i rozkazał mu prowadzić się do wspomnianych portali. Podobno były zniszczone, ale może ostało się w nich choć trochę mocy.
Niestety… okazało się, że portale były martwe. Choć wyglądało i na to, że były kiedyś aktywne. Ale było to wtedy, gdy wieża znajdowała się na swym pierwotnym miejscu. Gdy jednak przemieściła się, to nieprzystosowane do tej zmiany portale uległy zerwaniu z miejscami do których prowadziły. I najwyraźniej zrobiono tak celowo, by ukryć wieżę przed niepożądanymi gośćmi.
- Tak się więc nie wydostaniemy… co teraz?- zapytał Hao smętnie.
- Nie wiem. - odpowiedział tylko Thaeir. Naprawdę nie wiedział… bez potężnej magii albo portali mogli co najwyżej wrócić skąd przyszli i tułać się po Sferze Cienia.
- Może po prostu pójdziemy odpocząć, co? Ta wieża… jest na pewno pełna użytecznych rzeczy, wiedzy i mocy. Trzeba tylko... poświęcić na to trochę czasu i… na pewno coś znajdziemy. Co o tym sądzisz Cervail?
- Mnie się tu podoba… to miejsce jest pełne informacji o nieznanym Wieloświecie!- rzekła z entuzjazmem czarodziejka.
- Mnie się nie spieszy.
- Przynajmniej tobie.- mruknął z dezaprobatą Hao.
- Ja jednak wolałbym… się stąd wydostać.
- Na razie rozejrzyjmy się po wieży, może znajdziemy tu coś ciekawego!- rzekła w oodpowiedzi czarodziejka.
- O! To może zaczniemy od tego - genasi nagle przypomniał sobie o okularach, które dostał. Sam nie był nigdy dobry w rozszyfrowywaniu aur zaklętych przedmiotów. Zwykle dostawał je z instrukcją użycia.
- Dostałem to od kaptura razem z tą szatą - dodał podając binokle czarodziejce.
-To wy dzieci się tu bawcie… a ja się rozejrzę.- westchnął Hao, podczas gdy oboje zatopili się badaniach nad przedmiotem. Księgi, doświadczenia i badania zajęły obojgu kilka godzin. Kilka wspólnych godzin. Sensatka podczas odkrywania czegoś nowego zapominała prawie o całym świecie i cieszyła się jak dziecko. Niemniej jej pomoc, była niezmiernie przydatna i Thaeir odkrył cóż to skarb otrzymał. Okulary pozwalające widzieć “życie”.
- Ha. Bardzo ciekawe. - Stwierdził Thaeir bez specjalnego entuzjazmu. Miał cichą nadzieję, że może okulary pomogą im wydostać się z tego miejsca.
- Potężny… przedmiot wieszczenia. - mruknął.
- Na pewno bardzo przydatne.
Cervail zdawała się nie dostrzegać zawodu genasiego.
- Prawda? Przymierz je! Zobaczymy kto jeszcze się tu czai - rozbawiona, założyła alchemikowi gogle na nos.
Thaeir zobaczył Cervail w zielonej otoczce, bardzo soczystej barwy. Jej energia życiowa pulsowała w rytm bicia jej serca. Zauważył coś jeszcze… smugi fioletowej barwy, przepływające przez pokój i kierujące się gdzieś w głąb labiryntu półek wypełnionych księgami. Była to niewątpliwie nekromantyczna energia wypełniająca ten wypaczony dawną katastrofą wymiar… i wydawała się być... zbierana.
Mag zamrugał i przetarł szkła kawałkiem szaty. Spojrzał jeszcze raz i podał okulary czarodziejce.
- Widzisz to?
- Tak! Ciekawe dokąd prowadzi - odparła Cervail i natychmiast pobiegła za leniwymi smugami purpury. Chcąc nie chcąc genasi podążył za nią.
Wędrując za smugami widzianymi przez okulary dotarli oboje do niewielkiego pokoju wypełnionego półkami z książkami. Była to część biblioteki. Jednak to stolik na środku pokoju przyciągał uwagę. Na nim to bowiem stał dziwny instrument.
Podstawka z ruchomymi okręgami na których były napisy, kula w centrum, dziwne wijące się druciki i słupek z mniejszą kulką. I to właśnie ten przyrząd zasysał negatywną energię.
Może Thaeir trochę za długo przeglądał księgi sferologiczne, ale wydawało mu się, że gdzieś widział już coś takiego. Albo przynajmniej kojarzyło mu się…
- To nie jest… astrolabium? Albo coś takiego? - rzucił w przestrzeń. -
Jakoś tak coś z tymi sferami… albo diagramami… myślisz…
Cervail nie dała mu dokończyć.
- Sprawdźmy!
Dwójka magów znów wzięła się za badanie kolejnego artefaktu. Jak się okazało, wedle ksiąg które były w tym pokoju, to nie było astrolabium, ani sferolabium… to była brama planarno-czasowa. Co około 20 lat okręgi ustawiały się w odpowiedniej pozycji otwierając przejście do sfery żywiołów. Przejście tylko dla dwóch osób. Te ustawienie które widzieli przed sobą, pozwalało przejść sfery żywiołu wody… za dokładnie dwadzieścia cztery godziny.
Cervail i Thaeir naraz spojrzeli na siebie gdy dotarło do nich co to oznacza. Była ich trójka i mieli mało czasu.
- Co robimy? - zapytał genasi. Kołatały mu się w głowie różne myśli, różne scenariusze, ale nie chciał nic mówić zanim pozna zdanie czarodziejki.
- Ktoś musi zostać. Na pewno nie Hao.- stwierdziła Cervail zamyślona. Po czym dodała cicho.
- Ale mogę ja… Ta wieża wymaga zbadania i opisania.
- Nie, nie… Ja muszę zostać - zaprzeczył prędko Thaeir. Prędko, automatycznie wręcz, ale bez przekonania.
- W końcu to ja zostałem yyy dostałem tę wieżę. Mam nawet szatę. Przeszedłem test. - Mówiąc przekonywał nie tylko Cervail, ale i sam siebie. Czuł, że tak być musi, że to on musi tu zostać, ale tak po ludzku wcale tego nie chciał.
- Yyy… Przecież możecie po mnie wrócić! Tylko ty znasz drogę do tego miejsca! To znaczy portal do Limbo… Stamtąd trzeba się tylko przepłynąć przez ten Światłocień czy jakoś tak…
-Nie sądzę by był to dobry pomysł.- stwierdziła Cervail chichocząc.
- Ta droga przez portal do Limbo jest trochę niebezpieczna. A mnie… tu się podoba. To miejsce ma tyle tajemnic do odkrycia i… też zamierzam przejść tą próbę, tak jak ty. Tyle że planuję się bardziej do niej przygotować.
- Ale… Jak się wtedy wydostaniesz? Droga przez Limbo jest niebezpieczna, ale to jedyna droga tutaj jaką znamy! Przecież… ta wieża… może i jest niezbadana, ale… co będziesz jadła, piła? Tu nic nie ma! Tylko cień! Co będzie jeśli ten licz będzie chciał się zemścić?
- Tu są zaklęcia tworzące pożywienie zapisane w różdżkach. A licz… cóż… nie tak łatwo dostać się do tej wieży. Poza tym.. masz inne rozwiązanie? Tylko dwójka może wyjść.- westchnęła spokojnym Cervail.
- Tak! Przecież mówiłem. Ja zostanę. - Thaeir był już nieźle poirytowany.
- Przecież, jeśli coś się nie uda, przez dwadzieścia lat nie będziesz miała jak stąd wyjść! Zastanów się! Ta wieża nie jest tego warta!
-Skoro… tego chcesz, to zgoda.- stwierdziła po namyśle Cervail.-
Ty zostań.
- Mm… ale wrócicie po mnie, nie? - spytał w odpowiedzi Thaeir.
- No wiesz… myślałem, że masz większe szanse wrócić po mnie… niż ja po ciebie.
-Nie wiem… łatwiej się stąd wydostać niż tu wrócić. Tak sądzę.- westchnęła Cervail.
- Nie liczyłabym na zbyt wiele zostając tu.
Czarodziej poczuł się bardzo… nieswojo. Sprzeczne pragnienia walczyły w umyśle Thaeira. Wcale nie chciał zostać uwięziony w wieży, gdy kobieta zaproponowała, że zostanie poczuł ulgę, ale coś kazało mu się przeciwstawić. Czy chciał doścignąć ideału Białych Magów? W końcu został przyjęty do ich zakonu, nawet jeśli był ostatnim jego członkiem od niepamiętnych czasów. Teraz żałował swojego rycerstwa, ale coś mówiło mu, że to właściwa decyzja.
- Genasi żyją dłużej niż ludzie. Zobaczysz za dwadzieścia lat stanę w Gmachu Rozrywki i zapytam gdzie mogę cię znaleźć - zażartował Thaeir starając się ukryć swoje prawdziwe przeczucia.