Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-06-2015, 18:10   #17
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Bitaan był zadowolony z wykonanej roboty. Wciąż nie potrafił dostrzec jej zasadności, lecz nie to było ważne. O wiele ważniejszy był wspólny wysiłek i rozmowa, które zbliżały. Teraz jednak miał wolną chwilę. Zastanawiał się czy nie pójść do Kass, ale uświadomił sobie, że to by było zachowanie godne komara który wraca do swego żywiciela. Kobietą mógł się jeszcze nacieszyć, natomiast chciał się poddać innej zachciance. Rozpalonej do czerwoności, swędzącej pióra chęci poznania współtowarzyszy. Pozostawił więc na razie Kass samą sobie, by jeszcze odpoczywała, a sam rozejrzał się po rozmieszczonych mniej lub bardziej strategicznie osobach. Kapłanka akurat była sama. To było niezwykle dziwne, gdyż po rozmowie z boginią, wydała się być bardzo popularną osobą. Z resztą nie bez powodu. Nie każdy na codzień bezceremonialnie pokazuje piersi i rozdaje całusy flirtując na lewo i prawo. Choć nie znał wcześniej owej Maarin, to jednak zdała mu się z początu wstrzemięźliwa. Dlatego też nagła przemiana tak zaskoczyła tengu i chyba nie tylko jego. Aż dziw, że ludzie za jej przykładem nie klepali czołem ziemi w rytm hedonistycznych modlitw.
Nucąc pod nosem skoczną piosenkę podszedł do niebieskoskórej. Skłonił się kurtuazyjnie.
- Szanowna pani - rzekł teatralnie używając tonu Eryka z Kwiatoboru pióra… kogoś tam. - Mam sprawę do omówienia. Niezwykle ważką, nie letką, lecz wymaga być towarzyszyła mi w spacerze, który będzie raczej przyjemny.

Maarin uniosła brwi zaskoczona sposobem w jaki odezwał się do niej Bitaan. Właśnie również skończyła pomagać w tych całych Harpagonowych działaniach. Nie chciało jej się kłócić, to nie było przyjemne. Skoro żołnierz chce myśleć za wszystkich to niech sobie próbuje. Z chęcią skorzysta z momentu wytchnienia.
- W zasadzie… - zaczęła niepewnie - Z chęcią. Jak rozumiem chcesz wyjść poza hmm... obóz.

Tengu przekrzywił głowę i mrugnął jednym okiem. Mogło to zostać źle odebrane, ale akurat coś mu wpadło pod powiekę.
- Tak… o ile oczywiście nie obawiasz się możliwości spotkania niezwykle groźnych drapieżników, które powstrzyma nasza ciernista blokada.

Kapłanka uśmiechnęła się pod nosem aby zaraz zaśmiała się krótko i cicho.
- Cóż, oby Sharess przychylnie spojrzała na naszą wędrówkę. Wtedy nic nam nie przeszkodzi- zgodziła idąc do czegoś co można by nazwać “wyjściem” z “obozu”.

Bitaan raz jeszcze się skłonił i wolnym krokiem ruszył przed siebie, w kierunku, z którego pierwotnie przybyli na polankę. Pokiwał palcem karcąco w powietrzu.
- Ostrożnie z takimi stwierdzeniami. Moje czujne ucho wychwyciło, że dla niektórych wystarczy samo słowo “Sharess”, by urządzać końskie, wybacz porównanie, zaloty. Tutaj zaś mamy na dodatek słowa “przychylnie” i “wędrówka”.

Tym razem kapłanka po prostu parsknęła śmiechem. Bynajmniej końskim.
- No no… uważaj, bo się ci niektórzy obrażą i co my wtedy biedni poczniemy? - rozłożyła ręce na boki. Musiałą nieco odreagować po tej rozmowie z zaklinaczem. Niestety mimo swoich dobrych chęci nie umiała nazwać go inaczej niż “dzieciak”.
- No ale zapędzam się. Cóż to za ważna sprawa mości Bitaanie?

- Wiedza! - kraknął natychmiast. - A raczej domysły. Odkąd bowiem oczy me na tobie spoczęły, gdy skóra twa jeszcze brązem się mieniła coś mi nie pasowało. Coś mnie w piórach strzygło i spać nie dawało… - odchrząknął. - wybaczcie rymy, to odruch. To te oczy i te uszy, sobie pomyślałem. Potem zaś zmieniłaś kolor skóry przywdziewając błękitną szatę i już jestem niemal pewny, żem nigdy wcześniej na oczy nie widział twego rodzaju.
Tengu kraknął cicho pod nosem. Znajdowali się już nieco dalej od obozu i raczej nikt ich nie słyszał, więc uczynił to co mogło zostać uznane w towarzystwie co najmniej za bezczelne. Na pewno zaś za pozbawione taktu. Przemówił w innym języku. Przypominał nieco chlupotanie i bulgotanie, a w samogłoskach szum rzecznej wody.
- To i owo jednak słyszałem o nimfach.

Zaprawdę tengu był dla kapłanki pełen niespodzianek. Trudno się było jednak temu dziwić skoro nie przeżyła z nim w klasztorze większości swojego życia.
- Och… poczekaj… - odezwała się jeszcze we wspólnym po czym również odezwała się w dialekcie wodnych istot. Tylko jej słowa były bardziej śpiewne od Bitaanowych.
-Nie jestem nimfą. Należę do rasy undine - mimo lepszego akcentu zdania kapłanki były gorzej złożone, jakby toporniej. - Nie pamiętam kiedy ostatnio mówiłam tym dialektem…

Bitaan przekrzywił lekko dziób, coś zamruczał pod nosem najpierw niżej, potem wyżej. Przeskoczył gałąź która zagradzała im drogę i wznowił rozmowę. Tym razem poprawił akcent, dostosowując go do tego, jakiego użyła Maarin.
- Muszę przyznać, że w takim razie smutna to historia. Dlaczego nie używałaś własnego języka do tej pory? Czyżbyś tak długo była w podróży z drużyną?

Maarin przystanęła i uderzyła dłonią w czoło w geście świadczącym, że właśnie sobie coś uzmysłowiła.
- No tak, przecież nie mogłeś wiedzieć. Pomijając Bayla nasza drużyna pochodzi z klasztoru Ilmarytów, który znajduje się w tamtych górach. Wszyscy jesteśmy sierotami wychowanymi przez tamtejszych kapłanów i kapłanki. Prawdą jest, że spotkaliśmy was po raptem kilku dniach pościgu. Naszym zadaniem było odzyskać ukradzioną relikwię Ilmatera. Tę, którą właśnie wykorzystał czarownik. Nie było czasu jakoś o tym opowiedzieć do tej pory, przepraszam - w swym przejęciu kapłanka zapomniała mówić w dialekcie i w naturalny dla siebie sposób powróciła do wspólnego.

Bitaan też postanowił przejść na wspólny. Głównie dlatego że undine to uczyniła, a nie chciał jej zmuszać do nadwyrężania krtani.
- Raz, czy dwa mi przeszło przez głowę pytanie, co ja tu w zasadzie robię… - przyznał - ... lecz głównie ze względu na Alana, który nie mógł się odnaleźć z początku w całej tej sytuacji.
Bitaan się schylił chcąc zerwać kwiatka, ale kwiatek chciał go użreć w palec, więc zaniechał tego pomysłu. Wyprostował się jak gdyby nic. W duchu jednak zastanawiał się, czy aby w pobliżu nie ma nigdzie taty-kwiatka.
- Cieszę się zatem że mogłem przypomnieć ci o istnieniu twego dialektu. Jeśli byś chciała, możemy zamienić od czasu do czasu kilka słów, zanim nie przypomnisz sobie tego, wybacz ale porównanie trafne, bulgotania.

- Wybaczam, wybaczam. Nie przejmuj się, ja się nie urażam za takie rzeczy - dziewczyna machnęła ręką wywołując tym małe zamieszanie w fruwających dookoła owadach.
- A co do mojej skóry… to “się” nie zmieniła magicznie. Potrafię to kontrolować. Popatrz - po tych słowach skóra kapłanki zamigotała zmieniając kolor na ten jaki miała wcześniej. - ale to nie wszystko - ponownie ciało zamigotało i odcień stal się jaśniejszy. Potem znowu ciemny, niemal czarny, blady aż wrócił do niebieskiego.

Tengu kraknął zaskoczony, a w tym zaskoczeniu klasnął w dłonie dając się ponieść jak zwykle emocjom.
- Niezwykłe! - zakrzyknął, ale zaraz upomniał się w duchu i ściszył głos. - Niezwykłe. Tuszę że też przydatne, gdy dla przykładu jagody się rumienią - mrugnął okiem, ale tym razem był to gest zamierzony. - Też chciałbym zmieniać kolor piór do woli. A tak muszę farbować pigmentem - Przejechał palcami po czarno-białej głowie.

- A więc to nie naturalnie? Podobnie jak ty też pierwszy raz widzę twoją rasę na oczy. Tyle, że nie jestem bardem aby mieć taką szeroką wiedzę o świecie. Dopiero poznaje świat. No i można zobaczyć jak się to skończyło - kapłanka zaśmiała się pokazując siebie i swój strój oraz włosy.

- Iście zaskakująco - przyznał tengu. - Możesz mi zdradzić co cię skłoniło? Nagły zew natury? Może uwiódł cię głos boginii i jej powabne kształty? Może to była przemyślana czynność zaplanowana i ukartowana na długo przed twą wyprawą? Zdradź mi to proszę, gdyż pióra tracę z ciekawości. Ałć.
W istocie jeden z cierni zahaczył o odkryte ramię tengu. Pióra co prawda nie wyrwał, ale zabolało, a krew się polał… kropla krwi się pojawiła.
- A jednak ciernie siłą swą skrytą dysponują - przyznał. - Prawdziwe mądrości siedzą w tej harpagonowej głowie

- Powiedziałabym, że raczej wbita do głowy wiedza, bo rozsądku w nim niewiele. Jak sobie coś ubzdura to już ciężko go od tego odwieźć. - przyznała Maarin.
- Co zaś się tyczy przemiany… chyba od dawna siedziało to we mnie. Potrzebowałam tylko popchnięcia. Tutaj ujrzałam boginię na oczy kiedy Ilmatera słyszałam tylko szepty. I to nie zawsze. W oczach boskich mój czyn jest haniebny, ale poczułam, że nie potrafię zaprzeczać swojej naturze. Tej ciekawości, pasji i potrzeby przyjemności. Wiesz czytywałam w klasztorze księgi i utwory o treści co najmniej sprośnej…

- Krra… - kraknięcie owo wyrażało zainteresowanie. - Które, jeśli można wiedzieć?

-Och… niech no ja wspomnę je sobie teraz. Przyznam, że nierzadko więcej w nich było romantyczności niż faktycznej sprośności. No ale była. Zarz… to chyba było Tommena z Amn… Gilberta złotowłosego… Helgi znad wybrzeża ostrzy i te najbardziej podniecające Tiseana białowłosego. Zdecydowanie elfy mają chyba najwięcej czasu aby poznawać te tajemnice. - powiedziała kapłanka.

Kolejne kraknięcie wydarło się z dzioba tengu.
- Niegrzeczna byłaś jak na kapłankę - zaśmiał się. - Nie dziwi mnie już twój wybór. Czytałaś klasyczne pozycje. Chwali się chwali. Elfie powieści jednak nie dorastają do pięt wyobraźni niziołków. Jeśli szukasz inspiracji powinnaś sięgnąć po Moltena Szybkopalcego… podejrzewam że nazwisko wymyślił sam i nigdy nie dostoił plotkom na ten temat. Powieści jednak ma istotnie sugestywne.
- urwał. - Jednak podejrzewam że moglibyśmy wymieniać doświadczenia przeczytanych lektur cały wieczór. Tymczasem jedna powieść konkretna przychodzi mi do głowy, a idealnie chyba opisuje twoją historię. Pióra mi nieznanego, ale pamiętam tytuł. “Przygody niegrzecznej kapłanki”. Dość ciekawie opisuje życiorys pewnej dziewoi oddanej głęboko wierze za dnia, lecz w nocy zamieniającej się w… powiedzmy że używającej życia w nieco bardziej wyuzdany sposób.

-Zaprawdę brzmi ciekawie. Z chęcią poczytam jak już skończysz - tym razem kapłanka mrugnęła okiem do tengu.

Bitaan zaśmiał się głośno klepiąc się w brzuch i odchylając dziób do góry. Otarł łzę która napłynęła do oka.
- Celne spostrzeżenie - rzekł. - Czyżbym zatem miał pozwolenie na sporządzenie takiej opowieści?

- Oczywiście. Tylko to czy obiegnie świat, zależy od tego czy będzie mi się podobało - dwuznaczny uśmiech zawitał na twarzy Maarin. - Ale wierzę, że będzie warte czytania długo i z przerwami - sięgnęła dłonią do dziobu tengu i przejechała palcem po jego dolnej części.

Bard mruknął zadowolony z tego gestu.
- Każda powieść i ballada pisana z pierwszej ręki nabiera autentyczności. Te zaś czyta się i słucha najlepiej. Długo i z przerwami. - zaznaczył z uśmiechem, choć mimika tengu mogła nie zostać rozpoznana.

- Hahaha! Zaczynam rozumieć Kass. Masz talent. Obiecałam sobie jednak, że swój pierwszy raz oddam paladynowi. Tak długo się stara… no i ja też - Maarin uśmiechnęła się nieco drapieżnie. Nie było to jednak w żaden sposób niebezpieczne dla tengu.

- Oh - wydarło się z dzioba tengu. - Powinienem się domyśleć po twej opowieści, że jesteś jeszcze dziewicą. Muszę przyznać żem po dwakroć błogosławiony zatem. Nie dość że mogłem na własne oczy oglądać przemianę kobiety w akolitkę Sharess, to jeszcze owa akolitka okazuje się być wciąż dziewczyną. Ta ballada z pewnością obiegnie świat wzdłuż i wszerz moja droga Maarin.

- Służę inspiracją - undine pokłoniła się lekko. - Powinniśmy jednak już chyba wracać do reszty. Nie chciała bym się zgubić. Nie sądzę abym odnalazła drogę mimo, że ciemności mi nie straszne.

Bitaan kiwnął głową.
- Dobrze, lecz proponuję okrężną drogę. Zbyt dobrze mi się z tobą rozmawia, bym mógł pozwolić na tak okrutne ucięcie spaceru - umilkł na chwilę. - Jeszcze jeden komentarz przyszedł mi do głowy w sprawie twej inicjacji. Zaniepokoiły mnie bowiem twe słowa o czynie haniebnym w oczach bogów. Czuję się w obowiązku by wyprowadzić cię z tego błędu niebieskooka. Może nie noszę kapłańskiej togi, lecz jak słusznie zauważyłaś świat znam. Głównie z plotek, ale za to co spostrzegłem na własne krucze oczy, mogę ręczyć. Bogowie tacy jak Ilmater nie są mściwi wobec swych własnych sług. Zwłaszcza gdy w grę wchodzą takie określenia jak “prawdziwa natura”. Jesteśmy w ich rękach jedynie zabawkami i prędzej bym uwierzył w historię taką, jakoby Ilmater przyzwolił ci odejść do Sharess, do twego prawdziwego domu ducha, niźli że będzie na ciebie się o to gniewał.

- Tyle, że nie on wydaje osąd. Kelemvor jest sędzią dusz, które skończyły swój żywot w cielesnej postaci. To on zdecyduje jaki los mnie spotka. Niewątpliwie masz jednak racje. Ilmater może załagodzić wyrok, tak samo jak Sharess. Nie zamierzam się jednak tym teraz przejmować. Jako kapłanka pani przyjemności najpierw chcę uratować jej świątynie i odbudować słabnący kult. Oczywiście to wszystko podczas poszukiwań artefaktu Ilmatera - kapłanka złapała za jedyny wisiorek jaki teraz miała na szyi od kiedy zdjęła symbol Ilmatera. - Ten amulet powinien wskazać nam drogę tak jak wskazywał ją wcześniej.

- Szczytny cel - przyznał tengu. - Podążając w jego kierunku z pewnością udowodnisz siłę swojej nowej wiary. Tym samym przekonasz nawet Kelemvora. Wierzę ci, że zmartwienia zostawiasz na później. Lecz gdy przyjdą pamiętaj proszę me słowa. Są prawdziwe, bo moje.

-Zaprawdę mądrze prawisz - undine postanowiła połechtać jeszcze ego barda. Był miły i to miało znaczenie. - Nie zapomnę ich szczególnie jak będziesz mi o nich przypominać.

Bitaan kraknął zadowolony i złapał za błoniastą dłoń kapłanki swoimi szponami. Zatrzymał ją i obrócił ku sobie. Zdecydowanie lubił patrzeć w jej niebieskie oczy. Były urzekające w jakiś egzotyczny sposób. Dlatego zanim powiedział to co zamierzał, z ust jego wyrwał się komplement.
- Oczywiście że będę przypominać mój niebieskooki aniele. Wszak leczyłaś me pióra gdym niedomagał.
Podniósł jej dłoń do góry i zawahał się. Przekrzywił dziób wpierw na prawo, potem na lewo, aż w końcu znowu spojrzał w oczy undine.
- Rycerskim gestem pocałowałbym teraz twą dłoń, lecz jak sama pewnie miarkujesz… nie mam ust.

- Nic nie szkodzi. Ja mam - po tych słowach postąpiła krok do przodu i zostawiła ślad swoich niebieskich ust na dziobie tengu.
- Mogę niczym białogłowa obdarzyć pocałunkiem tegoż dzielnego rycerza. - Ciepły uśmiech zawitał na twarzy dziewczyny, a w oczach zabłysło.

Bitaan był wniebowzięty. Uwielbiał takie proste gesty. Budowały charakter opowieści. Przygoda zaś, w której uczestniczył, rozwijała się w ciekawym kierunku.
- Przyjmij zatem jeszcze jeden komplement… chociaż to bardziej spostrzeżenie - rzekł, gdy wznowili marsz. - Lepiej ci w rozpuszczonych włosach. Wiedziałaś że w wielu kulturach jest to symbol wolności?

- Chyba coś kiedyś mi się obiło o uszy. Ale pasuje mi to. Dziękuję - spojrzenie kapłanki uciekło na chwilę gdzieś kiedy zamyśliła się z uśmiechem na twarzy.
- A teraz mój zacny bardzie pomożesz mi znaleźć słowa, którymi upewnię pewnego paladyna, że jest moim bohaterem. Starsznie go to męczy a chciałabym aby nie męczyło - zarzuciła rękę na ramiona tengu sprowadzając rozmowę do bardziej spiskowego poziomu. Powoli wracali do obozu.
 
Asderuki jest offline