Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-06-2015, 19:11   #46
Pan Elf
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
Przeraźliwie skrzypiące schody skrzypiały nieco mniej pod lekką półelfką. Zakurzony i całkowicie zaniedbany pokoik gościnny w każdym swoim miejscu był bardziej interesujący niż scena rozgrywana nad głową Etsy. Dziewczyna stanęła po paru krokach na dłuższą chwilę z opuszczoną głową i dłoniami na biodrach. Westchnęła ciężko spoglądając w końcu na pomieszczenie. Biblioteczka poszła na pierwszy ogień, lecz dopiero z bliska skala syfu dotarła to rudowłosej. Skrzywiła się nieco i bez większego zastanowienia nabrała powietrza w płuca i dmuchnęła mocno w warstwę kurzu... By w następnej chwili pożałować swoich oczu wpadających w istną burzę piaskową. Odsunęła się dusząc i kaszląc a machająca ręka przed twarzą starała się choć poprawić ten jakże dziecinny błąd.

- Do h*ja ciężkiego, co za burdel... - wymamrotała z niezadowoleniem.
- Nie przypominam sobie, bym w tym miejscu, ani jakimkolwiek innym, prowadził przybytek rozpusty, o którym mówisz - odezwał się Sarenas, stojący w progu drzwi razem ze swoją śnieżną wilczycą. - Jeśli natomiast sugerujesz bałagan, to jedynym, co można zarzucić temu miejscu, to nadmierna ilość kurzu osiadającego na wszystkim, co popadnie. Szukasz czegoś konkretnego?
- Jak możesz żyć z takim kurzem... - odkasłała raz jeszcze oddalając się od tumanów kurzu - Nie miałam okazji przeglądać czyjejś biblioteczki. Jak widać tobie nie jest potrzebna...
- Ostatnimi czasy mało przebywałem wśród tych ścian - stwierdził elf, wchodząc do pomieszczenia. Wilczyca wyprzedziła go i usadowiła się wygodnie obok fotela. - Zaowocowało to grubą warstwą kurzu. Właściwie, jak tak się nad tym zastanowić, to od kiedy tutaj przybyłem, nie odwiedziłem tego pomieszczenia ani razu.
Zaśmiał się krótko, po czym podszedł do regału z książkami i strzepał kurz z niektórych pozycji.
- Większość mojego pobytu tutaj pochłonęła pomoc mieszkańcom oraz badania nad Wyrwą - wzruszył ramionami i odwrócił się w stronę rudowłosej. - Jeśli jakaś pozycja cię szczególnie zainteresuje, potraktuj ją jako podarunek - oznajmił, uśmiechając się życzliwie. - Przeczytałem wszystkie te książki, teraz są dla mnie jedynie zakurzoną dekoracją. Szkoda, by tak dobra literatura marnowała się na tych półkach, kiedy ktoś może jeszcze coś z niej wyciągnąć.
Amera, biała wilczyca, cały czas przyglądała się z ciekawością półelfce, śledząc wnikliwie każdy jej ruch.
Rudowłosa stanęła obok elfa i sięgnęła do przetartych z kurzu ksiąg. Otworzyła jedną z nich na pierwszej stronie a po króciutkiej chwili zamknęła odkładając na bok. Podobnie zrobiła z drugą, jak i trzecią i paroma następnymi.
Sarenas postanowił zostawić dziewczynę, by w spokoju mogła przejrzeć jego księgozbiór. Sam natomiast udał się w stronę stołu alchemicznego.
- Zdaje się, że nie dosłyszałem twojego imienia - odezwał się w końcu, przelewając fioletową ciecz z jednej fiolki do drugiej.
- Etsy - odpowiedziała rudowłosa bez większego przejęcia. Ostatnia przetarta książka wylądowała na wieżyczkę odrzuconych pozycji. - Masz może coś ciekawszego, niż te?
- Wszystkie książki, jakie aktualnie posiadam, znajdują się na tych półkach - odpowiedział zza stołu, wciąż przelewając coś z jednej fiolki do innej. Kiedy skończył, podszedł do stolika, na którym Etsy ułożyła odrzucone księgi i odstawił je na miejsce.
- Więc nie masz nic, co mnie zainteresuje. Przepisywałam takie poprzedniej zimy. Nic nowego - wzruszyła ramionami zostawiając elfa, który nagle przypomniał sobie o sprzątaniu w swojej pracowni.
Półelfka udała się do drugiego konta i oglądała wystawkę menzurek i cieczy w nich zawartych. Zachowywala się jakby była znudzona, choć w prawdzie robiła wszystko by odwrócić swoją uwagę od własnego położenia a przedewszystkim od smarkuli, na którą znowu będzie skazana.
- Co to jest? - odezwała się podnosząc tę samą fioletową fiolkę, którą wcześniej dotykał druid. - Masz tu większą graciarnie niż ja miałam na swoim strychu.
- To jest… - zaczął elf, odkładając w pośpiechu trzymaną książkę na półkę - coś, czego nie powinnaś ruszać, bo zrobisz sobie większą krzywdę, niż to jest warte - dokończył, kiedy w kilka kroków znalazł się tuż przy Etsy, ostrożnie zabierając jej fiolkę z ręki. - Wolałbym jednak, byś nie kręciła się w pobliżu mojej skromnej pracowni.
Odstawił szklane naczynie na miejsce i spojrzał na rudowłosą, a w jego oczach dało się wyczytać, że drugi raz prosić nie miał zamiaru.
- Ej, spokojnie, nie mam pięciu lat - wymamrotała pod nosem lecz elf nie odstąpił. Westchnęła. Podejrzanym krokiem odeszła na drugi koniec stołu. Zza pleców wyciągnęła zwój podwędzony dosłownie przed sekundą sprzed oczu druida.
Dobry gospodarz powinien zadbać o atrakcje dla swoich gości. Jeśli dla rudowłosej nie było ciekawych książek a kolorowe płyny były niedostępne, sama musiała sobie zorganizować rozrywkę. Wiele arkuszy papieru miała w rękach, jednak ten wyróżniał się. Miał inne proporcje, inną fakturę i grubość. Pustych arkuszy nie trzymało się zwiniętych, jedynie zapisane. Jeśli Sarenas nie przepisywał książek to pióro i kałamarz musiał właśnie służyć do zwojów. Korzystając, że ten zajął swoimi sprawunkami Etsy rozwinęła pergamin.

Naria jako pierwsza popędziła na dół, mijając po drodze Randala, który musiał przywrzeć do ściany, aby nie zderzyć się z dziewczynką. Gdy ona w towarzystwie reszty najemników znalazła się na dole, ich oczom ukazało się przedziwna scena.
Pochylona nad zwojem rudowłosa półelfka nuciła coś cicho pod nosem, a spisane na pergaminie runy zabłysły jaskrawym światłem na moment oświetlając całe pomieszczenie równie intensywnie co słońce za oknem. Najemnicy zmrużyli oczy, a gdy je ponownie otworzyli przed nimi ożyły wszystkie dotychczas martwe przedmioty. Książkom, miksturom, ziołom i innym przydatnym w alchemii obiektom wyrosły nogi i korzystając z zamieszania zaczęły uciekać we wszystkich możliwych kierunkach.

- ŁAŁ! - Pisnęła z zachwytu Naria, podskakując jak mała polna mysz. Dziewczynka popędziła przed siebie i dała nura pod stół próbując złapać uciekający kawałek suszonego schabu. Była głodna, a widok uciekającego jedzenia tylko zaostrzył jej apetyt.
Niestety w trakcie próby dorwania pożywienia, Naria nieumyślnie potrąciła stojący na jej drodze niewielki stoliczek ze znajdującymi się nań miksturami, które z hukiem spadły na ziemię, pękając na tysiące drobnych kawałeczków szkła.

W powietrzu uniósł się siarkowy odór, a bulgocząca ciecz zaczęła wyżerać dziurę w podłodze chaty Sarenasa.

- Ooops… Przepraszam! - pisnęła dziewczynka zanosząc się przy tym głośnym chichotem, gdy kawałek ożywionego futra fretki próbował schować się pod jej koszulą łaskocząc ją przy tym.



Etsy z początku się wystraszyła. Pytająco spojrzała się na druida a następnie na biegające komponenty.
- To nie ja! - zarzekła się od razu - Przecież nie jestem magiem!
Elf przez chwilę stał nieruchomo, w milczeniu wpatrując się w cały ten chaos. Jego kamiennej miny nie zmienił nawet biegający kawałek mięsa, który próbowała złapać dziewczynka uratowana przez najemników.
Kiedy w końcu skierował spojrzenie na Etsy, jego twarz nadal nie zdradzała żadnych emocji. Jedynie deszcz bębniący o okno jakby przybrał na sile, a po chwili, na podwórku przed chatą, w ziemię z hukiem uderzyła błyskawica. Można było odnieść wrażenie, że ktoś wysadził w powietrze sąsiednią posesję.
- WYNOCHA! - wybychnął w końcu. - Nie wiem czy chowano was w stodole, czy w rynsztoku, mało mnie to interesuje. Jeśli nie nauczono was, jak zachowywać się w cudzym domu, to nie macie już czego tutaj szukać. Zero szacunku, zero wdzięczności. Tylko narzekają, a jak oferuje się im pomoc, to zniszczą cały dobytek, a do tego zwyzywają! WYNOCHA! PRECZ MI Z OCZU!
Wilczyca podniosła się na nogi i stanęła obok Sarenasa, łypiąc groźnie na Etsy. Cały czas przyglądała się jej działaniom i zdawać się mogło, że doskonale wiedziała, czyja to była sprawka.
Rudowłosa była przejęta nie na żarty. Upuściła pusty już pergamin na stół i zrobiła krok w tył.
- Ale ja n~na p~prawdę~! - zaczęła się nerwowo tłumaczyć - Nie chciałam! Posprzątam! Wszystko posprzątam!
- To lepiej łap za miotłę, bo samymi dobrymi chęciami piekło jest brukowane - drwiąco zaśmiała się Naria, po czym raz jeszcze dała nura pod stół za uciekającym mięsem. Tym razem
- Widzisz? Ja już pom-om-om-magam - powiedziała przeżuwając kawałek schwytanego przez siebie schabu, a gdy już go zjadła; zwróciła się do elfa, który przyglądał się dziewczynce surowym spojrzeniem.
- Niech się panicz nie gniewa... Zaraz tu posprzątamy, a później pójdziemy zabijać wielkie złe orki, prawda Etsy? Będziemy bohaterami! - Dodała z przejęciem.
Szept obserwując całą scenę, wydobył w końcu z gardła cisnący mu się na usta komentarz. - Już wiem czemu jestem jedynakiem. - Pokręcił jedynie głową i poprawił kapelusz na głowie gotów w każdej chwili do wyjścia.
- CISZEJ TAM DO STU TYSIĘCY PORTOWYCH PICZEK!!!! TU RANNE DZIECKO ŚPI, BANDO NIECZUŁYCH SUCZESYNÓW I SUCZECZECÓREK!!!! - choć z opóźnieniem, Brzoskwinia dała też znać, co sądzi o tumulcie, który wszczął się na dole. Po schodach się jednak nie pofatygowała, wyrażając swoje zdanie z okolic łóżka Nel... ale wcale nie wpłynęło to ujemnie na jej przekaz; płuca miała mocne najwyrażniej.
Kolejny piorun uderzył tuż za oknem, a chatą niemalże zatrzęsło. Miało to dać do zrozumienia, że goście Sarenasa już wcale nie byli mile widziani w jego tymczasowej posiadłości.
- Chyba już wystarczająco nadużyliście mojej gościnności - powiedział ponurym tonem. - Poza tym uważam, że czas nie stoi po waszej stronie, jeśli planujecie wyprawę na klan Wiele-Strzał.
- Faktycznie nadużyliśmy gościnności - powiedział Randal, spoglądając równocześnie przez okno. - Co prawda pogoda nie jest najlepsza, jak na wędrówki, ale lepiej będzie, jeśli opuścimy ten gościnny dom, póki jeszcze stoi.
Elf, wysłuchawszy tych słów, odetchnął z nieukrywaną ulgą. Stuknął delikatnie kosturem o drewnianą podłogę, a pogoda na zewnątrz znacznie się uspokoiła. Minęła nagła burza, a pozostał jedynie deszcz, który nieustannie padał już dobrych kilka godzin.
- Gdyby wasza rudowłosa przyjaciółka Etsy nie zniszczyła mojej prowizorycznej pracowni alchemicznej, może byłbym w stanie zaopatrzyć was w kilka przydatnych mikstur - stwierdził, a ton jego głosu nie wyrażał już chęci wymordowania wszystkich zebranych. - Jednak w obecnej sytuacji jestem zmuszony odprawić was z pustymi rękoma.
- Przepraszam... - wycisnęła rudowłosa cicho pod nosem. W prawdzie to ona spowodowała, że wszystko dostało małych nóżek i zaczęło biegać, jednak cały bajzel był sprawką Nariny. Biegające mikstury bez jej pomocy nie rozbiły by się. Etsy jednak nie protestowała, wyraźnie przekonana do swojej winy bardzo mocnym krzykiem druida. Z kajającą się opuszczoną głową odsunęła się lekko w tył.
- Mam rozumieć, że idziesz z nami - wydukała Naria, krzyżując ramiona na piersi i przywołując na twarzy surową minę - bo orki same się nie zabiją.
"Oj, naiwna", pomyślał Randal. Nic z tego nie będzie. Co go obchodzą orkowie, pogrom Wróbli i inne tego typu przyziemne sprawy.
- Chodźmy już - powiedział.
Sarenas spojrzał na dziewczynkę. No właśnie, co zamierzał? Mógł wziąć się za uprzątnięcie tego bałaganu, który go otaczał i naprawę szkód wyrządzonych przez Etsy i Narię. Jednak czy było warto? I tak powoli zamierzał zebrać się i opuścić tę chatę, by zająć się głębszym badaniem tajemniczej Wyrwy. Ileż mógł pomagać mieszkańcom Rzecznego Kwartału? Większość z nich zresztą była tak samo wdzięczna mu za udzieloną pomoc i leczenie, jak Francoise Edward Wong Hau Pepelu Tivrusky IV. Cóż, ten argument bardziej przekonywał go do odpuszczenia sobie w ogóle jakiejkolwiek pomocy, niż to towarzyszenia najemnikom w walce przeciwko zielonoskórym. Jednak gdyby nie atak orków na siedzibę Wróbli, najemnicy nigdy nie weszliby do jego chaty, a Etsy nie zniszczyłaby stanowiska alchemicznego. Z takim pokrętnym rozumowaniem, Sarenas doszedł do wniosku, że…
- Razem z Amerą potowarzyszymy wam w tej walce.
Poza tym Elfy i Orkowie nigdy nie przepadali za sobą. Bardziej niż Elfy i Krasnoludy.
 

Ostatnio edytowane przez Pan Elf : 30-06-2015 o 19:16.
Pan Elf jest offline