01-07-2015, 09:56
|
#103 |
| Szósta doba misji Koboldzi las (nieznana lokacja) południe, 17 Tarsakh Roku Orczej Wiosny Drużyna wycofała się w stronę portalu, dogadując plan - prosty, ale dzięki temu była mała szansa, że pójdzie coś źle. Niedługo potem najmici przyczaili się w półkolu; udający rannego Gergo pokuśtykał w stronę koboldziego patrolu, który akurat robił rundkę w pobliżu, wołając cicho pomocy. Dalej potoczyło się łatwo: oddział pobiegł w stronę zaklinacza, łucznikom udało się zabić lub ranić większość, a reszty dopełniły miecze wojowników, oszczędzając jednego gada. Najemnicy odwlekli trupy od osady i przyczaili się w oddali, by przesłuchać schwytanego kobolda. Tym razem przesłuchanie szło oporniej. Jeniec nie był niedobitkiem ze zmasakrowanego obozu; należał najwyraźniej do grupy, która odbierała porwanych ludzi i przekazywała dalej, toteż bardziej bał się wodza niż najmitów. Jednak tym razem w grupie nie było Zoji, więc Gergo nie miał oporów przed stosowaniem odpowiednich środków perswazji; po świecy czy dwóch drużyna miała więc ramowy obraz tego, co się w “ciemnym lesie” działo. Według jeńca Wielki Kaaz przyprowadził plemię do tego lasu księżyc czy dwa temu. Zabił poprzedniego kaaza, rozdzielił plemię na dwie wsie, sprowadził żywy inwentarz i zrobił dziurę między drzewami, by koboldy mogły polować na ludzi oraz powiedział im jak. Co prawda większość brał dla siebie, ale i tak sporo zostawało. Gergo dziabnął jeńca raz jeszcze w ogon, by ten wskazał chatę wodza. Nie dostrzegł żadnej wystarczająco okazałej. A może mieszkał pod ziemią? Wódz zawsze zajmował najlepsze miejsce; plątanina korytarzy byłaby dla niego idealna. W końcu koboldy uwielbiały kopanie tak samo jak i krasnoludy. Okazało się, że wódz… nie przebywa z plemieniem. Pojawia się co kilka nocy by zabrać jeńców w nieznane miejsce w lesie, a oni idą za nim jak zaczarowani. Nawet szaman nie wiedział jak to się dzieje. Cóż, wysocy na pewno mieli swoje sposoby by rozprawiać się z innymi wysokimi… |
| |