Theodor spojrzał na grubaska. Wyglądał śmiesznie. Groteskowo. Już nie wzbudzał strachu. Nic.
Wszystko skończyło się tam, w rzeźni, gdzie zmuszony był własnymi rękami zadać śmierć bratu.
Bratu? Może nie bratu? Może obcej osobie? Może wytworowi jego imaginacji? To nie miało znaczenia! Absolutnie. Nieodwracalnie. Zabił kogoś, kogo kochał. Z kim wiązały go wspólne wspomnienia. Może i były kłamstwem, ale to było jego kłamstwo.
Po tym, jak wbił hak w ciało brata wszystko umarło. Przekroczył granicę szaleństwa. Granicę tego, co potrafił znieść jego rozrywany na strzępy kolejnymi koszmarami umysł.
Dlatego spojrzał na kapelusznika i zamiast odczuwać strach przed diabłem we własnej skórze zaśmiał się cicho, szaleńczo, patrząc bez lęku w oczy stwora.
- James Spade, monsieour Diavolo. Zabije pan dla mnie Jamesa Spade. A ja w zamian odbiorę dla pana trzy życia.
Nagle jakaś inna myśl wpadła mu do głowy, a pod jej wpływem Theo zatoczył się jak pijany.
- Albo nie, panie Diabeł – zarechotał obłąkańczo. – Zmieniłem zdanie!
Pisarz rechotał z trudem wyduszając z siebie słowa. Zataczał się nie zważając na reakcje przyzwanego kapelusznika.
- Niech Bóg osądzi tych, którzy winni od tych, co pozostają bez winy.
Wyjął kartę tarota przedstawiająca księżyc.
A potem przyłożył do niej płomień zapalniczki patrząc w oczy pana Diavalo.
- Mam nadzieję, że każdy z was spłonie, sukinsyny – wycedził z nienawiścią.
Teraz już nie bał się niczego. Niczego i nikogo.
Szaleństwo to jednak była ucieczka przed wszystkim. Także przed samym sobą i przed targającymi jego duszą lękami.
Śmiejąc się obłąkańczo czekał, aż płomień ogarnie kartę, a gdy ta będzie już płonęła jasnym, żywym ogniem, miał zamiar cisnąć ją pod nogi i skacząc po niej, wgnieść popiół w tą przeklętą ziemię.
Tak. Kiedy przekroczy się granice szaleństwa, kiedy otworzy się pewne drzwi, nie ma już odwrotu.
Trzymając kartę w jednej ręce, drugą uniósł strzelbę, wycelował w Diavolo i nacisnął spust śmiejąc się obłąkańczo.
- Wszyscy musicie zdechnąć! – Krzyczał w szaleńczym widzie. - Co do jednej, pierdolone bestie! |