Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-07-2015, 22:17   #15
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Wyspa Antigua - karoca Barensów

- Proszę o wybaczenie manier mego towarzysza. Niestety trudy podróży wywarły na nim swoje piętno. Co do mnie to przyznam, że nigdy nie miałem okazji odwiedzać tej wyspy w celach turystycznych. Również tym razem jestem tutaj zaledwie przejazdem.
Gascot znów uśmiechnął się. Być może dawał tym samym znać, że się nie gniewa, lub było to efekt działania substancji z butli.
Szlachcic ukrywał ciekawość dotyczącą urządzenia użytego przez Gascota. Nie był pewien czy była to forma przyjmowania lekarstwa, czy może nowy zyskujący popularność wśród bogaczy narkotyk. Wiedział za to, że nietaktem byłoby zapytać wprost.
- Muszę przyznać, że skoro tutejsza atmosfera tak trudna jest do opisania nawet dla człowieka wybitnie wprawionego w retoryce, jak pan, to cóż możemy rzec my, prości podróżni. Swoją drogą zdawał się pan na nas czekać i faux pas z naszej strony byłoby przemilczenie oczywistego pytania. Czemuż zawdzięczamy ten zaszczyt?
- Całość omówimy na miejscu. Jest wszakże jeszcze ktoś, kto chce was poznać. Dość powiedzieć moi mili, że to rodzina Barnes wystosowała wam zaproszenie.
Na chwilę zapanowała cisza. Ferat niepewnie podniósł rękę.
- Lecz… nie mogliście wiedzieć, że tu zmierzamy.
- Ha! A jednak wiedzieliśmy. Ciekawa historia, co? Oczywiście nasze zaproszenie wymieniało Minkar lub Betelgezę, jak z pewnością dobrze pamiętacie. Jednakże czas nagli, a ku memu strapieniu nie zdawaliście się zbliżać do żadnego z tych miejsc.
Gascot znów zrobił przerwę na zaciągnięcie się nieznanym specyfikiem. Tym razem przyjął naprawdę potężny haust, po którym zaczął donośnie harczeć.
- Khe… Wybaczcie moje maniery. Tym samym zmusiliście nas, abyśmy to MY przylecieli do WAS. Szczęściem bierze was pod skrzydła rodzina, której dwór nie kończy się na jednym mieście. Jak to powtarzam: wskażcie miasto, a ja wam pokażę swój dom - mężczyzna rozstawił teatralnie ręce - Kto wie, gdzie czasem trzeba przywitać gości. Nawet takich, którzy nie chcą z nami współpracować. Ale po co ja wam to mówię! Wy z pewnością wyrażacie wolę kooperacji, prawda?
Reprezentant wolnego miasta Rigel miał za sobą zbyt wiele tego typu rozmów dyplomatycznych, żeby nie zrozumieć skrywanej między wierszami groźby. Subtelna wzmianka o rodzie mającym dom na każdej wyspie była dobitnym pokazaniem Richardowi gdzie jego miejsce. Rodzina La Croix miała wprawdzie cztery duże posiadłości na terenie wyspy Rigel, ale poza nią ich majątek ograniczał się do skromnego czterystumetrowego domu letniskowego w bogatej dzielnicy Betelgezy. Domu, którego nikt z rodziny nie odwiedzał od ponad roku. Szlachcic odchylił się i wygodnie oparł. Póki co nie miał najmniejszego wpływu na rozwój sytuacji. Musiał poczekać na rzeczone spotkanie. Położył na kolanach swój rapier, żeby nie przeszkadzał mu w wygodnym siedzeniu.
- Me serce raduję się na myśl, że dane mi osobiście spotkać tych, którzy pragnęli kontaktu z nami. W sumie nie powinno być dla mnie zaskoczeniem, że kamienny herb jest związany z czarnym krzyżem.
Spojrzał ponownie za okno by podziwiać "specyficzną" atmosferę miasta tysiąca rzek.
Co za kanał - pomyślał i nie miało to nic wspólnego z krajobrazem.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline