Marcoch wyszedł z gabinetu i pokręciwszy głową rzekł.
- Piliśmy - Chlaliśmy - odparła Ishvalka - Nagrabiliśmy sobie - kontynuował Marcoh - Tak, faceci sobie nagrabili - rzekła niedoszła lekarka - Ty młody, nigdy nie wiż się z babą - rzekł świętochowski
- Ale nasz lekarz rodzinny panu też zalecał, abyście się wstrzymali z piciem póki nie wydobrzejecie i nie zaleczycie tego co wam wykrył. -wypomniał Stefan. Stanisław zaś schował prędko do kieszeni papierosy i zapalniczkę.
- Kolejny konował się znalazł. Jak mam grać bez picia? Myślisz, że to samo się zarobi - splunął na chodnik
- Naprawdę zaraz mu przypierdolę - warknęła Sao A nie na odwrót, że tylko na trzeźwo tak się da grać? - młodszy Nowicki uniósł brew
- Tylko nie mówcie, ze już przepiliście pensje po nas
- Przepić! Ja je pomnożyłem, puki nie grsłem z tym debilem Myślałem, że ma fuksa, puki nie zagrał pięciu asów. Kier - szlachcic jęknął z bólu
- Żali z którym? Paru się przy mnie ostatnio na was skarżyło
- Niby kto? Pokaż mi szubrawców! - wrzasnął A ty co robisz tu, bo chyba trypa nie leczysz? Nie u tego lekarza - splunął ponownie - Jak jeszcze raz obrazisz stasieńka - Sao poczerwieniała
- Chorobę szlachecką. Wasz "ojciec" pod koniec życia chwalił się, że złapał wszystkie znane rodzaje i kilka nieznanych. Ten jednak konował jest za dobry, nawet na moją przypadłość zna leki. Choć nie twierdzę, że nie złapałeś jakiegoś Sao nie wytrzymała. Wzięła szeroki zamach i uderzyła Świętochowskiego, że ten sę przewrócił jak długi. - Widzę, że pacjent znieczulony... Zanieście go do gabinetu - rozkazał Markoch
- No dobrze... - westchnęli Nowiccy. - Skoro żeście nie zmienili nawyków po wizycie u naszego lekarza rodzinnego to teraz nie beczcie - wycedził Stefan otrzepując ręce jak tylko dotaszczyli szlachcica
- Konowały jedne! Za mojego dziadka to leczyli pijawkami. a do tego alchemiki
- Ja tu wszystko słyszę! - odezwała się Sao
- A mnie całe życie leczyła znachorka i jestem w zarąbistej formie! - młodszy Nowicki na dowód czego wykonał parę przysiadów jak do kozackiego tańca. - Dobra, dobra. Mam inne problemy na głowie niż się wami zajmować... -burknął Stanisław odwracając się na pięcie
- Wiesz, że bydlak tu jest - wystękał szlachcic
i] Twardy tu jest. Ten syczy syn! [/i]
- Powiedzcie mi coś czego nie wiem... Ale dobra, w zamian za ostatnie usługi, Paweł daj pani na wizytę. Do rąk pani Święćkowskiej, a nie Święckowskiego -Się wie!
- Jaka tam pani - Ishvalka się zarumieniła
Stanisław potrzebował chwili odpoczynku, więc odnalazł toaletę, aby sobie wszystko przemyśleć…
__________________ Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija |