Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-06-2015, 21:17   #81
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
Po cyrku
Stefan Nowicki za spędzenie wieczoru jako asystent magika dostał 5 marek. Nie marudził zbytnio, że to mało w porównaniu z Vilmudem. Uznał, że widocznie wynagrodzenie spadło przez straty moralne i materialne z walki z Asasynem.
- Jak mogłeś porazić własnego brata?! Dwa razy?! - Stanisław był pełen pretensji.
- Dostaniesz trzeci raz jak nie przestaniesz marudzić... - wycedził Stefan
- Niewiele straciłeś.... Asasyn stwierdził, że powinien wrócić do domu... Na razie.... - skwitował Samuel
- Na drugi raz ustalcie który robi za złego glinę... Mógłbym przysiąść Stasiek, że próbowałeś przebić w byciu "złym gliną" - burknął Stefan.
- No ten.... Dopisz do skutków ubocznych przywidzenia... Mógłbym przysiąść, że widziałem takiego jakby... gorylołaka i lwiołaka...
-Ja tam lulałem w najlepsze bez żadnych snów. Ty też Smutas? Też. Zresztą Stasiek to się wydarzyło naprawdę.

Dalej to Stefan przeszedł do uświadamiania, że Chimery nie są tylko Alchemicznym wymysłem. Że już jakiś czas temu zaczął podejrzewać Greedowców- ot o drobne rzeczy- zwężające się pod wpływem światła źrenice, pazury zamiast paznokci, czy że ktoryśtam mu podał coś z ciemnego schowka "bo doczytał etykietkę".
Reakcja Stanisława była gwałtowna. Na czele z oskarżeniem Samuela, że "pozwolił ich wprowadzić do jakiegoś upiornego zwierzyńca". Mieszaniec z młodszym wypomnieli mu niewdzięczność i ile dla nich Greedowcy zrobili dotychczas. Przez resztę wieczoru Piastiański Alchemik się dąsał.

Następnego dnia rano przy barze w motelu


Na wieści od mistrzyni Rockbell, Stefana tknęło złe przeczucie. Powiedział powoli:
- Czy ten człowiek nazywa się Stanisław Twardy?
- Poprosił abym nie ujawniała jego danych - rzekła ostrożnie
- Chwalebne, ale... To ważne... I ten... słyszała mistrzyni jak trafiliśmy ze starszym przed oblicze pana generała?
- Nie do końca... Ale o żadnym generale nie rozmawiamy oczywiście... - dodała niepewnie
- Ten protegowany Edawarda. Brunet, co ma cienki wąsik teraz
- Czy możemy pomówić u nas w pokoju? zaproponował Stanisław. - Może być w asyście pana Alphonse lub May
- Mogę, ale May z Alem nadal są Pagodzie - ruszyła za Stefanem
- To może być Samuel, Ścieżka. Po prostu nie mamy złych zamiarów
Winry zawołała Shieskę i razem udali się do ich pokoju

W pokoju Nowickich
- Czemu robicie z tego taką tajemnicę? - zapytała
- Bo... nie wiem, czy wy wiecie.... my jesteśmy tutaj na wariackich papierach... - wyjaśnił Stanisław - Stefek?! Czekaj no!
Młodszy Nowicki w tym czasie bez ceregieli zdjął koszulkę, a potem odwrócił się plecami do kobiet.
- Czy ten inwestor używa takiego herbu... - młodociany mechanik próbował wskazać na ślad po piętnie.

Stasiek przyłożył dłoń do ust. Widok nie był najlepszy - piętno nie było jedyną blizną u Stefana. Dało się znaleźć też ślady zębów na barku, gdzie indziej po kuli którą Stanisław z niego wyciągnął w trakcie przeprawy, źle zaleczona siniec po Twardym, ślad po draśnięciu nożem. I jeszcze parę zadrapań i po opażeniu, których nabawił się jeszcze w Piastii.

- Co pan robi! - zawołały równocześnie przerażone. Winry potem zasłoniła sobie oczy, póki Shieska jej nie uspokoiła, że Stefan ma coś na sobie. Winry okiem medyka obejrzała plecy chłopaka.
- 'No cóż, życie na wsi jest burzliwe - rzekła tonem znawcy, a potem zobaczyła Herb.
- No może... Ale skąd się tam wziął
- To jak ze znakowaniem była w Winlandii. Pokazuje że jest krowa czyjąś własnością - rzekła bibliotekarka ponuro.
Stefan wciągnął powietrze, a potem spytał:- Ale czy ten człowiek używa takiego herbu? I cóż... wkraczając do Amestris, my przechodziliśmy przez Briggs. A teraz takie czasy, że każdego uchodźca podejrzewa się o szpiegostwo, dywersje.... A był tam jeden z Piastii, co bardzo lubił korzystać z faktu, że on jest Przesłuchujący, a my przesłuchiwani

- To okropne! - zawołała mechanik. - Ale to mój inwestor! Co mam zrobić? A skąd wiecie, że po prostu... - panna Rockbell oklapła
- Nie wycofam się - rzekła do siebie
- Twardy!?! -zawołali obaj Nowiccy
- No może Mistrzyni da radę... Jest lepiej znana i w ogóle... Tata zawsze mówił, że trzeba patrzeć jak ludzie traktują tych poniżej ich w pozycji. A Twardy bardzo korzystał- przytapiając z rybami, bijąc gdzie nie widać, piętno. Jak mi zaczął przy tym gadać "jakie masz ładne oczy" to wolałem się nie przekonać czy woli chłopców... Może Armstrong to Królowa Śniegu, ale nawet ona uważa, że przesadził...
I jeszcze maczał palce w tym, że starszy potrzebuje zabiegu wieczorem...
Wy Mistrzyni jesteście bardziej równi mu... Ale uważajcie
-Stefek, nie powinna
- zaoponował Stasiek
- Chodzi tylko o kasę. Można z niego wycisnąć. Czemu nie... Ale mówię - nie podchodźcie do niego bliżej niż na długość noża. Albo póki nie sklecę mniejszej wersji Nightwinga

- Dobrze wiedzieć... Kiedyś pojechałam do Briggs ze Szkarłatnym Alchemikiem, który polował na Scara... Ale ten człowiek... On potrzebuje mojej pomocy - Dodała cicho.
- Jak to potrzebuje?
- Jest chory...
Ale nie mogę powiedzieć. Przysięga Hipokratesa - westchnęła - Rozumiecie, moi rodzice byli lekarzami w Ishvalu. Poświęcili życie aby ratować ludzi - odparła
- Rozumiemy....Choć nie wiem co na to Smutas.... Też jest medykiem... Ale też uwzględnijcie, że my nie byliśmy jedyni... Stasiek, pokaż swoje oparzenie!
- Nie ma mowy! - żachnął się starszy Nowicki
- Nie musisz ściągać całych spodni, tylko podwiń do gdzie trzeba. To udo, więc nie przesadzaj ze wstydem....
Winry przewróciła oczami
- Myśl o mnie jak doktorze - rozkazała
- Mam dziwne przeczucia - powiedziała Shieska

Stanisław z wyraźnymi oporami zsunął nieco spodnie.
- I jak mu się udało ci to zrobić w takim miejscu?! - spytał Stefan - Mnie przycisnął do ziemi jak do ukłonu/. "Bo kto nie poznał jak jest być szlachcicem...." Ja go po tym chociaż pogryzłem

-Przez spodnie się przebiło jak mi przycisnął - wymamrotał Stanisław. Potem wciągnął z powrotem spodnie
- Witaj ko.... - usłyszeli głos, który nagle zamarł
- Co tu się DZIEJE - zawołał Edward Elrik
- VBadam pacjenta, a CO - odwarknęła Mechanik
- To prekogencja - skwitowała Piastanka
- Noż kurde, normalnie jak przywołanie chowańca! zawołał Stefan- Jest tam i Sao? A w ogóle to cześć Edku !
- To nie tak jak wygląda - zapewnił Stanisław ciągnąc młodszego do siebie. Z przestrachem pomyślał o tym, że z kolei Stefek jest półgoły.

Po przybyciu Edwarda Elrica


- Widzę, że jakiś facet ściąga spodnie przed moją dziewczyną -chyba warknął Stalowy
- Stasiek, pokaż mu udo, bo inaczej się nie zamknie... polecił Stefan
-Dlaczego ja?!
-starszy Nowicki posmutniał.
-Dobra... Żeby było jasne... Tłumaczymy twojej dziewczynie, że jest w okolicy socjopata z Briggs, który załatwił mi tutaj to...- młodszy Nowicki odwrócił się plecami do Stalowego. - a temu tutaj to tutaj to zrobił!
Młodszy Nowicki próbował ściągnąć spodnie starszemu, a starszy stawiał opór próbując je z powrotem wciągnąć

- A w ogóle miałeś być wcześniej! Znalazłeś chociaż informacje co mówiłem?! A w ogóle twoja szwagierka przechodzi załamanie nerwowe bo jeden Yoki zapisał jej w spadku cyrk. Ściślej to jej i "jej towarzyszowi". -Stefan uznał, że należy ustalić jeszcze parę spraw.
Stanisław skorzystał z okazji by uciec i wciągnąć z powrotem portki.

- Ani mi się waż pokazywać - Stalowy przybrał bojową postawę
- No właśnie, czemu nie przyjechałeś wcześniej - zapytała Winru łapiąc się pod boki
- Szukałem informacji o jakimś cholernym zakonie łowców smoków. I nie zmieniaj tematu! - krzyknął Edward
- A bo CO! - W głosie Mechanik słychać było coś, co sprawiło, że Edward się uspokoił
- [i] Trafiłem tu o czwartej rano. Nie chciałem was budzić [/i
Nagle usłyszeli szybkie i głośne kroki i do środka wpadły Sao z Mimi
- Wojna
- Z kim i o co tym razem? - spytał Stanisław- Stefek, ubierz się w końcu!!
- Z księżycem~! Wyszedł taki robot i zaczął promieniami śmierci strzelać. Skąd to zbiegowisko!
- Gdzie?! Na ulicy?!
- W radio, a gdzie by indziej.
- Ten większy obnażał się przed Winry! - zawołał Edward - I nie ma księżycan!
- Znaczy się, przechodzimy do partyzantki? - zapytała Shieska
- To co wisi na nocnym niebie, panie Edwardzie? A tak swoją drogą to nie rozumiem waszej logiki.... ja się nie liczę? -Stefan spojrzał na swój goły tors. Pokryty siatką drobnych bladych blizn po tym jak przerył po dachu zanim z niego spadł.
- Księżycan. Takich ludzi księżyca... których nie ma!
- Tak jak Homunculusów i chimer, - powiedziała z urazą w głosie Ścieżka
- Powiedzieliście jej - Edward i Winry zawołali jednocześnie
- Dziękuję za wysoką ocenę mej osoby - dodała bibliotekarka

Sao chciała dogadać Stefanowi, ale się ugryzła w język
- Na razie uznajmy, że to nieporozumienie - powiedziała Xingijka a Winry westchnęła
- Chcieli mi tylko pokazać co zrobił mu taki pułkownik z Briggs
- A co złego w tym, że pani Ścieżka wie? -westchnął Stefan - Czy to, że Mistrzyni Rockbell wie, że jeden psychol lubi się znęcać nad tymi o słabszej pozycji. I to z kpieniem o tradycji chłopca należącego do szlachty. - wskazał na bliznę po piętnie- Nie kumam was...To co z tym księżycem?

- No właśnie co złego - Ścieżka skrzyżowała ramiona na piersi.
- Wylądował statek w Cennrali a potem wyszedł ze środka taki robot i zaczął strzelać promieniami śmierci i wszystkich zabija, a Havok mówi, że to musi być p prawda, bo wszystko relacjonuje jakiś Cain - Sao gestykulowała
- A ten drań to mój inwestor - mruknęła Sao
- Cain, czy Twardy, Mistrzyni Rockbell? I jeśli to naprawdę w Centrali to mam nadzieję panie Edwardzie, że nie powiecie, że Płomienny przyjechał z wami - Stefan dalej próbował ogarnąć sytuację - Stasiek rzuć tego papierosa! I tak pójdziesz na ten zabieg dzisiaj!! Tu nie Centrala!

- Twardy... Cain to przyjeciel i były podwładny Mustanga - wytłumaczyła Winry
- Taki niski w okularach - rozwinął Edward
- Nie bujcie się. Ja go zaciągnę do medyka, choćbym miała go do Mimi przywiązać - powidziała Sao drapiąc tygrysa za uchem

- I to jest duch! - Stefan pochwalił Sao. -To czym się ten Cain zajmował, że teraz robi przy radiu? I gdzie jest Mustang? W Centrali?
- Łącznościowiec. A Mustang... nie wiem był w centrali. Ale żadnej wojny z księżycanami nie ma - westchnął Edward
- Ed ma rację... Shiesko... Myśl racjonalnie - Tłumaczyła winry, ale bibliotekarka spuściła wzrok
- Tak, jak zawsze mi powtarzano - zachichotała - Nigdy więcej!

- No to chlup w ten głupi dziób. Chce pani Shiesko? -Stefan zaoferował swoją piersiówkę - W tym burdrelu to tylko sobie golnąć na otrzeźwienie.
-Tia... Asasyni, zwierzyńce, małe Xingijki dziedziczą cyrk, robale w wątrobie, żywe antyki sprzed setek lat....
-Przebiło imieniny cioci Anieli. Te sprzed 7 lat. A tam był niedźwiedź, wysadziło knajpę petardami, policjant złapany przez nas Tete a tete z barmanką, 2 inne pary nie-małżeńskie też złapano na uczynku... I jeszcze w samym środku imprezki wódka i kawa wyszły. Naraz! Nie mówiąc o dziwnych światłach na niebie i krowie która odnalazła się na drzewie 2 dni później
-Tia... A ja nawet teraz zapalić nie mogę!! Stefek! A ty dokąd?!
-Do Samuela... Nikt się nim nie przejął... Ale! Chwila! Panie Edward, byliście w ogóle u Mustanga jak prosiłem?


Shieska zaskoczona obserwowała piersiówkę jakby nie wiedziała do czego służy a potem wyrwała ją i wzięła łyk, duży
- Aha... z mustangiem gadałem, alw był zajęty i niewiele mówił, tylko Rizza była Nerwowa. Ale nie zapraszacie mnie... au - krzyknął gdy panna Rockbell go kopnęła
- Ślub! Musisz się jeszcze oświadczyć Angelice zanim udasz się na front... a ja z tobą oczywiście idę - dodała Xingijka
- Czyli sprawa potencjalnego bękarta nadal w toku.... Jak dla mnie sprawa poszła za daleko przy tak lichych dowodach... westchnął Stefan. Potem zwrócił się do Stanisława: - To się nadal nie oświadczyłeś idioto?!
-Za dużo spraw się naraz dzieje... I jeszcze doszli kosmici...
- tłumaczył Stanisław
-Dla mnie to pic z tym Ksieżycem! Ale i tak jak mówi jedno z zawołań rodzinnych. "Mój nos mi mówi, że będą kłopoty". -[i] przy okazji zgodnie z rodzinną tradycją wskazał na swój spory nos -Zatem mamy burdel i czuję, że będzie większy. Zwłaszcza, że rodzina przyjeżdża.
-Oby po moim ślubie....

-Po chyba lepiej prawda - zapytała zaskoczona Shieska - Mocne to
- [i] Po zabiegu pójdzie, z kwiatami... i czekoladą... to prawie romantyczne tak przeddzień wojny gadała Sao
- Skończcie żeście z tą wojną... Mam brata z cykiem na głowie
- Że jak? - Zapytała Winry
- No przecież mówiliśmy, że wśród spraw tego burdelu co mamy na łbie jest jeszcze "mała Xingijka co odziedziczyła cyrk".- przypomniał Stefan- Wedle woli Yokiego cyrk cytuje :"dziedziczy May Chang z towarzyszem". Chodzi o pana Alphonse'a, czy o jakiegoś wspólnego znajomego- w sensie Yokiego i May Chang?
- On myśli, że ona jest tu razem ze Scarem - zaskoczyła Winry
- Zaprzyjaźniła się z nim, jeszcze przed Briggs. Yoki był jego sługą - wyjaśnił Edward
- Pewnie myśli, że wróciły po niego... A do tego Armstrongówny - winry pokręciła głową.
- Co to za rudy debil stanął na skrzynkach otoczony przez Shemitę i blondynkę. Ludzie zaczynają się wokół niego zbierać - dodał Edward
- Duzy i szeroki, czy normalniejszego wzrostu? -skwitował Stefan
- Normalnego ale jakoś tak nienormalnie wygląda
- A! Książę Julian
. Chować się, bo jeszcze nas zauważy. A mówiąc Scar chyba nie chodzi o tego sławnego Ishvarczyka co polował na Państwowych Alchemików?
- O niego o niego... - rzekół Edward
- I teraz wstał jako zombie i poluje na nasze mózgi. Daj piersiówkę - zawołała Shieska\-

O Scarze
- Ponoć zginął.., powiedziała ponuro Winry
- I pewno to był pic na wodę? Powinni pić w jednym barze z Samuelem....
- Tak myślisz? - Mistrz mechaniki się ożywiła
- Zdążyłem poznać paru co też oficjalnie nie żyje, a żeśmy razem gadali.... W sumie to obecnie sporo poznaje osób typu weterani, po eksperymentach alchemicznych, żywe trupy i dziwaczna szlachta... Jeden w te czy wewte... I tak ma to więcej sensu niż Ksieżycowcy. Zwłaszcza jak coś jest w stanie ubić państwowych alchemików, to łatwe do zabicia nie jest.... Mój Tata na przykład. I ten Scar to jak działał - miał listę weteranów z Ishvaru, czy załatwiał wszystko ze srebrnym zegarkiem?

- Chyba jak leci... ale kto go tam wie?
- To w takim razie skąd ksywa "Scar"? Nie miałem okazji widzieć listu gończego...
- Blizny na twarzy. Miał takie jakby X na twarzy - wyjaśnił Edward
- Po oparzeniu może?
-Stefek, co ty kombinujesz?
- wymamrotał Stanisław
- Ty akurat powinieneś nam sklecać portret pamięciowy. Jeszcze cholera przy naszym szczęściu na niego trafimy.... A w ogóle to układam ten no.... profil zbrodniarza...
-Że co?
-No tłumaczę sobie chociaż dlaczego May Chang przeżyła z nim spotkanie. Nie mówiąc, że Szkapa jeszcze żyje
-Stefan!! Co ci do tego durnego łba znowu strzeliło?!! Reklamacje?!

Starszy Nowicki dostał mocnego kopa od młodszego.
- Podróżuje z paroma alchemikami. W tym jednym weteranem.... Chcę wiedzieć na ile wam zagraża przy ewentualnym spotkaniu. Tobie powinno szczególnie zależeć jako alchemikowi, debilu- wycedził Stefan.
- Nie bójcie się... Jeśli żyje to odpuścił - powiedziała Winry
- Hmm... To dobrze...Zwłaszcza dla Smutasa. Swoją drogą to Szka.... Płomienny jest mocniejszy niż myślałem. Słyszałem, ze przetrwał spotkanie ze Scarem. To stąd Scar ma te bliznę? - wyjątkowo na twarzy Stefana Nowickiego można było dostrzeć coś na znak szacunku względem szefa
- Wtedy to Mustang ledwo uszedł z życiem, bo zapomniał, że jego ogień nie płonie w deszczu. Riza musiała go ratować. Prawie go załatwiła - Edward prychnął
- I dlatego mężczyźnie potrzebna jest kobiata, kóra o niego dba - Rzekła Winry a Sao przytaknęła

- Że jak?! W taki głu... W taki absurdalny.... -zdumiał się Stanisław Stefek! Co ty?! Ani mi się waż!!
-Przepraszam...
-młodszy Nowicki zakrył twarz dłońmi i się trząsł-
Ja ten.... Zrozumiałem parę dowcipów z Briggs.... Nie pamiętam za dobrze.... Ale było w tym coś o zapalniczce i pustynnhych klimatach...
-Stefan, ani mi się...
-Przecież nic nie mówię...
- młodszy otarł łzę z kącika oka - No, ale racja tutaj się nasuwa, że po pierwsze za każdym wielkim człowiekiem jest jeszcze wspanialsza kobieta. I parę nauk Tatki. Jak to, że Alchemik musi zawsze mieć kogoś do pilnowania swoich pleców. A przede wszystkim Alchemicy szanujcie normaslów jak chcecie przeżyć.
-Stefan....
-A tak i jeszcze jedno! No zawsze twierdziłem, że generał za często przypomina człowieka, który za często używa młotka, więc wszystko widzi jako gwóźdź do wbicia. I ta historia potwierdza moje odczucia
-Właśnie tego nie powinieneś mówić
-A co? Powiedziałem nieprawdę, albo coś głupiego
- Stefan przybrał wyraz twarzy niewinnego aniołka, co u niego wyglądało bardzo sztucznie.
- Panie Elric zrobiliście właśnie coś bardzo, bardzo złego -Stanisław pokręcił głową
- Widzę... - Jęknął Ed
- O co chodzi z tymi klimatami - zapytała Shieska
- Nie powiem.... Wypadnę znowu na wrednego.... Zresztą to suchar totalny... - obruszył się Stefan
- Znowu coś ukrywacie - głos bibliotekarki stał się ponury
- No już dobra, dobra... Jak to szło? "Dlaczego Mustang został akurat herosem Ishvaru?" "Bo tam nigdy nie pada deszcz". Suchar bolesny.... Na serio.... - widać było, że uważa to za naprawdę marny dowcip

- Głupsze są tylko te o wzroście Edwarda... Jak się wstępuje do wojska mając 12 lat ot oczywiste, że większość ludzi jest od ciebie wyższa. A potem musiało to urosnąć jak w historiach o "Taaaaakiej rybie". Z tą różnicą, że pan Edward wypadał w nich na coraz mniejszego....
- Ja ci dam - Edward skoczył na Stefana ale z Sao Winry go odciągnęły
- Idę na plan tego filmu o Mnie i tym rabusiu. A potem rozwiążę sprawę tego inwestora - udał się do wyjścia

- Ale co ja takiego powiedziałem?! Przecież powiedziałem, że nie wierzę w te historyjki o Stalowym Kurduplu!
- Ty już Stefek lepiej siedź cicho... - mamrotał Stach
- Ty myślisz, że on taki głupi - mruknęła Sao
Stefan uważał "te suchary" za zbyt durne, by kogokolwiek obrazić, więc nie widział problemu, aby je opowiadać. Tak samo jak historyjki o kurduplowatości Stalowego uważał za przesadzone.

- No, ale one wszystkie były bez sensu... Że aż żal w nie wierzyć... Jak ten "Dlaczego Stalowy nie nosi munduru wojskowego?" "Bo wojsko nie produkuje rozmiaru dziecięcego".
-Stefek.... Przeproś pana!!
-Ale o co?! I to ty przeproś Samuela za to, że nazwałeś moją płatną pracę zwierzyńcem i że jak mógł nas tam ustawić. To są bardzo mili ludzie! Dali nam dach nad głową, choć ty dla nich nic nie robisz

- To ty pracujesz z... tymi chimerami - rzekła Shieska

- Bo ja wiem? Oficjalnie mi nie mówili... Ale mi tam wisi ten fakt. Mam wobec nich dług wdzięczności. A tak przy okazji panie Elric to dzięki za te historyjkę o deszczu. Przyda mi się przy następnym spotkaniu z panem generałem. Bo znając życie to pewnie wam dał wam do nas dłuuuuuuuuuuugą listę zażaleń. Z moją tak zwaną "bezczelnością" i "nieumiejętnością podporządkowania się autorytetom" na czele.
- Do zobaczenia - rzekł Edward trzaskając drzwiami - A ja muszę przygotować kosztorys - winry także wyszła
- Naprawdę... Co ja takiego powiedziałem? Pani Shiesko?
- Mamo, tato przepraszam, ale nie dam rady naprostować tego dziecka.... Przepraszam, starałem się, ale nie daję rady.... Stanisław postawił się sam do kąta.

Stefan Nowicki zaś się obraził i również trzasnął drzwiami wychodząc. Postanowił, że zobaczy co u biednego Samuela o ktorym wszyscy zapomnieli
 

Ostatnio edytowane przez Guren : 10-06-2015 o 10:15.
Guren jest offline  
Stary 17-06-2015, 13:11   #82
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
W cyrku

Kiedy już skończyli Samuel podszedł do niedoszłego zabójcy - Przekaż temu twojemu starszemu czy jak tam nazywacje waszego Bossa że ten który zlecił zamach to CinLong i on wiedział o wszystkim co wam przekazałem. Nie mogłem dziada zabić kiedy był w terenie dyplomatycznym bo byłby to problem dla moich mocodawców. Mogę wam przekazać wiele informacji Zakon Smoka chcę stworzyć raj na ziemi a w takim miejscu nie ma miejsca na zabójców - Powiedział po chwili dodał

- Nie przejmuje się tymi łzami ten wasz ośrodek szkolenia na górze jest rzeczywiście niezły ja z pierwszą poważną walką poradziłem sobie dużo gorzej - pochwalił chłopaka po czym zostawił go samemu sobie.

Zabrał Illenie sok z kaktusa i udawał że go wyrzuca ale w sekrecie przelał sobie odrobinę do buteleczki ze spirytusem lekarskim. Jeszcze w czasach wojskowych nauczył się jak go zmieszać w odpowiednich proporcjach aby mieć noc spokojnego snu bez koszmarów.

Następnego dnia

Samuel miał sporego kaca i nie chodziło o morale. Teraz gdy zażegnali problem zabójcy nie musiał już się przebierać. Udało mu się nawet wyprosić u cyrkowców i Mistrzyni Mei żeby dali mu kitel lekarski. Nie pamiętał kiedy miał na sobie coś tak nowego choć Matka Ziemia mu świadkiem że w swoim starym połatanym czuł się o wiele lepiej.

Stefan znalazł go na skrawku pustyni gdzie z rozpuszczonymi włosami i swoim kolczykiem z powrotem w uchu ćwiczył taichi pobierając mistyczną energie z żyły smoka leczył swe ciało z nieprzyjemnych efektów narkotycznego soku.
 
Brilchan jest offline  
Stary 18-06-2015, 15:56   #83
 
Rodryg's Avatar
 
Reputacja: 1 Rodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputację
Vilmund wolał się nie wtrącać w problem May i Alphonsa o i tak nie miał co na to poradzić no chyba ze by znaleźli Youkiego. Zresztą musiał jeszcze się "wytłumaczyć" Cathrinie z tego co Leslie robiła w cyrku. Przy okazji zamierzał się spytać o jej osobliwie ubranego współtowarzysza.

- Witaj Vilmundzie... - rzekła twardo Cathrina układając poduszki - I co wyszło ? Wezwaliście policję... jest tu chyba jakaś ? - odwróciła się do niego.
- Nic nie wyszło... poza bajzlem ale puścili go wolno. - odpowiedział streszczając całe zamieszanie z zabójcą.
- Jak to wolno?! Gdybym wiedziała, to zadzwoniłabym do Alex ! Przyjechałby.
- Jest Psem! Ale tak to dobry człowiek ! - odkrzyknęła z łazienki Leslie.
- Nie podsłuchuj ! - odparła Cathrina.
- Można powiedzieć że go tak jak by spacyfikowali słownie, w teorii nie będzie więcej problemów. Poza tym gdyby go policja zgarnęła to zapewne nazajutrz mieli by trupa w celi. - odpowiedział ze stoickim spokojem.
- To nie jest chyba jakiś zabójca z opowieści przygodowych...
- Jest ! Ale Stefano go battere i jest spokój. - odkrzyknęła Leslie i weszła do pokoju i podeszła do kanarka.
- I tak się dobrze skończyło. Sprawy mogły przebrać gorszy obrót... - podsumował.
- Rozumiem... Ale dobrze się pan spisał. Dobrze rzuca pan toporami. Aż się przestraszyłam, gdy zakręcili tą kobietą. - uśmiechnęła się
- Akurat o kręceniu mnie nie uprzedził drań jeden...
- To... chyba dobrze o panu świadczy ? Ma pan kogoś bo uważam, że powinien pan kogoś znaleźć... Jest tu pewna piosenkarka z Xing, bardzo lubi silnych mężczyzn.
- Czemu wszyscy tak bardzo chcą mnie swatać ? - powiedział przewracając oczami i dodał - Tak właściwie to piosenkarz ale to tajemnica jak się orientuje...
- Nie to piosenk... Skąd... nie ważne. No w każdym razie życzę dobrej nocy. - uścisnęła mu ramię i skierowała się do sypialni, a Leslie nad czymś się zastanawiała...
- Co tak kontemplujesz ? - spytał się zamyślonej nastolatki miał pewne obawy co tym razem wymyśli.
- Ty się słabo znasz na dziewczynach, prawda? Chyba powinieneś porozmawia ze Stefano....
- A co mam ją gdzieś zaprosić ? - odpowiedział patrząc się na młodą.
- No nie wiem... To Armstrong... Armstrongowie to truuuudne przypadki... Myślę, że powinieneś być dla niej miły... Jakiś komplement powiedzieć czy może zapytać się o jej zdanie. Choć teraz to może być trudniejsze. Skąd wiesz, że to facet ?
- Z tego samego źródła co Samuel i Stefan... - odpowiedział uśmiechając się złośliwie -...oczywiście lepiej tego nie rozpowiadaj.
- Lepiej nie wnikać. Choć to ładna "Dziewczyna", więc nie ma co się wstydzić. Może jutro udajmy się do twojej siostry i jakoś tak wymyślę, że pójdziemy tam we czwórkę. Na prawdziwy Midgardzki obiad! Wszyscy lubią obcą kuchnię, Midgardzką pewnie też !
- Nie wiem czy siostra nie będzie zajęta wiesz ochrania tego aktora a ci potrafią być "problematyczni" delikatnie ujmując.
- Taaaak! To wspaniałe. Myślisz, że załatwi mi autograf, albo pozwoli go poznać! Oglądałam wszystkie jegofilmypopięćrazyiuważamżejestnajcudowniejsz ymmężczyzną na świecie ! - jej oczy się zaświeciły.
- A będziesz się kontrolować ? - zapytał po czym dodał - Niby mógł bym zadzwonić do siostry i zobaczyć czy da się oś zorganizować ale niczego nie mogę gwarantować.
- Oczywiście, że będę! Jestem Armstrongiem i Avido! I też Mustangiem! Jestem Conttrolo champion! Możesz mi ufać !
- Z tym Mustangiem to raczej nie wiadomo. Eh, wpierw to się pośmieje z mego występu więc trochę ta rozmowa potrwa. - wcale mu się nie uśmiechało wysłuchiwać przytyków siostry ale z drugiej strony mógł też podzielić się swymi podejrzeniami co do tego gdzie przebywa jej "zguba".
- Jest pan wspaniały! Spełnił pan największe marzenie mego życia! Będę miała u pana życiowy dług! - zawołała ze łzami w oczach.
- Jeszcze się tak nie ekscytuj bo nic nie jest obiecane. Autograf być może jest całkiem spora szansa ale ze spotkaniem to nie wiem czy coś wyjdzie. - zaczął studzić jej zapędy - No i mi się tu nie rozklejaj.
- Nie rozklejam się! Ale na pewno się zgodzi, jak się dowie z kim ma się spotkać. Nie zapomnij tylko powiedzieć, kim jest moja matka, ojciec i że to ja byłam dziś w tym cyrku. Nie Zapomnij ![/i]
- Mhm, zapewne nie odmówi bo jednak Armstrongowie mają pewien prestiż. Dobra samym gadaniem nic nie załatwię trzeba zadzwonić.
 
Rodryg jest offline  
Stary 18-06-2015, 20:01   #84
 
Slan's Avatar
 
Reputacja: 1 Slan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputację
Rzeczywiście, na skrzyżowaniu ustawiono drewniane pudło na którym stał rudowłosy książę, wokół którego zbierali się ludzie, głównie ishvalczycy .
- Nie ma powodów do paniki wy proste ludzie, co króliki przypominają. Bowiem, choć nadszedł czas wielce straszny, nie ma powodów do paniki. Straszni ludzie z księżyca zapewne przyjdą, zażądają trochę niewolników, jak przystoi każdemu dobremu podbjaczowi, a potem pójdą się napić wna zagryzanego kozim serem.
- Skąd niby to wiesz! - zapytał ktoś z tłumu
- Albowiem sam tak uczynię z Amestris po śmierci mego wielce niemądrego rodzeństwa gdy zostanę prawowitym władcą Aerugio - prawił rudzielec. Tłum z aprobatą kiwał głowami.
- Dlatego też powinniście poszukać ludzi, których nie lubicie, aby oddać ich w niewolę. Już teraz można narzucić im jażmo. Pomyślcie też o tych wszystkich, co was obrazili wielce strasznie, irytowali i pożyczali wam pieniądze. Teraz, gdy nastanie Chaos taki cudowny, będzie dobra pora aby wymusić zapłatę za krzywdy wszelakie prawdziwie strasznie wymyślone
Ludzie kiwali głowami słuchając wynurzeń Juliesa
- Tak nie może być! Trzeba coś z nim zrobić, bo ten idiota zaraz wywoła zamieszki - zawołała Shieska i poszła do motelu. Wróciła z ciężką, międzynarodową książką telefoniczną i ruszyła w stronę vJuliesa. Gdy podeszła ten rzekł
- Przykro mi urocza persono o wiece małym rozumk… Shieska nie czekała aż dokończy tylko przywaliła mu z całej siły w łeb książką.
- Nie! - zawył Valentino, ale sam też oberwał książką. Bibliotekarka ściągnęła go z pudeł, wskoczyła na nie, i zaczęła przemawiać
- Nadciągają trudne czasy! przed Ludzkością stanie wyzwanie, jakiego jeszcze nie doświadczyła. Dozn8my cierpień jakich nie zaznali nasi przodkowie. Musimy bowiem, walczyć z wrogiem, o jakim nawet nie śniliśmy. Lecz liczę, że w takiej chwili, wszystkie ziemskie narody zjednoczą się w walce z wspólnym wrogiem - przemawiała piastanka. Wielu było bardzo sceptycznie nastawionych do jej słów, i odeszło do domów, acz inni słuchali jej z przejęciem . Tymczasem z radia, które ktoś, wystawił na ulicę dobiegały następujące słowa
- O nie! Państwowi alchemicy przypuścili atak na state-matkę, lecz.., A co wy tu robicie? Nie możecie mnie aresztować. To tylko zwykła audycja radiowa… Ratunku! Wolnośść…. - radji umilkło a po chwili rozległ się łagody kobiecy głos Radio Radość ogłasza publicznie, że żadna inwazja księżycan nie miała miejsca. Wszystkich przepraszamy, za to, że mogli się wystraszyć
Niemal natychmiast tłum powrócił do swych zajęć, a Shieska została sama, osłupiała.
- Stefano, więc… co robimy? I nie będziesz więcej pracował dla tego magika, jeśli mamy się przyjaźnić. On morduje Vespuciowi braciszków! - zawołała Leslie. Tymczasem Sao przyniosła Stanisławowi Rosół. Ilena z Samuelem Jęczeli rytmicznie
- Moja głowa… niech mnie ktoś dobije - zawłała Ilena
 
__________________
Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija
Slan jest offline  
Stary 19-06-2015, 22:42   #85
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
- I tak się należało idiocie! -- zapewnił Stanisław Ścieżkę. Próbował ją odprowadzić do motelu, potem wrócił do baru gdzie czekała na niego zgraja osób utkwionych przed radiem.
- Ej Stasiek, to całe gadanie o Księżycoludach to było tylko słuchowisko, które udawało relację na żywo! zawołał Stefan. Gdy Samuel zaczął jęczeć dodał: - Przepraszam, Smutas. chcesz to lekarstwo stryjka na kaca? Te które stawia od razu na nogi, albo się po nim rzyga?
-Jakie słuchowisko radiowe?! Jakie?! Czy oni wiedzieli co robią?!! Jak można tak ludzi oszukiwać?!
- Stanisław się rozdarł.
-Zamknij ryja.... - wycedził Samuel po Piastiańsku.
- Ja już chyba w życiu nie tknę soku z kaktusa. Cokolwiek to jest... - skwitował młodszy Nowicki wycierając szklanki jakie się zebrały przy słuchaniu- Normalne słuchowisko, które widocznie złożono tak, żeby brzmiało jak relacja na żywo... Ciekawe, czy mieli to powiedzieć na koniec, czy tylko nie trafiliśmy na początek audycji.... Jeśli to drugie to o co sie peniają?
-O panikę na ulicy? W Centrali pewno jest gorzej niż u nas!
- skwitował Stasiek
-No, ale trzeba przyznać, że w swej prostocie wykonania to wywołano tyle emocji... Ten Fury to geniusz! Skoro to stary znajomek Szkapy, to ciekawe, czy Szkapa go wykarska? I czy za karę Fury wyląduje tutaj z nami w Nowym Xerxes?
-A co ty mu chcesz...
-Jak to co?! To zaszczyt byłby osobiście poznać takiego maestra! Prostota przemieszana z kreatywnością to lubię.

I Sao ile razy mam mówić - nie możesz dawać Stachowi nic tłustego?! Na tłustym to się kaca leczy, więc daj Smutasowi i Ilenie... Jakie że jestem wredny? Widziałaś te kartkę?
Może w Xing leczy się wszystko na tłusto, ale tutaj.... A w ogóle doktorów się słucha, nie? Może ten cały doktór uznał, że tak się Staśkowi osłabi te robale? Bo na takiej marnej diecie bez smaku. Bo skoro nie zdechło po tych jego fajkach i alkoholu na recepturze Piastiańskich farmerów, to cholerstwo jest mocne!
-Rozpowiadasz wszystkim, co mi dolega i się dziwisz, że ci nie powiedziałem?! -
starszy Nowicki strzelił focha.
- A czy ktoś na sali nie wiedział?! Ręka w górę! Aha, czyli Leslie. Nie, to nie jest zaraźliwe. Na pewno nie przy podaniu ręki.
-Czy mi się zdaje, czy odstraszyliście barmana? I kiedy?!
- rozejrzał się Stanisław.

Stefan zignorował do reszty starszego i zajął się konwersacją z Leslie:
- Mia belle, po tej wczorajszej aferze to nie sądzę, żebym był mile widziany, więc nie mam zamiaru wracać do cyrku. Niby nie doszło dzięki mojej interwencji do jeszcze większej chryi niż doszło, ale i tak będzie niezręcznie.
A i tak trzeba znaleźć znajomego mistrzyni Chang, to wtedy nie wiem, czy nie będę musiał wrócić, by pomóc przy negocjacjach. Oby wtedy emocje już opadły w cyrku...
A kto to jest Vespucio i ilu ma braci?
 

Ostatnio edytowane przez Guren : 20-06-2015 o 10:13. Powód: Dopisane o Furym
Guren jest offline  
Stary 22-06-2015, 20:06   #86
 
Slan's Avatar
 
Reputacja: 1 Slan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputację
- Nie no, co z wami ludzie? Ja rozumiem, że chce cie mu przyłożyć, ale czy pomyśleliście, źe ktoś będzie musiał go potem ciągnąć do hotelu? - Jęknął Mariuszipal i zaczął ciągnąć księcia pozostawiając Valentina na chodniku.
- Ty przestań narzekać! To bardzo dobry chudy rosół. Rosół jest dobry na wszystko! Każdy to wie! - Warknęła Sao
Potem Leslie rzekła
- Vespucio t mój kanarek! Nie możesz uczestniczyć w mordowaniu kanarków! Takie ładne są
Tymczasem Vilmund z rana zadzwonił do siostry, aby poinformować ją o tym, że być może znaleźli jej zgubę.
- Wiesz Vil, musisz być całkowicie pewien, że to na pewno ona! Szef też ją widział, i także się zgadza. Możesz się jakoś dostać się do tego cyrku? Albo mnie tam wprowadzić? Byłabym wdzięczna.


Stanisław ze Stefanem i Sao (oraz Mimi) szedł do doktora Marcoha jak na Egzekucję. Po drodze natknął się jednak na coś co sprawiło, że biegiem pognał do lekarza. Z alejki wybiegł wychudzony pies skomlący przeraźliwie. Wszyscy znajdujący się w pobliżu Ishvalczycy się rozbiegli i odsunęli. Zwierzę zaczęło się wić na ziemi i skomleć, a potem zawyło przeraźliwie, wygięło się tak, że aż trzasnął kręgosłup, a potem chlusnęło z ust krwawą breją. Kto podbiegł i z pewnej odległości oblał zezwłok benzyną i podpalił truchło.

Doktor Marcoh już na niego czekał. Stach zabronił Sao wchodzić do doktora, co spotkało się z kilkoma warknięciami ze strony Xingijki, ale w końcu go posłuchała. To samo nie udało się ze Stefanem. Z przerażającą powolnością doktor Marcoh szykował się do pracy. Umył ręce, postawił wiadro, kazał się rozebrać… A potem nagle wpił palce w brzuch Piastianina.
- [/i] Jak nie będzie się pan ruszał, to mniej będzie boleć [/i]
Bul był straszny, choć do zniesienia. Cały zabieg trwał najwyżej minutę. Potem stanisław poczuł straszliwe mdłości, i zwymiotował do wiadra.
- Już po wszystkim! Wypadałoby, żeby za uratowanie życia Stanisław Radziwił zapłacił na rzecz biednych pięćdziesiąt marek - rzekł doktor
Gdy Stach wychodził od lekarza, Sao podała mu ramię, ale nie zadawała niepotrzebnych pytań. Zobaczył idącego w stronę gabineto Świętochowskiego, który trzymał się za brzuch. Towarzyła mu jego kochanka.
- Ocho, widzę, że nasz Radziwiłek trochę za bardzo zasmakował szlacheckiego stylu życia. Hehe. Ale Egzotykę za to polubił, jak to podniebienia nuworyszom się wyrabiają - i zgiął się w pół.
- Mogę go walnąć? - zapytała Sao
 
__________________
Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija

Ostatnio edytowane przez Slan : 24-06-2015 o 18:33.
Slan jest offline  
Stary 24-06-2015, 17:26   #87
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
-Nie Stefan tłuszcz tu nie pomoże bo my kaca mamy nie od alkoholu ale lekko narkotycznego soku z kaktusa ale przynajmniej nie miałem koszmarów- powiedział po czym nalał wody do dwóch szklanek i rozpuścił w nich nieco białego proszku. Po zamieszaniu jedną sam wypił ciężkiej a drugą podał antycznej wojowniczce.

-Trzymaj to sproszkowana echinace roślina o właściwościach przeciwbólowych sam wychodowałem i starłem powinna pomóc

- Co do tej afery że słucowiskiem w sumie szkoda że to fikcją bo można by ich na puścić na kościeja. Jak by mnie ktoś potrzebował to będę leżeć na skrawku pustyni starając się zaliczyć ciało - Ogłosił i wyszedł.
 
Brilchan jest offline  
Stary 27-06-2015, 13:40   #88
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
Stanisław
Stanisławowi nic nie wyszło z przekonania Stefana, że może iść sam, ewentualnie z Sao. Młody się całkowicie zaparł, że MUSI być przy zabiegu, obejrzeć jak to określił „tego konowała-alchemicznego”, a Sao nie wystarcza. Tyradę dał długą:
-Sao pokaż łapę. Co widzisz? Obrączkę? Nie? Więc nie jesteś jego żoną. A teraz spójrz na –pokazał swoje dłoni – Widzisz tutaj kaktus? Nie! Więc prędzej mi kaktus tutaj urośnie niż zostawię ci sprawę Staśka! Przynajmniej dopóki się ze Staśkiem nie zaobrączkujecie. Nawet pod względem prawnym, to ja jestem jego jedyną dostępną rodziną, jak i to którą się powiadamia w przypadku wypadku! Nie mówiąc o tym, że jesteś babą, która myśli, że wszystko się leczy rosołem, nawet jak lekarz zaleca co innego. A podobno to Piastia leczy się tylko domowymi sposobami!!
Młodszy Nowicki kłócił się większość drogi z Sao. Zresztą Stanisławowi było potrzebne jeszcze pouczyć Stefana:
- Tylko Stefan ani słowa o bliznach na twarzy lekarza!!
-A co granat mu buchnął w twarz w Ishvarze?
-Nie wiem, ale ani słowa o jego twarzy typu „mielona”, „kto cię tak urządził?”, ani nic z tych rzeczy!
-Dlaczego miałbym kpić z człowieka, któremu buchnęło w twarz granatem?
-Kpiłeś ze wzrostu Edwarda Elrica!! Chociaż wszyscy wiedzą, że jest przeczulony….
-Przecież nie jest niski, powiedziałem, że nie wierzę w jego kurduplowatość przeszłą, a pani Shieska chciała, by przed nią nie zatajać. I tak jest na tym prze….
-Ani słowa o twarzy Marcoha, jasne!?
- Mnie się czepiasz, a mamy inny problem na 4 łapach! O nie, nie. Sieściuch zostaje na zewnątrz!! Nie będzie rozsiewał sierści po gabinecie lekarskim, do cholery ciemnej! -zawołał Stefan przed budynkiem wskazując na Mimi:- Jeszcze będziemy mieć na sumieniu czyjś zawał, albo jakaś kobieta zacznie rodzić z wrażenia!
- A co ma zrobić? Przywiązać Mimi do latarni? - westchnął Stasiek
- I to nie zmniejsza szans na uniknięcie czyjegoś zawału czy porodu... Było zostawić te bestię w hotelu
- Żeby kradzieje ją porwały czy aby potwora zjadła! To Tylko mała Mimi! Popilnuję jej, ale jakby co to krzyczcie - zawołała Xingijka
Koniec końców Sao została przed wejściem pilnować swojej pupiliki. Stefan poszedł ze Staśkiem ciągnąc go za sobą.

- Przecież nie ucieknę… - mamrotał Stasiek.
- Akurat… Stasiek, co ty? Przytulaj se Sao, a nie mnie! Jestem za stary na przytulanie
-Ale mi tego potrzeba… Uwzględnij, że czasem trzeba coś zrobić niekomfortowego na rzecz drugiej strony… By ta poczuła się bardziej komfortowo…
-Ech… Dobra dawaj.
-Ja wiem, że ci nie idzie wyrażać uczucia. Prędzej dokarmisz, niż powiesz o swoich uczuciach. Może i czyny są ważniejsze, ale ludzie lubią też deklaracje….
-Stasiek! Nie pieprz jakbyś umierał! Skup się jak przeżyć!!
-Następny pacjent… -
powiedział Marcoh.
- A to jest panie doktorze dziecko o którym mówiłem, a którym się opiekuje. Paweł, może jednak się uśmiechniesz?
Młodszy Nowicki ani myślał się uśmiechać. I przybrał wyjątkowo upiorne spojrzenie spode łba. Przez cały zabieg nie spuszczał oczu z Marcoha jak pies pilnujący swojej kości.

Stefan
Młodszy Nowicki po tym jak Stasiek nazwał go „dzieckiem” ani myślał doprowadzić do sytuacji, żeby Marcoh uznał go za mięczaka. Trzeba wygląda poważnie. Fakt, że poleciła go Szkapa bynajmniej nie dawała też wielkiego kredytu zaufania. W po za tym marszcząc brwi łatwiej było zapanować nad twarzą, dopóki mechanik się nie przyzwyczaił do wyglądu lekarza. Stefan w myślach analizował, czy taką liczbę blizn mogło sprawić cokolwiek po za wybuchem granatu koło twarzy. W trakcie zabiegu bynajmniej nie zmienił zdania, że Marcoh jest lepszym fachowcem od Samuela. Wszystko go utwierdzało w myśli, że tego konowała różni od normalnych konowałów tylko fakt, że potrafi używać alchemii? Babka z ich wioski i Broken wydawali się pewniejsi w tym co robią, jak i że dla dobra pacjenta nie będą się z nim obłudnie cackać, tylko robić co trzeba.
Zdążył potrzymać Staśkowi włosy, gdy zaczął wymiotować.
-Doktór, powiedz pan, że chociaż fajki może palić. Jest wystarczająco nieznośny jak ich nie dostaje – poprosił młodszy Nowicki odwracając wzrok od zawartości wiadra.
- Fajek nigdy nie powinien pan palić. One wyniszczają organizmy. Im wcześniej Pan zapomni o tym nałogu, tym lepiej. I tak pan nadwerężył organizm w tak młodym wieku - mówił doktor po raz kolejny utwierdzając młodszego Nowickiego, że ma do czynienia z doktorkiem co to tylko pieprzy utarte formułki.
Trzeba będzie poprosić Samuela o badania kontrolne jak już wrócą do hotelu.

- No, a Smu... lekarz rodzinny mu mówił, by przerzucił się na życie tytoniu. Ojciec żuje, a ma krzepę niedźwiedzia i pięcioro dzieci na koncie, choć już siwy. Ale nie... ten się brzydzi, bo to takie wiejskie żuć tytoń - oświadczył Stefan wkładając sobie gumę do ust
- To tak samo szkodliwe, a do tego obrzydliwe. Plucie czarną flegmą na chodniki jest naprawdę paskudnym zwyczajem, a grozi rakiem języka albo krtani
- Że czym grozi? - Stefan zmarszczył brwi jeszcze bardziej niż na początku. Zignorował za to durne gadania „o obrzydliwości żucia tytoniu”.
- Tym, że pana brat w najlepszym wypadku będzie trzeba pana bratu język lub krtań usunąć - rzekł lekarz wycierając ręce
- Ale dlaczego? Zropieje mu w końcu od tego?
-Przepraszam doktora, ale za dużo członków rodziny wygłaszało teorie, że rak "to burżuazyjny wymysł damulek na choróbsko" to i dzieciak tak...
-Bo to jest burżuazyjny wymysł. Choróbsko na wszystko, ale pomysł.... A ze znachorów się śmieją za szkodliwość i ciemnotę, choć się zna wielu na robocie. Raka se nie umyślili. Prapradziadek codziennie wypalał fajkę na noc, a rano wypijał szklaneczkę burbona. Miał na czym mieć miłe sny i po co wstać. I zabił go dopiero jakiś pijany żołnierz, a prapradziadek miał wtedy 60 lat. I zdążył tamtego zastrzelić
-To my już pójdziemy doktorze! Ste... Paweł pomóż mi wstać


- Trudno rzec skąd dokładnie taka narośl się bierze, ale potem roznosi się na cały organizm. Płuca, mózg. To bardzo bolesna, trwająca wiele miesięcy śmierć - mówił lekarz

Stefan załatwia sprawę Mustanga
Stefan ponownie przewrócił oczami nie przestając żuć gumy. Co wyraźnie pokazywało co o tym myśli. Jak Staśka naszło go odciągnąć to się łatwo wyrwał i spytał: - Panie doktór, a pamięta pan o co starszy ostatnio pytał? W sprawie wspólnego znajomego generała?
- A o co konkretnie. W tej sytuacji niewiele da się zrobić - rzekł doktor
- A znacie historyjkę o kiepskim znachorze, albo hochsztaplerze udającym znachora, panie doktór?
- Pewnie o tym, jak pana przodkowie leczyli go za pomocą siekiery i kosy - mruknął doktor
- Niech zgadnę, dzwonił pan do Mustanga? I już człowieka szufladkują... że od razu wszystko na siekierze... A ja przecież dbam o jego interesy, co z tego, że były między nami niesnaski i facet nie kuma dowcipów. Ani kiedy padają. Nieważne... Ale bez siekiery będzie. Bo to szło tak, że jednemu rolnikowi kury zaczęły zdychać. Znachor spytał czy dostawały wodę ze studni, czy przegotowaną. Zalecił przegotowaną. Kury dalej zdychały. Spytał czy są karmione jęczmieniem, czy pszenicą. Zalecił jęczmień. Ale dalej zdychały, więc w końcu spytał "A dużo macie tych kur, bo ja mam jeszcze wiele dobrych rad". A morał z tego taki - ludzie uwielbiają dawać dobre rady, a nawet się nie przyjrzą dobrze jaką dać diagnozę. Więc
-Nie zaczyna się od "więc" -
skarcił Stasiek
-No Więc! -
młodszy Nowicki totalnie zignorował starszego - jestem owszem wdzięczny za leczenie tego tutaj. Ale mnie ojciec też nauczył, że trzeba dbać o powierzone sprawy. Więc! Chciałbym wiedzieć pod iloma kątami pan przypadek Ślepoty Mustanga, że uważacie, że nic z tego. W sensie takim, że albo ślepota, albo alchemia? Więc?!
- Bo jego wzrok nie należy już do niego. Prawda go zabrała. Z Mustangiem nie rozmawiałem po za tym
- To skąd pomysł, że ja tylko o siekierach? Nie mogę przecież mieć tego wypisane na twarzy? - Stefan znowu zmarszczył czoło -[i] Ale skoro wlazł do tej całej Bramy pod przymusem
-Trochę szacunku dla Prawdy - syknął Stanisław.
- to czemu ta cała Prawda nie uwzględni, że było pod przymusem więc za Kamień odda wzrok? Jakby to miało być nieodwracalne to powinna wyr... zabrać oczy, a nie sam wzrok.
- Powiedzmy, że jako lekarz znam się na ludziach. A Prawda... Bogowie są okrutni. Tylko tyle mogę rzecz. I nie wiemy, czy w głębi serca Mustangowi nie pasowała ta zamiana.. –skwitował Marcoh
- Nie rozumiem z tą zmianom... Nie żebym traktował jego sprawę osobiście, czy by mi zależało, bo to jakiś mój idol. Mnie Doktór nie musi owijać w bawełnę, że się obrażę za obrażanie jednego narcyza. Ale mam wobec niego długi, a mnie ojciec nauczył, że trzeba dbać o sprawy jakie ci zawierzyli lepiej niż własne. A skoro facet ma boćka na horyzoncie

No więc panie doktór? Jakieś jeszcze argumenty, że dlaczego nie? Czy po prostu pan doktor nie chce się podjąć takie wyzwania. Lub... Co ja też dobrze rozumiem. Nie macie ochoty z nim mieć więcej do czynienia, bo ostatnim razem sprawił wam wiele problemów?
- Nie potrafię. Nie znam nikogo, kto by potrafił. Zadowala to pana?
- Tak, bo przynajmniej będę miał jak powiedzieć czemu nie wyszło. A! I tak na marginesie to widzieliśmy w drodze tutaj psa, który wił się w straszliwych bólach zanim chlusnęła mu krew z pyska i zdechł. Miejscowi zaraz go spalili, więc mam nadzieje, że to nie oznacza, że to tutaj teraz częste zjawisko. Albo, ze będzie miał pan doktor zaraz tutaj jakąś zarazę... Uznałem, że trzeba uprzedzić.
- To źle... Pewnie zeżarł coś zarażonego tym, co miał pana brat. Jeśli rozniesie się wśród szczurów, to może być problem, choć człowiekowi, który ich nie jada raczej niewiele grozi
- Pytanie kto napuścił.... Co do mojego starszego... Bo widzi pan on się zaraz żeni, a w naszym kraju trzeba sobie golnąć na weselu. Czy są jakieś przeciwskazania bardziej niż normalnie na picie i palenie. Czy może już jeść normalnie? I jak z... nocą poślubną?
- Ta pustynia to ich naturalne środowisko. A co do wesela... to zalecam umiar i zdrowy rozsądek - poprawił okulary uśmiechając się.
- Pod którym względem? Alkoholu, papierosów, czy kobiet? Bo z tą babą skomplikowało się, a on i tak umiarkowanie pije i pali....


Diagnoza Marcoha o Stanisławie
- Jest jeszcze coś, o czym chciałbym porozmawiać z pana bratem... - rzekł doktor
- Pani mówi tu i teraz. W końcu my jesteśmy rodzina. I za dużo mieliśmy hm... spięć jak zataił za mną pasożyty... -- Stefan łypnął na Staśka tak, że tego przeszły dreszcze- Jakaś kwestia w diecie? Nadal chudo, że nawet rosołu nie można?
- Rosół można, tylko chudy. Ale żadnego alkoholu i ciężkiego jedzenia... po co ja się trudzę? I tak mnie nie posłucha i ze szczęścia się urżnie w trupe. Znalazłem w aurze pana brata coś dziwnego, ale nie wie wiem co dokładnie. Jakby vfragment duszy
- Raczej z nieszczęścia.... Ale co ja będe panu doktórowi mówił... Hę? Jaki fragment duszy... W ciąży jest, czy jak? Panie to facet jest. Mimo wszystko...
- To dziwne... nie spotkałem się z czymś taki, jeśli nie liczyć podań o opętaniu, ale wtedy powinna być cała dusza. Znajomy z wywiadu przebąkiwał o czymś takim, ale nie znam szczegółów - rzekł doktor zaniepokojony
- Jaki fragment? Jakie... Co ten znajomy wybąkał? - spytał Stanisław, który w końcu odzyskał głos
- Początkowo bano możliwość przenoszenia duszy do innego ciała, ale tak, aby pierwotna dusza była przez jakiś czas nieświadoma, do czasu aż jakiś czynnik sprawi, że przejmie ona kontrolę nad ciałem. Było to jednak za trudne, ale udało się jakby wmontować fragment duszy. Być może chcieli w ten sposób przechowywać tak wiadomości czy wspomnienia... albo ukryte sugestie na przykład do zabicia kogoś. Takie chwilowe opętania. Nie wiem, z czym mamy do czynienia w tym wypadku - rzekł lekarz ponuro
- Sugestie? Wiadomości? Ale ćwiartowanie duszy?! Jasna cholera... Znaczy się to po tych robalach tak zadziałało? To były alchemiczne robale czy jak?!
Nakarmione duszą, by zrobić z człowieka bombę zegarową?!
- Raczej dotknięty, skażony duszą... Ale to może być co innego. Miał pan ostatno bliski kontakt z jakimiś alchemikami? Taki bezpośredni. Na przykład z ich krwią. A może jakieś rytuały na panu przeprowadzano? Ludowa "Magia" była u nas tabu, ale ona działa
- No cóż miałem trochę... Mam paru znajomych... Myślę, że dlatego tamto złapałem... Ludowa?! My ten no... - Stasiek zaczął się plątać - No pochodzimy z Piastii. Da się poznać po nazwisku, nie? W dzieciństwie mieszkaliśmy na wsi to tam są wciąż znachorzy - Stefan wolał trochę skłamać - Leczą świetnie, mądrość ludowa jest za bardzo pogardzana. Ja dzięki znachorce przetrwałem jak spadłem z dachu w dzieciństwie. Myśli doktór, że i u mnie coś zostało przez to?
- Musiałby pan porozmawiać z kimś, kto zna się na gusłach lepiej ode mnie. U nas je wyśmiewano jako zabobon. Może May się nada? - zapytał lekarz - To pewnie nic takiego
- Tak, tak... Pogadamy z May... mamrotał Stanisław. Potem przeszedł na Piastiański: -[i] Ta pieprzona kurwa! Zachciało jej się poświęcać! Bo to romantyczne czy jak?! Suka!! Ta alchemiczna suka!![/]- wyszedł trzaskając drzwiami

Stefan przez chwilę stał zdumiony tym co się stało. "Alchemiczna suka"? Która? Sporo mieli wrogów ostatnio, ale Stasiek rzadko kiedy nazywał nawet wredne baby "suką". Zaraz jednak coś mu zaklikało w głowie. "Suka, która musiała się poświęcić". Przyszłe mu na myśl szepty ciotek, które plotkowały z przejęciem jak Staś dzielny i biedny. Szepty, które nabrały sensu, gdy dowiedział się, że mają różne matki. Stryj pomógł mu ustalić parę rzeczy. Choć Stryjek wiele z tych plotek wykpił, ale czyżby było w nich ziarno prawdy? "Chuchro, które aż dziw, że urodziło dziecko. Aż dziw, że Stanisław wyrósł tak zdrowo" Tutaj to ziarno?

- Powiedział "Pokój temu gabinetowi" - skłamał Stefan, gdy starszy Nowicki wyszedł - I że skonsultujemy się z innym fachowcem. I ten... Czy ten no... czy alchemią leczniczą da się jakoś podtrzymywać zagrożone ciąże?
- Że co! - zapytał zdumiony Marcoh- Danchemią raczej... myślę, że bez problemu. To wręcz podstawowe zagadnienie. Zwłaszcza, że dla szlachty to sprawa wagi państwowej.
-[i] No ten... Ja tam alchemikiem nie jestem, ale cóż sam pan doktor powiedział.... On jest synem Radziwiłła to jego matce zależało, aby urodzić syna. Ja tam tylko słyszałem... Takie głupie gadanie ciotek, ale jak skoro pan doktor powiedział, że tam jest kawałek... Ale zdaje się, że matka Stanisława korzystała z pomocy znachorskiej, bo jakieś były komplikacje w trakcie ciąży. To czy mogła trafić na hochsztaplera, który coś schrzanił i zostawił fragment duszy? No wie doktor... Jak zaszyć w pacjencie igłę... I jak bardzo to jest wbite w duszę właściwą? Może to zagrażać życiu? [/] -Stefan dalej wolał nie być do końca szczery względem Marcoha
- [i] O tym, nie pomyślałem. U nas Danchemia oficjalnie nie istniała. Myślę, że to możliwe, ale nie mogę wiele więcej powiedzieć. Nie powinni szkodzić

Stanisław
Starszy Nowicki nerwowo próbował zapalić pierwszego legalnego z lekarskimi zaleceniami lekarza. Wtedy usłyszał Święćkowskiego:
- Nie teraz człowieku...
-I chyba dyskrecje mieliście wliczoną w cenę
-powiedział Stefan po wyjściu z gabinetu Marcoha. Zaraz Święćkowski zgiął się wpół.
- Doktor! Macietitaj nagły wypadek!!! Migiem!
 

Ostatnio edytowane przez Guren : 30-06-2015 o 20:13. Powód: Dopisane o Święćkowskim
Guren jest offline  
Stary 02-07-2015, 19:40   #89
 
Slan's Avatar
 
Reputacja: 1 Slan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputację
Marcoch wyszedł z gabinetu i pokręciwszy głową rzekł.
- Piliśmy - Chlaliśmy - odparła Ishvalka - Nagrabiliśmy sobie - kontynuował Marcoh - Tak, faceci sobie nagrabili - rzekła niedoszła lekarka - Ty młody, nigdy nie wiż się z babą - rzekł świętochowski
- Ale nasz lekarz rodzinny panu też zalecał, abyście się wstrzymali z piciem póki nie wydobrzejecie i nie zaleczycie tego co wam wykrył. -wypomniał Stefan. Stanisław zaś schował prędko do kieszeni papierosy i zapalniczkę.
- Kolejny konował się znalazł. Jak mam grać bez picia? Myślisz, że to samo się zarobi - splunął na chodnik
- Naprawdę zaraz mu przypierdolę - warknęła Sao

A nie na odwrót, że tylko na trzeźwo tak się da grać? - młodszy Nowicki uniósł brew
- Tylko nie mówcie, ze już przepiliście pensje po nas

- Przepić! Ja je pomnożyłem, puki nie grsłem z tym debilem Myślałem, że ma fuksa, puki nie zagrał pięciu asów. Kier - szlachcic jęknął z bólu

- Żali z którym? Paru się przy mnie ostatnio na was skarżyło
- Niby kto? Pokaż mi szubrawców! - wrzasnął A ty co robisz tu, bo chyba trypa nie leczysz? Nie u tego lekarza - splunął ponownie - Jak jeszcze raz obrazisz stasieńka - Sao poczerwieniała
- Chorobę szlachecką. Wasz "ojciec" pod koniec życia chwalił się, że złapał wszystkie znane rodzaje i kilka nieznanych. Ten jednak konował jest za dobry, nawet na moją przypadłość zna leki. Choć nie twierdzę, że nie złapałeś jakiegoś Sao nie wytrzymała. Wzięła szeroki zamach i uderzyła Świętochowskiego, że ten sę przewrócił jak długi. - Widzę, że pacjent znieczulony... Zanieście go do gabinetu - rozkazał Markoch
- No dobrze... - westchnęli Nowiccy. - Skoro żeście nie zmienili nawyków po wizycie u naszego lekarza rodzinnego to teraz nie beczcie - wycedził Stefan otrzepując ręce jak tylko dotaszczyli szlachcica
- Konowały jedne! Za mojego dziadka to leczyli pijawkami. a do tego alchemiki
- Ja tu wszystko słyszę! - odezwała się Sao
- A mnie całe życie leczyła znachorka i jestem w zarąbistej formie! - młodszy Nowicki na dowód czego wykonał parę przysiadów jak do kozackiego tańca. - Dobra, dobra. Mam inne problemy na głowie niż się wami zajmować... -burknął Stanisław odwracając się na pięcie
- Wiesz, że bydlak tu jest - wystękał szlachcic
i] Twardy tu jest. Ten syczy syn! [/i]
- Powiedzcie mi coś czego nie wiem... Ale dobra, w zamian za ostatnie usługi, Paweł daj pani na wizytę. Do rąk pani Święćkowskiej, a nie Święckowskiego -Się wie!
- Jaka tam pani - Ishvalka się zarumieniła
Stanisław potrzebował chwili odpoczynku, więc odnalazł toaletę, aby sobie wszystko przemyśleć…
 
__________________
Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija
Slan jest offline  
Stary 04-07-2015, 15:36   #90
 
Slan's Avatar
 
Reputacja: 1 Slan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputację
Vilmund w tym czasie opiekował się wyraźnie znudzoną Leslie. Udał się do cyrku, aby dowiedzieć się czy ma rację co do podejrzeń. Wcześniej udał się do siostry. Ta czekała nań w hotelu Blue Diamond, jeszcze bardziej luksusowym od złotej pagody i zdecydowanie bardziej dystyngowanym. Obsługa nieufnie przyglądała się Midgardczykowi i Leslie, jakby mieli zaraz podpalić cały przybytek.
Hedda zeszła do nich po kwadransie i rzekła.
- Widziałeś w cyrku tego straszliwego barbarzyńcę z północnych pustkowi. Chyba będę się lękała wyjść sama, ja słaba i delikatna niewiasta, a strarze donowi Labreze trza podwoić, albowiem nie wiemy, przeciw komu zwróci swe straszliwe ostrze - zawołała najemniczka i wybuchnęła tak głośnym śmiechem, że aż szyby trzeszczały.

Gdy trafili do cyrku okazało się, że panuje tam lekki chaos. Cyrkowcy przerażeni zaginięciem Yokiego biegali po całym cyrku nie za bardzo wiedząc co się stanie. May z Alfonsem starali się zapanować nad zamieszaniem, choć nie było to łatwe. Niemal karlica gdy zobaczyła Heddę zawołała.
- O a teraz będą dwa barbarzyńce. Ty, ta bardziej identyczna, może zgracie z z bratem w toporonisa - zaczęła się śmiać.
- Zagracie? - Zapytała Leslie zachwycona tym pomysłem.
- Żebym ja tobą nie rzucała! - odkrzyknęła hedda roześmiana
- Nie, ale jak dorwiecie tego drania Yokiego to możecie go przypiąć do tarczy i porzucać weń granatami
May, powoli i pomalutku tracąca cierpliwość nie widziała dzisiaj ryzykantki, ale Henkel powiedział gdzie jest, akurat w chwili, gdy Xingijka rozkazała Xiao Mei zagonić całe towarzystwo. Tymczasem Dotarli do przyczemy i hedda zapukała.
- Ja od pana Labreze - zawołała, ale od powiedziała jej ryzykantka wystawiając liścik przez drzwi.
"Nie zamierzam z nim rozmawiać"
- Ha! Jednak to ty! - zawołała tryiumfalnie siostra Vilmunda. W tym czasie Leslie szukała łomu.
W tym czasie do Samuela przyszedł dostojnie odziany Xingiczyk o długich cienkich sumiastch wąsach i o długich paznokciach niczym szpony. Chłodno patrzył na lekarza, towarzyszyło mu dwóch ochroniarzy i tłumacz.
- Wielki i dostojny Magister Fu prosi was, w swej nieskończonej łaskawości, której przecie granice są niezmierzone, o spotkanie z Nieśmiertelną, a najlepiej możliwość pobrania jej krwi - rzekł tłumacz.
 
__________________
Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija
Slan jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:47.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172