Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-07-2015, 21:14   #122
Jaracz
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
Gottfried przyklęknął na jedno kolano przy męzczyźnie któremu przed chwilą odebrał życie. Pochylił głowę, w myślach zmówił modlitwę za zmarłych i zamknął mu oczy. Następnie wstał i rozejrzał się. Wyglądało na to że sir Wolfgang miał już wszystko pod kontrolą, a na dodatek wieść o torturach rozjuszyła właściciela posiadłości. Przyszłość Manfreda zaczęła się rysować w jaśniejszych barwach - w końcu mieć po swojej stronie sędziego to połowa wygranej. Podszedł do drugiego ze zmarłych i powtórzył modlitwę. Następnie ruszył do stajni, by pomóc przy Hansie. Przy wejściu napotkał Elenę.
- Szukamy kogoś kto umie pisać, znał hrabiankę i miał uraz do osób które brały udział w bójce. Może niech porównają ten anonimowy donos z jakąś próbką pisma tego paniczyka? Jeżeli możesz, to przekaż tę sugestię sir Wolfgangowi, ja chciałbym zachować milczenie przy obcych. - powiedział cicho do dziewczyny.

Kiedy Gottfried zaczął mówić, czego szukają i co trzeba zrobić, Elena otworzyła usta, jakby chciała coś odpowiedzieć. Ostatnie jednak zdanie wyjaśniło jej wszystko. Dlatego też dziewucha zamknęła japę i wzruszyła ramionami. Pomoc dla Hansa już nadchodziła. I później znów ją otworzyła:
- Wolfowi czy Wolfgrimmowi mam to przekazać? - zapytała równie konspiracyjnie. I kiedy tylko się dowiedziała, poszła przekazać informację właściwiej osobie.


Po chwili do Hansa podbiegł Karl, który zaczął go opatrywać. Ślady poparzeń kapłan będzie nosił do końca swoich dni. Kilka dodatkowych blizn również będzie zdobić jego twarz. Na szczęście jednak Sigmarita nie doznał poważniejszych uszkodzeń ciała, a dzięki medykamentom Karla, ten zaczął powoli dochodzić do siebie.

Wolf wysłuchał to co mu Elena miała do powiedzenia. Kiwnął głową.
- Wstrzymajcie się z posyłaniem do Morra - rzekł rycerz do barona. - Satysfakcja się należy, a jakże. Jednak trzeba wam wiedzieć nieco więcej, niźli o tym co się tu stało. Sprawa bowiem jest większa niż napaść na kapłana. Rozchodzi się też o śmierć córki hrabiego Diouxa. Mam mówić dalej, czy chcecie mnie wysłuchać w mniejszym gronie? - zerknął na kondotierów.

-Mówcie Panie. Nie mam tajemnic przed moimi ludźmi. Niech też widać będzie, że jestem człowiekiem sprawiedliwym. - rzekł spokojnym tonem.

Nie wiedział czy dawać wiarę takim przypuszczeniom i rewelacjom, które zdradziła mu Elena, ale w istocie podejrzanym był fakt zniknięcia Hansa i oskarżenia Manfreda tego samego poranka. Temat warto było poruszyć.
- Moje miano to Wolfgang de Loius - kontynował zachęcony. - Podróżuję wraz z mymi towarzyszami z Księstw Granicznych, a przyszło nam spędzić noc w Luccini. Gdy rano wstaliśmy kapłana Sigmara, który z nami podróżował nie było na śniadaniu, a po drugiego z mych druhów przybyli kondotierzy z nakazem aresztowania, jakoby był winny śmierci wspomnianej dziewki. Pierwszego znaleźliśmy tutaj. Obawiam się, że oskarżenie o morderstwo, jako że niesłuszne, również zostało spowodowane działaniami waszego pasierba. Donos był anonimowy, a ciało nie ruszone żadnym ostrzem. Sprawa ma trafić do sądu przed wasze oblicze, lecz zanim nasz towarzysz będzie osądzony i będzie miał prawo bronić swego stanowiska miną dni. Czas którego nie mamy, gdyż misja którą wykonujemy nas nagli. Tymczasem niezbity dowód może już teraz leżeć pod naszym nosem, jako że wasz pasierb znał dziewkę.

Nastała cisza. Długa cisza. Widać było że Baron myśli, bije się sam ze sobą, i nikt nie mógł przypuszczać jak wiele ta walka go kosztuje.
-Podnieście go - dał znak swoim służącym by podnieśli pasierba, a gdy tak się stało, palec sędziego pokazał by go przyprowadzono pod jego oblicze. Dwóch mocarnych kondotierów trzymało pod ramiona wiszącego młodziaka, a gdy jego twarz znalazła się kilka metrów od Barona, ten wymierzył mu siarczysty policzek.
Spojrzał on na Wolfganga i zadał pytanie:
-Czy macie jakiś dowód poza przypuszczeniem, że mój pasierb dokonał morderstwa na córce mego przyjaciela ?

- El… Ohhh… - Hans jęknął gdy oprzytomniał. Chciał wyrazić swoje zdziwienie widząc, że leży a nie wisi i widzi swoich towarzyszy a nie tego cholernika z pogrzebaczem. Jednak ból nadal był pulsował od zanionego miejsca i kapłan odruchowo chciał przyłożyć do niego rekę. Zauważył, że nadal był w tej cholernej stajni więc widocznie jakos go jego towarzysze znaleźli. - Ale piecze… - poskarżył się na płonącę bólem miejsce po wypalonej na twarzy tkance. Leżał i wszystko mu ćmiło przed oczami, w głowie szumiało i miał problem ze skoncentrowaniem uwagi na czymkolwiek na dłużej.

Wolf pokręcił głową niechętnie, krzywiąc się przy tym. Trzeba było wyłożyć wszystko na ladę. Baron mu pomoże, lub każe iść precz. Wtedy trzeba będzie sięgnąć po inne narzędzia.
- Dopiero gdy wziąć go na spytki, to i się dowód pojawi. - zauważył. - Baczcie jednak, że nie tylko w tym rzecz. Sąd nad naszym towarzyszem macie prowadzić wy. To zaś oznacza że w waszej mocy leży przyśpieszenie procesu z uwagi na wyjątkowe okoliczności. Nie widzi mi się, aby przypadkiem kapłan został wzięty w tortury, a nasz towarzysz wrobiony w morderstwo tego samego ranka. Gdyby to był gościniec, rachunki pewnie wyrównałbym żelastwem. Jednakoż pod obcym dachem przyszło mi przebywać i do praw Luccini stosować się zamierzam. Na wasz jednak gest czekam, abyście do końca dzisiejszego dnia pomogli mi znaleźć prawdziwego mordercę, co oczyści mego towarzysza z zarzutów. Zacząć by można od porównania pisma waszego pasierba, a notki na donosie sporządzonej. Sprawa szybka, a szybko ustali czy domysły są słuszne. Jeśli wyjdzie że pasierb wasz niewinny, to odpowie tylko za tortury kapłana.
Ostatnie słowa rycerz wycedził rzucając nienawistne spojrzenie na pasierba i splunął na ziemię. Wiedział że szlachta może chorobliwie dbać o swoją reputację. To wszystko była jedna bladź. Zastanawiał się tylko, czy sam będzie musiał powtórzyć że to pod sędziowskim dachem dokonano przestępstwa, czy też baron sam spostrzeże konsekwencje.

- To o to mu chodziło… - wystękał Hans z trudem gdy otaczający go towarzysze powiedzieli mu o kłopotach Manfreda i ich źródle. - On coś mi mówił, o jakiejś Beatrice… Ze szkoda jej młodego ciała… I że jej ojciec będzie się mścił na naszym przyjacielu… Teraz jak się przebudziłem wisząc tutaj… Ale nie wiedziałem o co mu wtedy chodzi… - wymamrotał Ostermarczyk do zgromadzonych wokół oswobodzicieli. Wciąż wszystko go bolało bo solidnym łomocie jaki dostał od tego sadystycznego młodzieniaszka co nie umiał przyjąć przegranej do wiadomości. Ale najbardziej rwała bólem ta wypalona żelazem twarz.
 
Jaracz jest offline