Gomez razem z Lotarem obejrzeli sobie więzienie i tyle, Wolfa i reszty kompanii nie spotkali. Nożownik postanowił więc wracać do karczmy i czekać. To samo zaproponował towarzyszowi. Oczywiście to czekanie wcale nie miało polegać na piciu piwska i podszczypywaniu dziewek służebnych, bo trzeba było przygotować cały majdan do wyjazdu. Nie to żeby miał zamiar pakować do plecaka czyjeś galoty, chodziło o dopięcie wszystkich spraw, głównie zakupów i ich transportu na nabrzeże. W sumie dopadła go robota której najbardziej nie znosił, użeranie się z karczmarzem, woźnicami, stajennymi i bogowie wiedzą czym jeszcze.
Długo nie wracali i Gomez zaczynał się niepokoić. W sumie jego niepokój dotyczył tylko jednej osoby i prawie nie przyznawał się przed samym sobą, że chodzi o tę agresywną, fanatycznie popieprzoną Czarnulkę. Nożownik jednak nie potrafił powstrzymać emocji i krążył niczym osaczony tygrys. Jego stan trochę pomagał w przygotowaniach do wielkiej krucjaty, gdyż pieprzony lud pracujący Tilei szybko wyczuwał nadchodzące kłopoty i rezygnował ze zwyczajowych targów i narzekań. |