Powiedzieć, że miał szczęście w nieszczęściu wydawało się określeniem tak adekwatnym jak określenie oceanu mianem dużej kałuży. Nie wiedział kto się do niego nabijał i naprawdę nie chciał się dowiadywać, ale wyglądało na to, że będzie musiał.
Wypalenie ze strzelby nie powinno być trudne, prawda? Z tej odległości nie mógł chybić przecież!
Tylko na litość, dlaczego tak ciężko było włożyć te pierdolone pociski to jebanych rurek? Victor nie wiedział czy to przypadkiem nie świat się tak trzęsie, bo to fizycznie niemożliwe by to były jego palce. Powinny mu odpaść, to akurat wydawało się całkiem logiczne i biorąc pod uwagę to, że nadchodzący gość miał jakieś narzędzie do przebijania drzwi, całkiem prawdopodobne.
Nie miał zamiaru się tutaj i teraz pierdolić, gdyby w końcu udało mu się załadować broń, wycelowałby w stronę drzwi i wypalił. Jeśli odniosłoby to skutek i starania gościa po drugiej stronie ustały, to z kieszenią pełną naboi, strzelbą w jednej łapie i teczką ze swoimi danymi w drugiej, uciekłby z pokoju.
__________________ Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies
^(`(oo)`)^ |