Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-07-2015, 22:52   #2
Draugdin
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Dzień 1, Północne wybrzeże kontynentu, rano.

Kane Eadwing Wingmund był potężnym mężczyzną. Wysoki, szeroki w barach, dobrze zbudowany i niesamowicie silnym. Pływając przez wiele lat na drakarach często pomagał przy wiosłach stąd też się wzięła jego muskulatura. Surowe życie na północy i wiele stoczony walk wykształciło go na niezrównanego wojownika, a wrodzona oburęczność dawała mu przewagę nad niejednym najsilniejszym i najzwinniejszym nawet przeciwnikiem. Potrafił władać praktycznie każdym typem broni i tarcz chociaż preferował topory. Wierną służba jarlowi, swoimi umiejętnościami bitewnymi oraz charyzmie i zmysłowi taktycznemu zawdzięczał to, że szybko został dowódcą oddziału Wikingów i dostał własną knarę.

W okresie ruszenia wojsk Ulve’a Thorkela stanął po jego stronie. Tak nakazywał mu honor i przekonania. Otrzymał zadanie dostarczenia dużego ładunku stali skatteńskiej. Misja ta powiodła się i Kane z wierną załogą wracał z dwoma skrzyniami po 4500 denarów aby wspomóc wojska Thorkela. Niestety poprzez trudne do przewidzenia zmiany pogody wpadli w sztorm, który opóźnił ich przybycie na tyle, że Thorkell został już pokonany, a niedobityki jego oddziałów wycofały się na północ lizać rany. Kane unikając floty Thursów zawrócił szukając bezpiecznej przystani i godnego wykorzystania posiadanych przez niego zasobów pieniężnych. Jako, że należał do ludzi nie poddających się przeciwnością losu wraz z wierną załogą szukali możliwości właściwego wykorzystania posiadanych przez nich denarów i włączenia się do toczących się w Nordii wydarzeń.

Co prawda szybka klęska i śmierć przywódcy nieco pokrzyżowały plany, ale Kane nie należał do ludzi, którzy się szybko poddają. Zawrócił swoją łódź i ile wiatru w żaglach pognali wzdłuż północnego wybrzeża. Co prawda garść ludzi wiedziała o jego misji i o ładunku jaki przewoził, jednak niewielka istniała możliwość, że ktoś z nich złapany żywym wyśpiewa to na torturach. Przecież lud to był twardy. Nie mniej jednak niewielka szansa istniała. Dlatego też pędzili ile sił w żaglach i wiosłach gdyż Kane wiedział jak małe szanse były aby takowa wiadomość mogła przegonić płynącą łódź. Tym bardziej płynącą nie wiadomo gdzie.

Kane miał plan. Tym bardziej szalony, im bardziej możliwy do wykonania. Wpłynęli w kontynent od północy. Najbardziej newralgicznym punktem ich podróży było Jezioro Eskerweld. Tak więc Kane przy sprzyjających warunkach pogodowych wraz z doświadczoną i zdyscyplinowaną załogą pokonali jezioro pod osłoną nocy. Niezauważeni przez nikogo i nie niepokojeni.

Dalej było już prościej choć wcale nie bezpieczniej. Puszczę Skjoll znał jak własną chatę. Często tu polował za spokojniejszych czasów. Podczas jednej z wypraw łowieckich w lasach na północ od Tyry znalazł zapomnianą przez bogów jaskinię. Przewidując nadejście ciężkich czasów wraz ze swoim wiernym kompanem Fjolvarem Feltem zbudowali tam schowek wykuty w kamiennej podłodze zabezpieczony stalową klapą zamykaną na klucz. Wszystko było maskowane stertą kamieni.

Płynąc na dziobie swoje knary, która nosiła imię na cześć bogini Fulli w duchu chwalił się za przezorność. Wiedział, że nadeszły czasy na wykorzystanie tej skrytki. Dobrze, że miał sprawdzoną w bojach i zaufaną załogę. Po drodze zatrzymali się jedynie na pół dnia i w jaskini złożyli obie skrzynie z pieniędzmi. Dobrze zatarłszy ślady wiedzieli, że tam będą bezpieczne.

Dzień później dotarli do Tyry. Tam postanowili się rozdzielić. Załoga okrętu miała pozostać na miejscu i w razie czego odbić od brzegu by powrócić po towarzyszy w bardziej sprzyjającym momencie. Natomiast Kane trzema najwierniejszymi wojami - Fjolvarem Feltem, Kaiem Mynfjornem i Jefetem Svordenem - mieli się udać pieszo do twierdzy Borgefjel aby dowiedzieć się jak sprawy stoją po ostatnich wydarzeniach. Szli szybkim marszem odpoczywając tyle tylko ile trzeba było na kontynuowanie podróży. Do przodu gnały ich poczucie obowiązku, honor i troska o przyszłość Nordii.
Pod koniec dnia pieszej podróży nieniepokojeni dodarli do podnóży gór. Tam rozbili obóz, aby przenocować. następnego dnia czekał ich odcinek drogi przez kopalnię żelaza Bregefjör. Zmieniając się na wartach przespali noc.

 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.

Ostatnio edytowane przez Draugdin : 09-07-2015 o 12:47. Powód: Dopisany koniec
Draugdin jest offline