Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-07-2015, 00:30   #91
Guren
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
Nowiccy w klinice Marcoha

Stefan postanowił dać Staśkowi 5 minut. Potem postanowił wejść za nim do toalety. Bądź, co bądź starszy wyglądał na wyjątkowo wzburzonego. Zwłaszcza skoro nie naszło go szczerzyć zęby do Święćkowskiego i wykazał się jakimś wrednym dowcipem wobec niego. Święćkowski stanowi za niskie progi, by się podlizywać, czy też po prostu Stasiek jest zbyt wkurzony na przesadne grzeczności? Tak czy tak, tylko idąc za nim Stefan Nowicki mógł się przekonać.
- Nie wy zostajecie! - zablokował Sao – Ten doktór mówił, że po tym zabiegu Stasiek może się porzygać raz, czy dwa. Ktoś będzie musiał go zaprowadzić do porządku, włosy przytrzymać jak będzie rzygać! I nie! Ty nie możesz, Sao. Stasiek, mi tego nie daruje. Jego logika może ci się wydawać pokręcona, ale trzeba ją uszanować. -skłamał jak najęty – Na co mi krzesło? Uwaga sarkazm. Aby w razie czego zdzielić idiotę. Uwaga, koniec sarkazmu. A krzesło potrzebne mi, żeby Stasiek miał się na czym oprzeć po rzyganiu.

Tak naprawdę potrzebował krzesła, aby zablokować od wewnątrz drzwi jakby Xingijkę naszło wejść za nim. Ot, na wszelki wypadek, gdyby jego przemowa Siwej Zołzie nie wystarczyła. Jednego Stefan był pewien – obecność Sao była w tej chwili niewskazana. Starszy na pewno nie chcę być teraz przez nią oglądany, a według młodszego Nowickiego jej obecność tylko by mu zawadzała.
Sądząc po dymie papierosowym ulatniającym się z jednej kabiny Stasiek zdążył już zakopcić przynajmniej jednego.
- Stasiek?
-Zaraz… Nie dacie nawet 5 minut?
- westchnął ciężko starszy.
Młodociany mechanik otworzył drzwi z łatwością.

Rozmowa od tej pory prowadzona w języku Piastii
- Matko koch…Stefan! - zaprotestował Stanisław.
- Nie masz spuszczonych spodni, to uznałem, że można wejść. A życie na wsi z liczną rodziną nie nauczyło cię, że trzeba zamknąć zasuwkę, bo nie wiadomo, czy zara ktoś nie przyjdzie? - młodszy Nowicki przeszedł na język Piastii. Oparł się o framugę kabiny przyglądając się przyrodniemu bratu, który siedział lekko potargany na muszli klozetu (deska była opuszczona) z na wpół wypalonym papierosem w ustach .
- Nie dasz nawet pięciu minut…- westchnął ciężko Stanisław.
- Od Piastii nie wymykałeś się do kibla na szluga… I może ubzdurałeś sobie, że trzeba stać ode mnie parę metrów jak palisz, ale nie raczej byśmy wyszli na dwór niż byś zostawał tutaj na fajkę. I to po koniowale, który przynudzał o szkodliwości palenia...
-Chciałem pobyć sam na chwilę… Dobra?!

Stefan skrzyżował ręce na piersi. Chwilę obaj milceli.
- Aż tak bardzo się przejąłeś tą gadaniną tego koniowała o nadprogramowym kawałku duszy u ciebie?- zagadnął młody mechanik.
-Ten „koniował” wyciągnął ze mnie robale, a nie szanowny Smutas. Tylko dlatego, że generał go polecił musisz od razu…
-Aha, czyli to od Szkapy. A i tak nie zawadzi, żeby potem cię przebadał Smutas, czy mała Xingijka. Nie zawadzi skonsultować się z innym fachowcem. A tamten koniował od Szkapy jest koniowałem, bo pieprzył wyuczone regułki, bez uwzględnienia istotności problemu. Może i zna się na technice i to alchemik, ale to wciąż konował. Znachor z kolei uwzględnia uczucia i stan umysłu pacjenta. Bada, czy ma kategorycznie zabronić, czy lepiej gadać tylko o ograniczeniu palenia albo żuciu tytoniu. Albo nie wyśmiewa Malczakowej czemu śpiewa pod nosem od kiedy wie, że jest w ciąży, tylko z nią rozmawia czego się boi? I dlatego Smutas to znachor, bo kiedy go poprosiłeś, żeby mi nie mówić, że masz robale to nie poleciał od razu do mnie ze skargą. No nie?

-To czego chcesz?
–Stanisław znowu ciężko westchnął.
- To co ci dolega? Źle się czujesz po robalach? Czy chodzi o ten nadmierny kawałek duszy?
-Po robalach…
-Jakoś ci nie wierzę, Stasiek… A w ogóle to z czego jest dusza według alchemii? To zlepek z tych od rodziców? Może akurat jakiś od twojej matki był nadaktywny?
-Nie ma mowy….
-No danchemia lepiej się chyba zna na duszach, skoro po tym ponoć rozpoznają nie-ludzi. Tak czy tak trzeba cię pokazać Majeczce. Bo skoro Smutas nie zauważył nic dziwnego to może się nie znać…
-Dobra, dobra….
-Boisz się, że to jakoś cię podtrzymuje przy życiu? No jeszcze nie wiadomo… Może to taki wyrostek robaczkowy- jest, nie ma zastosowań, ale nie wadzi. Wehehe… A ciotki pieprzyły głupoty jak to, że żyjesz zdrowy, bo twoja matka jakoś alchemicznie podtrzymywała ciążę. Raz musiały głupie baby mieć rację… Stasiek?!
-Pierdolona suka… Musiała się poświęcać… Stryjek musiał mieć rację, że niektóre baby po prostu muszą się poświęcić… Bo szlachetne, podniosłe, czy kurwa romantyczne? Ja się na ten świat nie pchałem… I to z takim długiem…
–starszy Nowicki oparł ciężko głowę o kafelki.
- Że twoja matka? - Stefan zapytał po chwili. Odczekał kolejną chwilę, by powiedzieć: – Uwzględniasz, że jakby nie to co zrobiła, to nie byłoby nie tylko ciebie, ale też i mnie? I Tomka, Tosi…

Teoria Stanisława

-Ta… Kurna!
-Stanisław schował twarz w dłoniach – Szlag… A co jeśli wyjdzie, że cały czas byłem z tą suką scalony?! Nie jestem nawet tym za kogo się uważałem! A co Tata po tym wszystkim…
-To jest w ogóle możliwe?! Znaczy się, że to źle, że na stałe? Może lepiej tamto zostawić? Co ci robi za różnicę po tylu latach?! -
młodszego Nowickiego ogarnęła panika.
-[i]Ta… Albo wyczyści mi mózg… Czym ja będę bez pamięci? Bez wspomnień? Żeby tylko pozbyć się pozostałości po tej suce… Jakbym jej potrzebował… Urodzenie dziecka nie czyni matką… Wychowała mnie inna kobieta i jest mi z tym dobrze…
Stefan chwilę pomilczał, westchnął i powiedział:
- Stasiek…Ona zawsze będzie w tobie… Nawet wyciągnięcie ci kawałka duszy to… choćby nie naprostuje ci tych kudłów… Tylko mi nie mów, że jak się ogoliłeś na łyso na 15-stkę to żeby mniej ją przypominać?
-Nie, miałem dosyć nazywania mnie „Barankiem”…
-A może ci to wyjdzie na lepsze. Ty! Może dlatego jesteś tak babsko wrażliwy, bo masz w sobie właśnie ten babski pierwiastek! I taki niezdecydowany, miły do znudzenia. A! I ta próżność!! To wiele by wyjaśniało!! Tylko czemu do cholery tak bałaganisz?
- Stefan zamachał jak przy teatralnej prezentacji
- A co trzeba zrobić, żebyś przestał być tak bezczelną marudą? I czemu zawsze walisz tam gdzie najbardziej zaboli?! - starszy Nowicki podniósł głos.
- No i… Już dogryzamy? A co do mnie to mi z tym dobrze, bo i tak wszystkim się nie dogodzi, a świat się od tego nie zawali –młodszy pokazał starszemu język. Potem dodał:- No, ale blizny po tym jak cię ugryzła krowa też nie zabierze? Albo to co zrobiłeś dla ludzi? Tak, czy tak nie skończysz jak nie zapisana kartka. Inni ci przypomną. No w sensie… Tak w razie czego…
-Może nawet zmieni się, co będzie dla mnie ważne… Co z tatą… Znał mnie od początku i nagle miałbym się zmienić… A co dopiero Sao… Za słabo się znamy, żebym miał ją narażać na takie przykrości –
znowu oparł twarz o dłonie. – Stefek?

Teorie Stefana

-Ja ci pomogę przypomnieć. Tak po trochu…
-powiedział po przytuleniu starszego. Pogłaskał go przy tym lekko po włosach. Trochę jak przy rozczesywaniu koniowi grzywy, aby się uspokoił: – Nawet jak od teraz nic ci by nie wyciągnęli to… będzie całe mnóstwo nowych wspomnień… Za 10 lat i bez tego problemu możesz lubić zupełnie inne rzeczy, śmiać się z durnot jakie teraz wyczyniasz. Za tyle to i ja bez takiego problemu, będę inaczej wyglądać.. I już ja się postaram, żeby tacy jak Szkapa mówili, że 10 lat temu jak mnie ujrzeli, to od początku wiedzieli, że jestem geniuszem i się na mnie poznali. A ponoć najbardziej się chwalą ci co mają małe zasługi… Stryjek tak mówił i pewnie ma racje. No? Nie powiem Sao, że ryczysz, więc na zdrowie…
-Jak ty potrafisz uprościć sprawy…. –
Stanisław wysilił się na lekki uśmiech.
- To źle? - młodszy nie wiedział jak zareagować.
- Czasem bardzo dobrze jak inni za bardzo komplikują. Opowiadałem ci jak się rodziłeś?
-Tia… Wszyscy opowiadali jaki to byłeś mały i dzielny…
-Guzik prawda… Było naprawdę strasznie… To musiałem kolegom przyznać rację, że nic dziwnego, że niektóre kobiety od tego umierają… Z siedem razy chciałem uciec. Z co najmniej… No, ale nie mogłem zostawić mamy… Ona się pewnie bała jeszcze bardziej… I w końcu wylazłeś…
- nawet się cicho zaśmiał.
- No i? Stwierdziłeś od razu, że nie widziałeś nic słodszego? Czy coś równie banalnego...
-No co ty! Miałem 7 lat i myślałem, że nie widziałem niczego brzydszego. Byłeś sino- czerwony od płaczu, pomarszczony i z chudymi kończynami. Jak jakaś żaba, albo ogolona na łyso małpa. W życiu nie widziałem łysej małpy, ale tak właśnie pomyślałem… Hehe… Chyba nawet powiedziałem „Jakie to brzydkie!”. A jak się darłeś… I jeszcze mnie obrzygałeś jakimiś wodami…


Stefan urażony puścił Staśka, ale zaraz starszy go poczochrał.
- Jak mi cię dali na ręce to złapałeś mnie za palce. Jak to niemowlak. Ale mógłbym przysiąść, że miałeś przy tym wyraz twarzy jakbyś wołał „Nie zostawiaj mnie tak!”. I wtedy spłynęło na mnie cała ta miłość… Tak od tak. Że nadal tylko w takim wypadku wierzę, że może wyjść taka od pierwszego wejrzenia…
-Ja tam nie wierzę, że samo to pierwszego wejrzenia starczy. Trzeba jeszcze czasu, starań…
-Się wie! –
potem Stanisław znowu posmutniał przy okazji puszczając młodszego: – I miałbym to od tak zapomnieć?
-Niejedno już przeszliśmy, nie? A ja ci się tak przypomnę, że… Hej! Może w końcu cię oduczę zawieszania marynarki na krześle?! I czego się śmiejesz?
-Jak ty już coś powiesz! Jesteś pragmatyczny do bólu…
-No i?
-W gruncie rzeczy to fajny z ciebie dzieciak, tylko strasznie czupurny. Za łatwo się jeżysz, nie lubisz owijać w bawełnę. W efekcie łatwo nie zrozumieć twoich prawdziwych intencji. Choć i ja komplikuję… Ale swoich nie zostawisz, nie przejmujesz się co o tobie myślą. I tak cię kocham, wiesz?
złapał młodszego w kleszcze.
- Takie głodne kawałki zostaw Sao! Albo Angelice jak masz się z nią ożenić! Ku chwale ojczyzny!! -poczerwieniały Stefan próbował się wyrwać.
-Tak, tak Angelika…. Tylko jakby to ją… No skoro ci kosmici to może by coś w stylu „Świat to niebezpieczne miejsce, zwłaszcza dla samotnej matki…” Może być?
-Nie wymieniałbym tej „samotnej matki” przy ludziach… Ale klęknij z pierścionkiem. To o ile Szkapa zapłaci… I z bukietem kwiatów… Byleby nie czerwone róże, bo to wyświechtane i tandetne… A może nie! Dlatego muszą być czerwone róże! Tak czy tak trza klęknąć z kwiatami. Stryjek twierdzi, że nie najskuteczniejsze metody do zdobycia kobiety to zrobienie z siebie idioty i ukorzenie się przed nią. W każdym razie naraz musi to być upokorzenie i zrobienie z siebie idioty! Nie ważne, czy tylko klęskasz przy oświadczynach, czy w jej imieniu zdobywasz szczyt górski!
-A on niby się zna?
-A racji też nie ma?
-Cóż…-
Stanisław poprawił przed lustrem włosy.- Tak czy tak Stefek, czyny może i są ważniejsze, ale ludzie nadal lubią deklaracje słowne o uczuciach. Panie szczególnie, ale i tak… Uznaj to za te uniżenie i zrobienie z siebie idioty, ale tak działają relacje międzyludzkie, młody. Ech… A propo dziwacznych metafor… Mam nieraz wrażenie, że jestem teraz w sytuacji jak wtedy jak się rodziłeś. Najchętniej bym nawiał, ale nie mogę od tak zostawić ludzi wokół mnie. I kto wie? Może wyjdzie z tego coś dobrego i wartego zachodu?
-Ale i tak ani słowa Sao co tutaj robiłem! Trzymamy się wersji, że trzymałem ci łeb jak rzygałeś! Choćbyś mnie końmi!
-Stefek! Nie możesz uświadamiać mojej dziewczyny na tym etapie, że robię coś takiego jak rzy… wymiotowanie!
-Może jeszcze, że jesz, trawisz, a w nocy schodzą anioły zabierając ku… przetrawione elementy?
-Tak!
–Ale i tak ani słowa o głodnych kawałkach!
-Dobra, dobra. Hehe!
-To idziemy od razu do Angeliki?
-W sumie powinienem się przebrać, wytaszczyć… Ale jak wrócimy i trzeba będzie badań to mi zejdzie cała odwaga… A co tam! Kosmici mieli przylecieć nas powybijać. Może to i bujda była, ale i tak ile z człowiekiem mogło się dziać jak go ludzie przepychają.
-Ale mimo tego przybyłeś! Efekt murowany!!
-Tak jest! To co powiesz na „Świat to straszne miejsce. Dzisiaj zapowiedziano nam apokalipsę od Księżycan. I cały czas myślałem o was. Że to szczególnie niebezpieczne miejsce dla samotnych matek. Może krótko się znamy, ale wierzę, że zrodziła się między nami specjalna więź” I jak brzmi?
-Przećwicz to po drodze...
-Dobra idziemy! Stefek? Po co postawiłeś krzesło na klamce?!
 

Ostatnio edytowane przez Guren : 06-07-2015 o 20:47. Powód: Dopisane "Rozmowa od tej pory prowadzona w języku Piastii"
Guren jest offline