| Chris odruchowo chciał odpowiedzieć Jaysonowi co było w teczce od Adriana, ale w ostatniej chwili ugryzł się w język.
Skoro Mokol nie zauważył co było w środku - widocznie tak chciał koci fart, szczególnie wobec tego co tam było, związku z ksywą Atkinsona oraz związku z tym Chrisa i jego chłopaków. - Nic ważnego Jayson, zupełnie nic związanego ze sprawą, takie tam polecenie w innej - między mną a wilczym nadszyszkownikiem - rzekł świetnie udając roztargnienie.
Upił łyk piwa i rozejrzał się po zgromadzonych. - Faktycznie wilcze chłopaki poszalały fest. - pokiwał głową. - Bill, Marcus, paru chesirersów chciało wam piwo postawić, jak opowiadałem byli pod wrażeniem rozmachu rozpierduchy. Ale jeszcze jedna, dwie, trzy takie akcje jak w porcie i noga się podwinie ktoś nie zdąży spieprzyć przed policją, a u Adriana bekniemy wtedy wszyscy.
Przez chwilę wpatrywał się w Angie, jej informacja najbardziej nim poruszyła. - Dobra chłopaki i dziewczyny, sprawa się komplikuje. I to grubo. - Spuścił wzrok upijając kolejny łyk piwa, po czym obtarł wąsy z piany i skrzywił lekko.
Raczej nie w reakcji na smak złocistego trunku.
Chłopaki nie robili Chrisowi dowcipów z piwem, jak zdaje się aktualnie Jaysonowi.
Raz zrobili, wnet zrozumieli, że z niektórych rzeczy względem kotołaka żartów się nie robi. - Sookie powiedziała mi, że nie ma nic wspólnego ze zniknięciem parki. Ona kręci często, nie gorzej od wampirów - bez urazy Gill - ale względem naszej rozmowy, ja jej wierzę. Powiedziała tylko, że Szczeniaka nie ma w naszym świecie. Dochodzi do tego nasłany umbralny pająk i banda odmieńców spoza miasta akurat wożąca się po nim. Do tego ktoś miesza w mózgach zwykłym ludziom. Szczególnie na przedmieściach odchodzą takie akcje, że cyrk to przy tym oaza spokoju. Jednemu mojemu chłopakowi posprzątali zdrowo między uszami - siedzi na komisariacie, ma zarzuty pseudoterroryzmu, nie ogarnia nic, a o tej porze nawet nie miałem jak jechać i pogadać czy wysłać adwokata.
Zapalił papierosa. - Jak na moje to szykuje się coś tak grubego, że my przy tym jesteśmy za mali. Pax Lupus w Miami świeże, pod Adrianem kopią nawet w jego własnym Kaernie. Być może szukając tych dzieciaków plączemy się w coś co (kto wie) eskaluje w nadnaturalną wojnę domową w Miami. Powiem tak: jadąc z Piotrem od królowej minęło nas kilkunastu bikerów o emblematach spoza Miami, skryci pod iluzją - Piotr zauważył że to odmieńcy, co więcej - żołnierze na ich standardy. Tak duża zorganizowana banda uderzeniowa changelingów tutaj na Florydzie to jakiś abber, skąd - jak? Dlatego wprost go spytałem czy to możliwa iluzja zamaskowana iluzją, że ktoś chciał by ktoś umiejący przejrzeć jedną warstwę druga uznał za coś co jest realne. Piotr przyznał ze owszem - ale przy ogromnych umiejętnościach i takich zasobach/kasie, że arcymag by się pięć razy zastanowił. Sherman Masters nas podpuszcza byśmy szperali u Kingstone, bo podejrzana. Angie, Jayson, Steve? Byliście u niej. Serio? "U niej"? Cichcem szperać? Ktoś naprawdę się stara w sprawie fingowania tego o czym mówi Angie. Ktoś nasyła umbralnego pająka. Jeżeli moje podejrzenia są słuszne to finguje gang odmieńców by wskazywać, że Sookie się zbroi. Ktoś rozpętuje prawdziwą jazdę z ogłupionymi śmiertelnikami w wielu miejscach Miami. Z tego by wynikało, że szykuje się tak wielka rozpierducha, że czas szukać schronu przeciwatomowego. Jest i inna alternatywa, najazd na miasto. Wtedy to już wykracza poza nasze kompetencje.
Zgasił niedopałek na stole. - Ja jutro mogę ogarnąć ojca Szczeniaka, spróbuję z nim bez zabawy z dubeltówką. Chcę tez wpaść na posterunek i zobaczyć co tak naprawdę ktoś zrobił z jednym z naszych. Ale oprócz tego jadę do Adriana. Mam zamiar wyłożyć mu to co dotychczasowo wyszperaliśmy i wskazać, że Szukanie Szczeniaka i Laury ma perspektywy wplątać nas w gówno za które nie wiem jak wy ale ja dziękuję, postoję. Do rozmowy z Adrianem zawieszam swoje członkostwo w grupie. Mówię to Wam po prostu z uczciwości, Adrianowi wysłałem sms oz info o tym jadąc tu z portu. Nazwijcie mnie tchórzem - po mnie to jak po kaczce. Ja tu mam paru wrogów, przykładowo na Miami Beach nawet w dzień staram się nie zapuszczać, bo Slade to Slade. My koty tak mamy, że jak nadchodzi tajfun, to chowamy się do piwnic, nie wychodzimy na tym najgorzej.
Dopił piwo i skierował się do wyjścia mrucząc coś, że "dolewka" i "zaraz wróci".
Przechodząc obok Gillian wspomniał co mówiła o możliwościach odpału Slade'a. - Widzisz kwiatuszku. - zwrócił się do niej bardziej miękko niż zgorzkniałym zdenerwowanym tonem jakim wygłosił swoją tyradę. - Sęk w tym, że Slade to wariat, jak mu znikniesz sprzed nosa, a on pogada z Adrianem, to mu może przejdzie. A jak mu Marcus z Billem poharatają ghule (jeśli by miały Cie odwiedzić...) to zrobisz sobie w nim zatwardziałego wroga. Moja dziewczyna ma dom pod miastem. Jak usłyszy, że Slade cię ściga, to przyjmie na dzień pewnie nawet bez tych 'przysług' - jak to między wami wampirkami bywa. Ma zapas krwi, bo rzadko na mieście poluje, a Slade Cie tam nie ruszy.
__________________ "Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur." "za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 06-07-2015 o 20:01.
|