Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-07-2015, 18:17   #20
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Post Dziękuję wszystkim za dialogi. Szczególnie MG i Buce.

Roger obserwował wytatuowaną imprezowiczkę przez dłuższą chwilę. Kiedy odeszła od stolika przy którym siedziało czterech jej adoratorów i podeszła do baru Roger stwierdził że był to znak do działania. Podszedł więc do kobiety, która właśnie zamówiła sobie kolejnego drinka.

- Istnieje szansa, że da Pani sobie postawić kolejne piwko? - zapytał kowboj. - Roger Roderick. Jestem tu nowy. - przedstawił się mężczyzna patrząc na Sashę.

Kobieta uśmiechnęła się odbierając właśnie zamówionego drinka. Nie odzywając się zaświeciła szklanką przed twarzą kowboja i wychyliła go jednym cugiem.

- Co byś chciał ładnisiu?

Stała spokojnie bujając lekko głową do grającego country. Było to dziwne gdyż raczej wyglądała na fankę mocniejszego rock'a na co wskazywało ciało całe w tatuażach. Ubrana była w bardzo obcisłą koszulkę wojskową i bojówki. Mimo typowo męskiego stylu ubioru widać było, że miała rwanie jak żadna inna w tym barze. Wyposażona była w jeden pistolet wsunięty w przód spodni. Machnęła ręką w stronę barmana, który momentalnie podał jej kolejną szklankę whiskey. Chwyciła szklankę, która zatrzymała się dopiero przy jej ustach. Patrzyła na Roger’a czekając aż ten się wysłowi, przy okazji oblizując zmysłowo róg szklanki. Roger nie potrafił stwierdzić czy z nim flirtuje czy to po prostu jej osobowość.

- Powiedziałbym potańczyć, ale to nie mój rodzaj muzyki. - odpowiedział z lekkim uśmiechem rewolwerowiec. - Może czekając na zmianę nuty porozmawiamy? - zapytał po czym zamówił sobie zimne piwo. - Wyglądasz na znającą okolicę weterankę. Dawno opuściłaś okolice frontu? - zaryzykował Roger, którego zwykle przeczucie nie zawodziło.

Zachowanie, które zaprezentowała Sasha wskazywało na znajomość wojskowej etykiety. Takiej nie nabywało się w gangu czy byle grupie najemników. Wystarczyło przyjrzeć się Black Sands gdzie wojskowy fach znali Malcolm, James oraz Johnny. Roger był najemnikiem, a zatem znał się na walce i taktyce, ale samych zasad i kultury wojska nie miał okazji sobie przyswoić. Nigdy też o to nie pytał ani Mala ani nikogo innego. Średnio go to interesowało.

Dziewczyna po słowach Roger’a wychyliła szklankę szkockiej, którą trzymała w dłoni.

- Tańcz jak chcesz balerinko. - rzuciła zalotnie, jednak Roger nadal nie potrafił wychwycić ogólnego znaczenia jej słów. - Albo gadaj, albo gadaj tańcząc. To mogłoby wyglądać ciekawie. - uśmiechnęła się zawadiacko i machnęła ręką po kolejną szklankę. - Front opuściłam kilka miesięcy temu, ty z kolei wyglądasz mi na kogoś kto nie zaznał zapachu napalmu nad rankiem. Lufa na sprzedaż? Łasa na szmal szuja? - czekała na potwierdzenie swych słów.

- Nie znane są mi te przydomki. - uśmiechnął się wojownik. - Jestem zwykłym podróżnikiem, który stara się przeżyć w grupie mu podobnych. Nie byłem na froncie, to prawda, ale każdy z nas toczy własną batalię. Jedni z maszynami Molocha, a inni za linią frontu z gangerami i innym tałatajstwem. Żołnierze walczą dzielnie, ale ludzkość trawi wiele wewnętrznych konfliktów. Walka w nich jest niemniej ważna niż ta z Bestią. - Roger upił duży łyk piwa.

Barman podał kolejną szklankę, dziewczyna chwyciła i odpowiedziała bardzo czujnie patrząc na Roger’a.

- Jesteś jakiś inny… Inny niż wszyscy… Lubię cię tancereczko. Jestem Sasha, była łowczyni mutantów. Obecnie jestem na długim urlopie. Tu w Rosewell, robię za myśliwą i traperkę. - wypiła kolejnego drinka jednym machem. Niektórym już po takiej ilości byłoby całkiem różowo w głowie, ale Sasha zdawała się mieć naprawdę mocny łeb. - Słyszałam, że ty i twoi znajomi dostaliście zlecenie transportu do Santa Rosa… - odpaliła fajkę.


- Miło mi. - powiedział wojownik z lekkim ukłonem. - Ty też jesteś inna. Nie widziałem jeszcze kobiety z tak mocną głową. - uśmiechnął się Roderick. - Pomagamy szeryfowi Williamsonowi kiedy tylko jest okazja. - dodał kowboj kończąc piwo. - Ponoć na to żarcie ma chrapkę całkiem spora hałastra. Mam nadzieję, że podróż pójdzie gładko czyli bez trupów po naszej stronie. To, że ktoś napadnie na konwój jest pewne. W innym wypadku Pan Jonah by nas nie zaprzęgał do pomocy. - rewolwerowiec zastanowił się. - Ty również bierzesz udział w tej wyprawie?

Sasha już bardziej poważnie odpowiedziała:

- Nie. Ja jutro mam inną robotę… Chciałam jechać z wami, ale Jonah zdecydował inaczej. Zresztą… ja zazwyczaj pracuje sama… Jest tu kilka stworów do ubicia - podniosła znacząco brew. - Co do transportu… możesz na to liczyć, że będziecie mieli problemy z aniołkami…

- Serio? - zapytał Roger. - W sumie można było się tego spodziewać. Hell Angels lubią nawiedzać okolicę takich traktów. - Roderick się zastanowił. - Jak byś kiedyś chciała pomocy przy walce z paskudztwem to daj znać. We dwójkę zawsze bezpieczniej niż samopas. Jakie mutanty spotykasz w okolicy Rosewell jak można spytać?

- Ah… to co zwykle. Alahamy, dużo robactwa, masa zmutowanych psów, no a po ruinach szlajają się ostatnio jakieś dziwnie wyrośnięte Croats… Absolutny standard z domieszką udziwnienia. - skończyła i zaczęła się zbierać. - Uważajcie na siebie. - pożegnała się.

- Ty również uważaj. - powiedział Roger sympatycznie. - A tak między nami jak próbujesz kogoś poderwać to mów do niego przystojniaku, a nie ładnisiu! - zawołał z uśmiechem. - Zawsze to lepiej brzmi. Masz szczęście, że cenię sobie u kobiet zapał. Tak dalej, a może gdzieś kiedyś razem wyskoczymy. - kowboj spojrzał na nią i puścił jej oko.


Po zjawieniu się we wspólnym pokoju Roger doznał… małego szoku. Mal leżał sobie na jednym z łóżek, w pozie którą można w skrócie nazwać “rozwalony”, niby to drzemiąc, a Maria… paliła właśnie w oknie, tylko i wyłącznie w samych majtkach i koszulce.

- Hej Roger. - przywitała go z uśmiechem, nic sobie najwyraźniej z całej sytuacji nie robiąc. - Zamówiłam kąpiel.

- Hej. - odparł rewolwerowiec nieco zbity z tropu. - Widzę, że nieźle sobie pogrywacie kiedy mnie nie ma. - rzucił z lekkim uśmiechem wojownik ściągając pas oporządzeniowy i koszulkę i rzucając je do szafy. Maria zauważyła, że Roger ma tatuaż ciągnący się od klatki, poprzez bark aż do łokcia. Musiał na niego wydać małą fortunę.


Muskulatura kowboja jasno określała, że był w szczytowej formie. Nie był przesadnie zbudowany, ale wszystkie mięśnie były wyraźnie zarysowane. Wojownik uklęknął przy swoim plecaku, wyciągnął z niego kilka rzeczy, które położył na stoliku. Jakiś pojemnik, wycior, szmatkę, multitool i UZI.

- Chciałem się tym zająć, ale jak będziesz tak stała nie będę mógł się skupić, a ty dostaniesz przeziębienia od siedzenia w oknie… - Roderick ładnie grał, ale wzrok jakim zjadał hiszpankę zdradzał go na starcie.

- Och, to… hmmm… mam wyjść? - zaśmiała się wzruszając ramionami. - Jak potrzebujesz narzędzi to bierz co chcesz. - Wskazała dłonią na swoje zestawy leżące w kącie. - Albo mam Ci pomóc? Trochę tam mam pojęcie i o gnatach… Nawet fajna dziara. - dodała, wciąż stojąc przy oknie, kończąc właśnie palenie.


Malcolm krótko uśmiechnął się widząc na co się szykuje jego dwójka towarzyszy.

- Skoro Maria będzie się kąpała, a Roger czyścił swoją rurę to ja się przejdę. Chcę jeszcze odwiedzić parę osób.

Były glina wstał energicznie i podniósł z krzesła pas z rewolwerem oraz skórzaną kurtkę.

- No ale… - zaprotestowała odrobinę Monterka.

Malcolm stojąc już w drzwiach odwrócił się i uniósł brew.

Maria czym prędzej potuptała do niego, po czym stojąc tuż przed mężczyzną zrobiła do niego wyjątkowo słodką minkę, wodząc palcem po jego torsie.

- Nooo… moglibyśmy się wykąpać… Co Ty na to, papi? - spytała.

- Papi? Nie dzięki, ale miłej zabawy wam życzę. - odpowiedział były glina.

- No nie bądź taki… - Maria nie dawała za wygraną.

- Miłego. - rzucił Mal w kierunku pozostałej dwójki po czym odwrócił się.

- Uważaj na siebie. - powiedział Roderick grzebiąc wesoło w narzędziach monterki nim jego kumpel wyszedł .

- Jak chcesz możesz mi pomóc z tym UZI. - powiedział do kobiety. - Pewnie znasz się na tym bardziej ode mnie zatem może uda mi się czegoś nauczyć. - dodał przekładając wybrane narzędzia na stół obok pistoletu maszynowego.

Maria usiadła więc przy stoliczku na krześle, po czym zaczęła rozkładać broń na części pierwsze - troszkę gadając samej do siebie pod nosem.

- Heh, co za puta się z tym obchodziła… Takie zaniedbane… O żesz, ta sprężyna ledwie chodzi... Nie no, popatrz na to. - odezwała się do Rogera, pokazując, o co jej chodziło. A że przy stoliczku było tylko jedno krzesło i kowboj musiał obok niej stać, dekolt w obcisłej koszulce przyciągał jego wzrok równie mocno, co fant jaki hiszpanka miała akurat w rączkach.

- Faktycznie nieciekawie to wygląda. - powiedział kowboj pokazując na wyeksploatowaną sprężynę powrotną. - Sporządzimy listę części jakie trzeba kupić, a najlepiej zabrać je ze sobą i jutro nabyć zamienniki u lokalnego rusznikarza. - powiedział Roger ostatecznie przenosząc wzrok na rozebrany pistolet. - Jak pójdzie nieźle możemy rozebrać wszystkie trzy sztuki, a jutro kupić zamienniki i je wsadzić. Smar, wycior i narzędzia mamy zatem wystarczą same części. Zaoszczędzimy kilka gambli. - rewolwerowiec przysunął sobie łóżko, które było nieco niższe od krzesła i usiadł. - Pokażesz? - zapytał wyciągając rękę po szkielet UZI.

Maria okręciła się na krześle by być zwróconą przodem do Rogera. Pochyliła się ku niemu, chowając jednocześnie szkielet Uzi za plecami.

- Pokazywałam jak byłam mała, teraz nie wypada… - wypaliła z drwiącym uśmieszkiem, równocześnie śmiesznie przekręcając głowę w bok.

- Niby tak, ale bawić się w “ence pence, w której ręce” też nie wypada. - odparł z uśmiechem rewolwerowiec. - Miałaś nieco umieć, a widzę, że nieźle się na tym znasz… Lepiej ode mnie. - dodał kowboj.

- Ojej… - powiedziała i wychyliła obie ręce zza pleców. W żadnej dłoni nie miała tego, czego szukał. Niespodziewanie zsunęła się z krzesła i… wylądowała na mężczyźnie, siadając na nim. - I co teraz? - przygryzła wargę.

- Hmm… - udał zamyślenie Roger opierając się rękoma o połę łóżka i lekko odchylając do tyłu. - Słyszysz? - zapytał przekręcając lekko głowę bokiem. - Chyba niosą Twoją wodę do kąpieli, którą zamówiłaś. Lepiej aby Cię tak nie zobaczyli, bo spać nie będą mogli… - uśmiechnął się Roderick. - Albo to Malcolm zmienił zdanie. Nic dziwnego, bo po podróży wypadałoby mu się odświeżyć.

Położyła dłonie na jego ramionach, pochylając się jeszcze bardziej na kowboju i zawężając dystans ich ciał. Uśmiechnęła się, mrużąc oczy.

- Wiesz, gdzie ja to mam? - zamruczała, po czym dodała. - Jeśli to kąpiel, to może umyjesz mi plecki?

- Wiedzieć to nie wiem, ale zawsze mogę podejrzewać. - powiedział Roderick opierając się nadal na lewej ręce, a prawą sięgając za plecy monterki. - Obawiam się, że przyniosą Ci szczotę z długim pałąkiem do umycia pleców. - powiedział mężczyzna kładąc rękę nieco poniżej jej linii bioder i powoli przejeżdżając w kierunku PMa wsadzonego za majtki hiszpanki. - Jak sobie z nią nie poradzisz zawsze mogę pomóc. - dodał wyciągając PM i kładąc go na łóżku obok nich.

- Hmmm… - niby się zamyśliła, przybliżając swoją twarz do jego twarzy. - A co, jeśli wolę... inną “szczotę”? - wyjątkowo wymownie poruszyła się po nim, ocierając się swym podbrzuszem o rozporek spodni kowboja.

- Jeżeli myślimy o tym samym to ostrzegę, że jest ona całkiem łysa. - powiedział kowboj odkładając PM na krzesło i kładąc swoją rękę na talii Marii. - Do mycia pleców się nie nadaje, ale mam dla niej kilka innych zastosowań… - twarz Rogera nie zbliżyła się do twarzy hiszpanki, ale jego grę zdradzał twardniejący lokator jego spodni.

Ich usta niemalże już się zetknęły, gdy… faktycznie rozległo się pukanie do drzwi i faktycznie niesiono kąpiel. Dwóch wpuszczonych do pokoju pomagierów barmana, wniosło dużą balię ślepiąc ile wlezie na Marię. Po balii pojawiło się zaś kilka wiaderek z wodą, a przez widoki jakie prezentowała hiszpanka, o mało by się z tymi wiaderkami nie pozabijali. Gdy im zaś ładnie za wszystko podziękowała i zamknęła za nimi drzwi na klucz, na ich gębach malowało się wielkie rozczarowanie…


Maria przelała z balii nieco wody do miski, stawiając ją na stoliku. Dopiła resztkę piwa, które zabrała ze sobą do pokoju... Roger śledził każdy jej ruch, każdy gest, wędrował wzrokiem po jej całym ciele. Kobieta w końcu spojrzała na kowboja mrużąc oczy. Lekko się uśmiechnęła. Szybkim i zdecydowanym ruchem obu rąk ściągnęła koszulkę odrzucając ją gdzieś niedbale w kąt. Odgarnęła na bok włosy z twarzy, milcząca i niezwykle w tym momencie kobieca. Zrolowała w milczeniu swoje majteczki w dół, a gdy te opadły na podłogę, wystawiła z nich jedną ze stóp, drugą zaś kopnęła bieliznę niedbale w stronę mężczyzny. Weszła do balii, znów się lekko do niego uśmiechając. Przemyła się krótko wodą, po czym przywołała go do siebie skinieniem palca...


Rogerowi ciężko było się pozbyć uśmiechu i wrażenia jakie zrobiła na nim Maria. Miał nadzieję, że jego mina nie wyglądała głupio. Nie codziennie trafia się na tak dobrze wyposażoną kobietę. Kiedy jej koszulka legła w kącie kowboj nie mógł oderwać wzroku od jędrnych, okrągłych piersi, które wieńczyły ładne, niewielkie sutki.

Kiedy dziewczyna odgarniała włosy facet wstał z łóżka przenosząc wzrok na jej twarz. Hiszpanka była wyzywająca, ale nie wulgarna. Jej oczy mogłyby zaczarować niejednego. Roderick był miłym gościem i komplementował wiele kobiet, ale tej jednej na pewno się to należało. Jej tatuaże dodawały całości więcej pikanterii i egzotyki. Kiedy monterka była całkiem naga rewolwerowiec rozebrał się do końca, zostawiając swoje rzeczy tuż obok przesuniętego łóżka. Idąc ku balii miał na sobie już tylko bokserki, które ściągnął dopiero u celu. To, co kryło się pod nimi, odznaczało się od czasu kiedy dziewczyna zamknęła drzwi i zaczęła nalewać wody z wiader.

Kiedy kowboj wszedł do balii poczuł, że woda jest całkiem przyjemna, ale sam “pojemnik” nie był w stanie pozwolić dwóm osobom na “zrelaksowanie się”. Mężczyzna początkowo uklęknął w wodzie, objął Marię w talii i - będąc całkiem blisko - zaczął ją namiętnie całować, równocześnie ocierając się o jej ciało swoją męskością.

 
Lechu jest offline