Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-07-2015, 19:43   #388
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Przeszukanie trupów niewiele dało. Na czarno odziani bandyci nie mieli nic, prócz broni. Halabardnicy mieli w sumie pięć sztuk srebra i garść miedziaków. Dowódca straży (a jak się można było domyślać również bandytów), ku zdziwieniu wszystkich był równie ubogi, jak i jego podkomendni. Albo więc grabienie podróżnych na traktach było tak mało dochodowym interesem, albo (tak jak domniemywał Baylof) bandyci mieli gdzieś w okolicy swoją kryjówkę. Na to jednak nic nie mogli poradzić, jeśli nie chcieli stracić reszty życia na poszukiwania owej kryjówki, co do istnienia której wcale nie było pewności.

- Zmieńmy nieco scenerię - zaproponował Marco, gdy zaczęto rozważać kwestię tego, co uczynić z truposzami. Bandyci pozabijali halabardników, my pozbyliśmy się bandytów. No a dowódca zniknął. Wrzućmy go do fosy i ślad po nim zniknie. Na dłużej.

Plan nie był najlepszy, ale w tym momencie nic lepszego nie mogli zrobić.
Gdy tylko były dowódca straży miejskiej z pluskiem wylądował w zarośniętej zielskiem i pokrytej rzęsą fosie dzielna drużyna ruszyła dalej, na spotkanie z burmistrzem Czarnych Dębów, dziury, która nie do końca słusznie zwała się miasteczkiem, ale którą ponoć stać było na wydanie tysiąca sztuk złota.

* * *




Już piątą godzinę trwało coś, co jedni nazywali ucztą ku czci bohaterów, inni zaś (w tym Baylof i Solo) - zwlekaniem z wypłatą nagrody do chwili weryfikacji prawdziwości relacji - i o zamku, i o bandytach.

Wśród biesiadników przodował (i tuszą, i apetytem) burmistrz miasteczka. Siedzący obok niego kapłan nawet nie próbował mu dorównać. Trzeci z miejskich oficjeli, skarbnik, nic nie jadł. Najwyraźniej wizja wypłacenia poszukiwaczom przygód tylu pieniędzy odebrała mu apetyt.

- Ale to ciekawe, co się z Manfredem stało. - Burmistrz po raz kolejny przerwał Garagowi opowieść.
Garag skorzystał z okazji i przepłukał gardło solidną porcją wina.
- Nie widzieliśmy go - skłamał (po raz kolejny) Marco. - Tylko, tak jak mówiliśmy, tych biednych halardników.
- Manfred oczywiście na tyłku usiedzieć nie mógł - mruknął kapłan, który krzywił się z niesmakiem, ilekroć włodarz Czarnych Dębów wspomniał o nieobecnym dowódcy straży. Najwyraźniej nie darzył tego ostatniego zbytnią sympatią. - Ciekawość go sparła, to i iść musiał, zamiast poczekać. Ale mówcie, co było dalej.
- A dalej to już mówiliśmy. - Baylof oderwał się od kufla z piwem. - Wyszliśmy, i wtedy ci czarni nas napadli.
- A za tych bandytów - do rozmowy włączyła się Ramona - nagrody żadnej nie ma? Wszak od dawna musieli w okolicy grasować.
Skarbnik już otworzył usta, gdy odezwał się kapłan.
- Była. I jest. Dziesięć sztuk złota za głowę każdego, co miał na ręku tatuaż. I to wolne od podatku, podobnie jak i nagroda za zamknięcie portalu.
Skarbnik miał minę, jakby się napił wyjątkowo kwaśniego wina.
- To ilu ich było? Tych bandytów? - mówił dalej kapłan. Całkiem jakby skarbnika również nie lubił, a los miejskiej kasy był mu obojętny.
- Dziesięciu - powiedziała Solo. - A nie, jedenastu - poprawiła się szybko.
Nim jednak zdążyła przemnożyć liczbę głów przez dziesięć i rzucić w skarbnika ostateczną kwotą, drzwi od gospody otworzyły się z trzaskiem.
- Wszystko się zgadza. - Młodzik w zakurzonym stroju dopadł do burmistrza. - Kupa bandytów na dziedzińcu i w korytarzu. A John i Peter zeszli do piwnic. Wszędzie pusto, żadnych potworów.
- Nie wiem, jak wam dziękować - powiedział burmistrz. Baylof wiedział - wystarczyłoby rzucić na stół odpowiednio wypchany worek pełen złota. Nim jednak łotrzyk rzucił między zebranych swoją mądrością, burmistrz mówił dalej. - Za chwilę pan Schrank - spojrzał na skarbnika - dostarczy waszą zapłatę.

I rzeczywiście - chwilę później do uszu poszukiwaczy przygód dobiegł tak miły dźwięk - brzęk uderzających o siebie monet.




KONIEC
(części trzeciej)
 
Kerm jest offline