Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-07-2015, 12:05   #33
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację

Biegiem przedzierał się przez zarośnięte nabrzeże Bystrzy ścigając się z jej wartkim, dowodzącym prawdziwości nazwy, nurtem. Widział jak viglundczyk chwilę wcześniej wskoczył do wody i złapał targanego falami kompana. Jak spowolinili gdy mężczyzna ponowił walkę z żywiołem. I to dzięki niej Mikkel zyskał chwilę by dostrzec pochylony nad rzeką pień obumarłego wiązu i dobiec do niego zanim zczepieni viglundczycy miną go by spłynąć ostatecznie w dół rzeki. Z niemałym trudem wyciągnął z ramion kompana, bezwładnego już niewolnika. Wytaszczył go na brzeg po czym pomógł jego przyjacielowi, który od razu rzucił się na pomoc podtopionemu. Pomagać jednak, nie było już komu. Młody mężczyzna o posklejanych wodą włosach oczy miał otwarte i niewidzące. Z ust zaś zamiast oddechu dobywała się jedynie strużka rozwodnionej rzeczną wodą krwi. Na pierwszy rzut oka nie nosił znamion innych obrażeń poza obiciem głowy i paskudnie rozdartym policzkiem. Jakby ostrą gałęzią... Musiał się utopić. Próba przywrócenia mu życia nie trwała długo. Objawiła jednak siniejące już żebra po lewej stronie klatki piersiowej. Viglundczyk opadł na ziemię poddając walkę o życie tego, któego chciał uratować. I jednocześnie wszystkie inne walki jakie mu dziś zostały. Gdy Mikkel go rozbrajał i wiązał dłonie, on biernie patrzył na martwe ciało kompana.
- Przykro mi - powiedział rycerz popychając lekko jeńca w górę rzeki.
I była to prawda.


Bursztyn zaszczekał radośnie znajdując w końcu drogę do rycerza. Mikkel prowadząc przed sobą dwóch jeńców niosących nieprzytomnego towarzysza, wspinał się właśnie na skarpę, z której wcześniej konno umykał viglundzki herszt. Nie wiedział co tu zastanie. I kogo. Znał los czterech niewolnych znad rzeki. Widział jak za Cendrykiem umyka jeszcze jeden. Brakowało ostatniego…

Widok Irgun powitał z westchnieniem ulgi. Rathara z niepokojem. Braku Eddy ze zdziwieniem. Wystaczyła krótka wymiana spojrzeń z beorneńską tropicielką, by potwierdzić podejrzenie co do decyzji jaką podjęła Łotrzyca.
Widząc, że w ich chwilowym obozie nic więcej po nim, pozostawił związanych jeńców pod opieką Irgun i ruszył po najbliższego konia.
- Nie Bursztyn - powiedział do psa, który ucieszył się na ten widok i wyraźnie nie miał ochoty zostawać znowu w odwodzie - Powiedziałem nie. Zostań.

 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline