Schodząc na dół, Oswald początkowo pomyślał że to karczmarz pogonił przysłowiowego kota Ernestowi, ale po chwili dotarło do niego że pies prędzej by starca rozszarpał, niźli uciekł w popłochu. Więc skąd ta reakcja?
Popatrzył po towarzyszach i szybkim krokiem ruszył do kuchni, gdzie natrafił na zejśćie do tajemniczej piwniczki.
Gdy nachylił się nad otworem poczuł zapach spalenizny. - Coś się pali? Powiedział do siebie. - Ale jakby się paliło to było by tu od cholery dymu. Słyszeliście to? Jakby coś spadło... Wchodze tam! Po czym ostrożnie zszedł na dół. Kiedy był już w piwniczce dobył toporka, a w drugą rękę wziął sztylet. Niestety jego miecz był za duży żeby wygodnie machać nim w ciasnych pomieszczeniach. Podobnie jak tarcza, która zresztą została w pokoju. ~ Puklerz by się przydał. Pomyślał, lecz teraz musiał mu wystarczyć sztylet.
Gdy wzrok powoli przyzwyczajał się do mroku, Bosch zaczął szukać źródła dźwięku, albo czegokolwiek co mogło wydać się podejrzane. Najlepiej jakby wypatrzył karczmarza, wszak jak duża może być piwniczka na "wina"?
__________________ Our sugar is Yours, friend. |