Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-07-2015, 00:21   #126
Narina
 
Reputacja: 1 Narina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skał
Wir wydarzeń, w jaki ostatnio cała drużyna się wdała, potrafił zamieszać w głowie zapewne niejednemu. Piętrzące się problemy, kłopoty, przeszkody wyraźnie dawały się Elenie w kość. Bójka w karczmie, po której dziewucha nadal miała pamiątki w postaci pięknie rozkwitających sińców na plecach, żebrach, obita kość ogonowa... Choć i tak najgorzej nie trafiła. Na samo wspomnienie widoku Hansa wiszącego w stajni dziewczynie odechciewało się jeść. Nie był to jednak jej ból. Ona jedynie szła czasem jak kaczka i zagryzała zęby, kiedy źle stanęła czy chciała usiąść. Cóż, sama tego chciała. Mogła się nie mieszać do zatargu. Ale na samą myśl tamtego wieczoru kącik jej ust drgał w górę. Szczególnie mina tego oprycha... Najwyraźniej się opłacało.

Kiedy szli do portu i dotarli do wynajętego statku, dziewucha miała dziwną minę. Chyba nawet otworzyła gębę z zachwytu. Tego się nie spodziewała. Wielki, piękny statek, kunszt ręki człowieka. Gdyby potrafiła, to pewnie by zagwizdała z uznania. Ale nie umiała, to i szła cicho. Dlatego też rozglądała się dokoła, podziwiała żagle, maszty, relingi. Takiego statku jeszcze nie widziała. Cudo to za mało powiedziane. Ten widok zapierał jej dech w piersiach (no, może niekoniecznie aż tak dosłownie). Nie trudno się było domyślić, że ten młody szczyl w życiu nie widział zbyt wiele, szczególnie tego zrobionego z większym przepychem, bogactwem i za ogromne pieniądze. Elena nieświadomie cmokała niezbyt głośno, kiedy to oczy błądziły po rufie, rzeźbie, czy kadłubie. Dziewucha nie potrafiła nazwać tego wszystkiego, nawet nie siliła się na to.

To wszystko zapewne przykryło nieprzyjemne uczucie, jakie towarzyszyło złodziejce jeszcze poprzedniego wieczora. Podchodziła do podróży statkiem dość mocno sceptycznie. Do tego, nie ukrywajmy, Elena chciała mieć już za sobą całą obecność w Tilei. Jakoś to miejsce nie przypadło jej do gustu. Ludzie machający rękoma, jakby nie dało się rozmawiać bez gestów, dziwne zwyczaje, śmieszne (inne) budynki, cały przepych, ale i wszystkie afery jakie ich dotknęły nie pozostawiły w głowie dziewczyny najlepszych wspomnień. Choć kupiec był nawet zabawny. Ale nie czas na wspomnienia. Na ten moment pani kapitan przedstawiała drużynnikom całą załogę. Elena nie wdawała się ani w jakieś gadki (bo i po co? Kto by jej słuchał?) ani jakoś mocno nie przywiązywała zbyt dużej uwagi na to, która z kobiet kim się interesowała. Jeśli podejść do tego szczerze, to dziewucha nawet nie zauważyła, że niektóre załogantki zaczynały się mizdrzyć do mężczyzn, jak ci tylko weszli na pokład. Dziewczynę interesowało na razie jedno: koja. Chciała rzucić swoje podręczne rzeczy w kąt, trochę się oporządzić i położyć, żeby odpocząć. Wydawało jej się dlatego, że przedstawianie załogi i zwiedzanie statku nie miało końca. Szczęśliwie dotarła do momentu, w którym pozwolono jej na tak zwane wyskoczenie z butów. Na to czekała. Oficjalna część tego wieczoru się skończyła. Dziewucha mogła więc zająć się sobą. Na całe szczęście podróż okazała się być dla niej na tyle łaskawa, że nie rzygała dalej niż widziała. Co prawda na początku czuła się dziwnie, zupełnie jakby wypiła za dużo, ale uczucie to minęło. Kiedy coś zjadła, napiła się, przeszło jej całkowicie. Posiedziała z drużynnikami. Pogadała, posłuchała i cóż, ziewnęła...
Pierwszego wieczoru dość szybko odłączyła się od drużyny i wróciła do swojej kajuty. Poszła spać. Śniła jej się matka, śnił jej się jej dom. Śnił jej się jej skurwiały ojciec. Mama była zdrowa, jednak ojciec chlał jak to pamiętała dziewczyna. Później Elena widziała… I choć nie dośniła, wiedziała, co się stało. Nic więc dziwnego, że Elena nie wstała radosna jak skowronek następnego poranka.

Było jeszcze jak na nią nieprzyzwoicie wcześnie, kiedy dziewucha wylazła z kajuty i poszła na pokład. Siadła w takim miejscu, by nikomu nie zawadzać. W dłoniach trzymała coś niewielkiego i gapiła się w bezkres morza. Patrzyła bez celu przed siebie. Siedziała tak dość długo, aż wiatr nie przewiał jej doszczętnie. Zaczęła szczękać zębami. Jakoś jej to nie przeszkadzało. Rozejrzała się. Większość osób już się kręciła po statku. Westchnęła i powłóczyła się, jak to miała w zwyczaju, przed siebie. Chyba był to czas śniadania. Rozmowy o planach, podróży już przebytej i tej planowanej oddaliły od Eleny ciemne i chmurne myśli związane z domem. Dziewucha, choć gówniara, to jednak martwiła się o matkę. Teraz złodziejka miała jednak inne zajęcia na głowie. Miała też nadzieję, że jej rodzicielka nadal jest pod dobrą opieką. Cóż, chyba zatęskniła. Każdemu może się zdarzyć.
 
Narina jest offline