Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-07-2015, 08:12   #43
Ardel
 
Ardel's Avatar
 
Reputacja: 1 Ardel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputacjęArdel ma wspaniałą reputację
Otto zadał kolejny cios. Tym razem cięcie przebiegało od dołu, ku górze. Niestety przeciwnik sprawnie wystawił swe ostrze, zbijając miecz Grafa i puszczając go bokiem. Przeciwnik niemal w tej samej chwili postanowił zadać swój cios, lecz Otto zwiększył dystans krokiem w tył i krótszy miecz przeciął powietrze w bezpiecznej odległości.
Gdy znów zbliżyli się do siebie, Graf próbował powalić przeciwnika kopnięciem lecz tamten odskoczył. Szczęśliwie dla Otta, odskok ten sprawił iż wróg chybił haniebnie.
Kolejne chwile zaowocowały pięknym cięciem Otta. Jego miecz przeszedł pod zastawą i na tyle mocno rozciął rękę rzezimieszka, że ta opadła bezwładnie i taka już miała zostać do końca jego parszywego żywota. Ze względu na ten druzgocący cios, bandyta machną swym ostrzem na tyle niemrawo że kulawe dziecko by mu się wyślizgnęło spod tego ciosu. Graf dobrze już wiedział że chwile jego przeciwnika są policzone. Ciekawe czy bandyta też zdawał sobie z tego sprawę? Bohater uśmiechnął się cofając nieznacznie i wycedził: - A było odpuścić? po czym przeszedł do ataku, niestety jakimś cudem sparowanego. Widać widmo śmierci potrafiło dodać sił, lecz bandyta coraz szybciej słabł i jego ataki były coraz mniej skuteczne. W przeciwieństwie do ciosów Otta, bo kolejne cięcie rozcięło przeciwnikowi brzuch. Niestety nie na tyle mocno aby jego zawartość znalazła się na ziemi, lecz krew i tak obficie spływała mu na nogi.

Opryszek w przeszywanicy zamachnął się by ponownie zadać cios w zraniony poprzednio bark, ale tym razem Hasso nie próbował się zasłaniać, lecz zręcznym zwodem zszedł z linii ataku i dziabnął rapierem w żebra napastnika, nie tak głęboko niestety jak zamierzał.
Jednak głośny wrzask poszkodowanego sprawił, że na jego twarzy wykwitł słaby uśmiech.
- Lekcja pierwsza. Nie w sile przewaga matole - mruknął bardziej do siebie niż do przeciwnika Loellelund.
Wymienili kolejne ciosy…
Ataki przeciwnika Hasso odbił bądź uniknął, samemu zaś udało mu się zranić przeciwnika w udo.
- Lekcja druga. Pamiętaj zawsze o pracy nóg…

Wrociwoj wymieniał strzały z wrażym łucznikiem. Krótszy i słabszy łuk pozwalał przeciwnikowi na większą częstotliwość strzelania, jednak wszystkie wypuszczone przez niego pociski chybiły celu. Zaś kiedy cyrulik użył potężnego łuku, przeciwnik skulił się z kawałkiem brzechwy i lotek wystających z brzucha. Strzała przeszła przez pancerz jak przez masło i poważnie zraniła bandytę.

Sytuacja rzezimieszków zmieniła się ze znacznej przewagi na rozpaczliwą walkę.
- Dobra panowie, przeliczyliśmy się. Dostaniecie od nas po pół dukata i się rozstaniemy bez urazy. Pasuje? - starał się załagodzić sytuację jeden z nich.

- To wasz ostatni napad, sukinsyny! - krzyknął Wrociwoj, a Otto i Hasso zawtórowali celnymi ciosami broni.

Propozycję zaniechania walki Loelellund pominął wzgardliwym milczeniem. Natarł na przeciwnika ze zdwojonym zapałem.
Kolejny cios co prawda rozbójnik zablokował, ale Hasso dosięgnął go następnym.
- Lekcja trzecia. Pertraktuj tylko wtedy gdy masz jakieś argumenty - stwierdził.

Otto wyprowadził bezbłędne cięcie, trafiając w rękę przeciwnika. Po tym ciosie bandyta chciał złapać się za ranną rękę, lecz jego druga kończyna była niesprawna, więc tylko opadł na kolana i zwalił się na ziemię.

Bandyta w przeszywanicy krzyknął: “Pheliz!” i następnie znów odskoczył od przeciwnika i powiedział: “Poddajemy się. Naprawdę. Tylko pozwólcie opatrzyć Pheliza! Dajcie słowo, a odrzucę broń.” Łucznik potaknął.

Graf podszedł do powalonego przeciwnika i kopnął jego miecz poza zasięg ręki, swój przystawiając do jego szyi.

- To odstąpcie! Bo ujebe mu ten łeb! Wszyscy! Zawołał. - To teraz wy zapłacicie po dukacie, a co więcej zapłacicie za prace medyka. Macie szczęście bo ubawiła mnie ta walka i może pójdziecie wolno. Dobrze że mamy tu felczera. To jak będzie?

Hasso rozejrzał sie po po miejscu starcia. Otto kopniakiem posłał broń leżącego przeciwnika i przystawił swój oręż leżącemu do gardła..
Hasso westchnął.
-Starzeję się - mruknął - Znaj chamie pańskie serce, daruję was życiem, ale jeden podejrzany ruch …. - zmarszczył groźnie brwi.

I pałka i łuk wylądowały na ziemi. Łucznik drżał lekko, przeszywanicznik spoglądał w stronę rannego kompana.
- Zapłacimy, pozwólcie jeno Phelizzia uratować.

- A to ratujta. Mnie tam wszystko jedno. Powiedział obojętnie Otto cofając się dwa kroki. Wyraźnie zaczął interesować się strzałą tkwiącą w jego barku. Brzechwa ułamała się już w trakcie walki, jednak spory kawałek dalej sterczał z rany i aż prosił się o wyciągnięcie. Graf oparł miecz o siebie i zdrową ręką złapał za kawałek strzały, lecz skrzywił się mocno i chwilowo porzucił próby opatrzenia. Wolał mieć niedoszłych bandytów na oku.
- Wrocowoj, zerkniesz na to? Trochę mnie uwiera… *

- Nie tak szybko - wtrącił się Hasso - najpierw chcę wiedzieć z kim mieliśmy do czynienia…. Ściągać te namordniki ale już - wrzasnął . Wskazał rapierem na zasłony na twarzach napastników. - A jeśli zawahacie się się przez mgnienie oka wasz koleś zaraz tu zakończy swój parszywy żywot. Jak masz takich dupków w garści to ich duś, jak mówi mądrość ludowa, a to jeszcze nie koniec - uśmiechnął się niemile.

- No to pokazujcie te gęby - dodał jeszcze cyrulik. Po tym, jak ściągnęli maski, powiedział: - Waszego kumpla to i sam mogę opatrzyć - zaczął Wrociwoj, trzymając łuk w gotowości. - W lepsze ręce w tej chwili ciężko będzie mu trafić. Ale jeśli macie dalej latać po lesie z waszymi strzałkami, przy okazji może znów nas napadając, to ja was wolę widzieć trupami - z konieczności. No chyba że po opatrzeniu grzecznie zaniesiecie kolegę z nami do miasta - tu odwrócił głowę do Ottona. - A i nagroda może się trafić - tu znów odwrócił głowę w stronę napastników. - To jaka decyzja?

Hasso w pierwszej chwili sądził że się przesłyszał. To było przecież niemożliwe…
- A może jeden kurwa z drugim mleczka im skoczycie udoić bo się spocili - spytał. - Nie po to przez piętnaście lat biłem się z jakimś goblinim i orczym pomiotem, straciłem rękę po to by takie chachłoki wiejskie żyły sobie spokojnie, by ich teraz puścić jak nas napadli. Nieeee. Powiedziałem że puszczę żywych, ale nie że zdrowych i całych. Ja takich gnoi broniąc straciłem rękę oni też stracą. Ale jestem człekiem miłosiernym i dam im wybór : prawa czy lewa - rzucił w stronę tego w przeszywanicy - myślicie że ujdzie wam na sucho że podnieśliście na mnie rękę ? - spytał zimno

Bandyci milczeli, obserwując scenę z lekkim przerażeniem. Zupełnie nie tego się spodziewali. W milczeniu starali się zatamować krwawienie swojego kompana.

- Człowieku, a na co ci to? - dopytywał Wrociwoj. - Byłeś ty kiedyś w lochu? To nie takie byle co. Dla nich się nada.

- Bo jestem złym człowiekiem - uśmiechnął się półgębkiem Hasso - A teraz jestem wkurzonym, rannym i złym człowiekiem. A w ogóle kim wy obsrajdy jesteście, ilu was się czai jeszcze po krzakach, gdzie macie legowisko czy co wy tam schronieniem nazywacie ? - i uniósł w jednoznacznym geście podniesioną przed chwilą pałkę.

- Panie - odezwał się łucznik, który pomagał ściągnąć z rannego skórzany pancerz. - Litości! My z miasta jesteśmy, jeno w tych czasach ciężkich dorobić chcieli - tłumaczył, a jego cienkie wąsiki tańczyły w rytm wypowiadanych słów. Głos, w przeciwieństwie do prawdopodobnego szefa małej grupki, miał dość głęboki i miły dla ucha. - Nie ma co jeść, to myślelimy, że grasantką trochę polepszymy swoje życie. - Udało im się ściągnąć pancerz i koszulę Phelizzia. Wrociwoj dostrzegł, że rany były paskudne, acz niegroźne dla życia. Jeżeli nie wda się zakażenie, to powinien się wylizać. Bandyta zebrał wszystkie pieniądze, jakie mieli i rzucił sakiewki na ziemię. - To wszystko co mamy.

Wrociwojowi mocno dokuczała paskudna rana nogi, teraz zaczęła piec i ponownie krwawić. Hasso wywinął się szczęśliwie jedynie obitym barkiem, ale teraz pulsował tępo i nieprzyjemnie. Otto był najbardziej poharatany i po ochłodzeniu bitewnej gorączki poczuł jak powoli ogarnia go zmęczenie spowodowane utratą krwi.

[ukryj=Kawalorn]Wrociwoj Placuch + 14PD (10 za walkę, 2 za opisy)[/ukryj]
[ukryj=Cattus]Otto Graf + 15PD (10 za walkę, 3 za opisy)[/ukryj]
[ukryj=Ivar]Hasso Loelellund + 15PD (10 za walkę, 3 za opisy)[/ukryj]

 
Ardel jest offline