Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-07-2015, 12:29   #41
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Miedziana tabliczka na słupku furtki głosiła, że mieszka tu doktor Rendell, lekarz medycyny.
Doktor Rendell był rosłym, pogodnym czterdziestolatkiem. Powitał Richarda z
wyraźnym zainteresowaniem.
— Czym mogę służyć? — spytał — Proszę mi wybaczyć, ale nie wygląda Pan na chorego. Akurat za piętnaście minut zaczynam przyjmować. Mam nadzieję, że nie zaszkodziła Panu kuchnia Mary Summers.
Doktor Rendell wydał się rozbawiony.
— To ci pensjonat — powiedział. — Ta młoda kobieta wie o prowadzeniu
pensjonatu tyle co nic. Od wyjścia za mąż mieszkała w Indiach w domu pełnym służby. Założę się, że cierpi pan niewygody. Nikt tam długo nie wytrzyma. A biedny stary Summers grosza nie wyciśnie z tego skrawka ogródka warzywnego, który próbuje uprawiać. Przyzwoity facet, ale bez najmniejszego pojęcia o handlu, a dziś, jak się człowiek chce utrzymać na powierzchni, musi się znać na handlu i administracji. Niech się panu nie zdaje, że ja się zajmuję leczeniem chorych. Mam tylko wzięcie jako ten, który znakomicie wypełnia formularze i podpisuje zaświadczenia. Ale mimo to lubię Summersów. Ona jest uroczą osobą, a John, choć zły jak diabli i ze skłonnością do humorów, należy do starej wiary. Zawsze to pan z panów. Szkoda, że nie znał pan starego pułkownika Summersa, prawdziwego Tatarzyna, pysznego jak sam czort.Nie przelewało im się, jak stary umierał, i jeszcze ich oczywiście nadszarpnęły wydatki na pogrzeb, ale są zdecydowani nie wypuszczać z rąk starego gniazda. Człowiek nie wie, czy ich podziwiać, czy uznać za naiwnych głupców.

Spojrzał na zegarek.
- A zatem, co Pana do mnie sprowadza?
Zapytany o gazetę uśmiechnął się.
— Ach, „Sundey Comet”. Czymże byłaby bez niej niedziela? Obawiam się, że niewiele panu pomogę. Niedawno żona robiła porządki i spaliła wszystkie stare gazety. Ale chwileczkę, musi pan poznać moją żonę.
Wyszedł przed Richardem do przedpokoju, wołając głośno:
— Shelagh! Shelagh!
Z góry odpowiedział mu niewyraźny glos.
— Zejdź na dół proszę.
Po schodach lekko zbiegła szczupła, jasnowłosa, blada kobieta.
— To pan Richard Monro, Shelagh.
— Och … —
Wyglądało na to, że pani Rendell oniemiała. Jasnoniebieskie, bardzo blade oczy wlepiła z lękiem w Richarda.

Gdy Richard później wychodził wyniósł ze sobą wrażenie jowialnego doktora Rendella i jego małomównej, ostrożnej żony.


***


Kościół pod wezwaniem św. Jerzego, wraz z przylegającym do niej budynkiem parafii nie był duży, ale też i samo Shawford nie było wielkie.

Hem pokierowany przez gosposię trafił do, jak to określiła kobieta „atelier”.
Tam naocznie mógł się przekonać, na czym polegało hobby wielebnego Ambroziusa Parisha. Ponad sześćdziesięcioletniego miejscowego pastora.

Wielebny Parish bowiem stał za sztalugą w poplamionym farbą fartuchu i nieśpiesznie malował wysoką, nieładną, mniej więcej trzydziestoletnią kobietę, dużą i niezgrabną. Oczy miała czujne, a ubrana była w kawałki blach przypominające mniej więcej zbroję. W dłoni dzierżyła drewnianą włócznię.
Nazywała się Henderson. Deidre Henderson.

Przedstawiwszy sprawę z jaką przyszedł Hem najpierw zauważył zdziwienie, a potem rozbawienie na twarzy pastora.
- Więc interesuje Cię chłopcze toporek, jaki Mary kupiła na naszym PiK-u? Cóż wiele gratów zmieniło wtedy właścicieli. Taki kiermasz, to świetna okazja by odgracić mieszkanie i zagracić je czymś nowym. Ale toporka nie kojarzę.
- Przypominam sobie. –
odezwała się kobieta. – Mieliśmy kiedyś taki i czajnik. Matka kupiła go na bazarze w Bagdadzie. To jedna z rzeczy, jakie
zanieśliśmy na kiermasz na plebanii.

Powiedziała bezbarwnym tonem.
- Trudno kogoś namówić na kupno, ale zwykle znajdzie się coś do oddania. Przyniosłam to na dożynkowy PiK. Zdaje się, że pod koniec września.
Twarz miała spokojną, bez wyrazu, nie zdradzającą zainteresowania.


***


Firma Logan i Muttle mieściła się w niedużym, ceglanym domu blisko centrum Winchester.
W biurze, po krótkim oczekiwaniu, Abrahama wprowadzono do gabinetu jednego z właścicieli.
Pan Muttle był rzutkim, zapracowanym człowiekiem o życzliwym sposobie bycia.
— Dzień dobry, dzień dobry. — Zatarł ręce. — Czym możemy panu służyć?
Jego zawodowe oko prześwidrowało Adamsa, próbując go ocenić i jakby robiąc
przy tym całą serię uwag na marginesie.
Gdy dowiedział się, że Abraham przychodzi w sprawie Gormana, wyraziste brwi pana Muttle skoczyły o cal do góry i opadły.
— Szalenie mało jest do powiedzenia, szalenie mało. Był jednym z naszych
młodszych urzędników. Bez zarzutu. Wydawał się całkiem uczciwym człowiekiem, skrupulatnym i tak dalej. Ale pojęcia nie miał o sprzedaży. Wręcz nie potrafił nic zaoferować. A w naszej branży to konieczne. Jeżeli przychodzi do nas klient z domem na sprzedaż, po to jesteśmy, by go sprzedać. Jeżeli poszukuje domu, znajdujemy mu dom. Jeżeli jest to dom stojący na pustkowiu, pozbawiony wszelkich uroków, podkreśla się jego starożytność, nazywa domem z epoki i nie wspomina o kanalizacji! A jeśli okna wychodzą na gazownię, mówi się o wyposażeniu i dogodnym położeniu, a nie wspomina o widoku. Wciska się go klientowi, po to tu jesteśmy. Mamy takie rożne sposobiki. „Radzimy pani, madame, natychmiast złożyć ofertę. Pali się do niego pewien członek parlamentu, dom bardzo mu się podoba. Dziś po południu wybiera się jeszcze raz go obejrzeć”. Biorą się na to za każdym razem. Członek parlamentu to bardzo dobry chwyt. Pojęcia nie mam dlaczego! Żaden z nich nie mieszka poza swoim okręgiem wyborczym. To po prostu solidnie brzmi.

Roześmiał się nagle, pokazując lśniące protezy.
— Psychologia, ot co, po prostu znajomość psychologii. Mieliśmy złą porę roku. Personel nie miał co robić. Zwolniliśmy tego, kto był najmniej kompetentny. Padło na Gormana. Przypuszczam, że zawsze by padło na niego. Dałem mu dobre referencje i tak dalej. Ale nie dostał innego zajęcia. Bez ikry. Robi na ludziach złe wrażenie.

Spytany o sprawę sprzedaży nieruchomości w Shawford Muttle przytaknął.
- No właśnie dlatego nie daliśmy mu tej sprawy. Wzięła ją ta mała Williams. Rzutka dziewczyna. Wzbudza zaufanie. Klienci ją lubią. Chce Pan z nią porozmawiać?
Spytał Muttle sięgając po słuchawkę aparatu na biurku.
 
Tom Atos jest offline