Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-07-2015, 15:13   #92
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
- Niestety w tej chwili nie mogę tego zdradzić - JD zawahał się. Może szczerość była właściwą strategią? - Jednak jeżeli to pana interesuje, mogę obiecać, że pod koniec jutrzejszej nocy wszystkiego się pan dowie. Teraz jednak, dla bezpieczeństwa całej naszej czwórki, lepiej tej informacji nie ujawniać.

Po chwili milczenia roześmiał się, spoglądając to na Brandta, to na Olvirsdottir.

- To brzmi tajemniczo, lecz w rzeczywistości nie jesteśmy żadną interesującą zagadką - dodał. - Po prostu nie należy kłamać w twarz tak zacnemu gentelmanowi i pani doktor, wymyślając fałszywe nazwiska. Proszę o zrozumienie.

Graham Brandt wywarł na nim pozytywne pierwsze wrażenie. Tak, to pewnie przez ten elegancki surdut i maniery… Poza tym, jeżeli przepraszał za agresywną chiromancję, to jak mógłby im grozić, lub też zaatakować? Oczywiście, gdyby istniała taka konieczność, Nosferatu najpewniej nie zawahałby się; jednakże w tej właśnie chwili zdawał się nie mieć powodu.

Choć co też JD mógł wiedzieć o celach i dążeniach jakiegoś przypadkowego Kainity w zagranicznym mieście?

Nosferatu po chwili namysłu pokiwał głową.
- Jestem w stanie przyjąć takie rozwiązanie. Ponieważ jednak przyzwyczajeni jesteśmy do komunikacji werbalnej, pozwolę sobie adresować wypowiedzi do pana, opatrując je etykietą Gońca. Goniec Apokalipsy - to brzmi całkiem dostojnie, nie sądzi pan?
- Całkiem dostojnie - ostrożnie przyznał JD. - Jednak też tragicznie. Koniec świata? Oczywiście słyszałem opowieści o Gehennie… lecz nie czuję się zbytnio jej Gońcem.
- Czasem nie mamy wpływu na to jakie role przyznał nam los - odparł Graham, przysiadając na jednym ze stołków.
- Tutaj winę ponosi matka! - z całą pewnością wtrąciła doktor Zelda. Siedziała teraz obok JD na rogu kanapy, przeglądając notatki.
- Matris, tak - potwierdził Nosferatu, po czym dodał. - Nie wiemy jednak czy chodzi o matkę ludzką, wampirzą czy może bardziej odległą ideę pramatki.
- Ewa, matka Kaina? - zapytał zaciekawiony Erou.
- Być może... - rzekł Graham - Jeśli wierzymy, że to właśnie od Kaina pochodzi nasz ród, a mitologia biblijna jest jedyną słuszną.

JD zignorował przemożną chęć zapytania z kim tak naprawdę rozmawia - nie chciał być hipokrytą.
- Według pani wykładu - skinął Zeldzie. - Pierwszą kobietą, jaką Bóg stworzył, była Lilith. To było przed Ewą. Być może o nią chodzi… Wnioskuję, że ta matka, o której mówimy, jest przyczyną Gehenny. Na końcu świata tracą nie tylko wampiry, lecz całość istnienia. Ludzie, zwierzęta… Dlaczego Ewa chciałaby śmierci swojego potomstwa? Natomiast Lilith… z zemsty i nienawiści mogłaby przekląć każdego syna i córę Adama… a także samego Boga, niszcząc wszelakie jego stworzenie.

Nie do końca wiedział co jest przedmiotem tej rozmowy… dlatego miał nadzieję, że nie wygłupia się, zabierając głos. Niestety, Zelda zachichotała, choć po chwili już umilkła.
- Gehenna to zagłada nadnaturali, czyli naszego świata: wampirów, wilkołaków, magów... Świat jako taki nie powinien być zagrożony. Gehenna to oczyszczenie rasy z jej “odchyłów”...
- ... Lub efektu ewolucji. Zależy jak na to spojrzeć - wtracił Nosferatu.
- Owszem, ale patrząc z punktu widzenia legendy biblijnej, gdzie wasza przemiana jest efektem klątwy - jesteście jednak ubytkiem, plugastwem, za przeproszeniem.
Graham westchnął cicho i pokiwał potakująco głową. Zelda, widząc jego przygnębienie, podniosła się z kanapy i podeszła do wampira. Zadziwiająco czułym gestem pogładziła dłonią jego ramię. Nie brzydziła ją nawet brzydota Nosferatu.
- Każdą klątwę można jednak zdjąć... - rzekła do JD, choć miał wrażenie, że kieruje te słowa również do swego przyjaciela. - I to bez eksterminacji gatunku. Ta droga, w waszym przypadku, to Nirvana - całkowite opanowanie instynktu bestii. Droga ta nie jest łatwa i pan Graham sam jest dopiero w jej połowie, ale już teraz wierzymy, że jest możliwa, dlatego chciałabym zapobiec Gehennie. Dlatego też, mam nadzieję, pan do nas przybył, panie Gońcu. Czy chce pan czy też nie, dostał pan rolę jednej z figur, jakie rozegrają... lub już zaczęły rozgrywać, najważniejszą partię szachów w historii - partię o losy tego świata... Od pana tylko zależeć będzie jak odegra swoją rolę i czy - być może - przeważy szale zwycięstwa na rzecz którejś ze stron.

- Widocznie brałem termin koniec świata zbyt dosłownie - zaczął JD. - Jednakże, jeżeli powstaną Przedpotopowcy, czy na pewno ludzie na tym nie ucierpią? Poza tym… istoty nadnaturalne stąpały po Ziemi od wieków… praktycznie od początku świata, jeśli wierzyć legendom. Czy ich brak nie wytworzy wyrwy w ekosystemie, prowadząc do jeszcze większego chaosu? Wolna nisza ekologiczna może zostać zasiedlona przez szczep jeszcze gorszych, bardziej zjadliwych bakterii. Jeżeli to Bóg stworzył plagę, jaką są wampiry, to jak straszliwe mogą być demony Szatana, jeżeli ten zdecyduje się zapełnić puste miejsce?

Pomasował kłykcie, aż strzeliły. W końcu westchnął, lekko kręcąc głową.

"Na Boga, JD, przestań proszę. Nie jesteś żadnym pieprzonym filozofem. Poza tym ci ludzie, jak się zdaje, są o wiele mądrzejsi od ciebie. Im zostaw myślenie i te pseudonaukowe dysputy", pomyślał. Miał nadzieję, że Zelda nie wybuchnie śmiechem, jak wcześniej.

- Pan Graham jest dopiero w połowie drogi do Nirvany? - postanowił zmienić temat. - Czy to naprawdę da się jakkolwiek zmierzyć? - zmarszczył brwi. - Czyżby Golkonda jednej osoby mogła odwrócić całą klątwę? Tak właściwie z jakiego materiału czerpiecie wiedzę, na czym opieracie swoje prognozy, jeżeli mogę spytać? - teraz dodał znacznie potulniej. - Święte teksty, przekazy ustne? - uśmiechnął się. Nie chciał urazić w żaden sposób ani Nosferatu, ani doktorki; miał nadzieję, że nie odczytają jego słów w ten sposób.

Zelda usiadła na stołku obok Nosferatu, najwyraźniej to jemu pozostawiając wyjaśnienia. Wampir uśmiechnął się, co niestety w wydaniu jego pysku (ciężko doprawdy oblicze tak groteskowe nazwać twarzą) wyglądało raczej prześmiewczo.

- Ma pan wątpliwości. To dobrze - pochwalił - Wątpliwości to poszukiwania, poszukiwania to odpowiedzi, odpowiedzi... to szansa na prawdę. Pozwoli pan, że do tematu Nirvany jeszcze wrócimy, a póki co skupię się na badaniach. Ja i Zelda wierzymy, że znaleźliśmy jakiś ułamek prawdy o Gehennie. Byłem niegdyś kronikarzem księcia Amsterdamu, miałem więc dostęp do wielu... ciekawych dzieł, o których ludzkość nawet nie została poinformowana, że istnieją. Moja przyjaciółka zaś jest badaczką literatury i historii antycznej oraz... okultyzmu. Moje badania trwały kilka wieków, dlatego mam nadzieję, wybaczy mi pan, że nie rozwinę dziś bardziej tematu. Świadom wszak jestem, że czas jest teraz siłą sprawczą i nie można go już trwonić. Wspomnę tylko, że w latach 50-tych naszego wieku wyruszyłem w trwającą 18 lat podróż, odwiedzając wieszczących koniec świata członków rodu Malkavian. Nie będę ukrywał, że wymagało to ode mnie sporo samodyscypliny, by wysłuchiwać bajań niektórych szaleńców, do dziś też zajmuję się odsiewem ziarna od plew z tych rozmów. Niemniej... - wampir podniósł palec do góry - udało nam się złożyć kilka kawałków tej układanki. Wiemy chociażby o symbolach i znakach opisujących Gehennę, której, de facto, przebieg niestety wciąż nie jest jasny. Na pewno dotyczy to zjawisko naszego gatunku, ale czy wiąże się z przebudzeniem Przedpotopowców, jak pan wspomniał? To tylko jedna z teorii. Ja słyszałem inną, że Przedpotopowcy nigdy tak naprawdę nie zasnęli i to oni pociągają za sznurki Camarilli, a może i Sabatu. Kto wie? Jako badacz, mogę powiedzieć tylko tyle: Spełniło się już pięć z siedmiu znaków zapowiadających Gehennę, które przepowiedziało dwunastu proroków żyjących w różnych kulturach i czasach. Apokalipsa jest więc blisko. Ponadto dochodzi kwestia jej symboli - chodzi o dawno zaginione artefakty, które teraz nagle powróciły, stając sie przedmiotem porządania najpotężniejszych z rodziny. Kielich, lustro i miecz. Czy słyszał pan o nich?

Brujah zastanowił się. JD Ashford, pomocnik Archonta, wiedziałby o nich - i mógłby podać źródło. Natomiast taki zwykły wampir z ulicy, nawet jeśli Goniec Apokalipsy, raczej nie usłyszałby o nich kiedykolwiek. Co więc powinien odpowiedzieć?

- Nigdy w życiu nie widziałem żadnej z tych rzeczy - odpowiedział wymijająco. - Nie mam ich oraz nie mam pojęcia, kto w tej chwili może być w ich posiadaniu - mówił powoli, uważając na słowa. - Ale być może prorok Malkavian, Anatol, mógłby być ode mnie nieco bardziej pomocny. Czy spotkał go pan podczas swojej osiemnastoletniej wędrówki?

- Owszem - potwierdził Nosferatu, po czym dodał - Te symbole to nie żadna tajemnica, choć różnie są interpretowane. Chodzi wszak o symbol wskazówki, przejścia i działania, które spowodują Gehennę. Według naszych ustaleń mowa o kielichu - tutaj wskazuje sie na Święty Graal lub o rogu, lustrze - i tutaj prawdopodobnie chodzi o to, w którym zapieczętowano Goratrixa, oraz o legendarnym mieczu - tu jest wiele hipotez. Wspomniany przez Ciebie Anatol wskazywał kiedyś miecz króla Artura.
- Artefakty na pewno jedynie symbolami nie są, więc pytanie brzmi, jaką moc posiadają… Zebranie ich doprowadzi do Gehenny, czy wręcz przeciwnie, zdejmie klątwę? Jeżeli pierwsza opcja jest słuszna, a to wynika z pana słów, jeżeli się nie mylę, to chyba nie należy ich szukać… Niech pozostaną schowane tam gdzie są. Lepiej jest koncentrować się na blokowaniu ruchów drugiej strony, a więc niszczeniu wszelkich informacji na ich temat - JD przegryzł wargę. - Ale przed chwilą powiedział pan, że nie są żadną tajemnicą, więc to chyba syzyfowe działanie. Zresztą ile lat zajęło panu oddzielanie prawdy od fałszu… Ach, beznadziejna sprawa… - oparł głowę o rękę, po czym posłał smutny uśmiech w kierunku pani doktor.
- To już pana wybór, panie Gońcu. Osobiście też wolałbym, by to, co zostało pogrzebane, zostało pod ziemią.
- Niby dlaczego mój wybór? Nie jestem Królem, tylko Gońcem… Choć nawet nie wiem co to znaczy, ani skąd państwo również słyszeliście o tym przydomku - wlepił zainteresowane spojrzenie w Grahama.

Nosferatu założył nogę na nogę i tylko uśmiechnął się wymownie.
- Czy nazwy zapisków (często me własne, robocze) lub członków rodziny z którymi mówiłem, w tym przypadku coś panu powiedzą? Proszę nie zaprzątać sobie tym głowy i nie traktować mnie jak wroga, który chce panem manipulować. To, co chciałem powiedzieć, powiedziane zostało. Co pan z tym zrobi i czy będzie to miało wpływ na ostateczny kształt Gehenny... dopiero się okaże. Niemniej dziękuję panu za wizytę i towarzystwo.
Oboje z panią doktor wstali, najwyraźniej dając gościom znak, że czas się pożegnać. JD wraz z Erou również podźwignęli się z siedzenia.

- Roland? - zapytał tylko, zanim opuścili pomieszczenie.

Pysk Nosferatu wykrzywił się w sposób mający prawdopodobnie imitować uśmiech.
- Między innymi. Do widzenia panom, życzę miłego pobytu w mieście.
- Do widzenia - JD uśmiechnął się. - Proszę jedynie nie rozpowiadać tutejszym Spokrewnionym o naszej obecności w mieście.

Następnie wrócili do hotelu. Brujah nie czuł pragnienia, toteż nie były konieczne dodatkowe przystanki. Przez całą drogę, a także w chwili, gdy spoczął na posłaniu, wspominał słowa pani doktor i Nosferatu.
Było tak wiele kwestii do przemyślenia...
 
Ombrose jest offline