Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-07-2015, 17:20   #7
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Dzień 1, gdzieś w Górach Højgräd, Ranek

Krzyki tysiąca zabijanych roztoczyły się po Pustkowiach Fiörken niczym fala uderzeniowa. Jednak nawet wydzierany za pomocą stali z rozciętego gardła ostatni dech umierających odbijał się bez echa o Góry Højgräd. Masyw górski, będący naturalną barierą, od setek tysięcy lat stał niewzruszony. Czymże byli dla niego ci głupcy, walczący za idee, które w swej naturze ulotne były niczym płatki śniegu smagające jego szczyty. Góry te swą potęgę zawierały w wieczności, której żadne ludzkie życie nie mogło zwyciężyć.
Walczący przeminą i wkrótce słuch po nich zaginie. Ale góry będą pamiętać tych, którzy w popłochu uciekali przed potęgą Thursów. Niestrudzenie przemierzali szlak górski, by dotrzeć do Twierdzy Börgefjel. Ocalić życie. A może odnaleźć nową nadzieję.



Vuko Athelwine dyszał ciężko. Ostrożnie, niczym depcząc po pokruszonym szkle, wyszukiwał miejsca do oparcia stopy bądź dłoni. Zimne kamienie dość często wyślizgiwały mu się z przemarzniętych palców. Wspinaczka w takich warunkach równała się z wręcz niespotykaną głupotą.

- Ruszaj to niedźwiedzie dupsko, Vuko! Musisz coś zobaczyć! - Szyderczo uśmiechnięta twarz jego towarzysza wbrew pozorom zmotywowała wojownika. Zapragnął nagle jak najszybciej dostać się na górę tylko po to, żeby skopać temu żartownisiowi tyłek.

- No już, dalej, złap mnie za rękę, panie dowódco. - Bërsi Tenner, duch drużyny i kopalnia głupich żarcików zwisał nad półką skalną, wyciągając dłoń w stronę Vuko.

Po kilku chwilach woj stanął na równych nogach, nie mogąc uwierzyć w to, jak bardzo mięśnie na całym ciele mogą piec po nawet krótkiej wspinaczce. Życie strażnika wiązało się często z godzinami stania w bezruchu na warcie. Nic więc dziwnego, że brakowało mu kondycji. Nie był w końcu tresowaną małpą. W każdym bądź razie teraz, jak nigdy wcześniej docenił to, że może stać w miejscu na twardej powierzchni.

Szybki rzut oka po jego ludziach natychmiastowo dał mu do myślenia. Stali niemal plecami do siebie, dłoni nie spuszczając z broni. Druga próba ocenienia otoczenia wyjawiła przyczynę ich zachowania.
Udało im się wspiąć na półkę skalną, na której powinni znaleźć jakiś przesmyk przez góry. Prostą drogą na zachód po około trzech dniach, o ile obliczenia go nie myliły, winni trafić do Twierdzy. Taki był plan. Jednak po tym, co Vuko właśnie zobaczył, plany uległy diametralnej zmianie.

Pod jego nosem roztaczała się krwawa scena. Kawałki futra, mięsa, także kości były zanurzone w sosie z krwi oraz śniegu. Wilki. Pięć, może sześć. Ciężko było ocenić. Dosyć spore okazy.

Tylko Mäkkan Flöy (poza oczywiście panem Tennerem, który zachowywał optymizm w każdej sytuacji) zdawał się niewzruszony całą sytuacją. Klęczał nad obrazem sieczki, jakby próbując coś wyczytać.

- Coś te wilki rozszarpało - mruknął beznamiętnie, stwierdzając oczywisty fakt. - Reszta stada spierzchła tam - swoją umięśnioną łapą wskazał niepozorną szczelinę między skałami znajdującą się na północy. - To wszystko wydarzyło się wczoraj. Jakieś inne zwierze poszło na zachód. Nie wiem, jakby niedźwiedź. - Barczysty wojownik odszedł kawałek, by ponownie pochylić się nad śniegiem. - Jest ranny.

- To nie niedźwiedź - wtrącił się Hälldor Ürke przecinając swym twardym głosem wzbierającą się śnieżną zamieć, najstarszy członek załogi Vuko. Ten niezłomny góral piastował kiedyś stanowisko wodza. Walka o wyzwolenie Nordii była dla niego świętą misją, toteż szybko zbratał się ze strażnikiem.

- To Värg... - dokończył po chwili przerwy. Znaczenie jego słów nie pozostawiły reszty ludzi niewzruszonych. Każdy na swój sposób zaczął okazywać większe zaniepokojenie. Część grupy zaczęła nagle uważnie się rozglądać, jakby spodziewając się ataku tego krwiożerczego stwora.

Stali tak przez jakiś czas, jednak jasnym było, że po tym, czego się dowiedzieli, on, jako lider, musiał podjąć jakąś decyzję.

- Odszedł na zachód mówisz? - spytał powoli Athelwine.

- Dokładnie. Tam, dokąd i my zmierzaliśmy - odpowiedział mu Mäkkan, wciąż wpatrzony w krwawe ślady.

- Walczyłem już z niejednym Värgiem - znowu odezwał się Hälldor tym zachrypniętym głosem. - Jednak to bydle wygląda na bardzo duży okaz. Mimo, iż ranny, nie jesteśmy przygotowani do stoczenia pojedynku z tą bestią.

- Też tak myślę, przyjaciele - odpowiedział Vuko, przechadzając się kilka kroków, jednocześnie dobywając miecza.

Ostrze, choć nie było dziełem mistrzów, słabo wyłapało słoneczne blaski, promieniejąc pośród zawieruchy. - Spróbujemy zejść stąd na południowy-zachód i poszukamy innego przejścia. - Czubkiem broni wskazał wspominany kierunek. - Rozumiem to, że jesteście już wyczerpani podróżą. Ja sam ledwo stoję na nogach. Jednak nie chcę ryzykować życia żadnego z was, zwłaszcza, że dopiero co wyrwaliśmy się z Thurskich łapsk. - Strażnik na krótką chwilę obrócił głowę na wschód, skąd przybyli, a gdzie tydzień temu wielu jego przyjaciół oddało życie w bratobójczej bitwie.

Dowódca drużyny schował broń i wyłapał uważne spojrzenia jego kamratów skupione na nim. Wiedział, że bez szemrania wykonają jego rozkaz. Mimo iż nie byli jego podwładnymi, a raczej towarzyszami, potrafili powierzyć mu własne życia wierząc, że on wie, co zrobić, by wybawić ich z opresji.
Strażnik raz jeszcze rozejrzał się po okolicy. Był zły na to, iż został zmuszony nadkładać drogi. Ale wiedział, że nie ma wyjścia. Po tygodniach podróży i walki pragnął tylko przysiąść w bezpiecznym kącie, nabrać sił i ponownie ruszyć w bój. Wszak ich misja nie była skończona.

Wedle przepowiedni wiedźmy, Vuko Athelwine nie wyzionie ducha nim przyczyni się do wyzwolenia Nordii. Strażnik święcie wierzył, że był to dopiero początek rebelii, więc miał jeszcze wiele do zrobienia.

- W drogę, zanim Värg zdecyduje wrócić i podziwiać swe dzieło.


 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline