Martinez, do mnie trza machać i krzyczeć, bo zwykle bujam w obłokach.
Poza tym mogłem być trochę zakręcony, bo właśnie wychodziłem, gdyż dostałem telefon od swojego mechanika, że w mój zaparkowany na ulicy przed jego warsztatem samochód (który miałem dziś rano odebrać) przypieprzyła latarnia skoszona przez inne auto. Serio.
Resztę wieczoru spędziłem w uroczym towarzystwie właścicieli innych uszkodzonych pojazdów (łącznie pięciu, w tym dwa skasowane kompletnie) oraz policjantów z drogówki.
Więc nawet jak bym was zauważył to bym nie został na piwie. :/