Max uśmiechnął się. Niezbyt sympatycznie.
Rachunek był nad wyraz prosty - wystarczy ustrzelić uzbrojonego w nóż zbira, który i tak przyznał się do tego, że jest bandytą, a koń - z pewnością kradziony - trafi w porządne ręce. A przy odrobinie szczęścia kiedyś uda im się znaleźć prawowitego właściciela.
Pewien problem stanowiła co prawda staruszka, która stała między nim a bandytą... Ale przy odrobinie szczęścia...
- Ty sobie żarty stroisz? - Max zwrócił się do Konrada. - Dwie i pół sztuki złota? Mam nadzieję, że nie za nią! - Wskazał łukiem kobietę. - To skóra i kości. Jeszcze ją żywić trzeba będzie. Kolejna strata.
Pokręcił głową.
- Za konia ile byś chciał? - spytał bandytę.
Ostatnio edytowane przez Kerm : 11-07-2015 o 21:57.
|