Gomez i Laura
- Coś ostatnio markotna jesteś - Gomez ni to stwierdził, ni spytał Laurę po kolejnej upojnej chwili gdzieś w ładowni statku.
Minął dłuższy moment nim usyszał odpowiedź, wyburczaną ochrypłym i niezbyt przyjemnym tonem do którego siłą rzeczy zdążył się już przyzwyczaić.
-
Potrzebowałam czasu żeby coś przemyśleć. - fanatyczka odruchowo zaczęła wodzić palcami po jego ramieniu, drapiąc paznokciami ogorzałą od słońca skórę -
Nie mów, że brakowało ci mojego ględzenia. Jestem człowiekiem wielkiej wiary… lecz coś takiego wykracza nawet poza moją zdolność pojmowania.
-
No mów że wreszcie kobieto - zdenerwował się nożownik -
Czyżby spodobał ci się któryś z naszych kompanów, a może któraś z tych żeglujących dziwek?!
Zęby fanatyczki zgrzytnęły głośno, a ona sama usiadła ze skrzyżowanymi nogami, posyłając mu pełne złości i gniewu spojrzenie. Poruszyła wargami jakby chcąc coś powiedzieć, lecz zamiast tego prychnęła rozjuszona. W końcu zaklęła pod nosem nie spuszczając wzroku z jego oczu.
-
Będziesz ojcem. - oznajmiła bezbarwym tonem, zciskając dłonie w drżące pięści. Postanowiła nie bawić się w podchody, tylko prosto z mostu wyłożyć dręczącą sprawę. Byli na statku, dróg ucieczki nie pozostawało wiele.
- Cooo?! - nożownik zerwał się na równe nogi. Jego fizjonomia wyrażała, szok i niedowierzanie, a potem… A potem wybuchnął śmiechem, głośnym, perlistym jakby narodził się na nowo.
- Nie bujasz? - dodał po chwili.
Laura zamrugała i w ciszy obserwowała ten wybuch radości nie bardzo wiedząc co o tym wszystkim sądzić. Spodziewała się awantur, rękoczynów, baaa! Nawet próby wrócenia to Tilei wpław i udawania że nigdy się nie znali...a tu coś takiego.
-
A czy wyglądam jakbym miała żartować? - odwarknęła, za maską złości chowając inne uczucia.
-
No nie wkurzaj się już, będzie dobrze. - Gomez zaczął pocieszać fanatyczkę, usiadł przy niej i próbował ją objąć.
W pierwszym odruchu chciała odepchnąć oponenta i posłać go do wszystkich diabłów przy akompaniamencie wiązanki jakiej nie powstydziłby się rasowy doker. Zamiast jednak wszczynać awanturę, opuściła głowę i westchnęła ciężko dając zbliżyć się do siebie.
- Dobrze? Upadłeś na głowę? Nic nie będzie dobrze, nie w przypadku takich jak my. Jak sobie to wyobrażasz? - wyrzuciła cicho garść pytań, nie odrywając wzroku od podłogi -
Z każdym kolejnym miesiącem będę dla was coraz większym obciążeniem. Nienawidzę...być bezradna. - dokończyła z zacięciem.
- A gówno tam. Mamy siebie. - walnął nożownik -
Będziemy mieć dzieciaka, a kto kurwa przewidzi jak będzie przyszłość? Poza tym myślisz że ta ciuciubabka z Bragthormem skończy się szybko? Ja szczerze w to wątpię. Po tym co usłyszałem u kapłanów boga zmarłych, to choć tępy jestem w tych uczonych sprawach jak tabaka w rogu, to jedno zrozumiałem, że ta zabawa będzie trwać lata i to może nasz dzieciak ją zakończy.
-
I co, będziemy się ze sobą użerać do usranej śmierci? - podniosła wzrok i zawiesiła go na mężczyźnie, a po jej ustach zaczął błąkać się cyniczny uśmiech -
biorąc pod uwagę okoliczności może to nastąpić raczej prędzej niż później...w tym upatrujmy nadziei. Aż tak ci ze mną źle? - odpowiedział zdziwiony, a potem dodał -
Jak chcesz możemy to rzucić wszystko w diabły, powiedz tylko słowo.
Gomez nie wiedział czy dobrze zrozumiał Laurę, to “użeranie się do śmierci” było trochę dziwne.
-
Zobowiązaliśmy się do czegoś. Danego słowa nie wolno łamać - kobieta pokręciła przecząco głową, jakby nie chcąc się rozwodzić nad sprawami oczywistymi. Odkaszlnęła, splunęła w kąt i dorzuciła z zębatym uśmieszkiem, przejeżdżając opuszkami palców po jego policzku -
Gdyby było tak źle odgryzłabym ci oboje uszu...i nie tylko. Masz wszystko, możesz to rozumieć jak chcesz.*
- Podobno kobiety w ciąży są bardziej gorące - Gomez starał się rozładować sytuację, przechodząc w bardziej przyjemne rejony, choć jego język i tym razem wyprzedził rozum -
A już myślałem że to z zazdrości, bym nie miał ochoty na inne.
-
Już ci się znudziłam? - spytała jadowicie uprzejmym tonem, a w czarnych oczach zapłonął ogień.*
-
Nie o to chodzi, tylko że od momentu wejścia na ten babski statek, narzuciłaś takie tempo, że cały czas łażę obolały. Myślałem że to z zazdrości, ale teraz cieszę się że powód jest inny.
-
Zawsze mogłeś powiedzieć, że boli cię głowa… - rozłożyła ramiona i uśmiechnęła się rozbrajająco.
-
W zasadzie boli mnie co innego, ale nie na tyle by nie zrobić tego jeszcze raz. - Gomez przyciągnął ja za wąską kibić ku sobie i pocałował.
Laura odwarknęła coś, lecz złączone usta stłumiły znaczenie słów. Pokryta bliznami dłoń wystrzeliła do przodu i zacisnęła się mocno na krtani nożownika, druga zanurzyła się w jego ciemnych włosach.
-
Cóż za poświęcenie- sarknęła gdy tylko oderwali się od siebie na krótką chwilę.
-
Dość tych przekomarzanek. - I sięgnął dłonią między jej uda. Pożądanie wzięło nad nim górę, przyćmiewając zmysły i rozum.
Usłyszał ciche westchnienie, a uderzenie serca później ostry, piekący ból przeciął jego policzek kiedy kobieta przejechała po nim zakrzywionymi pazurami. Zaraz jednak skoczyła do przodu i wykorzystując siłę pędu i masę ciała, przewróciła ich oboje na deski pokładu.
-
A może mnie zacznie boleć głowa? - Laura nie zamierzała odłożyć na bok drobnych złośliwości, lecz przyspieszony oddech i lśniące w półmroku oczy przeczyły cynicznym słowom.