Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-07-2015, 18:03   #5
Deadpool
 
Deadpool's Avatar
 
Reputacja: 1 Deadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetny
Co ja poradzę że laski lecą na takiego Alfa Samca?

Zasłyszane od Strife'a w barze

- LINANAAAAAA Miałaś nie ruszać zielska beze mnie flądro. - Marudził Strife rzucając maskę w jeden kąt, płaszcz w drugi, lewy but w trzeci i prawy w czwarty. Strife był dobrze zbudowanym chłopakiem o bladej karnacji, mierzącym 176cm wzrostu. Wzdłuż szczeki posiadał delikatny zarost, który świadczył o kilkudniowyum zaniedbaniu. Włosy miał obszczyrzone na żołnierza, koloru czerni z siwym paskiem idącym od zakola aż do tyłu głowy. Zwierciadła dusz świeciły się złotym światłem, które gasło gdy tylko mrugał.
- Czytałaś esa? - Zrzucił jeszcze kamizelkę, prezentując nagi tors, który to umyślnie naprężał. Zbliżył się do dziewczyny i złapał za skręta, pociagając go trzykrotnie i wstrzymując oddech. Nie wypuszczając dymu przemówił. - No i gdzie obiad dla twojego mężczyzny? - Kłąb dymu opuścił jego gębę, przy czym zakaszlał głośno.
- [i]Jakiego esa?[i/] - spytała od niechcenia Lina, dalej nawalając jakąś postacią w bijatyce. - nic nie doszło, poza tym, co do obiadu, mężusiu… Partyjka - wskazała na pada. - Jeśli wygrasz, ugotuję ci. Przegrasz, sam sobie robisz jedzenie - postawiła warunek, a jej okulary blysnęły złowieszczo.
- Dostałem robotę i miałem ci jebnąć minetę. - Rzucił siadając obok niej i łapiąc za pada.
- Jestę Detektywę. - Rzekł dumnie wybierając Sub Zero. - A i ten w drodze tutaj rozjebałem taką maszkarę co wyglądała jak gówno na które się ostatnio zerzygałem, bez kitu takie podobne! - Uniósł palec jakby dawał wykład. Nie dawał sobie zbyt wielu szans, ale dlatego siedział obok niej topless, może jego idealna pod każdym celem sylwetka rozproszy odrobinę dziewczynę.
- Chyba cię pojebało, Strife, z tym sms-em - mruknęła Lina. Wybrała Cage’a i tak oto rozpoczęła się bitwa między dwoma postaciami.
Strife miał nawet dobry dzień. Lina ugotuje mu jedzenie, w wyobraźni już widział Linę w kuchennym fartuszku. Dziewczyna wyglądała na taką, jakby rzeczywiście chciała dać wygrać Strife’owi. Może tym razem będzie inaczej?
- Jakim cudem ktoś taki jak ty został detektywem? Nie zajarałeś za dużo przypadkiem? - graczka zmarszczyła brew.
- Wiesz trochę w tym siedziałem. Nastrzelany bo nastrzelany ale łapałem skurwieli. - Pociągnął jeszcze parę dymków ze skręta. - Lubiłem patrzeć jak starzy dzieciaka się cieszyli że go znalazłem. Czasami nie miałem tyle szczęscia ale robiłem co mogłem. No i popatrz na mnie. - Strife napiąl muskuły. - Jebany Alfa. - Wyszczerzył się.
Lina zerknęła na Strife’a. - Em, Jebany Alfa… chyba gość ci pada - podczas opowieści badassa Sub Zero dostał solidny oklep od Cage’a. Nie wiadomo nawet kiedy zeżarło mu kawał paska.
Strife syknał, czasami jego pierdolenie śmieci tak mu sie odwdzięczało. W panice zacząl kolejno wykonywać kombinację których nauczył się po wielu wpierdolach od Liny. - Tylko jest jeden haczyk. Na razie nie ma roboty żadnej. - Skulił nieco głowę, wyczekując gromów ciskanych przez dziewczynę w jego skromną osobę.
I jakby na złość, Cage cisnął specjalnym atakiem w Sub Zero. Był nawet na tyle bezczelny, że cała ta emocjonująca walka zakończyła się FATALNIE.
- Coś mówiłeś o obiadku, mężusiu - Lina uśmiechnęła się jak niewiniątko. Ale Strife wiedział jedno. Lina to była zła, popierdolona kreatura. Chyba nie zamierzała skomentować tego, że nie ma żadnej roboty. - Po prostu przyznaj się, że do żadnej roboty cię nie przyjęli.
Strife delikatnie odłożył pada i włożył w zęby skręta. - Kiedy naprawdę dostałem tą robotę. Tylko te ciepłe kluchu… znaczy mój szef mówił że nie mają aktualnie żadnych zleceń. Jak coś będzie to da mi znać. Zresztą chyba nie jesteś ze mną tylko dla pieniędzy ty materialna marzanno. Czy tam materialsst..mater.. chuj w to. - Podniósł się z pufy i przeciągnął się, aż cos mu chrupnęło wzdłuż kręgosłupa. Skierował się do części kuchennej części przyczepy i otworzył lodówkę. Były tam zapiekanki, jeszcze inne zapiekanki, i gdzieś tam na końcu też widział zapiekanki. Zaciagnąl się dymem bagiennego ziela i zapytał.
- Też chcesz? - Wyciągnął dwie.
- A daj - zgodziła się Lina na wspólne jaranie.
Wrzucił do mikrofali dwie zapiekanki, oraz drugiego jointa z szafki nad nią. Ustawił mikrofalę na minutę i wrócił na pufę. Odpalił drugiego blanta i podał Linie.
- Te… A siorka by ci nie mogła lepszej chaty załatwić? -
Lina zaciągnęła się. Spytała Strife’a:
- Pff, jaka siorka? - zachichotała. - Oj Strife, przyznaj się. Coś ty dzisiaj wciągał? Ja przecież nie mam żadnej siostry. - dodała, spoglądając na towarzysza.
Strife się zawiesił na moment z debilnym usmieszkiem.
- Coś sobie ujebałem że masz, albo mi się śniło. A wciagałem tylko rano amfetaminę. Lepsza od kawy. - Skinął sobie głową. Sam przed sobą musiał przyznać że czasem przeginał z “dopalaczami”. Nie że było coś w tym złego.
- O! Mam zagadkę. Jak nazywa się foka bez oka? - Rozsiadł się wygodniej, z przymrużonymi oczkami spoglądał na Linę.
- Musiałeś nabyć gówno i wciągnąć gówno - stwierdziła Lina. - Od kogo załatwiałeś tę działkę z rana?
- Od foki bez oka. - Po tej odpowiedzi popluł się ze śmiechu.
- Strife, ta foka bez oka jebnęła w kalendarz trzy dni temu - graczka zaciągnęła się blantem. - Ktoś dał jej kosę w jej własnym mieszkaniu.
- Co… Strife dziwnie spoważniał. - Japierdole co za dzielnica. Złapali tego ktosia? Czy rankerzy jak zwykle w chuju mają ten sektor?- Zapytał, a po chwili coś jakby go olśniło.
- To od kogo ja rano sprzęt brałem? - Spojrzał na blanta w swojej ręce i zaśmiał się gromko. - AHAHAHA chcesz mi coś wjebać prawie się udało. - Zaciagnął sie ponownie, dopalajac już skręta.
- Kurwa, pojęcia nie mam. Ale mówiłam ci parę dni temu, że jakiś menel chciał się wprosić do jego mieszkanka, żeby coś podpierdzielić. A ten menel zastał tę fokę w jej mieszkaniu. Dostała łomem w ryja, a potem tym łomem ktoś rozpruł jej bebechy - Lina zaciągnęła się skrętem. - Nie wiadomo, kto to zrobił.
- Shieeet. - Skomentował. - Nie wychodź sama z przyczepy. Mówię serio, zwłaszcza po zmroku - wskazał na nią palcem, mimo ucieszonej facjaty ton miał poważny. Podrapał się po czubku głowy rozmyślając nad tym co właśnie usłyszał.
Lina spojrzała uważnie na Strife’a. Dopalała skręta do końca. Milczała chwilę, po czym wskazała palcem. - Ja nie szlajam się po kantynach tak jak ty. Poza tym... - wskazała na płaszcz lowcy. - Widzę, że masz jakąś kostkę. Co to masz, skąd to? - spytała z zaciekawieniem.
Łowca wykonał fikołka do tyłu i wstał nieopodal płaszcza, wyciągając wcześniej wspomniany przedmiot. - To? Dostałem od takiego miłego zgredzika, co go przed dziesioną obroniłem. Jakiś skurwiel myślał że może sobie ludzi okradać w mojej obecności. Co to jest… nie wiem chyba jakaś kostka Roosvelta. - Rzucił dziewczynie przedmiot.
Czerwonowłosa obracała kostką w dłoniach. - Ciekawa. Wygląda na drogi szmelc. Jakbyś to sprzedał, mógłbyś pewnie pierdzieć w stołek przez kilka miechów i nie pracować. Albo opylić ją gdzieś i zapłacić za test. A, właśnie… wiesz, że dziś otworzyli rejestrację do testów na piąte piętro?
- To prezent Linana. Nie ładnie to opierdolić by było. - Mijając ją pstryknął ją delikatnie w ucho. Wziął ostatniego bucha i zagasił peta w popielniczce. - Czyli co można iść się zgłaszać? Wpisowe jest jak wygrana na loterii. Albo ojebanie wszystkim gąły na tym piętrze za parę groszy. - Walnął się na łóżko zakładając ręce za głowę i krzyżując nogi.
- Jak masz 200 baniek na rejestrację, to możesz się zgłaszać. To kpina, wiem o tym, ale takie są zasady rejestracji. Albo bulisz albo siedzisz w tym wypizdowie kolejne kilka miesięcy - mruknęła czerwonowłosa. - Możesz jeszcze zostać dziwką, sprzedać organy, albo kogoś ograbić z hajsu - wyliczyła Strife’owi na palcach. - Ale to chyba nie w twoim stylu - dodała. - Znaczy to ostatnie - zgniotła peta i wrzuciła go do popielniczki.
- Gdybyś tak swoją dupą handlowała… - Rozmarzył się Strife przymykając oczy. - Byłbym stałym bywalcem. - Dorzucił przeciągając się i ziewając. Było mu tak wygodnie że w każdej chwili mógł usnąć.
- Dziękuję za komplementy, mężusiu - odparła nieco cynicznie Lina.
Strife zobaczył kątem oka, że ktoś przez okno chwilowo ich podglądał, lecz gdy ta postać dostrzegła łowcę, natychmiast zniknęła z pola widzenia.
Łowca nie spodziewał się dzisiaj nikogo, a Lina innych przyjaciół prócz niego nie miała. Wniosek był jeden. Jakiś zboczeniec. Sprężynką zerwał się na proste nogi i zmaterializował Serafiny. Wypadł z przyczepy niemal wyważając drzwi, rozglądał się dookoła i celował spluwami w każdy kąt po kolei. - Wiesz jak chcesz mnie dotknąć wystarczy zapytać. Ale ostrzegam jestem drogą ku*wą! - Rzucił w przestrzeń tak by przybysz dokładnie go usłyszał.*
Strife czujnie rozglądał się na boki.
Wtem Lina rzuciła: - Strife, te cienie się dziwnie zachowują, uważaj! - zaś coś strzeliło jak z bata w tyłek łowcy. Nie bolało to jakoś szczególnie mocno. Ktoś się z nim droczył.
Gunslinger był tak zboczony, że nawet jego własny cień chciał go molestować. Świat się kończy, chwila, przecież mieszkał w 13 Sektorze.
- Nie patrz tak na mnie, to nie ja - koleżanka strzelca rzuciła na wszelki wypadek ostrzegawczo do łowcy, sama zaś użyła sztuczki związanej z teleportacją, żeby na chwilę zniknąć i pojawić się z granatami oślepiającymi.
- Ty chujcu jak dotkniesz i sie schlapiesz to i tak płacisz jak za godzinę! - Wrzasnął Strife, juz tracąc cierpliwość, rzekł do Liny.
- Jak zobaczysz że coś z cieniem nie tak wal granat, choćby mi pod nogi. Zdąze uskoczyć. -
- Roger - odparła mu Lina, kiedy zobaczyła, że kolejny wynaturzony cień robi jakieś totalne jaja. Czerwonowłosa cisnęła granatem oślepiającym, rozwiewając wszystkie ciemności w pomieszczeniu. Ona i jej towarzysz byli gotowi spuścić łomot kolejnym ciemniakom, jednak żaden taki nie śmiał więcej kozaczyć.
Strife skupił się na odnalezieniu żartownisia. Takowego znalazł w pobliżu otwartej lodówki, z której wydobywał zapiekanki za pomocą… cienistych macek.
- No i chuj bombki strzelił - burknęła persona używając sztuczki podobnej do tej, co użyła Lina, by się schować… na zewnątrz ich kanciapy.
Strife’owi udało się jednak rzucić poprawnie działający glif tropiący. Delikwent poruszał się jednak bardzo szybko. Na szczęście… naturalnie nie szybciej od Strife’a. Złodziej zapiekanek uciekał w kierunku pobliskich drzew.
Cholernie do bani było go ścigać na boso, ale jak mus to mus. Strife pognał za delikwentem mierząc dokładnie tam gdzie go wyczuwał.
- Lina jesio raz granat! - Wrzasnął, przestawiając Serafiny na rozbryzg.
Złodziej nie był chyba kontenty z zabawek Strife’a. Zrobił prześlizg w kierunku drzew, jednak pistolety były bezlitosne. Strife strzela, a Bóg kule nosił. Część amunicji trafiła w rabusia, a Lina też wybiegła na zewnątrz.
- Strife, on sie chowa za drzewami. Chyba go trafiłeś!
- Cholera, dobra, macie mnie! Poddaje się! - wrzasnął cienisty stwór. - Dżis, za parę zapiekanek już taki rozpierdol robicie… - mruknął. - O ja pierdolę, co za ból.
- Wyłaź, a jak byłeś głodny wystarczyło zapytać kutasiarzu. - Kiwnął spluwami.
- Jak wyjdę, to mnie rozpierdolisz tymi spluwami!
- Nie rozpierdole słowo harcerza - Zapewnił opuszczając jedną z broni. Jakby to miało w jakiś sposób uspokoić intruza.
- Każdy tak kurwa mówi, że nie rozpierdoli, a potem bierze jeb jak z bazuki.
Lina w międzyczasie przeteleportowała się za drzewa, mając w ręce granat oślepiający.
- Pamiętaj, że ja jeszcze mogę cię przekonać do naszych racji. - odezwała się czerwonowłosa. - To jak bedzie, cwaniaczku?
- Stary dobrze ci radze ona jest chora. I to tak ostro, wiesz latex, pejdże. Czasami dla hecy mnie po plecach woskiem kapie. - Strife niemal krztusił sie ze śmiechu. Zdematerializował bronie i skrzyżował ręce na torsie. - Serio. - Policzki już mu się nadymały od powstrzymywania salwy śmiechu. Blant dobrze wszedł, i fajnie że właśnie teraz.
- I jeszcze go papierosami przypalam. To masochista - dodała Lina uśmiechając się diabolicznie.
- Dobra,wiem, że jesteście ładnie popierdoleni. Siedziałam w waszej kanciapie od paru godzin,wszystko widziałam - westchnęła persona, która przedstawiła się jako kobieta. - No, to jak jesteście popierdoleni, to znaczy, że będzie sporo zabawy - stwierdziła. - Wybacz mała, ale nie lubię kobiet.
- Hah leci na mnie. Widzisz Lina co ty tracisz?! - Naprężył się jak kulturysta. Zmieniając pozy w interwałąch co 2 sekundy.
- Pfhahaha, dobry jesteś! - włamywacz wybuchnął śmiechem na słowa Strife’a. - Nie serio, dobrze się z wami bawię… Ech. Ty tam, z rozpierdolcami, jak cię zwą?
- Strife skarbie, ale ty możesz mnie nazywać jak tylko chcesz. - A mówią że romantyzm umarł wieki temu.
- Lina - czerwonowłosa również się przedstawiła. Nie schowała jednak granatów oślepiających. - Tylko nic nie kombinuj - ostrzegła postrzeloną istotę. - Bo możemy być już mniej mili - dodała.
- Skoro mam ciebie nazywać jak chcę… to o wiem! Nazwę cię Lu! - odparła mu persona, która się schowała za drzewami. - to znacznie lepsze, niż nazwanie sługą. Jeszcze raz sorry za te zapieksy.
Błysnęło shinso i po chwili osobę postrzeloną otaczały trzy grube kwadratowe ściany oraz jedna trójkątna stanowiąca podstawę tej figury. Osoba dalej jednak była pokryta cieniami.
- Zwijcie mnie Ryo - przedstawiła się włamywaczka.
- Lu… co to kurwa jest Lu. Zresztą cokolwiek cie jara. - Rzucił Strife, po czym rozmasował sie po tyłku. - Ale tego klapsa od ciebie nigdy nie zapomnę. - Uśmiechnął się rozmarzony.
- Dobra, Lu, już się tak nie podniecaj, bo ktoś się tu zazdrosny zrobi - mruknęła Ryo do Strife’a.
- Lu, nie obawiaj się, możesz dostać lepsze lańsko - odezwała się Lina do Strife’a, którą bawiła ta rozmowa. - nie, nie zrobię zazdrosna - dodała do osoby w ochronie stworzonej z energii.
- Hyh… Dobra wracamy do przyczepy, przecież nie będziesz tych zapiekanek zimnych opierdalała. - Podrapał się po kroczu i leniwym krokiem skierował się do przyczepy. Udało mu się nawet po drodze wydłubać kozę z nosa i wystrzelić ją z zabójczą precyzją na jakieś szmelcowe autko sąsiada.
- No przecież nie będę opierdalała zimnych zapiekanek - stwierdziła Ryo, która jakąś sposobnością odgrzewała zapiekankę… we własnych dloniach. Chyba nie zwróciła uwagi na wyczyny Strife’a i wraz z lewitującą bryłą wyruszyła w kierunku przyczepy Strife’a. Lina miała na oku złodzieja zapiekanek i kończyła ten korowód.
W przyczepie Strife z małym trudem odnalazł oba swoje buty i je założył. To samo tyczyło się kamizelki która zwykle była pod płaszczem, ją także założył ale nie zapinał jej. Wyglądał w sumie jak jakiś najemnik… I o to mu właśnie chodziło.
- Z takimi skillami mogłaś luzem okradać jakiś bogoli którzy są milion razy słabsi ode mnie. - Stwierdził wyciągając spod łóżka puszkę piwa.
- Na razie muszę się gdzieś zatrzymać - mruknęła Ryo, kończąc zapiekankę. - Zresztą mam inne priorytety od okradania tych franc.
- Lina przygotuj pokój gościnny. - Zarządził Strife, stawiajac nogę na stoliku i wskazując w dal prawą dłonią. W drugiej ręce nadal dzierżył piwo.
Lina bez komentarza przygotowała posłanie w najmniej nasyfionym kącie kanciapy, po czym wróciła do grania w gry komputerowe.
- Całkiem.... klimatycznie - stwierdziła Ryo spoglądając na wystrój mieszkania Strife’a i Liny. - Dobra, tego, głupio zabrzmi. Gdzie ja jestem, na jakim piętrze?
-[i] Lina ona jest bardziej naćpana ode mnie.[i/] - Wyszeptał w stronę Liny przysłaniając usta dłonią. Inna sprawa że Ryo dokładnie to słyszała. - Laska… to je 4 piętro. A to 13 Sektor. Tak dziura w dupie tego piętra. - Walnął się na łóżko i właczył swój malutki telewizorek, który jakimś cudem pokazywał obraz w kolorze. Zaczął skakać po kanałach.
Nie wiadome było, czy Ryo słyszała słowa Strife’a odnośnie stanu bycia bardziej naprutym niż bardziej, jednak pokiwała głową na odpowiedź dotyczącą piętra.
- Spoko, nazywano mnie gorzej - odparła z tumiwisizmem do łowcy. - Mozna coś o tym piętrze? Ile tu siedzicie i ogólnie?
- Nie no bez urazy, ale dla mnie to fchuj dziwne jest że ktoś kto się wspina nie ma pojęcia na jakim piętrze jest, Się chyba po kolei idzie nie? Lina nie? - Zapytał dwukrotnie jakby sam nie był pewien. - No ja tu jeste… nooo pół roku będzie. Lina trochę dłużej. - Rzucił, odciągając zawleczkę na puszce. Piwo było nabuzowane i zalało Strife’a trochę piany.
- Kuhwa mać. - syknął.
- Nom - powiedziała Lina, wciągnięta w wirtualny świat gier. - Chociaż dzisiaj fama poszła, że w Sektorze 24 widziano jakiś regularów, co się przetransportowali nie wiadomo skąd - dodała. - Normalnie to powinno się iść piętrami, a oni się po prostu przeteleportowali nieznaną drogą.
- Zara… - Wziąl łyczek piwa. - Ty jesteś jedną z tych regulów co sie tutej telyportowali? - Strife jakby czekał na potwierdzenie.
Ryo wzięła głębszy wdech.
- Owszem - gunslinger otrzymał potwierdzenie, na swoje pytanie.
- Kyrieleison… Lina, celebrytka w naszej przyczepie. Ubrała byś się jakoś ładnie. - Rzekł z słyszalnym zarzutem i oburzeniem w głosie, po czym zwrócił się do Ryo. - Panienka wybaczy, dzisiaj łoże małżeńskie jest dla niej. Ja się kimnę w kiblu jak zwykle, a koleżanka na zewnątrz. Wie Panienka, człowiek wieś opuści, ale wieś człowieka nigdy. - Powiedział to z pokorą wykonując dworski ukłon. Debilny uśmiech jednak zdradzał go jak zwykle.
- Potrzebuję fajki - Ryo poprosiła z bezemocjonalnym tonem. - Ma ktoś tutaj z was?
- Szlugi tylko po seksie palę. Tak to nie, nie dają bomby żadnej. - Wzruszył ramionami, przyssany do puszki piwa. - Leżą obok stołu bilardowego. - Dorzucił jeszcze odsysając się na krótką chwilę.
Jeden szlug poleciał samoistnie w kierunku wyciągniętej ręki Ryo. Dziewczyna zapaliła go sobie… siłą woli, zaś całun ciemności rozproszył się z jej ciała. Ryo byla niską osobą, mierzyła ok. półtora metra i przypominała z wyglądu dzieciaka z gimnazjum niż osobę dorosłą. Ale cycki miała i to spore, widać to było z postrzępionego, czarnego długiego płaszcza, brudnej szarej koszuli, podziurawionych, pokrwawionych spodni i potężnych skórzanych butów. Wyglądała, jakby naprawdę chwilę temu wrociła prosto z apokalipsy. Miała brudne, potargane krótkie włosy, ranę na prawym policzku, dwa czarne pasy pod oczami i miała sporo zadrapań na rękach.
- Dzięki - mruknęła. - ale to celebrytka chyba powinna wyglądać lepiej.
Wzrok Strife’a zawiesił się na biuście Ryo, było to można wywnioskować, że zamiast wlewać sobie piwo do gęby, lał je sobie po policzku. Potrząsnął głową wybudzając się z transu.
- Shieeet. Wyglądasz jakbyś napierdalała Gwyna na new game plus 7 bez zbroi i ulepszeń na broni. - Porównanie Strife’a tylko Lina mogła zrozumieć. - Widzisz te drzwi z najpiękniejszą osobą jaką w życiu widziałem? - Mówił o plakacie Nightcore, gwiazdy popu której był wielkim fanem. - Tam jest pomieszczenie metr na dwa. W kafelkach i z takim czymś co strzela wodą. Jak potrzebujesz się ogarnąć to proszę bardzo. Nawet wyjdę jak chcesz się przebrać. Lina! Szaty królewskie! - Zarządził.
- A, Ryo, tak przestrzegam. Strife to zboczeniec i gwałciciel, tak na wypadek jakby co - rzuciła Lina, a dostrzegając niezrozumienie na twarzy Ryo dotyczące porównania Strife’a wyjaśniła. - Jakąś apokalipsę mieliście na teście czy co? Co sie w ogóle stało? - zainteresowała się przyczyną fatalnego stanu.
Odnosnie szat królewskich - musiała puścić to wszystko drugim uchem.
- No no… tylko nie gwałciciel. Na te maleństwa same w końcu lecą. - Napiął bicepsy i cmoknął jednego po drugim. - No w sumie też mnie to ciekawi. - Podrapał się po głowie
 
__________________
"My common sense is tingling..."
Deadpool jest offline