12-07-2015, 21:37
|
#8 |
| Dzień 1, Twierdza Börgefjel, zmierzch Od drzwi dolatywały czasem odgłosy krzątających się mieszkańców twierdzy. Zamęt świadczył o tym, że mury tego przybytku gotowały się na nowych, umęczonych znojem gości, którzy wkrótce mogli zawitać w ich progi. Ëron Stase - zarządca twierdzy i były doradca Thørkella
Ëron Stase siedział pochylony nad mapami i stertą listów w swojej niedogrzanej komnacie. Owinięty w zakurzony koc i przy butelce bimbru, by rozgrzać się trochę, nabijał fajkę. Potrzebował spokoju i ciszy, a ostatnio nie było o to łatwo.
Był zły. Pięć lat planowania buntu i doradzania zakończyło się na kawałku jałowej ziemi, gdzie teraz rozwłóczone ciała i ich trzewa dojadały dzikie psy. Wychodzenie po za góry Højgräd było głupim posunięciem. A przecież ostrzegał.
Zapasy się kończyły. Nadeszła wiosna, a z nią puste spiżarnie, tym bardziej, że Thørkell wszystko zabrał. Sytuacja wyglądała źle.
- Jesteś tu? - Rzekł naczelny strażnik stając w drzwiach - pukałem, ale nikt nie odpowiadał.
- Wejdź - starzec odchylił się na krześle w oparach fajkowego ziela. Ālvar Elvën - szef straży
Ālvar Elvën zamknął za sobą drzwi i podzwaniając okutymi butami, zajął miejsce przy zagraconym papierzyskami stole.
- Herdull Bjornson niedawno przybył do twierdzy. Ma ze sobą sześciu ludzi. Służba przyjęła ich w sali biesiadnej.
Starzec zamyślił się. Herdull, syn Bjorna to poczciwy człowiek, znany łowca morsów i zahartowany w boju mąż. Ale jego oddział jeszcze niedawno liczył pięć tuzinów takich jak on...
- Będę musiał się z nim rozmówić o tym co zaszło na Fiørken - Ëron dźwignął się ociężale i sztywno. Był już stary. Ciało dawało mu się we znaki a los nie szczędził chorób.
Nagle w oknie zatrzepotał gołąb. Stanął na parapecie i zagruchał, łypiąc swoimi oczami.
- No już myślałem, że cię nie zobaczę - rzekł starzec i wolno poczłapał do okna - Ty mały, pierzasty skunksie, pewnie miałeś przygody, co?
Ëron chwycił gołębia i uniósł go lekko w górę sprawdzając czy na łapce ma tubkę, pentelką przywiązaną.
Miał.
- Ze stolicy…. Widzę, że masz dla nas ładunek. Dzielny chojrak. Zaraz dam ci jakiegoś ziarna.
Starzec uśmiechnął się i powrócił do stołu z ptaszyskiem. Ālvar pomógł wydobyć zapisek z tubki i już niedługo siedzieli obaj pochyleni, starając się odczytać tekst napisany tak drobno, że dukali litera po literze. - Od Svan’a Freydal’a... 3 dni temu z Kørsbäru wyruszyła armia Południowców szlakiem wschodnim do Skätte. Na czele zbrojnych stoi Tan Høren Sülgenn wraz z huskarlem Ragh’em Gälnvørr’em. Woje w liczbie 150 jazdy lekkiej, 240 piechoty (w tym 100 pancernych), 100 łuczników i około 80 najemników ze Scøttvaru.
Wiadomość znaczyła tyle, że do kotliny Ørm zmierzały siły z Południa i pozostało niewiele czasu.
- Jak są trzy dni drogi od Kørsbäru, to za siedem, osiem dni tu będą. To dlatego w Skätte dopiero się organizują. Czekają na te posiłki. Chcą nas przegnać na północ - rozgorączkował się Ālvar
- Muszę porozmawiać z Herdullem Bjornsonem. Może wiedzieć ilu ocalało i jakie siły naszych idą teraz przez góry…
- Tego Gälnvørr’a znam - rzekł strażnik, otwierając drzwi - To nie on dziesięć wiosen temu dokonał masakry w Puszczy Dräumur?
- W rzeczy samej - zacisnął usta z wysiłku Ëron i pomagając sobie długim kijem ruszył na korytarze.
- Ale tego dowódcy nie znam. Kto to?
- Mniemam, że któryś z synów Sülgenn’a, jednego z Radnych. Musi być młody i niedoświadczony. Dobrze, że to tylko wojska Południa.
Obaj wolno ruszyli do schodów, które starcowi nie omieszkały przypominać za każdym razem, ile jeszcze miejsc może go rozboleć. Svan Freydal - szpieg, przebywa obecnie w stolicy
Ostatnio edytowane przez Martinez : 21-09-2015 o 15:10.
|
| |