Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-07-2015, 23:32   #129
Jaracz
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
Youviel i Wolf

Wolf był w gruncie rzeczy zadowolony z tego w jaki sposób udało się uwolnić Manfreda i odnaleźć Hansa. Co prawda gdy zobaczył w jakim stanie jest kapłan, miał ochotę się rzucić na sędziowskiego pasierba. Złorzeczył i klnął na psubrata i jego kompanię martwych już towarzyszy, którzy dopuścili się takiego czynu wobec osoby otaczanej w Imperium szacunkiem i respektem. Był zły, że nie otrzymali żadnej rekompensaty za krzywdy. Pomijając jednak te rzeczy, był zadowolony. Udało się zebrać wszystkich na nowo i zdążyć na statek przed wieczorem. Czyn który wydawał się niemożliwy jeszcze tego samego ranka. Dlatego też z uśmiechem powitał kapitan oraz jej załogę, gdy tylko zszedł z trapu na pokład Zeffiro.

To zadowolenie nieco irytowało elfkę. Szczególnie, że uśmiech był kierowany innych kobiet. Po ostatnich rozmyślaniach i rewelacjach jakich doświadczyła, przestały jej się podobać stare pomysły. Nie mogąc odciągnąć troski Wolfa o siebie w końcu zrezygnowała z tego. Chciała go odepchnąć, a jednocześnie nie potrafiła tego zrobić. Och ironio. Skoro on był o nią zazdrosny to i ona miała do tego prawo. Szczególnie, że nie zamierzała go już zostawić. Posłała więc chłodne spojrzenia załogantkom, aż zatrzymała swój wzrok na pani bosman. Drobny uśmiech zawitał na jej twarzy.

Gdy Mariasole zaproponowała swoją kajutę przywódcy, rycerz spojrzał na nią uważnie. Nie mogło być jednak mowy o pomyłce. Choć miał odpowiedź na końcu języka obejrzał się wpierw na stojącą nieopodal Youviel zastanawiając się czy usłyszała słowa kapitan. Było w tym geście też pewne wahanie, gdyż ostatnimi czasy Wolf nie zaspokajał swojej chuci, co w pewien sposób odbijało się na jego nerwach. Wzrok elfki mówił wszystko. Był chłodny i nieustępliwy. Mężczyzna wrócił uwagą do Mariasole i pokręcił głową bez słów, choć z pewnym żalem odrzucając propozycję. Nigdy nie był w stałym związku i teraz zaczynał rozumieć czemu ludzie po wsiach tak na to narzekali. Nie zamierzał jednak pochopnie ulegać tym stereotypom.

Gdy zrzucili swoje toboły w jednej ze wspólnych kajut, Wolf nie kwapił się do jej opuszczania. Nie czuł się zbyt pewnie gdy statek odbił od brzegu i potrzebował dłuższej chwili na złapanie oddechu. Choć z pewnością nie przeżywał tego jak Hans, czy też Karl, to jednak pierwszy raz był na morzu. Bujało mocniej niż na rzecznej barce. Dopiero po godzinie odważył się wyjść na pokład by obserwować w milczeniu pracę kobiet. Zagadnięty odpowiadał zdawkowo pomny na umowę jaką zawarł z kapitan. Miał też nadzieję, że towarzysze będą o tym pamiętać i w swych swawolach zachowają umiar.

Youviel odnalazła Galvina niedługi czas po wypłynięciu jak już wszystko się uspokoiło. Rozmowa z przemądrzałym krasnoludem była ostatnią rzeczą na jaką miała ochotę. Ale ponownie zaszłą taka potrzeba. Ponownie stwierdziła, że różnice międzyrasowe powinny zostać odrzucone. W końcu to on miał wiedzę, nie ona.
- Galvinie, potrzebuję z tobą porozmawiać.
Brwi krasnoluda uniosły się i opadły. Galvin potarł swoje wąsiska.
- Aha… co ci leży na wątrobie? - zapytał wprost tęgogłowy.
- Kolejny sen - powiedziała i zaraz dodała. - {i]Dużo snów.[/i]
- Uh-oh. - jęknął piwowar.
Jak dotąd wizje i sny elfki okazały się znaczące odnośnie ich wyprawy, jednak fakt, że znów nawiedzały wojowniczkę… Elfka była dostatecznie styrana przez los fizycznie i psychicznie. Czy bogowie nie mieli dla niej litości.
- Opowiadaj. - Galvin musiał ugryźć się w język, bo miał ochotę zaproponować Youviel piwo na rozluźnienie języka, jednak przypomniał sobie jak ostatnio się kończyło dla szpiczastej picie trunków jakichkolwiek.
Elfka opowiedziała. O dziwo mówiła spokojnie, ale jej głos był wręcz grobowy. Przedstawiła te dwa dziwne sny jakie ją nawiedziły. I opowiedziała o duszy nienarodzonego i czytaniu nieznanego jej języka. Spojrzała na krasnoluda chłodno. Jednak nawet on wiedział, że złość nie była skierowana w niego. Wszystko było do Bragthorne’a.
Uważnie krasnolud wysłuchiwał relacji elfki, aż na koniec wymamrotał parę słów, które brzmiały jak wołanie do Przodków o mądrość i poratowanie w ciężkiej sytuacji. Galvin zamknął oczy, aby jeszcze raz wyimaginować sobie obrazy, aby wczuć się w rolę Youviel. Jakby on to wszystko widział. Jakby to on tam był i to odczuwał.
- Myślę… myślę, że te pierwsze sny to wizje przyszłości… Co się stanie jeżeli nie podołamy. Ten ostatni sen… to wiedza tego gnijącego kurwisyna. Co musi zdziałać, aby dopiął swego. Tak mi się wydaje. - rzekł Galvin masując skronie.
- Pewnie masz rację… - mruknęła kobieta. - Znów wolała bym aby Wolf o tym nie wiedział. Przynajmniej na razie. Jeśli… jeśli będą kolejne opowiem ci. Może dzięki temu… dzięki temu uda nam się dorwać tego skurwysyna - wywarczała ostatnie słowa.
- Wstrzymaj wodze tego konia, panienko. - krasnolud podniósł otwartą dłoń - Jesteś już wrakiem, zarówno fizycznie jak i psychicznie. Potrzebujesz odpocząć od tego. To może być dla nas przydatne, ale jeżeli masz przez to skończyć jako śliniąca się, obłąkana elfka to trzeba się postarać, aby nie wykańczały cię normalne koszmary.
- I niby jak twoim zdaniem mam to zrobić? Jak mam przestać śnić? Może w ogóle nie będę spać. Wtedy na pewno wykituję - odpowiedziała zdenerwowana elfka. - Mówię ci to, bo uznałam, że będziesz wiedział jak to wykorzystać. I tak już dużo piję, i przesypiam nie pamiętając połowy. Może się na coś kurwa przydam, a nie tylko będę łazić jak tępa za wami i zbierać wszystko co złe po drodze.
Kręcąc tylko głową Galvin podszedł do swoich szpargałów i wygrzebał zielnik. Przerzucał strony, aż trafił na to czego potrzebował. Wyjął z kufra jeden z mieszków.
- Ech… co wy elfy wiecie o piciu. Zioła, kobieto, zioła. Napar z kilku listków melisy, na spokojne śnienie. Jest też parę innych, ale na razie spróbuj tego najprostszego. Jeżeli on nie podziała dam ci coś bardziej specyficznego. Po mocniejsze rzeczy trzeba udać się do Karla, ale odradzam stanowczo picie, narkotyzowanie się lub odurzanie. - rzekł krasnolud - Jak tak patrzę to trzeba było przed wypłynięciem zajść do jakiejś wiochy i kupić całą beczkę ziół.
Na wzmiankę o piciu Youviel fuknęła cicho. Zmierzyła Galvina wzrokiem po czym wzięła od niego zioła.
- Wiemy wystarczająco dużo. To, że ja mam słabą głowę nie znaczy, że inni nie znają się na sztuce. Nie jesteście jedyni, co potrafią tworzyć wiesz? - powiedziała chłodno niemal cedząc słowa naburmuszając się jeszcze bardziej. - Może pomoże… a może beczka poszła by na marne .
- Aha… jak chcesz pogadać o stereotypach to idź do Wolfgrimma. - odciął się krasnolud.
Elfka prychnęła i gdzieś pomiędzy kolejnymi wymamrotanymi przekleństwami w eltharin pojawiło się “dziękuję”. Ale równie dobrze krasnolud mógł się przesłyszeć. Youviel zaś odeszła zapamiętajuąc aby spróbować skorzystać z tych ziół.



Gdy noc w pełni już zapadła nad pokładem, a rozgwieżdżone niebo jaśniało nad głowami Wolf odbył rozmowę z Mariasole. Choć nie poszła tak jak myślał, dowiedział się istotnej rzeczy, którą następnego ranka zdradził kompanom. Z nimi nie trzymał gęby na kłódkę i języka za zębami. Ktokolwiek kto chciał pogadać z Wolfem, mógł cieszyć się jego towarzystwem. Zwłaszcza że na podorędziu czekały na odszpuntowanie zakupione wcześniej antałki.

Jedną rozmowę jednak musiał przeprowadzić na osobności. Po śniadaniu Wolf wyczekał moment, w którym znajdzie się z Youviel sam na sam w kajucie. Wszak ich towarzysze mieli inne zajęcia, które uwzględniały czyszczenie konia, wspinanie się po takielunku, wzajemne zaczepianie się z załogantkami, czy też picie wina z pokładową medyczką. Nie trzeba było się specjalnie starać, lub wyrzucać druhów za drzwi, by znaleźć chwilę samotności.

- Youviel… - zaczął chrypliwie.
- Tak? - podniosła wzrok na mężczyznę. Nie był już chłodny ani przenikliwy. - O co chodzi?
- Chcę pogadać - stwierdził.
Elfka w odpowiedzi podniosła brwi i kiwnęła głową. Zdało jej się oczywistym, że chce z nią rozmawiać.
- A więc, o co chodzi?
- Ja… - ponownie zaczął ale urwał. - A pieprzyć to - warknął pod nosem.
Postąpił krok do przodu niemal się zderzając z elfką i złapał ją za kark przyciągając do siebie i całując. Druga dłoń wystrzeliła do przodu obejmując jej talię, by nie mogła się wyswobodzić. Miał ochotę na kobietę.
Youviel wydała krótki okrzyk stłumiony przez wargi Wolfa. Zaraz się napięła jak cięciwa zezłoszczona jego zachowaniem. Wiedziała, że w przepychance nie miała z nim szans, ale była od niego znacznie zręczniejsza. Dlatego spróbowała się wyswobodzić z objęć wojownika. Skutek był mizerny. Wolf trzymał ją mocno.
- Poczekaj..! - wyrwała się z pocałunku na chwilę.
Nie miał ochoty czekać. Chciał ją posiąść. Nie był jednak człowiekiem, który zwykł gwałcić swoje kochanki. Świadomość ta i wewnętrzna walka jaką toczył zezłościły go. Alternatywa w postaci Mariasole jawiła się coraz jaśniej.
Puścił elfkę z uścisku i odstąpił o krok świdrując ją spojrzeniem.
- Czekam - rzekł sucho.
- Nie tak… - szepnęła elfa starając się opanować. Zdecydowanie nie miała teraz ochoty, tak jak i nie miała jej od ostatniego miesiąca. W zasadzie od kiedy straciła dziecko. Wolf jednak tego tak nie przeżywał. On wciąż miał swoje potrzeby i widocznie nie potrafił zrozumieć, że ona ich nie ma.
- Wolę cię inaczej zaspokoić - powiedziała czując jak bardzo nie podobają jej się te słowa. Widać w końcu nadwyrężyła jego cierpliwość i musiała zrobić coś wbrew sobie aby uniknąć tego na co go tak namawiała. Aby przespał się z inną kobietą.
- Co masz na myśli?
- To samo co będę robić jak będziesz stary i zniedołężniały - powiedziała z lekkim uśmiechem. W zasadzie planowała ponownie dać mu przyjemność ustami, ale chciała samej wyjść z inicjatywą. Tylko dlatego, że musiała się bronić przed jego natarczywością nie podobała jej się ta sytuacja.
Wolf przypomniał sobie widok swojej męskości znikającej w jej ustach. Gniew jaki odczuwał częściowo wyparował. Został tylko ten, który odczuwał względem swojej osoby. Zacisnął dłoń w pięść i zaraz ją rozluźnił. Westchnął i pokręcił głową.
- Jeszcze nie jestem zniedołężniały Youviel - powiedział ponuro. - Wciąż nie możesz? - jego wzrok zjechał na podbrzusze elfki.
- Na litość Ishy… - mruknęła pod nosem elfka unosząc ręce go góry. - Jesteś w wyraźnej potrzebie. Pozwól mi ci ulżyć kochany.
Podeszła bliżej znów go całując ale delikatniej i nie tak agresywnie. Zaskoczenie na jego twarzy zostało przesłonięte złączeniem warg. To nie pasowało do nowej Youviel. To był głos przeszłości i wizja elfki, którą znał przed tragedią. Podjął pocałunek pozwalając sobie na kilka sekund przyjemności, ale przerwał go. Odnalazł jej spojrzenie.
- Myślałem że przełamię twoją niechęć, jeśli wezmę cię, tak jak zwykłem brać - powiedział słysząc jak głupio to brzmi. Złość wyparowała całkowicie. Zostało tylko poczucie winy.
Elfka otworzyła usta aby zaraz potem je zamknąć. Odwróciła spojrzenie i ponownie spojrzała w oko Wolfa.
- Pomijając pierwszy raz kiedy oboje byliśmy pijani, nigdy tak się na mnie nie rzucałeś - stwierdziła sucho kobieta. - A jeśli chcesz mi pomóc to na pewno nie gwałtem. Obawiam się, że potrzebuje spokojniejszego podejścia.
Skrzywiła się przy ostatnich słowach bo były równie idiotyczne co wcześniejsze Wolfa. Cała ta sytuacja była bezsensowna.
- Spokojn… - Wolf zaczął bezwiednie powtarzać jej słowa, ale urwał. Kiwnął głową. Było lepiej niż za ostatnim razem. Już nie było zarzekania się, że bezpowrotnie wszystko uległo zmianie.
- Tylko skąd ja ci na pełnym morzu kwiaty znajdę? - skrzywił się.
Youviel wytrzeszczyła oczy i zaraz parsknęła śmiechem. Nie mogąc się opanować oparła się o ścianę kajuty. Otarła w końcu łzę uspokajając się.
- Nie.. nie oto mi chodziło. He he heee… - pokręciła głową i wyprostowała się. - Chodziło mi o to aby miłość była nieco mniej gwałtowna. Tylko o to.
Gdy się roześmiała i on się uśmiechnął. Uważnie jednak na nią patrzył i chłonął widok, gdyż Youviel dawno już tak nie reagowała. Nawet gdy była pijana. Nie omieszkał tego nie zauważyć.
- Już dawno tego nie słyszałem - powiedział cicho. - Brakowało mi tego.
Podszedł i pogłaskał wierzchem zgiętych palców jej policzek.
Uśmiech zszedł z twarzy elfki zostając zastąpiony przez jego dużo słabszą wersję. Pocałowała palce Wolfa.
- Wiem - odparła cicho. Pokręciła głową. - Ale może nie rozmyślajmy nad tym. O ile pamiętam ktoś tutaj potrzebował pomocy - rzuciła spojrzeniem.
Kiwnął głową bezwiednie uciekając myślami gdzie indziej. Szybko jednak powrócił wiedząc że musi odpowiedzieć.
- Nie chcę żebyś mnie… - nie dokończył nie mogąc znaleźć odpowiedniego słowa. - … a samej nie czerpiąc przyjemności.
Elfka przytknęła palec do ust mężczyzny.
- Nie mam ochoty abyś patrzył takim smętnym wzrokiem po tych wszystkich kobietach - szepnęła zbliżając się do niego. - I uwierz mi, to sprawia przyjemność.
- Nic na to nie poradzę. Są niczego sobie… ale spróbuję - dodał Wolf widząc jej wzrok. - I spróbuję być mniej gwałtowny. Dobrze już milczę - ponownie uległ pod jej spojrzeniem.
Youviel pocałowała go, a potem zaprowadziła do najbliższej skrzyni opierając go o nią. Jej dłoń zsunęła się na krocze zaciskając na nim palce. Kobieta postanowiła wykorzystać całą swoją wiedzę i doświadczenie w przyjemnościach cielesnych. Żeby nie patrzył na inne.



Przez resztę dnia Wolf był zadowolony. Tak jak Youviel podejrzewała, nie oglądał się za kobiecą załogą… zbyt często. Był jednak chłopem i ciężko było czasem odwrócić wzrok od pewnych walorów. Z początku nudził się wielce jako że większość jego drużyny znalazła zajęcie. Nie było też sensu zawracać głowę chorym. Kapitan zaś bezpieczniej było unikać. Kręcąc się po statku odnalazł jednak Elenę, która samotnie wpatrywała się w morze. Do tej pory, nie miał zbyt wiele czasu, by pogadać z dzieciakiem. Postanowił to nadrobić.

Chciał znaleźć jeszcze Lotara, ale ten okopał się w kajucie medyk. Wolf dał więc za wygraną zostawiając druha przyjemnościom i resztę dnia obserwował fale, sprawdzał stan schorowanych, obserwował pracę załogi, a także przejrzał swój oręż ostrząc i konserwując jeśli trzeba oliwą. Gdy nadszedł wieczór legł w kajucie na hamaku, w tej pozycji rozmawiając z towarzyszami, z którymi dzielił pomieszczenie.



Sartosę wyrastającą na horyzoncie przywitał splunięciem za burtę. Nie znał złej sławy, jaką cieszyła się ta wyspa, tak dobrze jak żeglarze. Co nieco jednak wiedział z zasłyszanych rozmów. Nigdy też nie lubił rzecznych piratów, o których nietrudno w Imperium. Morze było większe niż rzeka, więc i skurwysyństwo morskich piratów z pewnością również było odpowiednio wyraźniejsze.

Zastanawiał się w jaki sposób wygląda morska bitwa albo abordaż. Nie mógł wyobrazić sobie jak można prowadzić potyczkę na bujających się pokładach. Ze statku też nie było żadnej ucieczki, więc zakładał że każda walka kończyła się rzeźnią albo białą flagą. Po chwili zreflektował się, że wolałby nie przekonywać się o tym na własnej skórze. Takie doświadczenia lepiej zostawiać wilkom ale morskim.
 

Ostatnio edytowane przez Jaracz : 23-07-2015 o 21:42.
Jaracz jest offline