Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-07-2015, 23:51   #130
Nemroth
 
Nemroth's Avatar
 
Reputacja: 1 Nemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetnyNemroth jest po prostu świetny
Manfred opuścił celę szybciej niż się spodziewał, za co kompanom był niezmiernie wdzięczny. Pomijając już oczywisty brak komfortu spowodowany ciasnotą pomieszczenia, skuciem członków i więziennym klimatem czuł po prostu strach. Za każdym razem gdy strażnik mijał jego cele zaciskał pięści i wstrzymywał powietrze. Wizja tego że w każdej chwili ktoś wkroczy do jego izby by wymierzyć mu karę nie ograniczała się tylko do strażników przekupionych przez pragnącego zemsty ojca zabitej dziewczyny, czy ściganego czarnoksiężnika. Równie dobrze mogli to być konfratrzy z kolegium Manfreda. Ba! To mógł być jego własny mistrz który uznał że uczeń zawiódł w pierwszej samodzielnej misji. Magowie cienia mieli określone sposoby na pozbycie się niepokornych czy miernych adeptów i Manfred widział że bynajmniej nie wysyłali ich do kolegium światła by śpiewali w chórach. Gdy jednak czarodziej znalazł się już na zewnątrz budynku straży poczuł się pewniej i podziękował krótko towarzyszom(darując sobie zbytnią wylewność) i ruszył wraz z innymi ku Zeffiro. Pocieszała go myśl że cała sytuacja choć nieprzyjemna ostatecznie okazała się tylko gierką młodego szlachetki a nie perfidnym planem Braghthorna.




Podróż morska była nowym doświadczeniem dla Manfreda. Nigdy wcześniej nie pływał na statku. Łodziami czy barkami po imperialnych rzekach często ale nie można było porównywać tego do uczucia jakie ogarniało człowieka który po raz pierwszy znalazł się na pełnym morzu. Choć czarodziej nie znał się na okrętach wydawało mu się że Wolf wybrał dobrze. Zeffiro robił pozytywne wrażenie, dobrze przygotowanej i zadbanej krypy. Podobnie jego załoga. Wszystkie te przesądy dotyczące kobiet na statku wydawały się nie mieć przełożenia na rzeczywistość. Okiem szczura lądowego jakim był Manfred panie wyglądały na profesjonalnych, doświadczonych marynarzy.

Podróż czarodziej postanowił spędzić dość aktywnie. Ciekawość kazała mu chociaż spróbować porozmawiać z niektórymi załogantkami. Tak wiec w chwilach gdy interesujące go panie nie były szczególnie zajęte pracą czy którymś z jego towarzyszy udawał się do nich i grzecznie prosił o chwilę dla siebie. Odwiedził więc Lavinia Luden by dowiedzieć się czegoś o pracy medyka okrętowego, usłyszeć kilka rad na typowe morskie dolegliwości. Był u Yomaris by rzucić okiem na morskie mapy, poznać planowaną trasę ich podróży i popytać o jakieś okoliczne, ciekawe czy przeklęte miejsca. Gráinne Mhaol pytał o jakość czy skład prochu jakiego używali do dział(alchemia była dziedzina nauki jaką czarodziej chciał zgłębić). W miedzy czasie opierał się o reling statku i zaciekawiony spoglądał w morze i niebo. Dla niego był to wyjątkowy obraz, bo oprócz pięknego widoku bezkresnego błękitu widział również szalejące wokół wiatry magii. Jakże inne były ich mieszające się pasma od tego co dawało zobaczyć się na lądzie. Zdziwił się ile to Ulgu może się zgromadzić gdy zachodzi zjawisko jak to powiedziała Yomaris nazywane "dymieniem morza". Manfred planował poobserwować otoczenie z bocianiego gniazda ale jako że najczęściej ową lokację zajmował Galvin nie miał ku temu jeszcze okazji. Oczywiście nie uszło uwadze maga to że najwyraźniej wpadł w oko statkowej ochmistrzyni Madalyn ale nie miał odwagi odpowiedzieć na jej zaloty. Bo choć dziewczyna podobała się czarodziejowi, ten postanowił nie ryzykować zostania z nią sam na sam. Świeże wspomnienia zamordowanej dziewczyny i podejrzeń które padły na niego skutecznie wybijały mu amory z głowy. Wizja tego że coś pójdzie nie tak a wina za to spadnie na niego i znowu zrobi problem drużynie pozwalały zapanować nad libido. Inna sprawa że kochanek był z niego… dość nie doświadczony… Tak więc gdy dziewczyna poprosiła go o pomoc z beczkami z grzeczności oczywiście nie odmówił ale nie omieszkał zawołać do asysty jeszcze kogoś. Podobnie było w innych sytuacjach i jak dotychczas jego uniki sprawdzały się.

Gdy zbliżali się do Sartosy usadowił się na dziobie, bliżej burty skierowanej w stronę wyspy. Prawdopodobnie znajdował się tam największy piracki port w Starym Świecie. Wypatrywał czegoś oczywistego. Statku, czarnej flagi z czaszką, po prostu zagrożenia którego każdy się spodziewał. Choć załoga mówiła że nie ma powodów do obaw jakiś cień strachu i zwątpienia zawisł nad Zeffiro niczym sęp nad swą ofiarą.
 

Ostatnio edytowane przez Nemroth : 13-07-2015 o 01:55.
Nemroth jest offline