Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-07-2015, 18:02   #21
sheryane
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu
Po kolacji Alyth i Arine ubrali kurty. Mag wziął worek z chlebem i razem wyszli przed dom, do koni. Otto został przy kominku, by odpocząć po długiej drodze z lasu. Tym dłuższej, jeśli wziąć pod uwagę rany, z którymi się zmagał. Na niebie wciąż nie było ani jednej chmurki, a mroźne powietrze było przejrzyste. Niezliczone gwiazdy, którymi usiany był niemal czarny niebonieboskłon, zapewniały dobrą widoczność mimo późnej pory. Ich światło skrzyło się słabym blaskiem, odbijając się tu i ówdzie w śniegu. Delta i Omega przywitały ludzi zadowolonymi parsknięciami i postawiły uszy z zainteresowaniem. Alyth wyciągnął z worka kilka suchych piętek i kromek, po czym podzielił się nimi z białowłosą. Zwierzęta zareagowały na pożywienie dość entuzjastycznie, aczkolwiek chyba bardziej z racji idącego z nim w parze towarzystwa niż jego faktycznych walorów smakowych.
- Dobranoc - powiedziała Arine, przytulając na chwilę łeb Delty i drapiąc ją pod pyskiem.
Alyth pożegnał się z Omegą i po chwili byli już z powrotem w chacie.

Iria przygotowała im w pobliżu ognia dwa posłania. Oba w bezpiecznej odległości od kominka. Poduszki zwrócone były w jego stronę, tak by oboje mogli korzystać z ciepła w równym stopniu.
- Nie musicie się martwić dokładaniem drwa. Będzie płonąć bez problemu całą noc.
Być może kobieta nie znała się na magii, a prawdziwe zaklęcia były poza jej zasięgiem, z pewnością jednak miała na podorędziu kilka sztuczek.
- Dziękujemy - odezwali się młodzi niemal jednocześnie i uśmiechnęli się do siebie.
Krótko potem leżeli już pod kocami. Oczy niemal od razu zaczęły im się zamykać. Długi dzień obfitował wszak w sporo ruchu i jeszcze więcej emocji. Nim Alyth odszedł w objęcia nocy, wydawało mu się, że jego uszu doszedł cichy szept Arine:
- Szkoda, że ja też nie mogę do Luskan...
Ledwie przebrzmiało ostatnie słowo - zasnął.

***

9 Alturiak 1372 RD

Noc minęła spokojnie. Alytha obudziło krzątanie się przy stole i kobiece szepty. Okazało się, że Arine już jest na nogach i pomaga gospodyni w przygotowaniu śniadania.
- Dzień dobry - powitała go starsza z kobiet, a coś obok niego poruszyło się z westchnieniem. - Koniki już nakarmione - poinformowała przy okazji, gdy Arine zapytała o nie.
Alyth, odwróciwszy głowę, zobaczył, że Otto leży plecy w plecy z nim. Arine uśmiechnęła się i podeszła do wilka, by podrapać go za uchem.
Mag w końcu również wstał i pomógł uprzątnąć prześcieradła i koce. Przemył twarz czystą wodą z miednicy spoczywającej na stołku obok kominka. Następnie wraz z kobietami zasiadł do stołu. Śniadanie było skromne, ale sycące - składało się w większości z tego samego, co było na kolację. Dorzucono jedynie kilka jak sadzonych, by dać chociaż pozór różnorodności. Nikt jednak nie narzekał. Wszak darowanemu koniowi nie zaglądało się w zęby, jeśli nie było ku temu wyraźnego powodu.

Po śniadaniu przyszedł jeszcze czas na zmianę opatrunków. Podczas gdy Iria zajęła się Ottem, którego rany były dużo poważniejsze, Alytha zostawiła w rękach Arine. Białowłosa poradziła sobie bardzo sprawnie - bandaż zdjęła, ranę delikatnie przemyła, a potem opuszkami palców posmarowała świeżą porcją maści. Gdy sięgała po czyste płótno, mag miał okazję przyjrzeć się ramieniu. Było już niemal całkowicie zaleczone. Nieładny strup skrywał jeszcze świeże tkanki, ale skóra dookoła była już różowawa i obrzęk też zszedł.
- Myślę, że jeszcze dzień czy dwa i przed wyjazdem będziesz cały - powiedziała z uśmiechem Arine, po czym podeszła do Irii i Otta, by sprawdzić, jak mają się obrażenia wilka.
Od zielarki dostali, zgodnie z zapowiedzią, słoiczek z resztą maści przyspieszającej regenerację. Wedle jej słów powinien wystarczyć na zagojenie się aktualnych ran i, być może, dwa dwa kolejne użycia na niezbyt rozległe obrażenia.

Krótko potem Arine i Alyth byli już w drodze powrotnej do Targos. Wyraźnie widzieli ślady swojej wczorajszej wędrówki do domu zielarki. Dzień nie był już tak piękny jak wczoraj, ciemne chmury gromadziły się na horyzoncie za ich plecami. Niebo nad nimi zasnute było szerokimi pasmami coraz ciemniejszej szarości. Zanosiło się na śnieżycę w najbliższym czasie. Wedle wiedzy Arine powinni jednak zdążyć schronić się w mieście, nim rozpęta się mroźne piekło.
Otto dreptał raźno obok jeźdźców, którzy poruszali się głównie stępem lub lekkim kłusem tam, gdzie śnieg nie był aż tak głęboki. Choć wciąż nie odzyskał w pełni zdrowia i znać było po nim zmęczenie, to nie spowalniał już pozostałych.

W Targos młodzi podróżnicy skierowali się prosto ku domostwu pana Nael. Tym razem wilk nie został przed miastem. Za to Arine zsiadła z konia i rzuciła Ottowi krótką komendę:
- Do nogi.
Wilk posłusznie szedł z łbem niemal przyklejonym do jej kolana. Choć budził niepokój u ludzi, którzy dzień wcześniej obdarzali parę kpiącymi uśmieszkami, nikt nie ważył się powiedzieć otwarcie złego słowa.
- Nie mogłabym zostawić go przed miastem w takim stanie - wyjaśniła, jakby obawiała się, że Alyth będzie chciał skrytykować jej decyzję.

Kiedy weszli na dziedziniec prowadzący między innymi do stajni, cień niemal doszczętnie pokrył szarość nieba. Na domiar tego zerwał się porywisty wiatr. Na szczęście byli już bezpieczni. Choć zawiewało mrozem do wnętrza budynku, to mogli w spokoju osiodłać i oporządzić konie. Zamienili uzdy z wędzidłami na szerokie kantary z miękkiego materiału. Po przetarciu sierści zwierząt suchym sianem, nakryli je ciepłymi pledami. Arine przyniosła wiadro owsa i nasypała go do wysoko ułożonych koryt, zaś Alyth pomógł jej, uzupełniając poidła. Nim skończyli, pierwsze wielkie płatki śniegu wirowały już w powietrzu, zapowiadając nadchodzącą burzę.
Daleko nie mieli, więc przemknęli szybko przez dziedziniec i wpadli do wnętrza domu, zatrzaskując i ryglując za sobą drzwi. Arine poprowadziła Alytha do kuchni, gdzie od razu wzięła się za parzenie herbaty. Otto tymczasem wlazł pod stół i ułożył się pod jednym z krzeseł.

Zasiedli razem do stołu. Nie zdążyli zamienić ani słowa, bo do pomieszczenia wszedł Merith Nael dziarskim krokiem.
- Jesteście w końcu. Myślałem, że coś się stało - rzucił nieco zbyt głośno, wyraźnie przejęty.
Wówczas dostrzegł Otta z obandażowanym bokiem pod krzesłem.
- Coś się jednak stało - powiedział spokojniej, gdy upewnił się, że jego córka jest cała. - Udało wam się rozwiązać ten problem? - zapytał, dosiadając się do nich.
Opowiedzieli mu wszystko dokładnie, nie pomijając żadnych szczegółów. Mężczyzna nie przerywał im, kiwał tylko głową na znak, że uważa.
- I wszystko zniknęło - mruknął tylko z niedowierzaniem.
Potem krótko streścili powrót i decyzję o spędzeniu nocy u Irii. Choć Merith zerkał z ukosa na córkę, ostatecznie przyznał:
- Dobrze zrobiliście.
Być może poza dużą dawką nadopiekuńczości, potrafił wykazać się również zrozumieniem i rozsądkiem.
- Masz tę pracę. Twoja magia przyczyniła się do pokonania tej... tych bestii; odwaga nie pozwoliła cofnąć się z raz obranej drogi, a tchórzy mi nie trza; rozsądek sprawił, że nie połamaliście karków w nocy - handlarz pokiwał ponownie głową. - Tak, kogoś takiego właśnie szukałem.
Arine uśmiechnęła się delikatnie do Alytha.
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”

Ostatnio edytowane przez sheryane : 13-07-2015 o 18:06.
sheryane jest offline