Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-07-2015, 00:10   #8
Deadpool
 
Deadpool's Avatar
 
Reputacja: 1 Deadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetny
On zawsze wie gdzie ma mnie znaleźć. Zawsze wie kogo mi zabrać. Zawsze. Wie.


Mamrotanie Strife'a po sporej dawce LSD

- O kurwa… - Ledwie wyjęczał, z widocznym przerażeniem na twarzy. Poderwał sie na proste nogi, po drodze przewracając stolik, Momentalnie zmaterializował oba serafiny, i wycelował w intruza, który wyglądał zbyt znajomo.
Strife celował w pokrwawione drzwi z plakatem jego idolki. Jednak nikt z pomieszczenia nie wychodził. Usłyszał kroki rozlegające się stamtąd, jakby ktoś szedł się myć.
- Zostańcie tu i japy w kubeł. - Strife powoli stąpał w stronę “łaźni” jak to żartobliwie ja nazywał. Z tym że w tamtym momencie nie było mu ani trochę do śmiechu. Zblizył się do drzwi, i jedną spluwą powoli je odchylił. Miał nadzieję że to tylko faza po zielsku.
Gunslinger uchylił ostrożnie drzwi. Do jego uszu dochodziło nucenie - bardzo przyjemne i… nieprzyjemnie znajome, które mogło w nim budzić wspomnienia. Słyszał bowiem głos własnej siostry, jakby się z czegoś cieszyła. Usłyszał furgotanie zasłony pod prysznicem.
- Strifeee, chcesz się przyłączyć do kąpieli? - do łowcy dotarły słowa jego własnej siostry. Brzmiały dość… zalotnie?
Ten chory demon zawsze tak z nim pogrywał, jego własną siostrą. Zęby zgrzytnęły głośno, a uścisk zacieśnił się na spluwach.
- Za moją siostrę skurwysynu...- Serafiny wypaliły.
Strife strzelał, Bóg ponownie kule nosił. Pociski przeszywały zasłony i rozbijały płytki łazienkowe i kafelki na kawałki. Demon wrzeszczał, gdy amunicja dziurawiła jego ciało. Wkrótce jednak okazało się, że to zwycięstwo to pyrrusowe zwycięstwo. Oczywiście, byłoby to zbyt proste, gdyby ten popapraniec tak łatwo zginął.
Rzecz jasna, nie zginął. Nie tylko nie umarł, ale po tych wrzaskach rodem z dandejskich scen demon jeszcze bezczelnie chichotał.
- Mój braciszek, jak zawsze narwany - zawołała wniebowzięta. - Chciałam tylko wykąpać twoją koleżankę. Była strasznym brudaskiem… - zachichotała.
- Była… - Wycedził, ledwie przez zęby zaciśnione w grymasie nienawiści.
- Jak jej coś zrobiłeś...- Zaciął się na moment, gdy pot spływał mu już strugami po twarzy.
- Zdychaj. - Serafiny cyknęły, przestawiając się na ostrzał maszynowy. Strife nie puści tych spustów póki nie zobaczy krwawej miazgi.
Łowca był niezwykle zdeterminowany, by demona załatwić na cacy. Teraz nie był Strife’m, był jebanym jeźdźcem Apokalipsy. Tak, ten drań powinien zapłacić za to, co zrobił. Motywowany tą myślą rozwalał całą łazienkę na proszek.
Krew pryskała na wszystkie strony, łącznie z tkankami i kawałkami organów. Wkrótce, gdy Strife wyczerpał całą amunicję, zmasakrowane ciało wypadło spod prysznica. Jednak to co zobaczył, wstrząsnęło nim.
Nie było to bowiem ciało jego siostry.
- Matko Striiiife! Ty mój brutalu! - zawył z ekstazą demon, który jak na złość nie chciał zdechnąć. - Coś ty narobił? - w tym pytaniu objawiła się ostentacyjna dramaturgia. Widać, stary znajomy lubił się zabawić - niestety zawsze kosztem Strife’a. - To chyba ta twoja brzydka lokatorka, prawda? Niewielka strata, była kiepska do ruchania - zachichotał szaleńczo.
Serafiny z hukiem opadły na podłogę. Łzy napłynęły mu do oczu gdy powoli stąpał w stronę ciała. To był jakiś koszmar. I dokładnie przypominało każe ostatnie spotkanie z Legionem.
-Lina. - Rzucił w powietrze, gdy pochylił się nad zwłokami. Błagał we wszystko co wierzył że to tylko koszmar.
- Lina? - spytał się demon. - Ja myślałam, że ma na imię Flądra, Ostra Dupa i inne takie pierdółki - zachichotał jego stary znajomy.
- Lu, co się… - Ryo odezwała się, gdy weszła do łazienki. - A ty kto? - spytała potwora.
- Wróżka zębuszka, dziecko - nieproszony gość skierował swoje spojrzenie na nowo poznaną znajomą Strife. Było to dość lubieżne spojrzenie. Czerwonowłosa dziewczyna oblizała swoje wargi i dodała. - A to kto, braciszku? Nie zapoznasz mnie ze swoimi znajomymi? - spytała Strife’a z udawanym zarzutem.
Strife jedynie ryknął rzucając się całym swoim ciałem na Legiona. To było jakby być muchą i walczyć z bazooką, niestety nie panował nad sobą w tym momencie.
Ta, która zwana była Legionem, podobnie jak swój oponent ryknęła wniebogłosy… Chyba tylko po to, żeby poprzedrzeźniać się ze Strife’m. Fala uderzeniowa odrzuciła Strife’a do tyłu. O dziwo jednak Legion też krzyknął, odbijając się od jakiejś energetycznej powłoki. Ciało parowało w tych miejscach, gdzie uderzyła tarcza stworzona przez…
- Nie wiem czemu mam wrażenie, ze się znamy, ale widać ciągnie swój do swego - burknęła Ryo.
- Znamy? Nie sądzisz chyba, bachorku, że zadawałabym się z takimi odpadami jak ty - prychnęła zdegustowana istota, która niegdyś była siostrą Strife’a. - Wiecie, dobrze się bawiłam, ale muszę trochę świat pozwiedzać, całkiem ciekawie jest tutaj, zwłaszcza tam na górze. Z wami tutaj, to nuda, panie - mruknął Legion, uśmiechając się sardonistycznie. - Poczekam sobie… trochę, jak przestaniecie być tacy nudni.
- Dobra, weź sobie stąd spadaj, ja cię też nie lubię - prychnęła Ryo. - Lu, jak to twoja rodzina, to chyba ci współczuję.
- Lina… zabiłem ją. - Strife złapał się za głowę. - Zabiłem. - To już majaczenie przypominało. Nie mógł uwierzyć że dał się nabrać na sztuczkę Legiona. Chciał oddać wsyztko co ma i będzie miał za machinę czasu by w pizdu cofnąć czas. - Lina. -. Wyjeczął jeszcze.
- Linalinalinaaaałojojojoj - Legion przedrzeźniał jeszcze chwilę Strife’a, zanim Ryo zdecydowała się stworzyć kulę ognia. Ta jednak nie trafiła w demona, który tylko jakby od niechcenia zrobił unik. Pocisk tylko zesmolił ściany. - Patrz na tego bachora, ma przynajmniej wolę walki! A nie jęczy jak dziwka, którą gwałcą w dupę młotem pneumatycznym - zachichotał Legion, próbując dobić Strife’a psychicznie.
Uniósł wzrok na… no praktycznie zwłoki swej siostry. - Skurwielski demon jebać ciebie i całą twoją nację. Jak ja was nienawidzę. - Wykonał salto z piruetem w tył by znależć się koło swych rozpylaczy ropzierdolu jak zwykł je nazywać. Wycelował nimi ponownie w demona. Tym jednak razem przestawił Serafiny na rozbryzg. Wiedział że wiele razy nie wypali ale to było najsilniejsze co posiadał w tym momencie.
Ciemnowłosa uniosła brew, i gdy Strife zaczął rozpierdol swoimi maszinganami, ta rzuciła się za bok i zasłoniła się tarczą z shinso.
- Łiiiiiii! Strife mnie nienawidzi, Strife mnie nienawidzi, nyahahaha! Jupiii! - ryczał demon, jeszcze bardziej podekscytowany niż chwilę temu. Wszystkie pociski jakie jednak wystrzelał Strife… uniosły się w powietrzu i opadły z brzdękiem na ziemię, niczym ołowiany deszcz.
- A jej też nie znienawidzisz? - spytał niespodziewanie Legion wskazując… na Ryo osłaniającą się tarczą z shinso. - Niby czym się różni ode mnie?
- Przypadkowe kurwisko. Chciałem ja tylko wyruchać. - Odpalił bez namysłu. Nie uwaźał tak wcale, ale wiedział doskonale jak Legion postępuje.
- Hihihi, tylko wyruchać. Przecież tej tutaj nie potrafiłeś porządnie wyruchać - Legion kopnął denata, z którego zostało tylko rzeszoto oraz nogi z biodrami. - I nie bądź śmieszny, braciszku. Próbujesz zgrywać twardziela, a przy byle śmieciu rozkleiłeś się jak mała dziewczynka, którą ktoś kopnął z całej siły w pupę - Legion teatralnie się rozczulił nad Strife’m, jakby miał się naprawdę rozpłakać.
Przez ten cały czas wytężał swoją tępą mózgownicę jak mógłby zranić Legiona. To był najgorszy demon z jakim kiedykolwiek miał do czynienia. Jego rozrywką było cudze cierpienie. Coś czego Strife chce unikać.
- Co… za kurewsko złe siły stały za twym poczęciem. - Wykrztusił ledwie. - Fkurwia mnie to fchuj, nie? - Kontynuował. Najgorsze było to że nadal nie wymyślił jak go zranić.
- Uznaj swoją wygraną - Ryo bezemocjonalnym głosem odparła za Strife’a do Legionu. - Wygrałeś. Masz to, co zasłużyłeś. Dobiłeś go. Jeśli ci mało, mnie też dobij - dodała, ale nawet Strife, który nie był bogiem intelektu, widział, że ta stara się nie stracić nad sobą panowania.
- Ciebie, bachorku? - spytał ze zdziwieniem Legion. - Ty już jesteś pokrzywdzona, ja ci wcale nie muszę w tym pomagać - zachichotał, skalpując ciemnowłosą spojrzeniem. - Nie wróżę ci świetlanej przyszłości w tej Wieży, wręcz przeciwnie - dodał triumfalnie. - Ale nie zdradzę nic więcej z moich planów. To nie jest mądre tak zdradzać plan zabawy byle ścierwu, jeszcze sobie popsuję rozrywkę - dodał bardziej sam do siebie, ale pozostali uczestnicy rozmowy również to usłyszeli. Zachichotał szaleńczo, a chichot przerodził się w szaleńczy śmiech. - Bywajcie, dzieciaczki. Do zobaczenia niebawem - Legion wzniósł się w powietrze, robiąc dziurę w suficie przyczepy i wylatując w otchłań nocy.
- Znowu mi to zrobił. - Strife zatoczył się i padł plecami do ściany. - Jescze zrobiłęm to za niego. - Spojrzał w stronę ciała Liny. - Jak ja kurwa mam być normalny? - Zapytał, po czym zaczął cicho płakać. - Nie ważne kogo rozjebię, ten skurwiel zawsze robi mi to samo co przedtem. Nie ważne jak przykozaczę, ten jebany demon jest lepszy. - Przywalił łokciem w ścianę, robiąc w niej dziurę.
- Spoko - głos Ryo niespodziewanie przybrał tumiwisistyczny ton. - Kiedy spytałam mojego belfra z akademii, co to jest norma, to nie umiał mi odpowiedzieć na to pytanie. Absolutnie kurewsko wiem, co czujesz - po czym dodała. - Tylko nie licz na ruchanie w ramach pocieszenia - dodała z jakąś nieoczekiwaną obojętnością.
Strife’a mina nie zmieniła się. Nie było mu ani trochę do śmiechu.
- Chujowe to jest. Fchuj nie. Ona nie zrobiła nic złego. Teraz nie żyję bo kogoś to bawi. - łowca pokręcił głową. - Jak mnie to wkurwia. - Skrył twarz w dłoniach.
Ciemnowłosa siedziała w milczeniu. Wyciągnęła manierkę z ATSa i pociągnęła kilka łyków. Nad czymś rozmyślała.
- Nie wiem, co sądzisz o tym, ale musimy pochować gdzieś ciało - odezwała się po chwili.
- Wiem. To trza fchuj. - Podniósł się na proste nogi. I zbliżył do ciała, drżącymi rękoma je podniósł. Coś jeszcze się wylało z wnętrza ciała, ale Strife odwrócił wzrok. W milczeniu wylazł z przyczepy i ponownie zapłakał.
- Co ja mam kurwa zakopać przyjaciółkę jak jakiegoś psa za domem? - Rozryczał się. Stał w tej beznadziejnej pozycji.
Łowca pogrążył się w beznadziejnej rozpaczy. Miał wrażenie, że Legion to wszystko obserwuje i śmieje się z niego, a śmiech wwiercał mu się w uszy. Jednak to była kwestia pamięci. Demon nie musiał być w pobliżu, by dobić Strife’a.
- Bezimiennego nie ma, gdy jest potrzebny… nie dziwota, że tak za nim latali - mruczała do siebie Ryo, opróżniając manierkę do cna, a jej słowa dotarły do uszu Strife’a. - Jebane to wszystko… Przecież z nią rozmawiałam chwilę temu. - mruknęła po chwili.
- Ryo ja nadal nie wiem gdzie ją zakopać. - Mruknąl zwieszając głowę. - Wiesz co. Spierdalaj ode mnie. I to w tym momencie. - Strife rzucił w jej stronę bardzo ostro.
- Ok - rzuciła równie bezemocjonalnie. Zabrała swoje klamoty i spełniła co do joty prośbę Strife’a. Zanim jednak opuściła Strife’a, przelała mu tysiąc kredytów, po czym przeteleportowała się za drzewa i odeszła dalej, nie patrząc w kierunku łowcy.
Łowca zaś został sam, z martwą przyjaciółką.
Łowca odetchnął z ulgą. Ryo nie była złą osobą więc nie zasługiwała na ten sam los co Lina.
Teraz demonowi został tylko Strife. Nigdy wiecej cudzego życia w tę konflikt nie wplącze.
 
__________________
"My common sense is tingling..."
Deadpool jest offline