Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-07-2015, 11:54   #48
traveller
 
traveller's Avatar
 
Reputacja: 1 traveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputację
Spoglądał wprost na szklane oko kamery, która stała się widoczna zaraz po odlocie pustułki. Czerwona lampka świeciła się na czerwono pikając co kilka sekund.

Na szczęście lub nie rzucony przez niego chwilę wcześniej kamień rozbił obiektyw. Mimo to urządzenie wciąż działało, ale… chyba niezbyt dobrze. Najwyraźniej jego krótki “pojedynek” z ptakiem zbudził ze snu “wielkiego brata”. Nie wiedział jak szybko się to stało, ale z całą pewnością podwoją teraz czujność. Tyle jeśli chodzi o rozpoznanie i subtelność z jego strony. Zaklął w myślach.

Paradoksalnie to wydarzenie mogło pomóc dziewczynom bo ochrona spodziewać się będzie bardziej zagrożenia z zewnątrz niż z wewnątrz. Może nawet uda im się wykonać plan? Poza tym jak długo działała kamera? Od momentu przylotu ptaka czy później? Nie zwrócił na to uwagi będąc uprzednio zajęty pustułką.

Miał nadzieję, że noc i fakt, że nie stał aż tak blisko utrudnił grekom rozpoznanie, ale nie łudził się że mogli go nie zauważyć. Podejrzewał, że zaraz zaroi się tu od zgrai uzbrojonych ochroniarzy i miał może kilka minut na opracowanie i wykonanie planu. W pierwszej chwili zszedł z pola widzenia kamery chowając się w wykopanym dole i sięgnął w stronę torby.

Oderwał kawałek tkaniny z koszuli stanowiącej jego turystyczne ubranie i zabandażował sobie ranę po pazurach ptaka. Wiedział, że pozornie niegroźna mogłaby sprawić całkiem spore problemy pozostawiona w takim stanie. Pomyślał, że trzeba będzie zająć się tym lepiej później, ale chwilowo to będzie musiała wystarczyć. Przeszukiwał torbę ponownie i szybko znalazł to czego szukał: talię lekkich, ostrych, metalowych kart. Wyjrzał delikatnie z dołka, ale kamera nie wodziła po nim swoim uszkodzonym szklanym okiem, więc najwyraźniej miał chwilę czasu na przygotowania.

Chwycił za karabin snajperski i przyglądał się jak z willi wybiega pięciosobowy patrol zbliżający się szybko w jego stronę. Przytrzymał palec wskazujący na spuście zastanawiając się co powinien zrobić. Mężczyźni byli wyraźnie specjalnie przeszkoleni we wspinaczce. Tutaj Black mógł im wiązać buty. Mógł co prawda ustawić się tak by dość łatwo zestrzelić ich w czasie gdy ci wspinali się po ścianie urwiska i to mimo załadowanych obecnie pocisków usypiających. Mieli na ciele nieosłonięte miejsca a on był wystarczająco dobrym snajperem. Po prostu odpadliby od skały w wieczny sen.

Jednakże niosło to ze sobą pewne niepożądane konsekwencje. Z “niewiadomej” stałby się terrorystą mającym przeciwko sobie całą willę ochroniarzy a samego premiera zaraz ewakuowano by i to być może jakimś sekretnym przejściem. Dziwne w jego mniemaniu było bowiem to, że jak na letniskową rezydencję najwyraźniej funkcjonował tu całkiem spory kompleks podziemny. W między czasie odezwała się Natasha, najwyraźniej zaniepokojona panującym zamieszaniem.

-Black w rezydencji wzmożona czujność. Jak to wygląda z twojej strony?

- To chyba moja zasługa. Przeklęte ptaszysko… Wygląda na to, że włączyłem alarm. Dla was to okazja, ale ja raczej sobie nie pogadam. Idą na mnie… powodzenia i bez odbioru.

Wyjął z ucha słuchawkę i rzucił ją do torby. Przyznanie się do nieprofesjonalizmu kosztowało go trochę dumy, ale przełknął to w ciszy. Nie miał czasu tłumaczyć kobiecie co tak naprawdę się wydarzyło i że nie było to do końca jego winą. Skoro nie może ich zabić, nie może ich atakować to co mu pozostało? Ucieczka? Teoretycznie tak, ale w praktyce było ciemno a szlak na tyle zdradliwy, że łatwo mógł się potknąć i złamać nogę albo co gorsza runąć w przepaść. Pomijając to, że zostawiłby po sobie znaki niczym słoń. Ścigający go mężczyźni zdecydowanie mieli tu kolejną przewagę znajomości terenu.

Był w kropce. Poświęcić misję i ratować własną skórę? Jak zareagowałaby szefowa? Zapewne w tym wypadku nie okazałaby zrozumienia. Poczuł narastającą panikę i cichy głos skradający się po zakamarkach jego umysłu. Głos, który obiecywał rozwiązanie jeśli tylko go posłucha. Drżącą dłonią sięgnął w stronę torby. Była tam, chociaż mógł przysiąść, że nie widział jej tam wcześniej. Wahał się przez moment, ale w końcu założył na twarz czarną maskę.

Powietrze przeszło głośne westchnienie ulgi dobywające się z jego ust chociaż głos brzmiał inaczej niż zwykle. Zaraz przebrał się z powrotem w turystyczne ciuchy a cały sprzęt schował do torby poza lustrzanką od Cassandry, która zawiesił sobie u szyi. Nie wiedział jakie zdjęcia ma w pamięci aparat, ale sądząc po tym, że dostała go od turysty mogło to działać na jego korzyść. Następnie podszedł do skraju przepaści wziął zamach i rzucił torbę kilka poziomów w dół, wprost w krzaki w których zaraz zniknęła. Zapamiętał to miejsce, można było w razie czego dostać się tu ze szlaku bez uruchomienia czujek.

Spore ryzyko, ale nie mógł pozwolić sobie na to, żeby napastnicy znaleźli cokolwiek z technologii jaką operował. W kieszeni spodni zostawił jedynie zamkniętą talię lekkich, ostrych, kart z wytrzymałego sztucznego tworzywa. Wyglądały całkiem zwyczajnie.

Potem usiadł wygodnie na usypanej ziemi i po prostu czekał mając nadzieję, że jego bajeczka o “nawiedzionym” orientologu amatorze który zakłada maskę by przekonać do siebie dzikie pustułki zapewni mu kilka dodatkowych godzin życia.
To oraz fakt czy goście, którzy mieli go zaraz pochwycić w ogóle znają angielski.
 
__________________
"Tak, zabiłem Rzepę." - Col Frost 26.11.2021
Even a stoped clock is right twice a day
traveller jest offline