Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-07-2015, 13:37   #102
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Wysoki, brązowowłosy półelf, ubrany w ciemne, skórzane spodnie, białą koszulę oraz etnicznie uszytą beżowoszarą kurtkę odskoczył, niczym tancereczka, od żebraka. Jego wysokie, dobrej jakości, podróżne buty zastukały lekko obcasami o bruk, a rapier przypięty do pasa cicho zadźwięczał.
- Uff o mały włos - powiedział jakby do siebie, sprawdzając czy jego dobytek jest na swoim miejscu. Plecak, łuk…sakiewka, ok, wszystko tam gdzie powinno. Dopiero po chwili postanowił przyjrzeć się obdartym dzieciakom.

Po “dzieciach” było widać już pierwsze trudy życia na ulicy. Ubrania, chociaż w miarę czyste, były łatane i cerowane. Gdy półelf przyjrzał się uważniej dziewczynie, ze zdziwieniem spostrzegł, że to co w pierwszej chwili brał za owiniętego niemowlaka, było zapaskami oraz suknią, a wrażenie to powodował duży brzuch dziewczyny. Jako, że prawdopodobne rodzeństwo nie wyglądało jeszcze na bardzo nie dożywione, więc zapewne dziewczynka była w ciąży.

Mężczyzna zmarszczył brwi, zniesmaczony widokiem ciężarnej dziewczynki. Czuł, że znalazł się w sytuacji rodem ze swojego koszmaru. Z jednej strony chciał pomoc osobie w potrzebie (i podbudować w ten sposób swoje własne ego) a z drugiej, walczył z nieodpartym pragnieniem dokopania mentalnie dzieciakom, które darzył, wszystkie po równo niechęcią tak wielką, że mogłaby przenosić skały.
Dać srebrniaka i odejść, czy splunąć na ziemię i wyminąć? Półelf podrapał się po krótko przystrzyżonej bródce. Nie, nie złamie się, nie zapomniał jak się dzieciaki z sąsiedztwa nabijały z niego i jego rodziny, te jakby mogły, robiłby to samo.
-A kim ty jesteś, że mam ci płacić, co? - zapiał niespodziewanie, gromiąc chłopca spojrzeniem.

Chłopczyk skurczył się w sobie, odwrócił się od Tanisha, poczym wyciągnął rękę do zamyślonego barda.
- Wielmożny panie, może ty wspomożesz sieroty?

Cedrik w pierwszej chwili nie odpowiedział chłopcu będąc zasłuchanym w melodię dziewczynki. Uśmiechnął się do siebie słysząc miłe dla ucha dźwięki. Dopiero kiedy przyjrzał się jej uważniej na jego ustach pojawił się lekki grymas. Nim jednak rozwinął w sobie kłębiące się myśli do jego uszu wyraźniej dotarła odpowiedź towarzysza. Spojrzał na niego szczerze zdziwiony:
- Spokojnie, to tylko dziecko, nie musisz go atakować, żyje na ulicy. Korda też przy sobie nie ma by wbić Ci go w brzuch, jest niegroźny -zwrócił się do chłopca wyciągając z sakiewki złotą monetę tak by wyraźnie ją zobaczył- Dostaniesz jeśli obiecasz, że podzielisz się z innymi, zgoda?

Chłopiec uśmiechnął się.
- Oddam siostrze, dziękuję ci wielmożny panie.
Chłopiec szybko chwycił podaną monetę.

W tym czasie półelf przyglądał się z wzgardą dziewczynce. Dostrzegał coraz więcej cech, które umknęły mu przy pierwszych oględzinach. Duże zielone, w kształcie migdałów oczy, delikatne kości i rysy twarzy, nie widział jej uszu bo skrywały je blond włosy. Dziewczynka miała w sobie krew elfów, dużo jej nie było, może była półefką, lecz raczej qwateronką, jeśli wziąć pod uwagę wygląd żebrzącego chłopca.

Tanish zrobił taką minę jakby jego twarz miała się zaraz wciągnąć do środka. A niech wszystkich świerzb zeżre! Trafił na żebrzących mieszańców. Choćby nie wiadomo co, nie może tego tak zostawić.
Prychnął ze zdenerwowania i podszedł do dziewczynki, która najwyraźniej nie interesowała się tym co robi jej, a może i nie, towarzysz.
- Jak ci na imię? - spytał siląc się na najłagodniejszy ton głosu. Musi rozegrać sytuacje tak, by wyjść z niej na plusie dla swoich przekonań.

W dnu dzisiejszym Tanish stracił najwyraźniej swój zmysł spostrzegawczości, znowu nie dostrzegł, iż mimo, że dziewczynka cały czas z uczuciem grała na harmonijce ustnej, bacznie obserwował też chłopca. Jako, że nie groziło mu żadne bezpośrednie niebezpieczeństwo, nie przerywała swojej gry.
Zagadnięta przerwała grę.
- Amanda, proszę pana.

- Należycie do jakiejś żebrackiej szajki? Nie, zaraz, po co ja się pytam… - puknął się w czoło mieszaniec. Nie wiadomo dlaczego, zawsze tremował się gdy musiał rozmawiać z kimś o wiele młodszym od siebie. -To nie tak, że mi się zrobiło was żal… albo, że jesteście dobrzy w żebrach... - zaczął przezornie wyciągając trzy srebrne monetki - Powiedzmy, że się solidaryzuję z dalekimi krewnymi - odparł dwuznacznie starając się zachować powagę i dostojeństwo.

- Nie panie, nie należę do żadnej szajki, staram się tylko zarobić na siebie i brata. Nie pojmuję też twych słów o krewniactwie. Czyżbyś był panie jakimś krewnym naszego ojca? Był tak jak wy panie półelfem. Zwał się Argenon Redleaf, zabili go piraci z “Czerwonej Przyprawy”.
Odparł dziewczynka, skinieniem głowy dziękując za jałmużnę, szybko chowając pieniądze w sakiewce ukrytej pod zapaską.

Pokręcił przecząco głową. - Nie znałem twojego ojca - przełkną żachnięcie się - Jest jednak coś… - popukał się palcem wskazującym po lekko spiczastym uchu - Co sprawia, że jesteśmy dla siebie daleką rodziną. - mrugnął do dziewczyny porozumiewawczo, pozwalając sobie na chwilę szczerości, po czym wyprostował się.

- Dziękuje krewniaku.
Do dziewczynki podszedł jej brat podając z uśmiechem złotą monetę. Skinęła głową i uśmiechnęła się do Cedrika, poczym szybko schowała złoto do sakiewki, ukrytej pod zapaską.
Po chwili już znowu grała.
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=qWLvv...Lvv_rrSH4#t=12
[/MEDIA]
Cedrik nie przerywał w pierwszej chwili rozmowy Tanisha, obserwował go za to uważnie. Wydawał mu się nieco dziwny, choć może nie powinien oceniać innych, to nie mógł oprzeć się wrażeniu, że z pół elfem coś jest nie tak. W tej chwili jednak był jego jedynym towarzyszem, a kiedy wczoraj popili, obaj uznali pomysł wspólnej podróży za sensowny, co ważniejsze - rano także taki się wydawał, więc zostało jak ustalili. W końcu nie miał znaczenia charakter tego kto akurat ochroni Cię przed śmiercią, a w stolicy wałęsanie się samemu w tej chwili było ryzykowną inicjatywą. Bezpieczniej było zaokrętować się we dwóch. Kiedy Tanish przestał rozmawiać z dziewczynką, przyszła kolej na barda.
- Dobrze grasz -pokiwał głową- też jestem muzykiem, od dawna ćwiczysz? -zwrócił się do niej melodyjnym, przyjemnym głosem, wprawne ucho z łatwością wyłapałoby, że ów pracował wcześniej nad jego brzmieniem.

-Zaczęłam, jak byłam w wieku mojego brata, proszę pana.
Odparła z uśmiechem.

Odpowiedział uśmiechem i kucnął przed nią.
- Masz talent, możesz go dobrze wykorzystać, nie zawsze musi być tak jak teraz -objął gestem rąk ją, brata i okolicę- Może być lepiej, los może się odmienić, bez względu na to co już przeszłaś -spojrzał ledwo zauważalnie na jej brzuch- Kto Ci to zrobił?
Było w nim coś co przyciągało uwagę, w jego głosie, jego mowie ciała, wszystko wyglądało w nim tak jakby chciał wlać w nią ducha i nadzieję.

- Właściciel gospody w której pracowałam.
Odparła opuszczając głowę i czerwieniąc się.

- Jak się nazywa ta gospoda?

- “Pod pulardą”

Pokiwał tylko głową, ale nie drążył więcej tematu, zamiast tego położył dłoń na jej głowie i powiedział pokrzepiająco:
- Rozwijaj swoje umiejętności, a pewnego dnia spotkasz ludzi, którzy je docenią. Chciałabyś podróżować z grupą przyjaciół, którzy grają tak jak Ty i żyją z tego, nie żebrząc na ulicy?

- Takie mam plany proszę pana. Te pieniądze pomogą je zrealizować.
Odparła z uśmiechem.

- Świetnie! -odpowiedział entuzjazmem- Tak może się stać, może szybciej, może później, tego nie wiem, ale stanie się jeśli będziesz w to bardzo mocno wierzyć.-uśmiechnął się szeroko- Czy wiesz kim jest Liira, dziecko?

- Chyba boginią bardów, ale nie jestem do końca pewna panie
Odpowiedział po chwili zastanowienia.

- Tak, jest boginią, która ma słabość do muzykalnych i zagubionych dusz takich jak Ty. Wiem bo i mi wiele pomogła, porozmawiaj z nią, nie martw się, że nie usłyszysz od razu odpowiedzi, ona nadejdzie, zobaczysz. A jeśli dostrzeżesz w mieście podróżującą trupę artystyczną to nie obawiaj się do nich podejść i pokazać co potrafisz. Ktoś z pewnością doceni młody talent. -zamyślił się przez chwilę i powiedział do siebie w duchu "A możę i teraz jakaś się znajdzie?" - Czy grasz jeszcze w innych częściach miasta niż tutaj?

- Grywałam w różnych częściach miasta, chociaż po łapankach długo się ukrywałam z bratem. Dopiero teraz się odważyłam wyjść.
Odparła kiwając głową.

-Mądrze, nie jest ostatnio bezpiecznie. Czy jest w mieście jeszcze coś na co powinni uważać podróżni? Dzielnice, do których lepiej nie zaglądać? Ludzie, których należy unikać?
Uznał, że dziewczynka jako, że żyje na ulicy może mieć pewien zasób informacji o tym jak żyć by przeżyć. Zawsze warto wiedzieć więcej niż mniej jeśli chodzi o takie sprawy, miał też swoje powody.

- Nie wiem, proszę pan. Mieszkamy na ulicy dopiero dwa dekadnie.
Przy tych słowach wzruszyła tylko ramionami.

- Rozumiem -wstał w końcu by rozprostować nogi- Czas na nas, trzymajcie się z dala od kłopotów, powodzenia - kiwnął jej głową i spojrzał na Tanisha. z pytaniem.
- Idziemy?

- Już myślałem, że przyjdzie mi nocować na ulicy… - westchnął półelf z nieukrywanym znudzeniem na twarzy, na co jego towarzysz wzruszył tylko ramionami. Takie rozmowy, jak ta z bezdomną, były jego najsłabszą stroną. Po wielu latach udręki, wyzbył się zrozumienia i współczucia dla innych, ponieważ sam nigdy nie spotkał się z podobnymi reakcjami. - Prowadź, jeśli chcesz… - mruknął posępnie.

 

Ostatnio edytowane przez sunellica : 15-07-2015 o 13:44.
sunellica jest offline