Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-07-2015, 17:35   #3
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację
Hector Rassel Schild był jak gorzkie przypomnienie dawnego życia jeszcze sprzed tego szaleństwa z bycia Wolnym Kupcem; dawnego życia... we Flocie.

Przynajmniej wciąż znajdowała się tam, gdzie powinna; w miejscu, które było jej domem, o wiele lepszym od tego, co mogła zaoferować jej jakakolwiek planeta. Na co komu niebo, na co komu powiew wiatru czy stały grunt pod nogami, kiedy ma się na wyciągnięcie ręki cuda Wszechświata? Na co komu to wszystko, gdy wokół roznosi się ciche buczenie mechanizmów statku?

Nie wiedziała co można było widzieć w życiu na planecie. Nie wiedziała i nie miała zamiaru się przekonywać, więc była wdzięczna, że wciąż może ją to omijać i byle jak najdłużej czyli do końca życia. Znała takich, którzy nie podzielali jej zafascynowania życiem na statkach kosmicznych, ale kto by się takimi osobami przejmował? Jeżeli nie są w stanie dostrzec prawdziwego piękna to nie było jej obowiązkiem otwierać im oczu, które i tak zapewne były całkowicie ślepe. Czasami myślała, że trzeba się urodzić, jak i ona, na statkach Imperium, aby zrozumieć, aby pojąć całość otaczającego marynarzy cudu. Mieć inne wejrzenie.

Ich strata.

Kapitan Ambrosia Vandermondeo przyglądała się przez spore oszklenie temu cudowi, który otaczał ją przez całe życie - przestrzeni kosmicznej. Nigdy nie męczyły ją te obserwacje ani nie nużyły. Były wręcz odprężające i kobieta potrafiła się w nich praktycznie zatracić, ale w końcu każdy ma swoje małe dziwactwa, prawda? Czy było coś złego w oddawaniu się takim obserwacjom? To nie tak w końcu jakby… wpływało to na jej umiejętności.
Umiejętności… Ambrosia zamknęła oczy krzywiąc się na swoje myśli. Nie była szczególnie zadowolona z tego, iż musi udać się na rozmowę z komodorem Sansem. Nie chodziło o to jakie odczucia w niej wzbudzał. Był jej całkowicie obojętny, ale to najwyraźniej miało się zmienić, przechylić w którąś stronę. Całe to spotkanie oznaczało, że z jakiegoś powodu przyciągnęli uwagę głównodowodzącego Portu Wander, a to mogło oznaczać różne rzeczy i mieć różne rozwiązania, a głównym bólem głowy dla Ambrosii był fakt, że zapewne szybko dowie się o tym spotkaniu pewien kontradmirał i będzie miał wiele pytań do niej… a takiej rozmowy wolałaby nie przeprowadzić w najbliższym… nigdy.

Otworzyła oczy, ale ku jej irytacji z jakiegoś powodu nie mogła się na nowo skupić na widoku malującym się za szybą. Potrzebowała czegoś innego. Może mały sparring z jednym z podwładnych?

Odwróciła się mając zamiar odejść, ale zatrzymała się jeszcze w pół kroku. Tak, sparring będzie dobry tylko...

Tylko...

Ambrosia zwróciła się jeszcze raz w stronę szyby. Położyła na niej dłoń i wpatrzona w nieskończoną przestrzeń nie znającą horyzontu przesunęła po jej powierzchni palcami sycąc się chłodem pod ich opuszkami...
 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.
Zell jest offline