Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-07-2015, 21:58   #20
Jaracz
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
Przyczajony Kruk, ukryta Mysz

Niewielkie ognisko płonęło cicho mocno dymiąc. Suche gałęzie nie były łatwie do znalezienia w tym parnym miejscu. Wilgoć sprawiała, że drewno nie trzaskało jak to miało w zwyczaju w paleniskach karczemnych, do których przywykł Bitaan. Bywało oczywiście że obozował pod gołym niebem, lecz zwykł to czynić niechętnie i zawsze w dobrą pogodę.
Tengu zajął pozycję przy skalnej ścianie. Stąd mógł obserwować polankę i zarośla. Usiadł krzyżując nogi, a łuk i strzały ułożył podług siebie na kolorowej szacie, w trosce o to by oręż nie złapał wilgoci. Z torby wyłuskał osełkę, bułat oparł na udzie i ją przesuwać kamieniem po krawędzi ostrza.
Wydawał się rozpogodzony, pomimo sytuacji w jakiej się znaleźli. Gdy tylko obozowisko zastygło dzieląc się na odpoczywających i wartujących, zagadał do Dii, nie mogąc zdzierżyć ciszy.
- Dia - wymówił jej imię zwracając na siebie jej uwagę, ale i smakując głoski. - Jak dołączyłaś do tej wyprawy? Już co nieco słyszałem od Maarin o amulecie, ale rad byłbym usłyszeć twoją historię.
- Nie mogłam już wysiedzieć w klasztorze - wyszczerzyła się. Bitaan dostrzegł już wcześniej jej spojrzenia, ciekawie mierzące całą niezwykłą osobę barda, a teraz przypatrywała się bardziej otwarcie. Nic też nie wskazywało, aby przestała być całkiem swobodna. - To była okazja, aby się wyrwać. Nie cierpię zamknięcia! - powiedziała żywiołowo.
- Krha! - kraknął tengu. - Coś o tym wiem.
Bitaan przestał ostrzyć bułat i zaśpiewał cicho w rytm skocznej melodii.
Żadne kraty, żadne mury
Ręce spętane przez sznury
Na nic to wszystko
świat wszak rychło
Pozna oczu mych głód
ciekawości wzwó…

Przekrzywił głowę i kiwnął dziobem jakby do siebie.
- Łakomych na smak przygód… - dokończył zamiast ostatniego wersu ale skrzywił się niezadowolony z rymu.
Dia roześmiała się cicho, przekrzywiając głowę podobnie do tengu.
- Pierwszy raz… - potrząsnęła głową - ...jest w tobie więcej ptaka czy człowieka? - spytała bezpośrednio, z wyraźną ciekawością i błyskiem w oczach.
Tengu chciał z początku pociągnąć ją za język, jednak pytanie zbiło go z tropu. Było interesujące.
- Chętnie sam bym się dowiedział - odrzekł. - Pomyślmy… chodzę jak człowiek, choć dreptam jak kruk. Śpiewam jak bard, lecz kraczę przez dziób. Gdy zimno, futrem się okryję, lecz pióra też mam. Wyklułem się z jaja, lecz sam go nie zniosę… na szczęście - dodał z lekko przerażonym wzrokiem. - Sama oceń czego we mnie więcej.
- Na kokoszkę nie wyglądasz - popukała się palcem w brodę. - Ale interesująco byłoby popatrzeć jak mościsz się na jajeczkach i gdaczesz - zachichotała, całkiem wesoło. - Jesteś fascynujący - jej natura, sposób bycia i wygląd zapewne zwykle łagodziły każdego, kto obrażał się na słowa rudowłosej. - Też bym kiedyś chciała być fascynująca.
Tengu udał jeszcze większe przerażenie na wyobrażenie o moszczeniu się na jajkach. Zaraz jednak się uśmiechnął i kiwnął głową w podzięce za komplement.
- Czy to już aby ta chwila, która objawia me rycerskie… niewątpliwie… - mrugnął do dziewczyny. - korzenie i zapewniam cię, że jednak jesteś fascynująca? - zapytał żartobliwie.
- Rycerze są nudni - wydęła wargi. - Harp jest taki żołnierski. Ile trzeba wysiłku, żeby się śmiać zaczął! - westchnęła Dia. - Albo Valerius. Kiedyś był bardziej zabawny, teraz wyszedł z klasztoru i wygląda, jakby świat go przerażał. Chciałabym być fascynująca i kiedyś na to zasłużę. Wtedy ktoś sam z siebie mi tak powie i będę szczęśliwa. Głupie, prawda? - zachichotała.
- Oczywiście że głupie - przyznał tengu. - Tylko głupoty na tym świecie są warte radującego się serca. Wszystkie poważne sprawy to materiał na poruszające ballady. Uśmiech rodzi się gdzie indziej. Rzeknij mi… co widzisz gdy na mnie patrzysz? Co sprawia żem taki fascynujący?
- Gadający ptak - znowu przekrzywiła głowę w Bitaanowym stylu, uśmiechając się słodko. - Zachowujący się jak człowiek. I myślący jak ja. To widzę - spoważniała na krótki moment, albo tak się wydawało. - Jesteś inny niż wszyscy. Fascynujący. Uwielbiam nowości.
- Dziękuję - powiedział poważnie i zmrużył oczy. Rozchylił lekko dziób i podniósł palec ku niemu, jakby się zastanawiając. - Lubisz słuchać opowieści?
- Kto by nie lubił? - spytała retorycznie, siadając wygodniej. - Pewnie znasz ich mnóstwo. Kapłani byli w tym zakresie przerażająco… przerażający. Też znali mnóstwo. “Święty Kalaka wędrował przez świat, głosząc dobro i pomagając każdemu... “ - przedrzeźniła nadęty ton i wywaliła język, udając zwracanie posiłku. - Okropne.
- Nadwyraz - zgodził się ptak.
Bitaan odłożył bułat i osełkę, a sięgnął po lutnię. Dał gestem jej znak, by zbliżyła się, aby nie musiał podnosić głosu i budzić towarzyszy.
- Posłuchaj zatem rudzielcu niefascynujący - powiedział obniżając głos. - opowieści o przygodzie i myszy figlującej. Zapewniam cię, że kapłanom nie znana. Z ust nie puszczą ani jednego zdania. Tak zesrożeni byli by wielce, gdyby poznali przygody myszy waleczne serce.



Zaczyna się w górach, w zamczysku przeklętym
Co murami srogimi odcina się od świata
Na tronie z czarnoksiężnikiem nadętym
Budzi postrach, wszystkim ziemiom wkoło biada.

Czarnoksiężnik ów zasadniczy wielce
Nie bacząc na protesty i łzy i jęki.
Więzi w lochach mysz Waleczne Serce.
Świat kończy się na wyciągnięcie ręki

Zważ na to i miej to proszę na myśli,
Że przez najmniejszą dziurkę, gdyby mogli
ona i jej towarzysze z chęcią by pryśli
Lecz zawsze na straży stoi pan małodobry.

Okazja się pojawiła, chociaż nie za szybko
Na wyprawę zbrojni po artefakt ruszyli
przez czarownika złego poganiani ździebko
By dobru kres rychły położyli.

Zapytasz pewnie jak lochy ponure opuścili
To ci odpowiem że pomysłem nielichym
Bo mysz i towarzysze strażników okpili
zamek otworzyli wytrychem lichym
… z ogona.

Szybko też zbrojnych w lesie zgubili,
głowa sierżanta mocno przy tym boleje,
sami po artefakt dzielnie ruszyli.
W sercu myszki odwaga goreje.

Przyszło im odnaleźć cel u końca drogi
W ruinach świątyni całkiem zielenistej
wśród strażników czerwononogich
Przy ołtarzu o zasłonie cienistej…


Bitaan przyśpieszył rytm opowiadania dorzucając do niego emocje. W muzykę wdarła się intensywniejsza nuta.

...Tu myszka swą wyjątkowość
Po raz kolejny udowodniła
Koboldziego strażnika wrogość
Jedną celną strzałą zgasiła

Wnet do ruin się zakrada
Od tyłu zręcznie i cichaczem
Niewidzialna, wszystkim biada
Będzie myszka dzisiaj śmierci tkaczem

Strzałę jedną drugą śle we wroga
Nieustannie i bez pardonu
Niby ta z lasu dziwożona
Koboldy bez szans giną pospołu

Lecz magia czarnoksięska wnet użyta
Niebieskim polem łaskocze wszystko
Mysz i towarzyszy w niebyt posyła
Po Chult krainie wędrować im przyszło.

Lecz nie koniec to przygód
Fascynującej myszy Waleczne Serce
Wiecznie świata szerokiego ciekawej
Tej dziewczyny zabawnej i rudej.


Bitaan przestał grać. Skończył opowieść i spojrzał na Dię. Słuchała z ciekawością i śmiała się bezgłośnie, oczami głównie. Na koniec jednak pogroziła Bitaanowi palcem.
- Piękna to opowieść, bardzie wspaniałym, ale nazwiesz mnie raz jeszcze myszą, a… - zawahała się - ...coś wymyślę - pokazała mu język, ale widać było, że miłe jej towarzystwo tengu, chociaż najwyraźniej w innym zdecydowanie znaczeniu niż pierwsze jego kontakty z Kass.
- W to nie wątpię - odpowiedział. - Strach pomyśleć co w tej mys… znaczy rudej głowie siedzi[/i] - tengu mrugnął do niej okiem przy zamierzonej pomyłce. - Patrz, chwila i się znowu rąbnę. Zaraza… - kraknął z cicha. - Rymy są jak masło. Po bajce, trzeba kilka razy jęzorem zamemłać, by się ich pozbyć z dzioba. Nie o tym ja jednak chciałem… - podniósł palec zastanawiając się o czym on właściwie mówił. - Ach tak. O pomyłkę, póki co łatwo, ale da radę temu zapobiec. Musisz o sobie opowiedzieć. Shelyn mi świadkiem że wydziobuję z waszej trupy skrawki wiedzy, a z każdym kolejnym składa się to na coraz ciekawszą opowieść.
Dia zmarszczyła nosek, uważnie mu się przypatrując.
- Jestem nudna. Na razie. Ostatnie dni to moja pierwsza przygoda - westchnęła. - Za to mogę ci opowiedzieć wiele o innych. Zawsze… lubiłam patrzeć i słuchać… - nagle zarumieniła się i odwróciła wzrok, jak gdyby zorientowała się jak to zabrzmiało.
Bitaan kraknął wesoło.
- Patrzeć i słuchać? - powtórzył za Dią nie przejmując się jej zawstydzeniem. - To tak jak ja. Bez dobrego wzroku i czujnych uszu nie ma świetnych opowieści. Mów zatem… co tam za rzeczy niecnie poznałaś?
- I zdradzić wszystkie tajemnice? - wydęła wargi łotrzyca. - [i]Oj nie nie, trzeba zasłużyć - pokazała mu język. - Bądź grzecznym chłopcem, a opowiem ci o kimś. Bezpiecznie mogę mówić o pozostałych w klasztorze. W większości strasznie nudnych. Wiesz, że tylko jedna z akolitek wymykała się do wioski? To prawdziwy cud, że Maarin tak się zmieniła odkąd opuściliśmy to miejsce…
- Ach… - westchnął. - A już myślałem że będzie łatwo. Przyznać muszę, że kiepsko mi wychodzi rola grzecznego chłopca. Prawa, zakazy i o zgrozo wskazówki, ograniczają nie mniej niż sznur konopny na nadgarstkach. Cudu zaś w przemianie Maarin bym się nie doszukiwał. Myślę że nadwyrężyliśmy zapasy niestworzonych wydarzeń spotykając boginię, a wcześniej cudem umykając ze świątyni na niebieskopiorunistym balonie. Nasza kapłanka zaś… to przecież siedzi mniej lub bardziej we wszystkich. We mnie, w tobie, nawet w Harpagonie! - zaśmiał się. - Sama jesteś zdziwiona, że tylko jedna z akolitek wymykała się do wioski… a przecież nie po to żeby na straganie warzywa kupować, prawda?
- Zdarzało się i to. Długie i podłużne - zachichotała Dia, wracając spojrzeniem do Bitaana. - Ale że coś w siedzi w Harpagonie to nie uwierzę dopóki nie zobaczę!
- Wojak chwatem jest
Chuci swej test
Nie zada pochopnie
bo boi się okropnie
Lecz gdy dziewk...

Bitaan urwał wierszyk, gdyż kończył się co najmniej sprośnie.
- Spokojna niech twa głowa będzie - rzekł zamiast tego. - Myśmy zawodowe podglądacze. A jak się znam na duszach, jego żołnierska prędzej czy później, będzie się rwać do kobiety. Chociaż… - zreflektował się. - z reguły w obserwacji szukam dla siebie inspiracji. Nie wiem, czy wojak w takiej chwili mógłby stanowić dla nas naukę.
- Nooo… - zaczęła z ociąganiem dziewczyna - ...z nim jest taki problem, że już się wyrwał do kobiety. Nieczułej i wrednej, sądząc z tego jak zachowuje się teraz Harp. Bo wiesz, ona została w klasztorze. A mogła z nami iść. Ja jeszcze w nikim się nigdy nie zakochałam, ale tak sobie myślę, że Krucza nie podała rozsądnego powodu pozostania tam - wypaplała.
Dia intrygowała Bitaana. Emanowała z niej młodzieńcza ciekawość, która sączyła się na zewnątrz. Jednocześnie potrafiła rozmawiać lepiej niż każda młódka. Z początku chciał wykazać, jak łatwo i szybko przyszło jej gadać o druhah, lecz powstrzymał się. Nie wiedział jeszcze, czy po takiej uwadze by się speszyła.
- Krucza? - zdziwił się Bitaan. - Cóż za fascynujące imię. Widać pozostawiła na sercu cnego wojaka solidną rysę. Lecz serce nie kamień, jak to mawiają. Rozpogodzi się jeszcze ten nasz Harpagon. Już nasza w tym głowa - mrugnął do dziewczyny. - A weselsze serce łatwiej znajduje obiekt westchnień. A wtedy… cóż. Wtedy można zacząć podsłuchiwać i podglądać! - Bitaan niemal zakrzyknął przy ostatnich słowach, ale teatralnie złapał się za dziób zamykakając go w szponach.
- To od włosów. Nie miała takiego fajnego dzioba - wyciągnęła rękę, jakby chciała dotknąć, ale nie zrobiła tego. Wyglądała młodo, zachowywała się swobodnie, ale też nie mogła być wiele młodsza, o ile w ogóle, od reszty wychowanków klasztoru. - To o Harpie to żadna tajemnica, każdy to wie. Wystarczy na niego spojrzeć. Nauczyli go sztywności, a teraz jeszcze kobieta. Maarin się zmieniła, może jest szansa i dla niego - pokiwała gorliwie.
- Mój dziób jest fajny? - pytanie postawione przez Bitaana było retoryczne. Oczywiście że był “fajny”. - Możesz go dotknąć jak chcesz.
Chwycił ją za dłoń, ale niezbyt mocno i przysunął ją do swej głowy. Z ciekawości nad którą panować się nie dało, rudowłosa czule i z chichotem pogładziła go po dziobie. Bitaan przymknął oczy.
- Nie chciałbyś czasami mieć ust zamiast niego? - zapytała z wrodzoną sobie subtelnością.
- To tak, jakbym chciał mieć prawdziwe skrzydła - odpowiedział nie zrażony jej otwartością. Wszak sam nie grzeszył powściągliwością w czynie i słowie. - Chociaż nie do końca… - dopowiedział nadając słowom tajemniczego wydźwięku. - Wpierw mi jednak rzeknij, na co mi usta?
- Aby całować - zamruczała rozmarzonym głosem. - Po cóż innego? - mrugnęła do niego. - No i to chyba tak niewygodnie, idziesz sobie, postanowisz się odwrócić i łup! Prosto dziobem w jakąś przeszkodę - zachichotała, dając dowód na to, że nie mówi tego poważnie.
- Ach… - westchnął i sam się rozmarzył. - Całować. Odkrywać usta dziewczęce swymi wargami. Przerywać to liczyć się z jękami, skargami. Wilgotny oddech jej muskać językiem. Ubarwić eksplorację czułym dotykiem. Słodsza jest chyba tylko miodu tykwa, lecz ona przesytem grozi.
Przekrzywił łeb lekko bok dając znak by przesunęła dłoń na spód dzioba. Zmrużył oczy i uśmiechnął się. Dziewczyna w istocie była inna niż Kass, lecz rozmowa z nią była równie przyjemna.
- Przeszkody mi nie straszne. To tak jakby, wypluję to porównanie, kot ze swym ogonem miał problem. Bo długi i naprężony, w górę wystrzelony, o okiennicę zawadza - rozwarł powieki i mrugnął do dziewczyny. - Nadto też, są inne, równie miłe pieszczoty, w których dziób ani trochę nie przeszkodzi. Wiele też zalet praktycznych płynie z posiadania takiego dzioba. Poza tym bez niego, nie byłbym wszak tak fascynujący, prawda?
Podrapała go pod dziobem, przyjacielsko, tak jak się drapie ulubionego lub słodkiego zwierzaka (mruknął cicho w odpowiedzi). Dia była też w tym inna od Kass.
- Niech się zastanowię… - przypatrzyła mu się bardzo uważnie. - Chyba byłbyś fascynujący jeszcze bardziej. Kiedyś siedziałam nad stawem i patrzyłam na kaczki, wyobrażając sobie je bez dziobów. Dopadł mnie taki atak śmiechu… - znowu zachichotała.
Bitaan zawtórował cichym śmiechem. Przez moment próbował sobie wyobrazić kaczki bez dziobów. Wzdrygnął się. Po chwili otworzył oczy otrząsając się z tego horroru. Wbił intensywne spojrzenie w Dię. Zmrużył oczy. Puściła mu oczko ze słodkim uśmiechem na ustach.
- Próbuję… - mruknął. - Zobrazować sobie ciebie z dziobem… - zmrużył jedno oko, potem drugie i w końcu wybuchnął śmiechem, a Dia mu zawtórowała.
 
Jaracz jest offline