Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-07-2015, 22:23   #49
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
- Chcę - mruknął Patrick sięgając po torbę we wskazane miejsce. W środku faktycznie była teczka oraz trochę klamotów... ale jakich!
Spojrzał na eleganta spod zmrużonych powiek.
Wszystko układało się w całość, to przeniesienie z USA było ich robotą, przez chwilę cieszył się, że nie wybrał ucieczki po przekroczeniu drzwi więzienia.
Ci ludzie wiedzieli o nim zdaje się wszystko, znaleźli by go nawet w bunkrze 50 metrów pod ziemią w najgłębszej syberyjskiej tajdze.
- Twój brat też prowadzi niebezpieczne życie, bo takim jest przecież praca kelnera w Dublinie, prawda? Ktoś piwo rozleje, ktoś się poślizgnie, ktoś trafi skronią w rant stołu. - psychol nie uczynił żadnego ruchu, leniwie opowiadał ledwie patrząc na rudzielca. Matka zaś... jest taka ufna - kto by uwierzył, że z taka wiarą w ludzi wsiada do taksówek jeżdżąc na grób męża. Wszak nie zna kierowców, nie zna stanu technicznego samochodów, a o wypadek tak nietrudno.

Patrick wciąż słuchał odsuwając tytanową klapkę na komputerku umieszczonym w cyberkończynie. Odpalił system i bez ceregieli podpiął się kablem usb pod wejście w oparciu jakie standardowo posiadały lepsze samochody, "tylko podładować" mruknął pod nosem.. Wetknął w drugi port znalezionego w torbie pendrive i sprawdził co na nim jest.
Elegant ucichł tylko przez chwilę, gdy Stewart zerknął na niego z osłupieniem, pojemność 'gwizdka' i programy tam umieszczone były jak broń. Dostał od niego właśnie w rękę informatyczny odpowiednik najnowszych giwer z jakimi latają zapewne chłopcy od Delty. Sam używał kompilacji innych programów, niewiele gorszych ale trudniejszych w użyciu, znał je jednak.
- Kiedyś pewnie jakiś taryfiarz rozbije ją o drzewo. Ucieszy się, chce jak najszybciej do ojca - przytaknął wskazując, że słucha. Miał nadzieje na jakieś świeższe informacje o bliskich, zawiódł się. Ot banały, przy tym wciąż groźby. - A pewnie moja siostra wciąż marzy o tym by jej gazeta puściła ją do Indii na reportaż. A tam przecież wiadomo, białą, ładną dziewczynę...
- ... mogą zgwałcić, gardło poderżnąć... - pokiwał głową elegant. - Ryzykanci jesteście wszyscy. Twoja dziewczyna też, lubi spać przy otwartym oknie...
- Dziewczyna? - Patrick zdziwił się tym razem na serio. Po czym przez twarz przeleciał mu błysk zrozumienia i niewielki uśmiech. Wszystkiego o nim nie wiedzieli, może ich wywiad nie był perfekcyjny.
- Ach tak, "to nie moja dziewczyna", blabla, znajoma, instruktorka, spotkaliśmy się na kawę. - rozmówca wzruszył ramionami. - Ot czasem powiem coś co jeszcze się nie zdarzyło, a jest tylko pewnikiem wystąpienia faktu w skali pewnego czasu i sprzyjających okoliczności. Okoliczności nie były ostatnio korzystne, czas nie upłynął dostatecznie. Wiesz że ona co dzień domaga się widzenia w Stanach?
Rudzielec odwrócił wzrok i śledził widok za oknem. Miał ochotę zmienić przedmiot rozmowy choćby dla żartu pytając "hej, a może opowiesz mi o swojej rodzinie?".
Kątem oka wciąż widział trupa przypiętego pasami i wpatrującego się w niego martwymi oczyma.
Jeszcze ten schizol zacząłby o swej rodzince faktycznie opowiadać udowadniając, że jest jednym z normalniejszych.
Patrick spasował.

Zajął się ogranicznikiem wgranym mu w Joliet zastanawiając się przy tym czy elegant wie, ze mógłby w każdej chwili przejąć kontrolę nad autem.
Zapewne wiedział, ale wciąż z grzeczną miną i rozluźniony nie czynił nic.
Program informatyków służby penitencjarnej był dla niego do złamania bez pomocy z zewnątrz w godzinę lub dwie. Dysponując softwarem z pena starczyło kilka minut, tryb łączności uaktywnił się w chwilę zasypując komputerek notyfikacjami o mailach i innych powiadomieniach z różnych kanałów komunikacyjnych.
Patrick zgiął pięść cyberkończyny, wpiął zestaw słuchawkowy w port aby odsłuchać wiadomości, zerknął do torby wyjmując z niej teczkę i raz jeszcze spoglądając co tam jest oprócz niej.
Dopiero teraz poczuł się znów wolny.

* * *

Środek nocy, droga limuzyna w ciemnym portowym zaułku, w limuzynie trup, obok niej elegant z poważnym problemem psychicznym, oraz człowiek w więziennym wdzianku bardzo chcący być gdzieś daleko stąd.
- Przebierz się - człowiek w garniturze otworzył bagażnik, a Patrick zerknął tam i jęknął.
- No nie róbcie ze mnie japiszona...
- Masz trzy minuty.
Rudy rozejrzał się.
Ciemno, okoliczne latarnie wzięły sobie dziś najwidoczniej wolne, wokół żywego ducha - to jednak miasto.
Typ jednak najwyraźniej nie żartował.
wsiadł do limuzyny zostawiając go sam na sam z bagażnikiem i zawartością.
Ekskluzywny garnitur od Armaniego bił po oczach, a w klapę jakby na zachętę wbity był żółty znaczek-wpinka z uśmiechnięta mordką i napisem "Keep Calm & Cyberpunk, You fool". Taki sam, jaki zostawił w depozycie Joliet.
Może ten sam.
czy to ważne?
Korzystając z zasłony limuzyny i kontenera śmietnika obok jakiego się zatrzymała, w miarę szybko przebrał się i wrzucił więzienne łachy do bagażnika, po czym zatrzasnął go i skierował się ku drzwiom.
Nie zdążył złapać za klamkę, wóz ruszył z piskiem opon zostawiając go ogłupiałego na ulicy. Na asfalcie leżała tylko torba, zapewne dyskretnie wyjęta z samochodu gdy zmieniał ciuchy.
- A tak, to takie buty... - mruknÄ…Å‚.

* * *

Z zakupioną butelką whiskey usiadł na ławeczce przy wjeździe na marinę przy której pomoście stało kilka jachtów.
Miał nadzieję, że trafi na jachtową imprezę jakichś turystów (żeby jeszcze to byli podchmieleni Niemcy!), przekonując pijane towarzystwo do nocnej eskapady.
Nadbrzeże było jednak puste, wymarłe. Nie licząc stróżówki z ochroniarzem jaki przez chwile go obserwował, po czym dał spokój.

Dostać się na Gavonisi o tej porze graniczyło z cudem.
Patrick przez jakiś czas gmerał w laptopie jaki znalazł w torbie wyszukując informacje na temat obsługi VIPów wodnymi taksówkami w nocy.
Mina mu zrzedła gdy zobaczył ceny usług.
elegant zostawił mu tylko 300 euro i pomknął w siną dal, a nocne motorówko-taryfy były obliczone raczej na standardy "24/7 escorts" dla osób z naprawdę górnej półki. Szampan i kawior na pokładzie, najczęściej usługa wykupywana na tydzień lub dwa, z pewnością, że w każdej chwili możesz zadzwonić, a może i nie skorzystasz ani razu. Za kilka lub kilkanaście tysięcy kupujesz jedynie komfort psychiczny.
Ale Patrick nie był Rosjaninem pływającym w złocie zarobionym na ropie i gazie.

Ludzie zazwyczaj traktowali sprzęt komputerowy jako narzędzie pomocne do zrealizowania celu. Wystukać komendy, posłużyć się oprogramowaniem, znaleźć lukę w kodzie.
Patrick zawsze uważał to za prymitywne podejście.
Sprzęt był tu niby najlepszy przyjaciel z jakim wychodziło się na wieczorną eskapadę, software zapleczem jakie się posiadało, obce serwery wyniosłymi pięknościami spotykanymi w klubie, a ich zabezpieczenia partnerami tychże.
Ważne było, aby z pomocą laptopa tak użyć dostępnych możliwości omijając zabezpieczenia aby obcy serwer zmiękł, uśmiechnął się do ciebie, zawirował w tańcu w końcu rozkładając swe płatki niby kwiat.
Patrick w swój kunszt przelewał duszę.

Najpierw przelał ją w zabezpieczenie wyjścia sygnału aby w docelowe miejsce łączyć się krótkimi impulsami z uwidacznianej pozycji kilku miejsc na globie, a gdy dotarł do właściwej bazy w przekaźniku rosyjskiej firmy telekomunikacyjnej w Moskwie, wykorzystał jej sygnał na połączenie z serwerem wyszukanej wcześniej firmy escorts z Faradony. Zabezpieczenia były tu wręcz śmieszne, jedynie te dotyczące banku bazy klientów stały na niezłym poziomie, jednak to nie był cel Patricka.
Buszując po serwerze wszedł do oprogramowania spedycyjnego inicjując w banku danych o połączeniach, cyfrową adnotację o przyjęciu zgłoszenia telefonicznego. Po kilku chwilach w czasie których recepcjonistka zwykle weryfikowałaby nr telefonu, dane i hasło klienta, oraz ustalała rozmową miejsce przeznaczenia kursu - zakończył transmisję danych przychodzących i puścił z firmowego serwera zautomatyzowaną informację o zgłoszeniu do jednej z dyżurnych motorówek znalezionej w bazie zasobów.
Jakiś zaspany Grek powinien dostać właśnie polecenie kursu na marinę faradońską w celu zabrania pijanego klienta spod niej na Gavonisi.

Patrick zamknął laptopa chowając go do torby, otworzył whiskey i pociągnął łyka.
Upijać się zamiaru nie miał, ale pozory czynić trzeba.
A na dobrą whiskey czas zawsze jest idealny - jak mawiał wuj z Belfastu.
 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 15-07-2015 o 22:31.
Leoncoeur jest offline