Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-07-2015, 00:40   #10
Martinez
 
Martinez's Avatar
 
Reputacja: 1 Martinez ma wspaniałą reputacjęMartinez ma wspaniałą reputacjęMartinez ma wspaniałą reputacjęMartinez ma wspaniałą reputacjęMartinez ma wspaniałą reputacjęMartinez ma wspaniałą reputacjęMartinez ma wspaniałą reputacjęMartinez ma wspaniałą reputacjęMartinez ma wspaniałą reputacjęMartinez ma wspaniałą reputacjęMartinez ma wspaniałą reputację
Noc (z dnia 1 na 2) Twierdza Börgefjel

Ingrid przeszła przez chłodny, błotnisty, lekko oświetlony pochodniami dziedziniec. Z sali biesiadnej dochodziły odgłosy rozmowy, a z okien jarzyło się światło. Pchnęła drzwi i weszła do środka.

W palenisku trzaskał ogień. Przy skromnie zastawionym stole, w sali biesiadnej, gdzie na środku parowała ciepła jeszcze zupa cebulowa, siedziało pięciu mężczyzn. Zgłodniali i zmęczeni spożywali posiłek. W koncie sali cyrulik, Paleÿ Mårvar opatrywała nogi tęgiego mężczyzny, który na przemian raz rechotał, a raz syczał z bólu.


Maren Kristiånbjørk - służąca

Młoda dziewka -Maren właśnie kończyła podawać mężczyznom piwo. Mimo zmęczenia, przywitała uśmiechem Ingrid.
Na końcu długiego stołu siedział Ëron Stase wraz ze strażnikiem Ālvarem Elvënem, oraz zapewne Thegnem* tych wykończonych podróżą mężów.
Ëron uniósł łysiejącą głowę i spojrzał na Ingrid

- Poznajcie się - powiedział - To jest Ingrid Thørkell Reidardatter, córka Jarla Thorina Reidara Thørkella, zwanego Żelaznym, siostra Ülve’a Thørkella. Przybyła do twierdzy niedługo przed tym, jak jej ojciec został zamordowany w Skätte. A to jest - tu wskazał na jasnowłosego brodacza - Herdull Bjornson, syn Bjorn’a, łowca morsów. Walczył ramię w ramię z Twoim bratem na Fiørken.

Oboje kiwnęli sobie głową i Ingrid zajęła miejsce przy stole. Maren szybko napełniła jej kubek piwem i usiadła w koncie.
- Herdull właśnie opowiadał nam jak wyglądała bitwa - Rzekł Ālvar, a jego wzrok skierowany był na stół - W tej przegranej nie ma hańby. Valhalla przyjęła do siebie zacnych wojów, którym teraz valkirie leją Heiðrún litrami w gardła! - Uniósł kubek a razem z nim reszta biesiadników
- Chwała! - gromko i chórem odpowiedzili wszyscy i łyknęli trunku.

Nastąpiła chwila ciszy, którą po pewnym czasie przerwał Ëron Stase.
- Być może to nie ostatni bój jaki nas czeka. Ze stolicy idą wojska na nas. Jeśli złączą się z siłami Skätte, to możemy mieć nawet tysiąc mieczy przeciw sobie.
- Jak są daleko? - Zapytała Ingrid
- Trzy dni drogi od Kørsbäru - odrzekł Ālvar - Mogą tu być już za siedem, osiem dni. A przynajmniej dojść do Skätte.
- Czyli dojdzie do oblężenia - Herdull, widząc, że dziewka zasnęła ze zmęczenia, sam sięgnął po dzban i nalał sobie
- Nie utrzymamy się - odrzekł starzec - Mało ludzi i broni. Słabe mury. Zapasy najwyżej na miesiąc i nikłe szanse na posiłki. Gdy tylko oddziały zejdą z gór i przybędą do Twierdzy, zwołam Muud. Wybierzemy nowego wodza. Wtedy pewnie zapadnie decyzja, czy zostajemy i bronimy się. Tymczasem, chcę wysłać ludzi do pobliskich wiosek, w szczególności do Bregefjör. Chciałbym aby twoi ludzie obsadzili mury twierdzy na ten czas - Ëron zwrócił się tu do thegna

- Może dwóch twoich ludzi mogłoby się udać na polowanie? - Wtrąciła Ingrid. - Wyślę z wami jednego z ludzi z twierdzy, Häkiego Raska. Jest młody, ale zna okolicę i potrafi strzelać. Przyda się na polowaniu. Co o tym myślisz Eronie? Niezależnie od tego czy zostaniemy w twierdzy, czy udamy się na północ warto zrobić zapasy. Nie zostało wiele jedzenia, a skoro zakładamy, że inni wojowie mego brata dotrą do twierdzy, będzie trzeba mieć czym ich nakarmić.
Ëron kiwnął głową
- Zgadzam się. Häkiego miałem wysłać do kopalni, ale masz rację Ingrid. Przyda się bardziej na polowaniu. I zna okolicę dobrze. Zapasy, niezależnie od dalszych planów muszą być gromadzone. Huskarl rozjerzy się też za nimi w Bregefjör.

- Dam dwóch swoich ludzi. Niech tylko wypoczną trochę - Herdull spojrzał na swoją kompanię, która powoli zaległa na stołach ucinając sobie drzemkę. Następnie zwrócił się do starca - Masz nadzieję ściągnąć ludzi z wiosek?
- Raczej nikt się nie zgodzi. Wioski już oddały swoich wojów i teraz ich ciała leżą gdzieś na Pustkowiach Fiørken. Rodziny opłakują poległych. Bardziej chodzi o to, by szpiclów wyłapać. W Bregefjör, gdzie jest kopalnia żelaza, pewnie już kilku się znajdzie. Tanowie ze Skätte na pewno chcą wiedzieć co dzieje się w okolicy.
- Obsadzę mury swoimi. Prócz Logun’a - Herdull wskazał chrapiącego grubasa w koncie, na ławie - To alchemik. Dajcie mu warsztat a nie pożałujecie.
Ëron skinął głową.
Radzili jeszcze do późnej nocy, siedząc i pijąc, podczas gdy cała Twierdza powoli pogrążała się we śnie i ciemnościach.

Herdull Bjornson nie mógł tak łatwo pogodzić się z kolejną porażką a taką wydawało mu się oddanie twierdzy bez walki. Gdyby miał stu ludzi, to tych kilka dni wystarczyłoby na przygotowanie się do obrony przed tysiącem. Z tego, co wiedział, wróg nie miał machin oblężniczych, więc bez pomocy zdrajcy nie zdołałby wedrzeć się do środka. Sekretny tunel prowadzący na zewnątrz umożliwiłby uzupełnianie zapasów. Jednak w zamku nie było nawet trzech dziesiątek wojowników. A na ludzi z okolicznych wiosek nie ma co liczyć - jeśli nie będą stawiać oporu, nic im raczej nie grozi. Wróg był sprytny, nie obracał ludności niepotrzebnie przeciwko sobie. Szaleństwem więc byłoby stanąć przeciwko tysiącu z taką garstką.

Łowca morsów rozważał zasypanie kopalni - skoro ma wpaść w ręce wroga, to niechby nie mógł od razu czerpać z niej korzyści. Ëron jednak odrzucił ten pomysł - to potrafiliby zrobić tylko górnicy a oni tak po prostu nie zniszczą swojego źródła utrzymania. Jedyne co warto zrobić zdaniem doradcy, to opróżnić magazyny z zapasów rudy.

Ingrid poruszyła temat, który chodził także po głowie Herdulla. Zastanawiała się, czy nie warto by zając się sparwą uszczuplenia sił przeciwników zanim się połączą. Do Skätte nie jest przecież tak daleko. Może warto byłoby zrobić trochę zamieszania wśród tych tworzących się chłopskich oddziałów. Po za tym przygotować pułapki po drodze. Jeśli już idąc w ich kierunku przeciwnicy doznają strat, ich morale mocno ucierpi.

Usłyszawszy to głos ponownie zabrał Ëron.
- Trzeba by to dobrze obmyślić. Samo zamieszanie może okazać się nie wystarczające. W tym przypadku, dobrze byłoby tak namieszać, by przeszkodzić zjednoczeniu z armią Kørsbäru. Ale to wymagałoby sporo wysiłku i jakiejś intrygi. Możnaby naprzykład wyłapać lokalnych watażków niskiego szczebla i ich pozabijać, skrytobójczo, co pewnie da na chwilę zamęt i osłabi decyzyjność niewielkiego oddziału w Skätte. Ale to tylko na chwilę, bo chłopów do dowodzenia jest pełno. Można też zabić przywódców zdrady, czyli tych, którzy zabili jarla Skätte. Ale wtedy pozostałaby ludność podatna na wpływ armii Kørsbäru. Najlepiej byłoby skłócić Tanów ze Skätte z Tan’em Høren’em Sülgenn’em - dowódcą armii z Kørsbäru, która nadciąga. Oczywiście jest też dużo innych sposobów, łatwiejszych i powodujących nawet panikę. Wszystkie jednak sposoby co najwyżej wydłużają w czasie moment oblężenia.

- Pułapki również jedynie opóźnią marsz co najwyżej, a morale… - wtrącił Ālvar. - Morale bardziej można pognębić jeśli skradłoby się ich Hfern albo zrobiło idiotę z dowódców. Szereg niepowodzeń może im nieco bardziej to morale nadwyrężyć.
- Warto przemyśleć skłócenie zdradzieckich tanów - kolejny pomysł rzuciła Ingrid. - Wiem co nieco o ich tajemnicach, które można by wykorzystać. Ojciec dzielił się ze mną cennymi informacjami na temat tanów. Sama też miałam oczy i uszy szeroko otwarte na to, co się w Skätte działo. Pomyślę jak wykorzystać ich wady przeciw nim samym. Muszę się nad tym zastanowić. Mam już nawet kilka pomysłów. Kiedy opracuję szczegóły przekaże wam je do przedyskutowania.



Tymczasem Ālvar kontynuował wątek pułapek.
- Jak widać na mapie, trakt ze Skätte do Twierdzy przechodzi przez jeden most i jeden bród. Uszkodzenie mostu (pierwsza przeprawa przez wodę od Skätte) zmusiłaby armię do drogi przez mokradła, lasy i góry co oznacza niezbyt dogodne warunki do przemarszu. Problem tylko, czy armia czasem nie weźmie sobie łodzi ze Skätte i popłynie rzeką Brökk? Tak więc może sabotaż w porcie?

- Najlepiej sabotaż i spalenie mostu jednocześnie, a potem pułapki na mokradłach, ciężko na nich maszerować w zwarciu. No i dla koni to trudniejszy teren do przebycia, zwłaszcza teraz, gdy śniegi schodzą z gór - Ingrid podchwyciła wątek.

- Możecie też wycofać się na Północ do Laverløk. Tamtejszy Jarl był wierny buntowi. Nie wiadomo jak teraz, w sumie. Tam można byłoby odpocząć i zebrać ewentualnych ludzi. No i raczej ani Kørsbär ani Thrsowie się tam nie zapuszczą. Ale to tylko opcja. Po za tym nie wiadomo co słychać u Jarla Laverløk. - zakończył Ālvar.
- Ucieczka to ostateczność. - Córka wodza pokręciła głową. - Zbyt wiele już straciliśmy w tej wojnie. By poddawać kolejną część naszej ziemi bez walki.

Mnóstwo myśli kłębiło się w głowach zasępionych radzących. Nie wszystkie zostały głośno wypowiedziane. Nie wszystkie zostały dogłębnie omówione. Jeszcze pewnie nie jedna przygnębiająca narada przed nimi. Tymczasem noc się zrobiła długa, trunek zaczynał plątać języki i mącić umysły. Nadszedł czas odpocząć.


*Thegn - młodszy dowódca
 

Ostatnio edytowane przez Martinez : 21-09-2015 o 15:12.
Martinez jest offline