Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-07-2015, 12:14   #23
Caleb
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Atmosfera robiła się nerwowa. Zbrojni jak zaklęci chodzili wokół prowizorycznego obozowiska. Kilku znalazło plamę cienia. Garrosh zauważył, że parę razy szeptali między sobą, znacząco na niego patrząc. Widział w ich oczach wyrzut, gdyż zabronił zbliżać się do lasu, który naturalnie magazynował chłodniejsze powietrze. Gdyby miał odpowiedzieć dlaczego tak zrobił, zasłoniłby się niczym innym a przeczuciem. Tym dziwnym impulsem mrowiącym końcówki palców, także przebiegającym po plecach. Ów nigdy go nie zawiódł. Problem był taki, że cywilizowany człowiek bagatelizował potęgę intuicji, kosztem tak zwanego rozumu. Dlatego niczego nie tłumaczył, po prostu czekał.
Lecz Degan nie wracał, a to zaczynało robić się podejrzane. Tu i ówdzie dało się usłyszeć jawne już głosy protestu:
- Noż ja pierdolę, ile można czekać - powiedział młody jeszcze wojak, ocierając zroszone potem czoło.
Nawet nienawykły do nerwów Garrosh zaczął czuć irytację. Przypomniały mu się słowa ojca, tak oczywiste i prawdziwe: chcesz zrobić coś dobrze, zrób to sam. Zbierał się w sobie tylko chwilę.
- Zostajecie tutaj. Niebawem wrócę. I pamiętajcie co mówiłem o lesie. Ani kroku w tamtą stronę - odwrócił się do Wendora - Panie Fitzgerald - podał mu rękę, pomagając wstać.
Wolał, aby niby szlachcic został przy nim. Dopóki był chroniony, fortel również pozostawał bezpieczny. Poza tym chciał z nim teraz porozmawiać na osobności. Kiedy ruszyli wąskim duktem, Ismael zwrócił się do niego.
- Czy szef ostrzegał cię przed czymś konkretnym?
Nie sądził, aby odpowiedź była twierdząca. Sir Nicholas powiedziałby mu osobiście o potencjalnych niebezpieczeństwach. Acz zawsze warto było się upewnić.
Wkrótce ponownie ujrzeli walące się chaty tworzące osadę Grabowej. Ismael bez pardonu podszedł do wyrośniętego smarkacza. Młodziak zajęty był właśnie obrzucaniem kamieniami w zabiedzonego knura. Zatrzymał jego rękę w połowie ruchu.
- Oszczędź temu zwierzęciu - warknął - Gdzie nasi?
Natychmiast skierował się do wskazanego miejsca. Dla Degana lepiej teraz było, gdyby dysponował sensownym tłumaczeniem.
 
Caleb jest offline