Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-07-2015, 16:57   #11
Draugdin
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Dzień 2 - w drodze do twierdzy Börgefjel

Kane w towarzystwie trzech kamratów wyruszył z Tÿry najkrótszą drogą przez lasy w kierunku twierdzy Børgërfjel. Pierwszego dnia nie zawędrowali daleko gdyż jedynie do podnóża pobliskich gór. Przyczyną było jedynie to, że dość późno wyruszyli z Tÿry. Kane podjął decyzję zabrania ze sobą jedynie składu samych wojowników, gdyż tak uznał za stosowne. Ci trzej i tak nie należeli do stałego składu załogi łodzi. Natomiast sama załoga Fulli była tak skompletowana, że była w pełni operatywnie samowystarczalna. Wiedział, że w razie jakichkolwiek problemów poradzą sobie z obsługą samej łodzi, a jakby trzeba było podjąć walkę to też do niej staną. Liczył jednak po cichu, że nie napotkają większych problemów. W końcu w ostateczności mieli za wszelką cenę chronić łódź nawet kosztem odpłynięcia i spotkania z resztą w innym bezpieczniejszym miejscu.

Jako, że wyruszyli dość późno tego dnia droga jaką pokonali nie była zbyt imponująca. W ocenie Kane do twierdzy powinni dotrzeć w ciągu następnych dwóch dni. Pierwszy obóz rozbili u podnóży gór. Po skromnym posiłku ułożyli się na spoczynek wystawiając warty. Pierwszą jak zwykle objął Kane. Siedząc przy dobrze osłoniętym, ledwo tlącym się ognisku oddał się rozmyślaniom. Nie raz i nie dwa poddawał analizom swoje decyzje i podjęte działania. Był nietypowym z ludzi północy, którzy przedkładali czyny nad przemyślenia. On za to unikał wielu błędów i zbyt pochopnie podjętych decyzji dzięki swojemu analitycznemu umysłowi niezbyt często spotykanego u jego pobratymców.
Wiedział dobrze, że Corha Hunvaal poradzi sobie bez problemu. Wiedział jak kapitan jego łodzi kochała ten statek. Baba była zadziorna i operatywna. Kane złapał się na myśli, że co raz bardziej kocha tę atrakcyjną i zadziorną kobietę. Niejedną noc spędzili razem. Niejedną walkę odbyli ramię w ramię. Takie rzeczy bardzo zbliżają. Z drugiej strony wiedział, że dobrze wybrał zabierając ze sobą jedynie wojowników, gdyż Fulla potrzebowała kompletnej załogi.

Wojownicy zaś bardziej przydadzą mu się tu i teraz. W zadumie przyglądał się śpiącym towarzyszom. Znał ich od młodzieńczych lat. Wychowywali się razem, byli przyjaciółmi z młodości i tak już zostało. Fjolvar Felt - nieokrzesany i gwałtowny, ale za to waleczny jak mało kto. Typowy człowiek północy twardy jak skała. Wiele bitew z Grundlanczykami dane im było razem stoczyć. Jefet Svorden - wielki, potężny i silny jak tur jednak naiwny jak małe dziecko. Uraz głowy nabyty w dzieciństwie spowodował, że jego rozum pozostał na poziomie dziecka. Łatwo to było wykorzystać gdyby nie to, że Kane wziął go pod swoją opiekę i tak pozostało do dziś. Przez te wszystkie lata opiekował się nim zyskując wiernego przyjaciela oraz nie jednokrotnie opierając się na jego sile i furii w walce. No i Kai Mynfjorn - serdeczny marzyciel, najbardziej zachowawczy z ich małej grupy, ale za to niezrównany łucznik. Kane jako dobry dowódca oddziału wiedział, że jego ukrytym marzeniem było kiedyś osiąść na własnych choćby małych włościach i obiecał sobie, że pomoże towarzyszowi to osiągnąć.

Otrząsnął się z rozmyślań, wstał i trącił Jefeta dając mu znak, że przyszła jego kolej na wartę. Upewniwszy się, że towarzysz już odpędził resztki snu ułożył się na spoczynek. Wiedział, że taki przerywany sen nie daje należnego odpoczynku, ale czasy trudne więc lepiej zachować życie niż się dobrze wyspać. Wiedział, że spać może na tyle spokojnie na ile polegał na swoich towarzyszach, a oni na nim. Najważniejszą wartę czyli tą część nocy gdy człowiek jest najmniej czujny pełnił zawsze Fjolvar i nigdy jeszcze nie zawiódł. Z myślą, że czasy przyjdą jeszcze trudniejsze, zasnął.
Noc spędzili bez atrakcji. Po szybkim posiłku ruszyli w drogę. Dobrze znanym szlakiem u podnóży gór przemknęli niemalże gnani potrzebą chwili jak i chęcią by jak najszybciej dotrzeć do twierdzy Borgefjeld. Podróż drugiego dnia również odbyła bez nieoczekiwanych przygód. Po drodze udało im się upolować jelenia którego niósł teraz Jefet.

Schodzili z gór i przed ich oczami roztoczyła się panorama kotliny Ørm, poprzecinana rzeką Brökk, która wiła się ze swoimi wszystkimi odnogami. W dole, na końcu szlaku widać było już dachy domów i dymy snujące się z kominów. Był to przyjemny widok, po tych kilku dniach samotnej wędrówki.
Gdy wreszcie weszli do Bregefjör, w nozdrza uderzyły im zapachy piżma i kurników oraz gdzieś majaczący zapach gotującej się zupy. Mieszkańcy spoglądali na nich nieufnie i nie zaczepiali. Trochę to było dziwne jak na zwyczaje północy.

Czterech wojów przeszło między budynkami do warsztatu, gdzie kilku mężczyzn pracowało przy korowaniu pniaków. Między nimi stał Ibun Sigrid, dobry znajomy Kane’a i wydawał polecenia.
- Na Odyna! - wrzasnął - Toż to Kane Eadwing!
Uścisnął mu dłoń swoją niezgrabną łapą i rozejrzał się dookoła.
- Niedobre to czasy mój przyjacielu na takie odwiedziny - rzekł już ciszej. - Chodź ze mną, nie chcę by ludzie cię oglądali
Poprowadził ich wzdłuż warsztatu do swojej chaty i wpuścił, przez niewielkie drzwi, w których każdy z nich musiał się mocno schylać. W środku urzędowała żona Ibun’a - Mägg.
- Gości mamy! - rzucił głośno - Nastaw zupy i podaj co do picia
Jefet rzucił zwierzę na ziemię i zaraz przybiegły dzieciaki z izby na górze, by podziwiać tak wielki kawał mięsa, jaki niebawem zapewne ich ojciec oprawi.
Zasiedli do stołu. Chata była ciepła, tylko mało światła w niej, gdyż okna pozasłaniane.
- Trudne czasy idą Kane - rzekł Ibun - Zapewne wiesz co stało się z Jarlem Skatte, ojcem Thorkella?

Ibun opowiedział, jak to Jarl został zdradzony i zasztyletowany w swoim własnym łożu. Że teraz nie wiadomo komu ufać, bo tanowie ze Skatte mają wszędzie swoich ludzi.
Gdy Mägg doniosła im piwa i z czasem polała taniej zupy,a oni wymieniali się informacjami.
- W Twierdzy Børgërfjel przesiadują niedobitki armii Thorkella. W tym uratowana ze Skatte córka Jarla i Thorkellówna - Ingrid. W Skatte szykują się na twierdzę, więc musisz się spieszyć.
Ibun również opowiedział jak to teraz dopiero startują z pracą w kopalni. W zimę się nie dało. Jest bardziej niż pewne, że tanowie ze Skatte będą chcieli położyć na kopalni swoje łapska. Ibun nie wie za bardzo co robić. Chce by Kane przekazał tę wiedzę zarządcy twierdzy - Eronowi Stase. Ibun w zamian za jelenia oddał im trochę zapasów i co tylko potrzebowanli na dalszą drogę. Podarunki były skromne, ale ofiarowane ze szczerego serca. Takie właśnie Kane lubił najbardziej.

Kane i jego towarzysze mówili właściwie niewiele więcej poza zwyczajowymi rozmowami przy jedzeniu i piciu. Wojownik nie dawał po sobie tego poznać, ale informacje były rzeczywiście złe i bardzo smutne. Czas naglił. Już teraz rozumiał ich chłodne przyjęcie. Nikt jeszcze nie widział jak potoczą się wydarzenia i po ktorej stronie sie opowiedzieć. Lepiej więc zachować neutralność.

Ponieważ planowali wyruszyć naprawdę wczesnym rankiem krótko po kolacji położyli się na spoczynek. Kane miał niespokojną noc, a sen przerywany. Za dużo pytań kłębiło mu się w głowie. Poza tym pomimo zapewnień Ibun’a, że są tu względnie bezpieczni to i tak przez całą noc jednym uchem czuwał.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.

Ostatnio edytowane przez Draugdin : 16-07-2015 o 18:19.
Draugdin jest offline