Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-07-2015, 18:59   #116
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Koboldzi las
20 Tarsakh Roku Orczej Wiosny

W ogólnej konfuzji spowodowanej widokiem wisielca drużyna omal nie skoczyła sobie do oczu w kwestii pochówku. Na szczęście sprawę rozwiązały rozkaz Evana i wilczyca, która z westchnieniem znudzonego psa ułożyła się ma mchu i zajęła pielęgnacją przednich łap. Gaspar obserwował ją przez chwilę, lecz nie wydawała się agresywna. Mimo to, mając w pamięci masakrę, jaką uczyniła w obozie koboldów wraz ze swoim towarzyszem, cały czas miał bestię na oku.
Płytki grób wykopany wśród leśnych korzeni musiał wystarczyć bezimiennej kobiecie, a modlitwa do Lathandera ukoić duszę, która być może wyznawała inne bóstwo. Żal i złość mieszały się u najemników z wymuszoną obojętnością. Kto zabił tę kobietę? Tillit, w zemście za spóźnienie i darowanie życia młodym koboldom, jak sądził Sharvi? Czy, jak uważał Evan, tajemniczy Kaaz - kobold-człowiek-druid-wampir-mag, który zląkł się ingerencji najemników? Czy same koboldy, jak wydedukował Kain? Zagadka póki co pozostaławała nierozwiązana. Może nieco światła rzuci na nią Zoja? Przynajmniej to nie jej ciało wisiało na wysokim drzewie. Tego, czy wisielec pochodził z Wilczego Lasu, czy był tutejszą mieszkanką nie sposób było się w tej chwili dowiedzieć.

Gdy ostatni kamień i gałąź zostały rzucone na grób, by zabezpieczyć go przed drapieżnikami, złowieszcza wilczyca wstała i ruszyła nieśpiesznym truchtem na wschód, jakby chciała powiedzieć “Zabradziażyliście, to teraz zasuwajcie”. Zapalono kolejne łuczywa i drużyna szybkim krokiem podążyła za złowieszczą bestią.

Wędrówka w nocy, po nieznanym lesie była trudna i wyczerpująca, lecz najmici parli na przód. Godzina, dwie… Łuczywa trzaskały i dymiły, ale dawały dość światła by nikt nie połamał sobie kulasów. Kain wyciągnął swój cudowny magiczny przedmiot, który w bezgwiezdną noc dawał pozór słonecznego światła. Mag z trudem nadążał za innymi, lecz zaciskał zęby i z uporem przebierał nogami.
- A wiecie… - wysapał, gdy wreszcie wyszli z lasu na zarośniętą łąkę i wilczyca pozwoliła drużynie chwilę odpocząć, podczas gdy sama chłeptała wodę z kałuży. W świetle łuczyw jej długie białe zęby błyszczały niczym sztylety. - Jadąc z Silverymoon słyszałem plotki o kapłanie, który specjalizuje się w nieumarłych. Ponoć w lesie pomiędzy Królestwem a Luskan założył nekropolię, gdzie zbiera szczątki potężnych nieumarłych, których trudno zniszczyć. Służy też awanturnikom radami jak walczyć z truposzami i sprzedaje odpowiednie zwoje. Nie wiem ile w tym prawdy i gdzie dokładnie znajdują się jego ziemie, ale można by to sprawdzić, jeśli okaże się, że Kaaz faktycznie jest wampirem.
Nie dodał, że lasy poniżej Esper w większości znajdowały się już poza jurysdykcją Królestwa i Gildii Magów. A że stamtąd był rzut beretem do Luskan, Kain mógłby bez przeszkód zakupić w tamtejszej Wieży nowe zwoje z zaklęciami bez potrzeby okazywania gildiowego medalionu, którego oczywiście nie posiadał.

Nie zdążył rzec nic więcej, bo złowieszcza bestia ruszyła dalej. Poprowadziła najemników wzdłuż lasu, a potem przez podmokłe, zarośnięte skrzypem i tatarakiem łąki, zbaczając lekko na zachód. Wkrótce znaleźli się na polach uprawnych i wszyscy poczuli niesiony wiatrem dym, a po dalszym marszu Gergo dostrzegł w mroku zarysy wiejskich chat. Bestia podprowadziła drużynę pod samo sioło, prychnęła i zawróciła w stronę lasu, niemal przewracając Sinarę, która uskoczyła jej z drogi w ostatniej chwili. Kapłanka mogła się jakoś przyzwyczaić do Eris, ale wilk wielkości dorodnego wołu przekraczał granice jej tolerancji.

Z tego co mogli dojrzeć najemnicy sioło składało się z kilkunastu chat; wielu w opłakanym stanie. Nie było w ogóle ogrodzone; liche płotki nieopodal domów mogły zatrzymać zająca przed zabiciem marchewki i nic poza tym, a o błotnistą drogę biegnącą między domami najwyraźniej nikt nie dbał. W oknach było ciemno; nawet pies nie zaszczekał gdy drużyna weszła pomiędzy ubogie chaty. Żadna z nich nie wyróżniała się niczym szczególnym, a zabudowa była dość chaotyczna. Ot, uboga osada pośród podmokłych łąk. Czy w którejś z tych chat spała Zoja? Wilczyca doprowadziła drużynę właśnie tu, więc można było się chyba spodziewać, że tak.

 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 22-07-2015 o 08:06.
Sayane jest offline