Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-07-2015, 20:01   #23
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
- Witam Panie Roderick. Podobno jest Pan dzisiaj moją eskortą i osobistym ochroniarzem? – zapytała z uśmiechem na ustach Bonnie. - A to pewnie Maria, dziewczyna która ma naprawić agregat?

- Witam Panią serdecznie. - powiedział kowboj kłaniając się z uśmiechem. - Jest tak jak Pani mówi. Mam nadzieję, że nie dojdzie do żadnego incydentu w trasie, ale w razie czego jestem gotów oddać, za obie Panie, zdrowie i życie. - powiedział z całą pewnością w głosie Roderick uśmiechając się do stojącej nieopodal hiszpanki. - Jednak aby formalności nadszedł kres proponuję abyśmy mówili do siebie na ty. - dodał rewolwerowiec wyciągając rękę. - Roger Roderick. Wybacz śmiałość, ale w moim przypadku “Gleba!” jest szybszą wersją “Śliczne Panie czy mogłybyście położyć się na ziemię aby nie wpaść w krytyczne stadium choroby zwanej ołowicą?” - najemnik najwyraźniej dobrze się bawił.

- Maria Jose Contessa Louisa Francesca Almendarez - Przedstawiła się monterka, również podając Bonnie rękę, i szybko dodała - Hiszpanka, nie Meksykanka… sprawa z tym generatorem ma się poważna, czy może jedynie rutynowa kontrola? I… no cóż… - Uśmiechnęła się przelotnie - I sorki chica, że tak prosto z mostu, ale co by za to dla nas było?

Bonnie odpowiedziała:
- Sprawa jest poważna, agregat nie chodzi a jest potrzebny nam prąd bo na farmie starego Wellingtona nasi chłopcy budują umocnienia i wieże strażnicze. Chcemy mocniej odciąć sie od meksykańskiej strony. Tak mówi Papa… Jeśli chodzi o zapłatę za agregat to musicie się dogadać ze starym Wellingtonem. Ale pewnie rzuci wam kilka litrów niezłej jakości paliwa. Ja zapłacę wam bezpłatną opieką medyczną i odrobiną leków za ochronę mnie i podarowaniu spokoju mojemu papie. To jedziemy?

Wskazała na pickup’a i kontynuowała:
- Jedziemy? - odwróciła się do Eli’a który szedł za wami - Możesz wracać do Papy, ja już jestem bezpieczna.


Eli odszedł więc a wy zostaliście sami. Pozostało spakować sprzęt i ruszać.

- Spokój szeryfa jest dla mnie bardzo ważny. - powiedział Roger z uśmiechem. - Z chęcią przyjmę też trochę leków i ropę do naszego Dodge’a. - dodał po chwili. - Mario kochana zajmiesz się prowadzeniem? Proponuję abyśmy usiedli Maria za kierownicą, Bonnie obok, a ja od strony wyjścia pasażera. Łatwiej będzie mi w razie problemów wysiąść, a nasza drogocenna przesyłka będzie osłonięta z obu stron. - rewolwerowiec rozejrzał się czujnie, jego mina lekko stężała, po czym grzecznie, z ukłonem wskazał kobietom na pojazd. - Panie przodem. - rzucił po czym chwycił pierwszą ze skrzyń.

Tatuaż, który już wcześniej był widoczny przyciągał wzrok jeszcze bardziej kiedy ręce rewolwerowca się napięły.
- A właśnie, Bonnie, tak z czystej ciekawości, jak daleko jest do tej farmy? - Spytała Maria, a po chwili namysłu dodała:
- Wiecie… tak wyskoczyliśmy z tej knajpy, z pokoju… ja bym musiała na moment wrócić - Zaśmiała się - Pogadać z Bobbym, żeby miał oko na nasz wóz, i może parę fajek kupić?
- Idź.
- powiedział kowboj kiwając głową. - Ja za ten czas zapakuję sprzęt i pogadam z Boonie o trasie przejazdu. - dodał patrząc na lekarkę.

- To tylko kilka kilometrów także bez obaw. Jedziemy tylko na przedmieścia Rosewell. Załatwimy co mamy załatwić i wracamy. Kilka godzin na pewno zajmie wszystko.

Reszta sprzętu po chwili trafiła na pakę wozu, którym mieli jechać. Roderick nie zostawił nic przypadkowi i upewnił się, że skrzynie oraz worki są stabilne i w trakcie jazdy nie spadną. Jako doświadczony podróżnik Roger nie miał trudności z przystosowaniem swojego sprzętu do jazdy. Miecz przytroczył do plecaka, który trafił w okolice miejsca, na którym miał siedzieć. Przy pasie zostawił sobie klamkę oraz nóż. Jego Sigma z przyjemnością przyjęła pełny magazynek, podczas gdy ten w połowie pusty trafił do plecaka. W ładownicach zostały 2 pełne magi zatem Roderick mógł jechać w bój i nie bać się, że szybko skończy mu się amunicja.

- Powiedz mi Bonnie czy kiedyś zostaliście napadnięci podczas podobnej do tej wyprawy? - zapytał Roger. - Niby to przedmieścia, ale Hell Angels nie odpuszczają nikomu.

- Nigdy nie wiadomo. Póki co nigdy nie trafiłam na nich… ale różnie może być szczególnie że ostatnio naprawdę wiele aniołków się kręci po okolicy. Są jak sępy, tylko czekają na okazję.

- Kiedy wróci Maria przedstawię wam kilka scenariuszy w razie spotkania kogokolwiek.
- powiedział Roger. - Jak będziemy przygotowani wszystko powinno pójść sprawniej i w razie czego ograniczyć straty do minimum. - dodał kowboj puszczając jej oko. - Pozwól, że rozejrzę się wewnątrz auta. - pokazał głową na pojazd.


***


- Bry! - Maria odszukała szybko właściciela “Byka” - Mam taką sprawę… - Zagadnęła, uśmiechając się słodziutko - Nie będzie nas parę godzin, mógłbyś mieć oko na nasz wóz? Fajnie tu u was i w ogóle, i nie żebym co sugerowała, ale by się burdel zrobił, jakby coś z Dodgem było nie tak… odwdzięczę się - Zamrugała do niego ślipkami, podpierając się rękami o ladę baru, prezentując przez to niezły wgląd na swoje dwa pewne walory kobiece.


- Jasne, bez obaw. Wasze auto jest bezpieczne.
- I paczkę fajek bym potrzebowała, prawie mi się skończyły… lokalne starczą w zupełności
- Powiedziała.
Barman wyciągnął paczkę papierosów i podał ją Marii:
- Na koszt firmy, Jonah kazał o was dbać więc nie martw się.
- Wielkie dzięki
- Powiedziała monterka z wielkim uśmiechem, chowając fajki - Jak co wracamy za parę godzin? To na razie...







.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD

Ostatnio edytowane przez Buka : 16-07-2015 o 20:11.
Buka jest offline