14 Mirtula, wieczór. Impreza integracyjna bosmanów
Na polecenie Leili sala została już wcześniej przygotowana przez półprzejrzystych służących. Dwa z trzech stołów odsunięto pod ścianę, tak by zrobić miejsce do tańca, gdyby komuś przyszła ochota. Na zabawie oczekiwano finalnie pojawienia się Lei, Krossara, Baedusa, Neevana, Urlany, no i oczywiście Couryna oraz Leili. Wszyscy byli wszak bosmanami i wszyscy powinni sobie wzajemnie ufać i służyć wsparciem.
Leila już dzień wcześniej uprzedziła kamerdynera, że wyprawią tutaj małe przyjęcie. Nie chciała, by marnowano potrawy na czterdzieści czy - co gorsza - sto osób. Wystarczyło po prostu przygotować porządne posiłki dla maksymalnie dziesięciu. Sama nie wiedziała, czy ktoś przyjdzie z osobą towarzyszącą, czy każdy przyjdzie solo. Jej osoba towarzysząca była na szczęście odgórnie wliczona w pulę bosmanów.
Jako jedna z pomysłodawczyń Leila pojawiła się na miejscu o umówionej porze jako pierwsza. Z nieodłącznym Courynem oczywiście, gdyż korzystali z jednego tylko pierścienia. Co miało mnóstwo zalet, ale i nieco wad. Mag nie miał nic przeciwko stałej obecności wybranki przy swoim boku, ale czasami dobrze by było móc się spotkać z nią, gdyby ona była w magicznej kwaterze, a on - na drugim końcu świata. No, powiedzmy - wyspy.
Na razie nie zajęli jeszcze miejsc. Pogrążeni w cichej rozmowie oczekiwali na pojawienie się kolejnych gości.
-
Szkoda, że tak leje - powiedział Couryn. -
Impreza pod gołym niebem ma swój urok.
Leila przytaknęła.
-
Uwielbiam wieczorne niebo. I ognisko, jeśli chodzi o bardziej liczne towarzystwo - odparła z uśmiechem.
-
Tu sobie ogniska raczej nie rozpalimy - odparł z nieudawanym żalem.
-
Ciiiii - Leila zamachała dłońmi. -
Jakby to kamedryner albo - co gorsza - biliotekarz słyszał… - pokręciła głową. -
Nadrobimy. Kolejną zabawę zrobimy przy ognisku, jak nadarzy się okazja. O ile ta wypali…
-
To już by musiała być bardzo nieudana impreza, żebyśmy mieli dość tego towarzystwa. - uśmiechnął się.
Leila nie wydawała się do końca przekonana.
-
Jestem spokojna o ciebie czy Leę, Krossara chyba też. Nawet Baedusa. Trochę nie wiem, co to będzie z Neevanem i Urlaną - wyjaśniła. -
Może to oni będą mieć dość nas?
-
Może i racja. - Co do Neevana Couryn też miał pewne wątpliwości. A nuż barda dopadnie ponury nastrój. Albo wyskoczy z tekstem w stylu “Wina picie skraca życie”, na dodatek wcale nie żartem? -
Bądźmy optymistami - dodał.
-
Ay, sir. Przy tobie zawsze - odpowiedziała mu Leila i przyciągnęła go do siebie, by skraść mu krótki pocałunek.
Po dłuższej chwili do sali weszła Lea i żywym krokiem podeszła do obecnych.
-
No popatrzcie. Mówią, że to kobiety się spóźniają, a tu już prawie wszystkie są. - powiedziała żartobliwie z uśmiechem -
Urlana powiedziała, że idzie szukać beczek z piwem, więc pewnie zaraz tu będzie.
-
Jeśli zdąży przed innymi, to obalimy ten okropny mit - odpowiedziała Leila wesoło. -
Mam tylko nadzieję, że wszyscy będą się dobrze bawić. Nie chciałabym, żeby wypadło… no wiecie… drętwo - dodała z cieniem niepokoju w oczach.
-
Aj tam, Couryn lub Neevan coś zagrają, potańczymy, trochę wypijemy, może coś zjemy, przede wszystkim się pośmiejemy. Przy ognisku w sumie by było lepiej, ale nie ma co się przejmować. Myślę, że Baedus będzie w stanie stworzyć nawet tutaj odpowiedni nastrój dzięki magii iluzji. - rzekła uspokjajająco do Leili.
Dziewczyna odpowiedziała jej kolejnym uśmiechem, po czym rzekła:
-
Cóż, może oboje macie rację. A co do ogniska… Właśnie tak rozmawialiśmy. Jeśli to dzisiaj wypali, to następną zabawę robimy przy ognisku, jak tylko nadarzy się okazja.
-
Jak tylko przestanie padać - dorzucił Couryn.
- Z pewnością na wyspie jest dość bezpańskiego drewna.
-
Niekoniecznie musimy tutaj robić nasze ognisko. Możemy je zrobić gdzie indziej. Zobaczymy co przyniosą kolejne dni. - odparła na słowa mężczyzny elfka.
-
Na pewno przyniosą ślub - podsumowała Leila.
-
Ej... trochę więcej optymizmu, kochanie - uśmiechnął się Couryn.
-
A… Ale ja się naprawdę bardzo cieszę! - odpowiedziała Leila. -
Po prostu chciałabym, żeby wszystko wyszło jak najlepiej. I trochę się stresuję. Do tego mam wrażenie, jakby to teraz miała być jakaś przymiarka do wesela. A przecież nic jedno z drugim nie ma wspólnego… - tłumaczyła jakby sama sobie.
-
Będziesz uroczą panną młodą - odparł Couryn. -
A w końcu tylko to się liczy.
-
Postaram się. Chociaż z takim panem młodym i druhną… Żadne wyzwanie - zaśmiała się Leila.
Wtedy na salę wszedł Baedus z Cyntią, czym wywołał kilka uśmiechów na twarzy.
Szedł dziarskim krokiem w kierunku zebranych gości.
-
Witajcie. Widzę, że szykuje się imprezka... zaśmiał się Basanta po czym dokończył zdanie. -
...pomimo padającego deszczu. - mówiąc te słowa spojrzał w sufit.
Wtem do sali wpadła Urlana niosąc na plecach beczkę piwa. Nawet była podpisana "piwo", tak jakby tutejsza magiczna obsługa mogłaby się pomylić. Postawiła ją na jednym z krzeseł i odwróciła się do reszty.
-
Czyście to widzieli? Nie pozwolili mi wziąć więcej niż jednej beczki. W ojcowskim browarze by to nie przeszło, gdyby było wiadomo, że kroi się jakaś impreza - obwieściła reszcie.
-
Narażają nas na wyprawy po więcej w środku nocy - odpowiedziała Leila rozbawiona lekkim oburzeniem kobiety.
Na końcu zjawili się Krossar i Tania. Spóźnieni, mieli lekko pogniecione ubrania, więc łatwo było domyślić się czym zajmowali się wcześniej - sobą.
-
Chcieliśmy jeszcze raz złożyć gratulacje - powiedział kapłan gdy Urlana rozlewała piwo.
-
Za szczęśliwą parę! - powiedział, z namaszczeniem wznosząc pierwszy toast.
-
Dziękujemy - odpowiedziała Leila. -
Pamiętajcie tylko, że to nie jest zabawa z okazji nadchodzącego ślubu, a zwyczajnie chwila dla bosmanów na zaciśnięcie więzów - dodała z uśmiechem.