Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-07-2015, 01:29   #35
brody
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Wieczorna narada była burzliwa, ale jak na złość przyniosła więcej wątpliwości niż odpowiedzi.
Tajemnicza skrzynia, zniknięcie khana i zarzuty zdrady wobec Walthera. A jedyną poradą ich gospodarza na temat ewentualnego ataku Korpusu było polecenie ukrycia się w bunkrze przeciwatomowy.
Z tej oferty skorzystali wszyscy Kainici. Podziemny kompleks wydawał się dla nich idealnym miejscem. Arthur i Skowyt postanowili, że pozostaną na powierzchni i sami zadbają o siebie.
Wobec faktu, że nuwisha złamał prawo i został wygnany z wyspy, Walther nie nalegał, aby było inaczej.

Bunkier
Kainici jeden po drugim wprowadzali się do bunkru. Zebranie na tak małej powierzchni tak sporej liczby wampirów groziło niemal pewną awanturą.
I nie obyło się bez drobnych sprzeczek. Kto ma zająć, który pokój. Kto ma mieć klucze od bunkra i jak będzie wyglądało ich współżycie. Wszyscy mieli jednak w pamięci gniew Walthera, gdy Skowyt przyznał się do złamania zakazu. Dlatego też złe emocje były trzymane na wodzy, a nieporozumienia rozwiązywane szybko i spokojnie.
Po zajęciu kwater, wszyscy zajęli się swoimi sprawami.

Arthur i Skowyt
Dwaj zmiennokształtni udali się na spotkanie z Luciusem. Wampir czekał już na nich na skraju plaży. Widząc dwie postacie ubrane w kominiarki natychmiast zaśmiał się głośno.
- A was pojebało. Do Halloween jeszcze daleko. A mówią, że to ja jestem pojebany. He, he, he.

Po porcji docinek Lucius z szerokim uśmiechem na twarzy, wyciągnął z krzaków niewielkie czółno.
- Mam nadzieję, że się nie boicie wody, futrzaki - po czym wskoczyło kanu.

Jezioro nocą było ciche i spokojne. Chlupot wioseł niósł się echem po tafli wody.
- Mam nadzieję, że w razie czego jesteście chłopaki gotowi na wszystko, co? - zapytał Lucius - Nigdy nie wiadomo, co tam znajdziemy.

Po kilku minutach powolnego spływu Malkavianin dobił do brzegu wyspy skąd zeszłej nocy, Arthur widział nadawanie sygnału.
W powietrzu unosił się dziwny zapach. Łaki bez trudu natychmiast go rozpoznały. Padlina i to w głębokim stadium rozkładu.
Na plaży nie było żadnych śladów, które mogły być w jakikolwiek sposób użyteczne.
- Proponuję obejść wyspę - rzucił cicho Lucius - Nie jest zbyt duża. Nie zajmie to nam wiele czasu.

Trzech zwiadowców oddaliło się od siebie na kilkanaście metrów i ruszyło na zbadanie terenu. Wokół panowała cisza. Jedynie potworny fetor padliny stawał się coraz mocniejszy i wyraźniejszy. Pierwsze kroki trójka nadnaturali skierowała w stronę źródła tego ohydnego smrodu.

Po przejściu kilkuset metrów znaleźli się na małej polanie. W jej środku znajdowała się dziwna konstrukcja, która była źródłem duszącego smrodu.
W skład konstrukcji wchodziły cztery ludzkie zwłoki, potężny głaz oraz powiązane skórzanym rzemieniem patyki.
Trupy ułożone były głowami do siebie i tworzyły kształt krzyża. W jego środku spoczywał stożkowy kamień. Głowy ludzi były przez niego przygniecione. Wokół ciał rozrzucono
powiązane ze sobą patyki.
Skowyt poza smrodem rozkładających się ciał wyczuwał coś jeszcze. Fluktuacja Umbry. Bariera w tym miejscu była osłabiona. To osłabienie jednak wyglądało, jakby ktoś wykuł przejście w taki sposób, aby tylko on mógł z niego korzystać.

Arinf Ivanowicz
Arnif aklimatyzował się w nowym miejscu. Musiał przyznać, że bunkier wyglądał solidnie. Nie mógł się jednak oprzeć wrażeniu, że jest to puszka w której się dobrowolnie zamykają. Nie był pewien, czy w razie realnego zagrożenia będzie to naprawdę dobre i bezpieczne miejsce.
Jego rozmyślania przerwało pojawienie się Bertholda.Stanął on na progu pokoju Arnifa i powiedział:
- Nie przeszkadzam? Chciałem zamienić z kimś kilka słów. Można?
Nie czekając na zgodę Ivanowicza, wszedł do środka i przysiadł na skraju stołu.
- Pewnie nie mam prawa tego mówić, ale czuję się w obowiązku, to powiedzieć. Byłem już w kilku społecznościach ocalały i w większość wypadków wyglądało to tak samo. Pojawiało się niebezpieczeństwo, a wraz z nim niesnaski i wzajemne oskarżenia. Tutaj jest to samo. Obawiam się, że to może być początek końca. Wolałbym tego uniknąć, bo mam dość uciekania. Ta wyspa wydaje się być dobrym schronieniem i szkoda, by było ją stracić. A ten guhral ewidentnie was tu wszystkich oszukuje. Wybacz, że to mówię, ale znam się na oszustach i kłamstwie. W końcu przez ponad półwieku sprawowałem funkcję księcia.
Myślę, że wszyscy zainteresowani bezpieczeństwem wyspy i wspólnoty powinni działać razem. I przede wszystkim domagać się wyjaśnień od Walthera. Ma tu dominującą pozycję z tego, co widzę i umiejętnie to wykorzystuje.
Po tych słowach spojrzał na Arnifa oczekując od niego jakiegoś komentarza.

Mohini
Po przygotowaniu swego leża, Mohini wybrała się na rekonesans po ich nowym domu. Bunkier wyglądał na solidny i bezpieczny. Betonowe ściany, grube stalowe włazy zapewniały komfort nawet w czasie szturmu Świętego Korpusu. A fakt dobrego ukrycia wejść dawał im spore szanse na spokojne funkcjonowanie. Trzeba było jedynie pilnować się nawzajem, aby ktoś nie zrobił czegoś głupiego.

Przeglądając kolejne pomieszczenia Mohini była pod coraz większym wrażeniem funkcjonalności kompleksu. Zbadała każdy korytarz i każde pomieszczenie. Gdyby nie okoliczności, mogłaby poświęcić trochę czasu, aby przemeblować tutaj parę rzeczy i uczynić to miejsce o wiele bardziej przyjaznym i komfortowym. Na razie jednak musiała się zadowolić funkcjonalnością kompleksu i bezpieczeństwem jaki zapewniał.

W swoim zwiadzie nie ominęła także dwóch korytarzy, które ponoć były ślepe. Faktycznie jeden z nich był całkowicie zawalony w skutek tąpnięcia i był kompletnie nieużyteczny. Drugi natomiast był bardzo ciekawy i interesujący. Pikanterii dodał mu fakt, że Walther zabronił się do niego zbliżać i otwierać zablokowane drzwi. Kolejny sekret i niewyjaśniona sprawa w którą wplątany jest guhral.
Mohini zbliżyła się do drzwi i obejrzała je sobie dokładnie. Były to ciężkie stalowe drzwi, jak przy większości przejść w bunkrze. Wampirzyca dostrzegła w nich jednak coś co ją bardzo zainteresowało i zaniepokoiło jednocześnie. Tuż przy ich krawędzi znajdowały się wydrapane w farbie runy.

Gdy po oględzinach Mohini wracała do swego pokoju, zauważyła w magazynie właz w podłodze, który umknął jej uwadze wcześniej.
Schowany był on za stertą drewniany skrzyń z jakimiś wojskowymi ciuchami. Wampirzyca zbliżyła się do niego, aby otworzyć. Już miała dłonie na pokrętle, gdy usłyszała za sobą głos Bojana.
- - Mhyy, mhhy - mruknął groźnie - To prywatne pomieszczenie moja droga. Zatem zabierz od tego swoje łapki. Dobrze?
Mohini nie była pewna, ale gdy chwyciła za pokrętło od włazu z wnętrza usłyszała jakiś odgłos. Coś jakby ktoś się tam poruszył. A może to były tylko kroki zbliżającego się Tzimisce. Nie miała pewności.

Stefan Hertrich
Stefan wysysał właśnie krew z drugiej wydry, gdy usłyszał za sobą jakiś szelest. Odrzucił mokre truchło i przyczajony wychylił się zza krzaków. Jego nozdrza wyłapały smród rozkładającego się ciała. Stefan wiele widział w swoim życiu i nieżyciu także. Jednak to, co zobaczył nawet na nim zrobiło spore wrażenie.
Kilkanaście metrów przed nim stała kobieta. Nie taka zwykła, bo to mimo wszystkich okoliczności, nie zdziwiłoby Herticha, aż tak bardzo.
Kobieta bowiem była dosłownie żywym trupem. O nim też, co prawda tak wielu mówiło, ale on przynajmniej jakoś się prezentował. Jego ciało mimo bladości wyglądało w miarę normalnie. Natomiast ciało kobiety nie dość, że było przegniłe i rozkładające się, to jeszcze tak zmasakrowane, jakby przed chwilą stado sępów skończył na niej ucztować. Wydziobane oko, po którym pozostał tylko krwawy otwór. Twarz z której skóra odłaziła płatami i widoczne spod warstwy mięśni, białe kości przedramion. Całości dopełniało postrzępione i zakrwawione ubranie.
Kobieta szła w kierunku plaży. Stefan obserwował jak zbliża się do brzegu, po czym idzie dalej brodząc w wodzie. Mimo, że woda w końcu zaczęła sięgać jej do szyi, ust i jeszcze wyżej, kobieta nie zatrzymała się.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline