Czyszczenie gargulców trochę zajęło jednak przynajmniej tym sposobem zabezpieczyli woz co zadowoliło Elphirę, po wkroczeniu do wnętrza dało się zauważyć w jak kiepskim stanie był "klub" choć część rzeczy wciaż sie ostała.
- Obrzydlistwo... - wzdrygnęła się na widok przerośniętego robactwa miała nadzieję że nie ma tu takich więcej z drugiej strony było to leprze niż demony i tym podobne. Jej uwagę przyciagnął płasz który emanował magią, szybko zorientowała sie że był to jeden z tych przedmiotów które wzmacniały swego właściciela w tym przypadku siłę jego osobowoci a posrednio magię choć nie byl to efekt szczególnie potężny. Do tego wydawał się być wykonany z dziwnej delikatnej i prześwitującej skóry która mimo to była rownie wytrzymała jak zwykła. - Hmm calkiem ciekawe znalezisko tylko co to za skóra ?
- Sukkubie skrzydła jeśli sie nie mylę. - Odewzał się Nicolas, na tą nowinę czarodziejka się wzdrygła i odrazu poprosiła Eryka o upewnienie się co do tego czy nie stanowi zagrożenia. Na szczęście nie był groźny choć pozostały na nim resztki aury "właścicielki" trzeba było mieć nadzieję że nie zdecyduje się upomnieć o zgubę.
Eryk siekł karalucha rozrąbując chitynę, robale chciały go dzabnąć ale nie przebiły pancerza
- Ej zaczekaj! Ja też chcę! - krasnolud ruszył z odsieczą za Erykiem.
Dopiero nagłe natarcie Eryka wyrwało ją z zamyślenia. - Ale się rwą do wybicia robactwa. Uważajcie to nie księga a kamienie są magiczne ! - zawołała po czym spojrzała się na resztę i dodała - Pomagamy im z tym czy też sami dzadza sobie radę ?
- Jasne, jaaaasne! - machnął łapskiem na dziewczyne po czym wyciągnął topór. - Już myślałem, że cała ta podróż, zostanie przegadana... - zaśmiał się do siebie atakując karalucha. -Hyjja gincie robale! - Krzyknął paladyn raniąc jednego i unikając ataków obu - Jak byśmy mieli druida to by was nauczył mówić i by się wam dało małe kapelusiki i kubraczki ale mówi się trudno - zawołał.
Grzmot rozrąbał swego przeciwnika. Truchło karalucha drgało konwulsyjnie
Paladyn zawołał z podziwem - Nie pomyliłem się was zapraszając! - Zawołał ucieszony po czym lepiej zachwycił miecz i ruszył dobić wcześniej trafionego.
- Ciekawe jak smakują karalusze udka? - zadumał się krasnolud, obserwując z ciekawością szczątki.
- Powiedzcie mi że on żartuje... - skrzywiła sie Elphira slysząc te rozważania.
Airyd ruszył z flanki na najbliższego karalucha.
- Obrzyyyyydlistwo! - zawyła sztyleta Jasmine
Airyd odrąbał oczułkowioną głowę
- Za takie to płacę w Absalonie trzy złocisze... i można go upiec... Karendis potrafi, ale Rasi nie lubi z nią gadać - rzekł zamyślony use
- Ho,ho... słyszałem z opowieści, że takie cudeńka się jada ale nigdy nie miałem okazji - pokręcił zrezygnowany głową - Kiedy indziej, nie po to tu przyszliśmy, prawda?! Gdzie złoto i demon! - przybrał groźną minę.
- Już cię wycieram, Lady Jasmine, już wycieram - zapewniał Airyd sztyletę wycierając ją ścierką.
- Karendis je wszystko... Naprawdę... A krasnoludy co jedzą? Tak pod ziemią? Bo Globsztern je ślimaki, ale on jest gnomem, a ja znam jednego krasnoluda, ale on w absalonie mieszka - gadał use
- Krasnoludy jedzą wszystko co im się nawinie, oczywiście jak najpierw opróżnią zapasy, ale ja nie pochodze z górniczej rodziny... nie powiem dokładnie.... choć mój dziadek mawiał, że jego dziadek, żywił się diamentami jak go przysypało... - pociągnął się uradowany (i DUMNY) za warkocze.
- To musiała być "bogata" dieta. - skomentowała czarodziejka ostrożnie zbliżająć się do księgi a dokładniej do kamieni na okładce zamierzała określić ich moc ale biorąc pod uwagę ostrzeżenie wolała zachować ostrożność kto wie czy nie obkładały ofiary klątwa lub innym paskudztwem.
- A grzyby? - spytał Airyd
- Z grzybów to my pędzimy bimber... - mruknął do Airyda - Piłeś kiedyś?
- Się zdarzało - łotrzyk wyszczerzył zęby - Od dziecka dużo podróżowałem z mistrzem. To i się piło różne rzeczy - Ja jadłem robaki jak głód był w kompanii
- Prosze, prosze! To możemy się kiedyś napi razem! - uradował się Grzmotozad - Smaczne były? - spytał się paladyna.
- Smaczne jak chcecie to możemy potem ugotować w ogniu i zjeść te dwa- Zaproponował.
- Bez popitki ich nie ruszę, cholera wie, jeszcze jakiego syfa załapie? ZRESZTĄ JAK TO TAK BEZ POPITKI??!! - poklepał się po brzuchu.
- Zawsze można oddać gargulców a jak nie będą chciały to Zonki wezmą wszystko i dadzą kartofle a mnie tamtam choroby nie straszne bo Dziedziczką mnie zdrowiem za wierną służbę wynagrodził to i zatruć się nie mam jak.
- Mhm, mhm - pokiwał głową na znak zgody - Co tam Panienko wyszukałaś? - zawołał zaciekawiony do Elphiry. - Ładne kamyczki, można by z nich zrobić kolczyki lub wisior!
- Lepiej nie ruszaj ! Te kamienie są zaklęte i jeśli dobrze rozumiem ich aurę mają przytępić spryt swojej ofiary, dość osobliwe zabezpieczenie. - wyjaśniła czarodziejka - No chyba że chcesz zrobić biżuterię dla kogoś kogo nie lubisz a ciągle sie wymądrza. I nie moja sprawa co chcecie jeść tylko nie będę was targać do wozu jeśli wam ten delikates bokiem wyjdzie...
Grzmot uniósł ręce w obronnym geście.
__________________ "Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
Ostatnio edytowane przez sunellica : 17-07-2015 o 10:57.
|