Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-07-2015, 16:53   #109
sheryane
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu
15 Mirtula 1372RD, późne popołudnie


W czasie deszczu dzieci się nudzą….
To stwierdzenie nie było do końca prawdą. Golddragonówny nie nudziły się praktycznie nigdy. Wyglądać by mogło na to, że ta czwórka nigdy również się nie męczyła. Wiele czasu spędzały w bibliotece i w klasie do niej przylegającej, zaś Greta wraz z dwiema najmłodszymi nawet w niektórych pracowniach rzemieślniczych. Ann i Indira uczyły się jubilerstwa pod czujnym okiem Lei. Ta pierwsza nawet, według słów paladynki, pracowała już samodzielnie nad własnymi projektami. Na szczęście dla narzeczonych najstarsza z sióstr pilnowała porządku, z winą na twarzy zawsze zabierała siostry do pracowni, gdy tylko ich zobaczyła. Jednak to nie o nie tu chodzi, więc zacznijmy od nowa...

W czasie deszczu dzieci się nudzą…I nie tylko dzieci.
Nudziła się też Leila. Uwielbiała spędzać czas z Courynem, ale nieustające, gwałtowne opady mocno ograniczały ich możliwości. Musieli więc zadowolić się długą, południową kąpielą w łaźni, obopólnymi przyjemnościami w alkowie i przeglądaniem zawartości biblioteki. Jak się bowiem okazało oboje lubili czytać. Chwila zapomnienia nad książką, przy kominku, w towarzystwie ukochanej osoby, z deszczem miarowo tętniącym o dach i okna potrafiła była wspaniałym relaksem. Tyle że w Pałacu Smoków nie dało się słyszeć deszczu. Może gdyby wystawić magiczny domek pod gołe niebo... Póki jednak stał bezpiecznie w kajucie kapitana, nic nie mąciło tymczasowej ciszy w pokoju narzeczonych.
Leila z westchnieniem zamknęła książkę o smokach, którą czytała.
- Nudzę się - powiedziała niemal płaczliwym tonem.
Żywe srebro musiało gdzieś spożytkować swoją energię. Tym razem w nieco inny sposób niż łóżkowe - takoż i biurkowe, krzesłowe oraz podłogowe - uniesienia.
- Może weźmiemy Srebrnych i Złotych na jakiś trening, poćwiczymy. Trochę się rozruszamy, a i oni nam nie zardzewieją przez te kilka dni - zaproponowała, wstając z łóżka i przeciągając się leniwie.
Couryn przesunął wzrokiem po prężącej się Leili. Jemu nie przeszkadzałaby wszak kolejna porcja przyjemności, choć musiał przyznać, że był już nieco zmęczony. Może więc trochę innej aktywności nie było takim złym pomysłem.
- Zatem chodźmy ich poszukać - odrzekł dziarsko i para przeniosła się z powrotem na okręt.

Całą dziesiątkę znaleźli pod pokładem "Złotego Smoka", rozłożonych na kojach lub siedzących gdzieś w kątach. Follen szkicował coś w swoim notatniku. Sufur rozprawiał z Palimem o przewadze walki dwoma broniami nad bronią i tarczą; Palim słuchał go z uprzejmym zainteresowaniem, choć wiedział, że chłopak podszedł do niego z innego powodu. Obok nich Rivi czyściła i tak lśniącą się już broń, ściszonym głosem rozmawiając o czymś z Leri. Briala przyglądała im się z uśmiechem, ale mina jej zrzedła ledwie dostrzegła Leilę. Z kolei Dag na widok pani bosman uśmiechnął się szeroko.
- Macie dwie klepsydry, by znaleźć się na "Rybitwie" - zarządziła Leila.
- Ale cyklon... - zaczął Turving.
- Deszcz akurat zelżał odrobinę. Zapraszam pod pokład "Rybitwy". Tam jest więcej miejsca - Leila weszła mu słowo.
- Miejsca na co? - odezwał się Kamion, uśmiechając się lekko.
- Na ćwiczenia. Co to ma być? Chwila wolnego i już kwestionuje się moje słowa? Żeby mi to było ostatni raz - powiedziała Leila tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Złoci bez dalszej dyskusji podnieśli się z miejsc, szykując się do wyjścia.
- Follenie, weźcie z Kamionem miecze ćwiczebne dla każdego. Dla mnie także - poprosiła.
- Tak jest, pani bosman - odparł Follen.
- Brialo, ty możesz zostać przy kiju, ale idź im pomóc - polecił Couryn. - Ten rozkaz obowiązuje także Srebrnych. "Rybitwa" czeka.
- Im nas więcej, tym weselej! - zawołała Leila radośnie.
Niestety wydawało się, że nikt, prócz Couryna, nie podziela jej entuzjazmu.

Nawet jeśli aura uspokoiła się na chwilę, to i tak lało jak z cebra, a wiatr hulał w najlepsze, mimo że zatoka osłonięta była wysokimi klifami. Takie warunki pogodowe zdecydowanie nie sprzyjały jakiemukolwiek treningowi pod brezentem czy innym prowizorycznym dachem, nie mówiąc już o ćwiczeniach pod gołym niebem. W kwestii Pałacu Smoków Couryn i Leila byli zgodni - nie było sensu wprowadzać tam zbyt wielu osób. Chyba że faktycznie będą mogli swoim piechurom ufać całkowicie. Leila była pewna w zasadzie tylko Follena, a za żadne skarby świata bez wyraźnego powodu nie zabrałaby do środka Turvinga.
Na szczęście "Rybitwa" była okrętem dużo większym niż "Złoty Smok", toteż dużo łatwiej zmieścić było pod pokładem dwanaście osób. Zwłaszcza że część co cenniejszych towarów została przeniesiona na pinasę.

- Świetnie - powiedziała Leila z zadowoleniem, gdy już wszyscy w wyznaczonym czasie zjawili się pod pokładem "Rybitwy". - Jak wspominałam, potrenujemy walkę. Treningu nigdy za mało. Dzisiaj będziecie mieli okazję walczyć z kimś z drugiej drużyny, aby nie przyzwyczajać się do ograniczonego repertuaru manewrów - zapowiedziała i wraz z Courynem zaczęli wymieniać kolejne pary.
W ten sposób drobna Rivi miała walczyć z dużo postawniejszym Arnorem, a śliczna Leri z nieśmiałym Palimem. Niedoszli amanci, Dag i Kamion, trafili do pary. Młody Sufur zaś stanąć miał w szranki z równie młodym i jeszcze bardziej beztroskim Turvingiem. Kiedy już wszyscy spodziewali się, że Briala ćwiczyć będzie z Follenem, Leila rozwiała ich wątpliwości. W tym przypadku każde z nich walczyło ze swoim przełożonym. Dwójki rozpierzchły się po sali i już wkrótce dało się słyszeć pierwsze uderzenia drewna o drewno.
- Możecie rozmawiać, możecie się śmiać. Nie robimy tutaj karceru, pobawcie się trochę tym treningiem, póki mamy spokój - powiedziała Leila nieco podniesionym głosem, by wszyscy ją słyszeli.

Follen podszedł do Leili, ukłonił się lekko i uśmiechnął.
- To dla mnie zaszczyt, pani bosman - powiedział ze swoim zabawnym akcentem. - Mogę wiedzieć dlaczego ja?
Leila wzięła ćwiczebny miecz, który jej podał, i uśmiechnęła się zawadiacko.
- Odpowiem, gdy mnie trafisz - odparła.
- Wolałbym po prostu porozmawiać, ale skoro to warunek... - zawiesił głos w pół zdania i przyjął pozycję szermierczą.
Przez chwilę stali na przeciwko siebie, mierząc się jedynie spojrzeniami. Nagle Leila wykonała szybki wypad, celując nisko. Follen nie spodziewał się tego i atrapa broni uderzyła go w udo. Nim zdążył wyprowadzić kontrę, dziewczyna wróciła już do początkowej pozycji.
- Zapomniałam dodać, że to działa w obie strony - powiedziała, odgarniając wolną ręką kosmyk włosów za ucho. -Jak ja trafię ciebie - ja zadaję pytanie.
- Słucham zatem. Pani bosman zasłużyła - Follen przystał na jej propozycję.
- Dlaczego nie chciałeś zostać bosmanem? Masz wiedzę, umiejętności, charyzmę - zapytała, opuszczając na chwilę broń.
Miała nieodparte wrażenie, że Follen nadawałby się na dowódcę lepiej niż ona. Nie mogła powstrzymać się od tego pytania.
- Zawsze wolałem słuchać rozkazów, niż je wydawać. Po co więc robić sobie na złość. Tak jak jest mi odpowiada - odpowiedział po chwili namysłu. - Jeśli będę mógł się przydać ze swoją wiedzą czy umiejętnościami, proszę się nie krępować.
- Ale nie przeszkadza ci, że dowodzi tobą taka młódka? - zapytała, wiedząc, że mężczyzna jest od niej dobre kilka lat starszy.
- To już drugie pytanie, pani bosman - odparł ze śmiechem, unosząc ponownie broń.

Leila ponownie wyprowadziła atak jako pierwsza. Tym razem jej podwładny nie dał się jednak zaskoczyć. Szybka parada umożliwiła mu zbicie ciosu. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko i zaatakowała znowu, tym razem wykonując jeden ze swoich ulubionych manewrów - fintę. Markowane uderzenie w nogi poszło po łuku w górę. Follen oszczędnym ruchem przeszedł do zastawy i obrócił się lekko, schodząc z drogi ćwiczebnego miecza. Leila przypuszczała kolejne ataki, usiłując trafić swojego podwładnego, ten jednak ze stoickim spokojem za każdym razem parował, blokował i unikał jej broni. Taka zabawa trwała kolejnych kilka minut, aż w końcu szybki sztych Leili przedarł się przez zasłonę Follena i trafił go w ramię.
- Ha! - zawołała dziewczyna triumfalnie. - Skąd wziąłeś się na "Złotym Smoku"? - zapytała, tym samym zarządzając chwilę przerwy dla złapania oddechu.
- Z dalekiej północy - Follen parsknął z rozbawieniem, za chwilę spoważniał jednak i odparł szczerze:
- Po śmierci żony i syna szukam sobie nowego miejsca na świecie. Akurat trafiłem na ogłoszenie i spróbowałem w "Pierwszej Fali". A nuż uda mi się tu znaleźć namiastkę rodziny.
Leila skinęła głową, lekko zaskoczona tą historią. Najwyraźniej nie tylko cztery dziewczynki pokładowe miały niewesołe życie.
- Kontynuujmy - poleciła, by zająć myśli walką. - Widzę, że nie lubisz podnosić ręki na kobietę, ale prędzej czy później będziesz musiał - uprzedziła.
Mimo jej słów potyczka wyglądała jednak bardzo podobnie - Leila nacierała, a Follen walczył w defensywie, nieustannie tylko odpierając jej ataki.

W końcu mężczyzna zdecydował się na atak. Leilę tak zaskoczyła nagła zmiana tempa, że całkowicie straciła rytm. Uderzenie, które w zamierzeniu Follena miało być tylko lekkim pacnięciem, trafiło z pełnym impetem w ramię dziewczyny. Leila syknęła z bólu i złapała się za bolące miejsce. Follen wydawał się za to nieco strapiony.
- Pani bosman, proszę o wybaczenie. Nie chciałem... - zaczął.
- Przestań - Leila weszła mu w słowo - Wróg nie będzie mnie przepraszał. Pytaj - poleciła.
- Chodzą słuchy, że chce pani mieć własny okręt. Być kapitanem - powiedział.
- Szybko się rozchodzą wieści - zaśmiała się Leila.
- Chciałbym wiedzieć, czy znalazłoby się tam miejsce i dla mnie? - zapytał Follen.
Dziewczyna była nieco zaskoczona tym pytaniem.
- Nie wiem, czy kiedykolwiek do tego dojdzie... - zaczęła niepewnie.
- Ale jeśli dojdzie? - nie ustępował.
- Tak, oczywiście. Jeśli... I jeśli będziesz nadal chciał. Zapraszam już teraz. Będzie mi niezmiernie miło - odpowiedziała.
Follen skinął z zadowoleniem głową i przyjął na powrót postawę szermierczą. Tym razem to on zaatakował i serią szybkich uderzeń zmusił Leilę do przejścia w defensywę. Broniła się dzielnie, cofając się pod naporem jego ciosów. Nadążała jednak bez większego problemu z ich parowaniem i blokowaniem.

W końcu kapryśne szczęście opuściło dziewczynę. Robiąc kolejny krok w tył potknęła się i straciła równowagę. Nie mogła tym samym obronić się przed atakiem wymierzonym w jej lewy bok, Follen zaś nie zdołał powstrzymać ręki. W efekcie bolesne uderzenie posłało Leilę na podłogę.
- Pani bosman! - zawołał i podbiegł do klęczącej z opuszczoną głową dziewczyny. - Wszystko w porządku? - zapytał, klękając przy niej.
Leila trzymała się lewą ręką za lewy bok. Uniosła głowę i uśmiechnęła się łobuzersko. W tej samej chwili Follen poczuł, jak na jego szyi oparło się drewniane ostrze ćwiczebnego miecza.
- W jak najlepszym - odpowiedziała ze śmiechem.
Przyjęła jego pomoc w podniesieniu się z podłogi i otrzepała wolną ręką spodnie.
- Ale chyba nam już starczy - powiedziała i skłoniła się przed swym podwładnym. - Dziękuję.
- Dziękuję, pani bosman - odpowiedział Follen.
Resztę treningu spędzili na krążeniu wśród pozostałych ćwiczących i udzielaniu im rad.
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”
sheryane jest offline