Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-07-2015, 22:57   #42
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Karl Hoobs - zapracowany optymista



Chwilę cała załoga zamarła w niemym oczekiwaniu wpatrując się w cichą, policyjną pancerkę. W niej jednak nie można dostrzec było zadnego ruchu ani nie dobiegał dźwięk więc szybko mimo grozy i powagi sytuacji spojrzenia pasażerów i kierowcy rozbiegły się po opustoszałej i cichej ulicy ale jednak policyjny pojazd był tak blisko, stał w tak nietypowym miejscu - na środku ulicy właściwie, i był tak blisko, że niejako automatycznie przyciągał wzrok i uwagę.

Ze szpitala udało im się zabrać wszystkich a nawet udało im się zabrać lekarkę która nawyraźniej zszokowały wydarzenia w jej miejscu pracy. Choć Karl jak sobie przypomniał wygląd szpitala i... Noo... Coś co tam było, cokolwiek to było... To jakoś wcale jej się nie dziwił. Na pewno nie uczyli o czymś takim w szkołach ani za jego czasów ani jego dzieci nie miały czegoś takiego obecnie a przecież uważał, że ma dorby kontakt z nimi i wcześniej i teraz gdy nie mieszkali już razem. Czy coś takiego było na praktykach medycznych to chyba też wątpił. Przynajmniej nie kojarzył niczego co powinno mieć taki przebieg choroby czy co. Może jakiś wirus uciekł z wojskowych czy korporacyjnych labratoriów? Ale jeśli nawet to jakoś obecnie było to czcze gadanie czy rozmyślanie a na razie trzeba było wymyślić jak trzymać się od tego daleka. No i pozostać dobrym człowiekiem tak jak starał się nauczyć swoje dzieci.

Hobs popatrzył na swoich sąsiadów. Olga była zajęta i potrzebna kierowaniem busikiem więc nie było sensu jej ruszać. Pam nadal chyba była w szoku, podobnie jak ciężko ranny Phil. Reszta również wyglądała, że najchętniej znaleźliby się już w domu ale jakoś nikt nie chciał się ruszać ze zdawałoby się bezpiecznego miejsca w samochodzie. Tak naprawdę to drobnym prywatny przedsiębiorca lokalu gastronomicznego również najchętniejby się nie ruszał z miejsca ale jednak postanowił się przemóc. Jakoś bezczynne tkwienie w unieruchomionym pojeździe na srodku opustoszałej ulicy wydało mu się niekoniecznie najkorzystniejszym rozwiązaniem.

- Hej, spokojnie Phil, wyjdziesz z tego! Paul, podaj mi apteczkę! - Hobbs był przedsiębiorcą a nie sanitariuszem ale widział, że trzeba jakoś choć trochę spróbować załatać sąsiada bo może być nieciekawie z tak poważną raną. - Pam? Możesz na to zerknąć? - spytał lekarkę majac nadzieję, że znajomy temat jakoś ją przebudzi z tej katatoni w jaką wpadła odkąd znalazła się w wozie. Niestety szok póki co nie ustępował, może później coś do niej dotrze. Na razie chyba należało się cieszyć, że nie wymaga dodatkowej opieki i uwagi. Gdy więc nie doczekał się żadnej rozsadnej reakcji od kobiety w medycznym kitlu postanowił dać jej spokój.

Karl spojrzał zdziwiony na Olgę widząc, że czerwony minibusik zwalnia. Zdołał akurat jakoś przy pomocy bandaży z samochodowej apeczki obwiązać ranę Phil’a i zorientował się, że zwalniają. Zanim zdążył spytać o przyczynę tego manewru Olga wyjaśniła sama. Brak paliwa. W duchu tylko jęknął ale nie chciał dołować reszty.

Zauważył samochód policyjny. Wyglądał na cały i sprawny. Choć widocznej policyjnej załogi nie spostrzegł gdy go mijali. Uznał, że to może być szansa. Jeśli w środku byli policjanci mieli pewnie lepsze przeszkolenie medyczne nich ktokolwiek z nich, bo Pam wyglądała obecnie dość niewyraźnie. No, a jeśli był pusty mogli uzupełnić zapasy apteczki a może nawet przesiąść się do radiowozu. Choć sumienie troche gryzło właściciela restauracji bowiem to już chyba by podpadało pod kradzież mienia i to rządowego.

- Olgo, zatrzymaj się tutaj. Dalej i tak nim nie pojedziemy. - zwrócił się do sąsiadki za kierownicą. Gdy stanęli porozglądał się chwilę po ulicy, spojrzał na zostawiony z tyłu nieruchomy i cichy radiowóz i na resztę pasażerów minibusa. Phil i Pam raczej z powodów urazów psychicznych i fizycznych byli wyłączeni z akcji. Olgę wolał zostawić za kierownicą.

- Słuchajcie, spróbujmy zobaczyć jak wygląda tamten radiowóz. Może uzyskamy pomoc lub coś przydatnego. Bert, zostałbyś tu z Olgą i miał baczenie na okolicę? Jak coś podejrzanego to krzyczcie albo po prostu zatrąbcie. - zwrócił się do załogi szoferki. Potem spojrzał na pozostałych sąsiadów zgromadzonych na pace.

- Paul, weź latarkę i choć ze mną. Może ktoś tam się ukrywa w środku… - rzucił patrząc niepewnie na samochód policyjny. Z przodu chyba raczej był pusty ale co było na pace tego bez otwarcia drzwi nie szło sprawdzić. - Ja spróbuję odtankować trochę paliwa jeśli to będzie możliwe. No i… Rozejrzymy się tam… - rzekł biorąc do ręki kanisterek i wężyk który jakby czekał na takie okazję. - Brian, zostań tutaj ale bądź w pogotowiu. Może trzeba będzie coś nieść albo co. I zostawiam tych miłych państwa pod twoją opieką. - rzekł na ile mógł wesoło wskazując na dwójkę pasażerów na pace w niezbyt dobrym stanie.

Brian i Paul się zgodzili, podobnie jak Bert. I Olga też. Z całej czwórki Brian najmniej był zadowolony z sytuacji, ale też nie bardzo miał pole do argumentacji w tej sytuacji.

Gdy razem z Paul’em wyszli z pojazdu przez boczne drzwi Karl ruszył powoli z kanistrem w jednej stronie w kierunku miniętego pojazdu policji. Podszedł ostrożnie na kilka kroków by zajrzeć z tej zdawałoby się bezpiecznej odległości do kabiny samochodu. Jak mijali wydawało mu się, że jest pusta ale wolał sprawdzić. Czuł jak się cały spocił z nerwów i serce bije mu w na pewno niezdrowym rytmie. A miał się nie denerwować wedle zaleceń lekarza…

- Halo? Jest tu kto? Skończyła nam się benzyna w samochodzie i chcielibyśmy zgłosić napaść w szpitalu. - zawołał w stronę radiowozu. Uznał, że jakby ktoś tam był to by go usłyszał. Może sytuacja była niecodzienna ale nie chciał się zrównać od razu z poziomem jakiegoś włamywacza.

- Co się drzesz… - zasyczał cicho Paul drżąc. - Nie mamy żadnej broni, tylko latarkę… nie powinniśmy się rzucać w oczy. -
Na razie nikt nie odpowiedział na krzyki Karla, ale… obaj mogliby przysiąc, że ze strony pojazdu usłyszeli jakieś dźwięki. Coś zaszurało w pace policyjnego wozu.

- A chcesz być aresztowany za obrabianie policyjnego wozu? Nie wiadomo gdzie są ci policjanci… - odpowiedział Karl sąsiadowi. Wówczas doszły go te dziwne odgłosy z paki wozu. W świetle ostatnich wydarzeń wyglądało to naprawdę niepokojąco. Hobbs oblizał nerwowo wargi i przełknął ślinę. Nagle pomysł oględzin wozu wcale nie wydawał się już taki “superaśny” jakby to powiedziała jego córka. No ale niestety czerwony busik sąsiadów jakoś nie miał usprawnienia by jeździć na powietrze więc…

- Słuchaj Paul, ja odciągnę ile się da tej benzyny. Ty sprawdź szoferkę. Normalnie tego bym nie proponował ale rozejrzyj się za bronią. Na filmach chyba czasem gliniarze wożą ze sobą strzelbę to może się ostała jakaś… - rzekł cicho starając się nie poddać narastającemu uczucia zagrożenia.

- Zgoda… - Paul ruszył w kierunku szoferki nerwowo świecąc, a Karl zabrał się za podkradanie benzyny. Ręce mu drżały. On, praworządny obywatel bezczelnie łamał prawo w dodatku w dość stresujących okolicznościach. Będąc przy baku słyszał, nie tylko szuranie dochodzące z paki, ale ciamkanie. Jakby ktoś jadł głośno jagnięcinę na ostro… dziwne skojarzenie, ale właśnie takie przyszło do głowy Hobbsowi tej feralnej nocy.

- I jak? Masz coś? - szepnął zdenerwowanym głosem Hobbs do swojego sąsiada buszującego w szoferce. Sytuacja wcale mu się nie podobała. Nie dość, że on, zwolennik prawa i porządku właśnie odciągał benzynę z radiowozu to jeszcze namawiał i pomagał w jego szabrowaniu. Czuł się jak jakiś przestępca rozglądając się naookoło w obawie przed powracającymi policjantami. A normalnie jakoś ich widok dodawał mu otuchy i kojarzył się pozytywnie. No i te odgłosy ze środka budy. Pamiętając co ich dopiero spotkało w szpitalu aż bał się głośniej odetchnąć bo skojarzenia miał bardzo nieprzyemne. Rozsądek podpowiadał mu, że jak ktoś jest w środku to raczej nie wcina jagnięciny czy czegoś podobnego. Bo skąd jagnięcina na pace radiowozu? Nerwowo wiec rozglądał się to na ciemną karoserię radiowozu jakby to mogło mu pomóc przeniknąć wzrokiem co jest w środku, to na w połowie zanurzonego w szoferce Paula, to na stojący niedaleko czerwony busik do którego chętnie by wrócił to na ulicę jakby się spodziewał dojrzeć powracających gliniarzy. Albo kogoś innego. Obecnie właściwie nie miał ochoty być przyłapany na tym co robi przez kogokolwiek.

- Paul, pospiesz się. Myślę, że na tej pace ktoś jest. Widzisz przez okienko kto jest wśrodku? - spytał Karl sąsiada. Wydawało mu się, że w tego typu pojazdach są spore szanse na jakies okienko między szoferką a budą choćby po to by mieć wgląd na tylne lusterko albo co się dzieje z aresztantami. Wówczas można by się zorientować kto jest w środku. Choć strach urastał w nim do tego stopnia, że wcale niekoniecznie chciał to poznać. Jedynie poczucie obowiązku które mówiło mu, że może w środku jest mimo tych odgłosów ktoś kto potrzebuje pomocy kazało mu choć rozważać taką możliwość.

- Drzwi są zatrzaśnięte, próbuję je otworzyć przez rozbitą szybę. Swoją drogą… to chyba pancerna szyba.- rzekł cicho Paul. - Co by było na tyle silne by zbić pancerną szybę ? - Nad tym Karl się nie zastanawiał, bo z tyłu paki słuchać było pojedynczy pomruk… przypominający drapieżnika i… nagle zrobiło się cicho. To go jeszcze bardziej zaniepokoiło. Nagle okazało się, że nieprzezroczysta ściana pojazdu potrafi całkiem nieźle szarpać nerwy kryjąc w sobie prawie bezszelestną tajemnicę.

- Zbić pancerną szybę? Obawiam się, że nic co mamy przy sobie albo nawet w samochodzie… To chyba jakiś pancerniejszy model… Popilnuj wężyka może mnie sie uda… - szepnął drobny przedsiębiorca i zwolnił miejsce sąsiadowi. Rozejrzał się po najbliższym chodniku i ulicy. Szukał czegoś z czego możnaby zaimprowizować wytrych i spróbować otworzyć jak kluczykiem albo wsadzić jakiś kawąłek drutu do środka przez rozbitą szybę i spróbować otworzyć drzwi od srodka bo nie sądził by miał dużo dłuższą czy szczuplejszą rękę od Paul’a.

Zbicie pancernej szyby czy poradzenie sobie z zamkiem szło jednak opornie. Może w normalnej sytuacji Karl poradziłby sobie i z jednym i z drugim ale miał co raz większą pewność co znajduje się na pace. Pewnie ci przemienieni ludzie tacy sami jak ci których spotkali w szpitalu. To mu znacznie podnosiło poziom adrenaliny i przeszkadzało się skupić na tym by coś wymyśleć czy zrobić. Dlatego co raz bardziej był skłonny zabrać podstawioną kankę i oddalić się od tego podejrzanego wozu.

Sytuacji wcale nie poprawiał punkt widzenia Hobsa. Calkiem ładnie widział i bak samochodu, i wężyk, i paliwo które nim sciekało i kankę w której poziom paliwa stopniowo się podnosił choc irytująco wolno. Widział też sylwetkę Paula który usiłował otworzyć od środka drzwi co przez tak małą dziurę w szybie i to chyba pancernej, wcale nie było takie łatwe. Paul też zasłaniał do reszty widok szoferki Karlowi więc ten nie był pewny co tam właściwie jest ciekawego. Choć z jeśliby udało sie otworzyć drzwi i jeszcze uruchomić pojazd myślał nawet o tym czy by się nie przesiąść do niego. Jednak wzmagające i podejrzane odgłosy z paki zdecydowanie temu nie sprzyjały powodując obfite pocenie się gastronoma oraz nerwowe nasłuchiwanie tych podejrzanych odgosów. Zerkał też co chwilę dookoła ulicy bo jakże obecnie chćetnie nawet zapłaciłby mandat w zamian za pojawienie się dwóch umundurowanych i uzbrojonych policjantów którzy wiedzieliby co robić i pomogli im w tej dziwnej i nieprzyjemnej sytuacji.

W końcu presja niewiedzy i nerwów zwycężyły i Karl w końcu wstał od baku. Wężyk póki co sam pobierał paliwo posłuszny prawom fizykie które tak lubił i szanował majsterkowicz i niekoiecznie patrzenie na niego jakoś przyśpieszało tą operację odciągania paliwa. Dlatego wstał i podszedł do manewrującego przy klamce pojazdu sąsiada i zaciekawiony zajrzał do środka. Chciał zerknąć jak to wygląda z bliska i czy w ogóle jest sens gmerać przy jego otwarciu. Zwłaszcza, że odgłosy z paki zrobiły się naprawdę niepokojące i kojarzące się dopiero co opuszczonym szpitalem. A mimo to pojazd skrywał w sobie całkiem przydatne w ich sytuacji rzeczy.



SPAS 7


Karlowi od razu rzuciła się w oczy strzelba. Nie był ekspertem od broni ale ten typ akurat rozpoznawał. SPAS-12. Akurat z synem rozmawiał o niej bo opowiadał mu o grze w jaką grał i jej przewagach nad zwykłymi strzelbami. Kojarzyła mu się więc pozytywnie. A tak przez szybę wyglądała całkiem zdatnie do użytku. A i naboje gdzieś w środku powinna mieć a jak nie to chyba chociaż te w sobie. W sytuacji jaką obecnie mieli w mieście wolał raczej choć mieć mozliwość mienia strzelby czy innej broni niż nie mienia albo chociaż pozbawienia możliwości jej mienia jakimś niebezpiecznym czy zdesperowanym typom którzy mogli komuś zrobić krzywdę. Na przykład jemu, jego dzieciom czy sąsiadom.

Drugą ciekawą rzeczą była stacyjka z wsadzonymi kluczykami. No nic tylko odpalać i jechać! Samochód był poobijany i porzucany ale generalnie sprawiał wrażenie, że jest całkiem sprawny. Z kluczykami uruchomienie pojazdu zdawało się w zasięgu ręki.

Trzecim elementem który zwrócił uwagę i nadzieję Karla było radio. Radio nie potrzebowało nadajników jak internet i telefony więc działało samo z siebie. Można było więc "zadzwonić" pomimo ogólnej ciszy w eterze. Karl miał nadzieję porozmawiać z jakimś posterunkiem czy inną bazą albo chociaż patrolem który udałoby mu się złapać. Mogli się skontaktować, powiedzieć o wypadkach w szpitalu o tym porzuconym radiowozie, o tym wszystkim co się ostatnio tu dookoła nich działo a przecież nawet pomimo tej awaryjnej sytuacji w mieście to nie powinno mimo wszystko. Może policja była bardziej zorientowana w sytuacji i wiedziała co robić. Ale nagle wszelkie plany i dywagacje Karla wzięły w łeb.

Coś wyszło zza wozu. Coś co mogło uchodzić za wysokiego, bladego i bardzo muskularnego człowiek w porwanym i podziurawionym mundurze swat. Oczy jego osadzone głęboko w czaszce, przypominały spojrzenie rekina. Czarne źrenice zasłaniały wszystko. Ale to nawet nie było straszne, ani nawet ostre jak długie szpile zęby wypełniające jego usta. Najgorsze było to co tkwiło w jego paszczy. Stwór leniwymi ruchami szczęki pożerał ludzką dłoń, a każdy jego ruch paszczy, wprawiał wystające z jego ust palce w chaotyczne ruchy.
Paul wysunął dłoń ze dziury w szybie szoferki odpuszczając sobie jej otwarcie by zdobyć broń i wziął nogi zapas.

- O matko... - jęknął zaskoczony i przestraszony Hobs gdy zobaczył stwora ktory wylazł zza rogu. Stwora bowiem człowiekiem już trudno było go nazwać. Nie czekał dalej na nic tylko ruszył pędem w stronę czerwonego pojazdu zaraz za Paulem.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline