Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2015, 11:17   #23
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Dwójka tubylców czekała niecierpliwie, aż wszyscy zbiorą się do drogi. Z niektórymi szło bardzo łatwo, jak z Valeriusem, Bitaanem czy Dią. Inni się wahali, jak Elin. Alan zupełnie nie był chętny i wyglądało na to, że poszedł wyłącznie dlatego, że nie chciał jako jedyny zostać na polanie. Harpagon wiedział, że to może nie jest najlepsze taktyczne zagranie, ale pomimo jego starań polana i tak do obrony się nie nadawała. Spragniona nowości Maarin szła z chęcią obok Bayla, równie promieniującego co ona. Oboje nie mogli myśleć teraz o niczym złym i nieprzyjemnym.
Nikt nie wiedział, gdzie ciągnęła ich ta dwójka przyjaznych tubylców.

Prowadzili ich szybko i daleko. Po pół godzinie większość nieprzyzwyczajonych do temperatur, wilgotności i terenu bohaterów dyszała już ze zmęczenia, ściekając potem. Luuy i Liiij co chwilę zatrzymywali się i obracali, czekając aż grupa dogoni ich. Powtarzali jakieś słowa, których znaczenia przybysze z daleka jedynie mogli się domyślać. Dżungla jeszcze gęstniała, a co więcej, stawała się bardziej nierówna. Skały, wąwozy, wykroty, zagłębienia i wzgórza wyrastały wokół, wszystkie pokryte gęstą roślinnością. Po mniej więcej godzinie takiego marszu coś się wreszcie zmieniło. Zmrok już zapadał, ale promienie słońca przebijały się nadal wystarczająco dobrze dla oczu wszystkich, aby uznali, że to co pojawia się przed nimi jest dziwne jak na te warunki.

Przewodnicy prowadzili w dół zbocza, prosto między ściany szerokiego wąwozu. Zieleń zamieniała się w nim w szarość. Nie było już drzew i traw, zamiast tego pył i gołe skały. Pył ciepły, pod stopami chrzęszczący jak piasek. Minęli jeszcze jeden zakręt tego kanionu i nagle zobaczyli pierwszych strażników.


Naga kobieta, wcale przez nagość nie wydająca się mniej groźna, i stojące obok niej drapieżne zwierzę, blokowali przejście, w bezruchu czekając aż grupa się zbliży. Z gardła stworzenia wydobył się warkot, ale ciemnoskóra uciszyła go jednym gestem, a drugim, z wykorzystaniem włóczni, zatrzymała pochód. Wywiązała się krótka, gwałtowna rozmowa między prowadzącymi ich tubylcami, a strażniczką. Wreszcie ta ostatnia wskazała grotem włóczni na bohaterów, nakazując im iść dalej. Dwójka przewodników pozostała w miejscu, pomachała na pożegnanie i jeszcze rzuciła kilka niezrozumiałych słów. Nie mieli pozwolenia na przejście dalej.




Najpierw usłyszeli szum wody, a następnie ujrzeli piękny widok rozciągający się niedługo po tym, jak do kanionu wróciła roślinność. Nie użyto rogów ani innych widocznych i słyszalnych sygnałów, ale ktoś już na nich czekał przed długim, drewnianym pomostem prowadzącym przez wodę, rozlewajacą się tu w szeroką, ale spokojną rzekę, tworzoną przez ogromne wodospady wokół dużej niecki, otulonej ze wszystkich stron skalnymi ścianami pnącymi się wiele metrów w górę.


Kobieta miała imponujące czarne włosy, splątane wraz z kwiatami i wielkimi kośćmi, na których trzymała się w jakiś nieprawdopodobny sposób cała fryzura. W dłoni nieznajoma również trzymała kość uformowaną w kostur, a jej ciało przykrywały tylko zielony płaszcz, długie buty oraz przepaska biodrowa. Oczy zwracały największą uwagę, żażąc się niczym węgielki wyjęte prosto z ognia. W jej pobliżu oczy bohaterów spostrzegły także strażników, gotowych zainterewniować.

Kobieta powiedziała kilka słów, ale widząc, że nie została zrozumiana, wypowiedziała następne i wykonała gest dłonią. Zanim zorientowali się, że to magia albo zdążyli porządnie chwycić za broń, przemówiła ponownie. Tym razem ją rozumieli.
- Teraz możecie swobodnie z nami rozmawiać - wyjaśniła na wstępie. - Jestem Hulia’syi i witam was jako gości w naszej osadzie. Musicie zostawić tu całą broń, nie będzie wam potrzebna u nas. Poza tym macie pełną swobodę. Odpocznijcie, obmyjcie się. Wtedy porozmawiamy i zjemy - wskazała na sam szczyt jednej z drewnianych budowli.

Obróciła się i zaczęła odchodzić. Strażnik nie ruszył za nią, za to przypatrywał się im uważnie. Maarin miała wrażenie, że głównie jej, chociaż Alan i Bitaan także otrzymali większą dawkę zainteresowania. W głębi wioski, wśród drewnianych chat, kręcili się inni tubylcy obu płci. Praktycznie wszyscy, oprócz może starych kobiet, byli prawie lub zupełnie nadzy a ich skóry miały odcień od oliwkowej po czerń.
 
Lady jest offline