Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2015, 17:26   #112
Flamedancer
Konto usunięte
 
Flamedancer's Avatar
 
Reputacja: 1 Flamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputację
16 Mirtula 1372RD, późna noc

Czerwony księżyc oświetlał ziemię pod jej nogami. Stawiała kroki niepewnie nie wiedząc, gdzie jest.
Krajobraz co rusz się zmieniał. Widziała osadę chronioną prowizoryczną palisadą oraz przez mały batalion żołnierzy. Czuła, jak jej kończyny drętwieją od stania na przeklętej ziemi. Z gruntu zaczęły wykopywać się zombie i szkielety. Pojawiły się duchy i przypuściły szturm na małą wioskę na rozległej równinie.
Później zobaczyła swój mały dom wśród drzew, a tam ojca i matkę cieszących się z jej powrotu. Zbliżyła się, by ich uściskać, jednak ci zaczęli się topić. Rozlali się po ziemi niczym szybko topniejący lód.
Czuła, jak spada w jakiś mroczny wir bez jakiejkolwiek władzy w swoim ciele. Słyszała tylko bijący w oddali dzwon.
Dzwon... I gotującą się krew.

~

Otworzyła oczy, chwyciła Hadriana w formie sztyletu, który leżał na półce w pobliżu, wstała z łóżka i przetransformowała go w wielki miecz. Była gotowa do walki z napastnikiem... Którego tu nie było. Przed nią pojawiła się sylwetka rycerza.
- Budzisz ludzi o trzecim dzwonie. Jak nie lubisz spać, a nie ma wrogów w pobliżu, to daj odpocząć innym - przemówił zirytowany.
Lea odetchnęła głęboko i odłożyła broń.
- Przepraszam.
Wiedząc, że dziś już nie zaśnie ubrała się, wzięła ze sobą Ael i Hadrana, i przeniosła się na pokład "Złotego Smoka". Faktycznie była późna noc, a lało jak z cebra. Niezrażona postanowiła się przejść po plaży, by odrobinę oprzytomnieć.
Przypadek chciał - szczęśliwy czy nie, to zależało już tylko od elfki - że akurat w tym samym czasie Leila otulona sztormiakiem wyszła się przewietrzyć. Pałac Smoków był cudownym, niezwykle wygodnym miejscem, ale od lat to morze było jej domem.
- O tej porze sama na plażę? - zawołała za Leą, która zmierzała w kierunku szalupy. - No, może nie sama... Ale o tej porze? - poprawiła się Leila, gdy przypomniała sobie o inteligentnym sztylecie i drugiej broni, która zmieniała kształt, a dzięki której Lei towarzyszył dziwny - w mniemaniu Leili - rycerz.
Dragonel też jest dziwny, pomyślała dziewczyna, bo przecież nie powinna w ten sposób oceniać Hadriana, nie znając go.
Nie spodziewając się, że ktokolwiek się nią zainteresuje, elfka prawie potknęła się o własną nogę. Jej oczy skierowały się na kobietę, którą się do niej odezwała.
- Tak - odpowiedziała półprzytomnie.
Przeszła jeszcze kilka kroków do przodu w stronę zejścia na ląd, nim pomyślała, że powinna wrócić o rozmówczyni. Odwróciła się i skierowała swe kroki w drugą stronę. Stanęła obok Leili i popatrzyła w zachmurzone niebo. Krople deszczu przywróciły jej trochę jasności umysłu.
- Nie czułam się najlepiej - wyjaśniła.
Leila uśmiechnęła się lekko.
- Ja z kolei miałam ochotę się przewietrzyć. Trochę ci lepiej już na świeżym powietrzu? - zapytała z troską. - Chcesz pobyć względnie sama czy przeciwnie - przyda ci się towarzystwo? - nie chciała narzucać się paladynce i wierzyła, że usłyszy szczerą odpowiedź.
- Zostań. Odrobina towarzystwa nikomu jeszcze nie zaszkodziła. Zwłaszcza twojego - odparła z uśmiechem, który było ledwo widać z powodu mroku nocy.
- Nie spodziewałam się tu Ciebie. Co Ty tu robisz? - spytała opierając się o burtę.
Leila wzruszyła lekko ramionami.
- Couryn śpi wyjątkowo mocno dzisiaj, a ja jakoś ciągle się budziłam. Pomyślałam, że chwila poza murami dobrze mi zrobi. Chciałabym już znowu płynąć - powiedziała z westchnieniem.
- Niestety dalsza podróż jest dość... Odległą perspektywą jak na razie. Nie lubię bezczynności. Czasami w takich chwilach myślę, że powinnam być gdzieś indziej i chronić niewinnych, którzy w tym momencie cierpią lub umierają. Na przykład uratowana przez nas Indira. Biedne dziecko. - ze smutkiem wyrzuciła z siebie paladynka.
- Chronisz Indirę i jej siostry przed krzywdą, a ja nie wyobrażam sobie choćby Smoków bez ciebie. Widać, że trawią ich wewnętrzne animozje, ale to ty jesteś spajającym je ogniwem - Leila położyła dłoń na ramieniu rozmówczyni w uspokajającym geście. - Nie tylko umierający potrzebują ochrony. A nie każdy cierpienie okazuje. Chociaż o tym wiesz zapewne dużo więcej niż ja... - Leila zaczęła plątać się w swoich słowach; w końcu chciała powiedzieć coś zarówno kojącego, jak i szczerego, darzyła jednak elfkę sporym szacunkiem, jak więc mogła ją pouczać?
Elfka popatrzyła prosto w oczy swojej rozmówczyni. Po czym znów popatrzyła na okrętowe deski.
- Masz rację. Chęć naprawienia każdej wyrządzonej krzywdy mogłaby doprowadzić człowieka i elfa do szaleństwa. Tak też mój mentor mówił. - zasępiła się jeszcze bardziej mówiąc słowo "mentor".
Usiadła na pokładzie nie zwracając uwagi na to, że jest mokry. Zagadkowym głosem powiedziała:
- Leilo. Chcesz poznać moją historię?
- Całemu światu nie pomożesz - odparła Leila z niegasnącym uśmiechem.
Usiadła obok elfki. Przez myśl przemknęło się jej jedynie pytanie, co powie Couryn, gdy wróci taka przemoczona. Jej samej jednak to nie przeszkadzało.
- Jeśli masz ochotę podzielić się nią ze mną - z przyjemnością. W końcu przyjaciele zwykle dużo wiedzą o sobie nawzajem - przytuliła na chwilę elfkę.
Paladynka westchnęła głośno. Pierwszy raz miała zamiar komuś całą swą historię opowiedzieć. I w sumie nie spodziewała się, że to ktoś będzie musiał ją pocieszać, ale musiała się wygadać. Również jeśli chodzi o dzisiejszy sen.
- Pochodzę z małej elfiej osady w pobliżu Silverymoon. Prowadziliśmy spokojne życie. Ja, jako buntowniczka, często znikałam na całe dnie i noce, by biegać po okolicznych lasach. Rodzice wróżyli mi przyszłość wspaniałego tropiciela lub zwiadowcy. Chyba coś nie wyszło - zaśmiała się pod nosem, po czym kontynuowała - Kiedyś wróciłam do domu, kiedy zobaczyłam wioskę w płomieniach. Martwych ludzi, elfy, dzieci... Gdy zdołałam dobiec do swojego domu to ten... Został zniszczony. A mnie zaczęły ścigać te osobniki, których kształtu nie potrafię określić. Uciekałam. Jak najdalej. Na południowy-wschód.
Lea podciągnęła kolana pod brodę, a kostki objęła rękami.
- Nie spałam przez pierwsze dni ucieczki. Poruszałam się do przodu starając się unikać niebezpieczeństw. Nie wiem ile mi zajęło dotarcie do Dolin, ale wiem, że zasłabłam gdzieś po drodze. Odnalazł mnie pewien mężczyzna. Mój mentor.
W tym momencie paladynka wstała i wyciągnęła dłoń do Leili.
- Resztę opowiem Ci w Pałacu Smoków. Siedząc na tym deszczu przeziębisz się. - uśmiechnęła się.
 
Flamedancer jest offline